sobota, 21 października 2017

Komunikat wojenny nr 4/1942



Komunikat wojenny nr 4/1942

Przebieg działań.
Na Babelthuap wspierane ogniem artylerii okrętowej, japońskie wojska wyparły nasze oddziały z zalesionych wzgórz na południowy-zachód od lotniska. Walki były bardzo zacięte, miejscami dochodziło do starć wręcz na bagnety. Pomimo tego japońskiego sukcesu, lotnisko nadal znajduje się w zasięgu naszych moździerzy i nkm-ów, co czyni je niezdatnym do użytku.
W celu dalszego wzmocnienia naszego garnizonu na Babelthuap, zaplanowano połączoną operację, składającą się z dwu skoordynowanych akcji morskich. Zespół (nazwijmy go „dywersyjnym”) złożony z 3.Eskadry krążowników w składzie: Giżycko (CA-14 1937), Tarnopol (CL-32 1936) i Legnica (CL-33 1936) oraz 9.Flotylli niszczycieli (8 typu Boreasz DD-70 1936) miał zaatakować na ok. 2 godz. przed świtem grupę japońskich okrętów na zachód od Koror, celem odwrócenia uwagi wroga od równoczesnej naszej próby dostarczenia na Babelthuap uzupełnień i zaopatrzenia. Próba ta miała być kopią wcześniejszej akcji krążowników minowych typu Okeanos, patrz komunikat nr 3/1942. Zespół dywersyjny,  po przejściu pomiędzy wyspami Peleliu i Ngeaur, obrał kurs północny, a po minięciu rafy Rebotel  wschodni. Niebawem radary naszego zespołu wykryły obcą jednostkę na północ od wysepki Ngerur, był to patrolujący japoński niszczyciel typu Hatsukaze. Japońskie siły w rejonie Koror składały się z: 2 krążowników ciężkich typu Furutaka, 2 krążowników lekkich typu Kuma, 4 niszczycieli typu Akatsuki oraz  6 niszczycieli typu Hatsukaze i miały nad naszym zespołem wyraźną przewagę liczebną (14 : 11), lekko ustępowały siłą artylerii (12x203, 14x140, 60x127 : 10x203, 24x152, 40x120, 28x105), lecz przeważały bronią torpedową (114xwt : 82xwt).
W pierwszej odsłonie starcia został rozstrzelany na złom i zatopiony patrolujący japoński niszczyciel, zdołał on jednak wcześniej powiadomić główne siły japońskie o  nadciągającym zagrożeniu. Zespół japoński, podnosząc parę w kotłach, sformował szyk w dwu liniach; w pierwszej, zewnętrznej 7 niszczycieli (dwa pozostałe patrolowały), a w drugiej, wewnętrznej 4 krążowniki i wkrótce potem ujrzał w (znakomitej jakości) nocnych instrumentach optycznych czołowe polskie okręty. W polskim dowodzeniu nastąpiło w tym momencie spore zamieszanie; tonący japoński niszczyciel oraz bliskość lądu spowodowały zakłócenie pracy radarów, w efekcie czego, główny zespół japoński został (nieprecyzyjnie) rozpoznany dopiero po odpaleniu salwy torpedowej przez jego linię zewnętrzną. Po wyrzuceniu torped, japońskie niszczyciele wykonały zwrot, umożliwiając podobną akcję krążownikom. Kiedy już w polskim zespole właściwie rozpoznano i przydzielono cele, dotknęła go straszliwa niespodzianka; w odstępie kilkunastu sekund trafione torpedami zostały krążowniki Giżycko i Legnica (dwiema) oraz niszczyciel Cers. Ponieważ dowodzący polskim zespołem kontradmirał Kupińnski zginął na pokładzie Giżycka, dowodzenie zespołem przejął kmdr Widacki. Rozkazał natychmiastowy zwrot w celu odejścia od przeciwnika oraz jednoczesne wykonanie ataku torpedowego przez niszczyciele, w celu osłony odwrotu. Wystrzelone niejako „na oślep” torpedy nie trafiły, niemniej zmusiły okręty japońskie do manewrów unikowych, opóźniających ewentualny pościg. Decyzja odwrotu pozostawiła „na pastwę losu” rozbitków z tonących Legnicy i Cersa; kmr Widacki uznał za ważniejsze ratowanie poważnie uszkodzonego Giżycka i reszty zespołu. Z uwagi na uszkodzenia Giżycka, tempo odwrotu nie mogło przekroczyć 20 w, na szczęście dowódca japoński uznał, że głównym jego zadaniem jest osłona własnego desantu i pościgu nie zarządził. Powyższe starcie trafiło do naszej historii pod nazwą bitwy pod Ngerur.
O wiele pomyślniej przebiegła właściwa akcja uzupełnienia naszego garnizonu na Babelthuap. Krążowniki minowe bez przeszkód wysadziły o świcie w zatoce Namai ok. 800 żołnierzy i 28 t zaopatrzenia i sprzętu. W tym momencie stosunek sił na tej wyspie został (przynajmniej liczebnie) wyrównany.
Na postawionych przez nasze podwodne stawiacze minach, Japończycy stracili jeden trałowiec i jeden frachtowiec (ok. 5000 BRT).
Na południowy wschód od Okinawy nasz okręt podwodny zatopił japoński transportowiec (ok. 8000 BRT).
Nie powrócił z patrolu nasz okręt podwodny Szyp (typu Jesiotr SS-65 1935), przyczyna utraty jednostki jest na razie nieznana.
Na zachód od wyspy Fukue zatopiony został przez japońskie dozorowce chiński okręt podwodny.
Nadal trwają starcia lotnicze pomiędzy naszą bazą w Szantou i chińską w Fuczou, a japońskimi bazami lotniczymi na Tajwanie. Ostatnio jednak szala zaczyna przechylać się na naszą stronę.
Intensywności nabierają walki lądowe na północny wschód od Pekinu. Kontrakcja chińska (wzmocniona przez nasz mieszany dywizjon lotniczy) zapobiegła okrążeniu frontu od północy, jednakże sytuacja nadal jest mocno niepokojąca. Niemniej, w miarę wydłużania się japońskich linii komunikacyjnych, nacisk ich wojsk słabnie. Aktualnie w walkach tym rejonie jest zaangażowanych po stronie japońskiej 12 dywizji piechoty, 1 dywizja kawalerii i 2 pułki czołgów, a po stronie chińskiej 10 dywizji piechoty, 2 dywizje kawalerii i 1 brygada czołgów.
Informacje uzupełniające.
Spośród okrętów  5.Floty sformowane zostały następujące zespoły zadaniowe:
- L.5.1 – 1.Eskadra lotniskowców (2 typu Hetman Kamieniecki CV-2 1930), 1 krążownik liniowy typu Bolesław Śmiały (BC-1 1917/33), 1 krążownik plot typu Skarżysko (CLA-10 1940), 13.Dywizjon niszczycieli (4 typu Boreasz DD-70 1936) , 71.Półdywizjon niszczycieli eskortowych ( 2 typu Kujawy (DE-17 1937);
- L.5.2 – 2.Eskadra lotniskowców (2 typu Hetman Czarniecki CV-6 1940), 1 krążownik liniowy typu Bolesław Śmiały (BC-1 1917/33), 1 krążownik plot typu Skarżysko (CLA-10 1940), 13.Dywizjon niszczycieli (4 typu Boreasz DD-70 1936) , 72.Półdywizjon niszczycieli eskortowych ( 2 typu Kujawy DE-17 1937);
- O.5.1 – 2.Eskadra pancerników (2 typu Władysław Jagiełło BB-6 1932), 4.Eskadra krążowników (1 typu Giżycko CA-15 1937, 2 typu Tarnopol CL-32 1936), 17.Dywizjon niszczycieli (3 typu Wulkan DD-82 1939);
- O.5.2 – 3.Eskadra pancerników (2 typu Kazimierz Jagiellończyk BB-8 1938), 5.Eskadra krążowników (1 typu Giżycko CA-15 1937, 2 typu Tarnopol CL-32 1936), 18.Dywizjon niszczycieli (3 typu Wulkan DD-82 1939);
Na Clipperton został sformowany i wysłany na Samoa zespół w składzie:
- 8.Eskadry krążowników: Toruń (CA-13 1932), Częstochowa i Przemyśl (CL-22 1930);
- krążownika plot Świdnik (CLA-4 1933);
- 6.Dywizjonu niszczycieli (4 typu Samum DD-54 1932);
- okrętów desantowych: Biskaje (LSL-1 1939), Wielka Syrta (LSL-2 1941), dwu typu Dąbie (LSM-9 1939), transportowca desantowego Kattegat (TSL-1 1934);
- holownika Nosorożec (TUG-15 1935).
Zespół ten przewozi łącznie 1750 żołnierzy, 3 czołgi lekkie, 3 działa lekkie, 11 pojazdów terenowych i 5600 t zaopatrzenia.
Aspekty polityczne.
Zaostrza się sytuacja polityczna pomiędzy Syjamem a Francją. Objawia się to agresywną retoryką syjamskich polityków oraz prowokacyjnymi działaniami okrętów syjamskich wobec jednostek francuskich.
Bilans strat.
Po stronie polskiej:
- zatopionych: 2 lekkie krążowniki, 1 kanonierka, 1 niszczyciel, 1 kanonierka rzeczno-morska, 2 okręty podwodne, 1 podwodny stawiacz min, 1 eskortowiec, 1 patrolowiec, 4 kutry patrolowe, 3 holowniki, 4 statki;
- zestrzelonych lub zniszczonych na ziemi 189 samolotów;
- zabitych i wziętych do niewoli 3030 osób.
Po stronie chińskiej:
- zatopionych: 1 okręt podwodny;
- zestrzelonych lub zniszczonych na ziemi 21 samolotów;
- zabitych i wziętych do niewoli 17770 osób.
Po stronie japońskiej:
- zatopionych: 2 lotniskowce, 1 ciężki krążownik, 2 niszczyciele, 1 trałowiec, 7 statków;
- zestrzelonych lub zniszczonych na ziemi 264 samoloty;
- zabitych i wziętych do niewoli ok. 13840 osób.
Po stronie syjamskiej:
- .

11 komentarzy:

  1. Bolesna porażka w starciu sił morskich! Dla mnie absolutnie nieprawdopodobna, biorąc pod uwagę w miarę wyrównane siły i ogromną przewagę technologiczną eskadry polskiej (wszystkie krążowniki japońskie są tu technicznie i moralnie przestarzałe!). Moim zdaniem, w miejsce krążownika ciężkiego należało włączyć do zespołu któryś krążownik liniowy. Kunktatorstwo nie popłaca. Nie na to były owe krążowniki budowane (a starsze kardynalnie modernizowane) by teraz ograniczyć ich funkcjonowanie do statusu "Fleet in being". Dobrze, że przynajmniej druga część operacji (wzmocnienie garnizonu polskiego) zakończyła się sukcesem. Szykuje się zatem powtórka scenariusza zaistniałego w realu na Guadalcanal, co uważam za "średnio" interesujące. Interesuje mnie jeszcze, jak rozwijają się operacje lądowe armii chińskiej? Odnoszę wrażenie, że więcej niż ospale! :)
    ŁK

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ta bitwa morska to przykry i bolesny dla nas incydent, ale nie zmienia istotnie układu sił.
      Co do opinii Kolegi ŁK „…Dla mnie absolutnie nieprawdopodobna…” ośmielę się z nią całkowicie niezgodzić. To stracie, pełne elementu przypadkowości i pecha (radary nie wykryły wroga, dowódca zwlekał z atakiem do czasu „podziału celów”), jest dla mnie powrotem do realności. Tak właśnie wyobrażam sobie ówczesne działania zbrojne, gdzie chcemy dobrze, a wychodzi różnie.
      Działania lądowe.
      1. Wychodzi mi, że mamy około 1500 żołnierzy na wyspie i, jak piszesz, Japończycy mają podobną ilość. Zważywszy na ich straty, na początku mogło ich być 2000. Jest to dla mnie zaskakujące. Planując desant na dużą wyspę i obsadzenie zdobytej bazy lotniczej Japończycy powinni przygotować odpowiednią liczbę żołnierzy. Obrona lotniska to pierścień w odległości (od pasów) minimum 2-3km, a lepiej 6-8km. Nawet zakładając, że lotnisko jest przy brzegu i wystarczy półokrąg pierścienia obrony to mamy między 6km a ponad 20km frontu do obrony. Czyli wymagane jest 0,5-1 pełnej dywizji piechoty (a nie marne 2tys. bagnetów). Tak, więc prawdopodobnie Japończycy nie zdążyli jeszcze dowieść drugiej (i kolejnych) fal desantu.
      2. Teraz widać, że polskie dowództwo popełniło błąd w przygotowaniach do wojny. 1-sza linia naszych baz lotniczych (Truk, Palau i Yap) powinny być stosowanie obsadzone, czyli po minimum 0,5 DP każda. Podczas gdy garnizon Palau to było zaledwie kilkuset ludzi. Kosztowne niedopatrzenie.
      Działania morskie
      3. Mieliśmy trochę szczęścia, że akurat patrolował japoński zespół krążowników ciężkich „II klasy” (choć ostatecznie nie miało to wpływu na przebieg starcia).
      4. Całkowicie dla mnie zaskakujące, że japończycy użyli lekkich krążowników w „linii krążowników”, a nie, jako przewodników flotylli niszczycieli.
      5. ŁK pisze „krążowniki japońskie są tu technicznie i moralnie przestarzałe” zgoda – ale nie miało to znaczenia, bo te okręty wystąpiły tu wyłącznie jako nosiciele torped.
      6. Ponownie widzę w polskim dowództwie zbytnie asekuranctwo. Wysłany zespół był ewidentnie za słaby na „rozprawienie się” z typowym zespołem wroga (2 krążowniki ciężkie, 20x203). A w przypadku dwóch takich zespołów japońskich bylibyśmy w ciężkich tarapatach. Nasz nocny wypad „wymiatający”, żeby mieć odpowiednią siłę powinien liczyć jakieś 6 krążowników.
      7. Pomysł użycia naszego krążownika liniowego, jest świetny, ale jako „grupa wspierająca” – w nocy pozostać z tyłu i dopiero w trakcie dnia, w razie potrzeby, włączyć się w akcję.
      8. Z opisu trafień (2 krążowniki i tylko 1 niszczyciel) rozumiem, że w szyku eskadry polskiej niszczyciele były z tyłu. Formacja nocna, w której flagowiec jest na czele jest bardzo wygodna w dowodzeniu. Ponadto radary dają złudne poczucie, że nic nas nie zaskoczy. Bitwa pokazuje jednak, że właściwy szyk nocny to niszczyciele z przodu. Mam nadzieję, że z tych błędów zostaną wyciągnięte u nas wnioski.
      9. Dziwi mnie też bierność w zakresie użycia naszych lotniskowców. W obecnej sytuacji minimum, to akcja lotniskowców manewrujących w bezpiecznym obszarze, jakieś 150-250 km na południe od Palau, i przeprowadzenie ataków lotniczych na japoński desant oraz okręty w rejonie wyspy. Maksimum to wypad „wymiatający” na północ od Palau.
      H_Babbock

      Usuń
    2. Pozostaję przy własnej opinii! Taki wynik walki nie jest niemożliwy, ale stanowi zbyt złożony splot, niekorzystnych dla nas, koincydencji: nieprawidłowa praca stacji radiolokacyjnych, kiepskie dowodzenie i szyk eskadry polskiej; czy to aby nie za wiele? Wynik walki powinien być odwrotny - Japończycy powinni ponieść ciężkie straty, jeśli zgoła nie sromotną klęskę. Przecież to dla Japończyków pojawienie się eskadry polskiej winno być zaskoczeniem, ale nie odwrotnie! Prawdę powiedziawszy widzę w tym scenariuszu chęć wykazania przez Autora (za wszelką cenę!), że Japonia ma w tej wojnie całkiem realne szanse na sukces. A końcowe zwycięstwo koalicji polsko-chińskiej (z bliskim zapewne przyłączeniem się Francji!) będzie poprzedzone długotrwałą i krwawą kampanią wojenną.
      ŁK

      Usuń
    3. Pojawienie się eskadry polskiej rzeczywiście mogło być zaskoczeniem dla Japończyków – i w efekcie zatopiliśmy japoński niszczyciel. Ale od tego momentu sytuacja się odwróciła. To Japończycy dość dokładnie wiedzieli gdzie jesteśmy, a my niewiele wiedzieliśmy o wrogu. Prawdopodobnie należało wówczas zmienić kurs, ewentualnie wycofać się spróbować dalszego szukania wroga za kilkadziesiąt minut.
      H_Babbock

      Usuń
    4. Osobiście mam wrażenie, że sposób dowodzenia, szyk okrętów i skład eskadry były wyjątkowo marnymi "atutami" polskiego zespołu. Awarie, nieprawidłowa praca urządzeń i błędne interpretacje obrazów na ekranach stacji radiolokacyjnych to nic nadzwyczajnego w tej epoce. Polska eskadra została boleśnie pokiereszowana przez Japończyków, mimo, że poza "długimi lancami" nie mieli żadnych mocnych argumentów (jakoś nie bardzo mogę sobie wyobrazić, że polska optyka jest gorsza od japońskiej!), a trzon ich eskadry stanowiły okręty sięgające koncepcją projektu czasów schyłku PWS.
      ŁK

      Usuń
    5. Do kolegi H_Babbocka z 22 października 2017 11:01.
      Prawidłowa - moim zdaniem - ocena sytuacji.
      Ad 1. Japończycy desantowali 2400 żołnierzy i jak na razie sił tych nie uzupełnili. Odliczając straty i oddziały niebojowe, dysponują obecnie siłą ok. 2000 osób. My, po poniesionych startach i dokonanych uzupełnieniach mamy na wyspie ok. 1950 żołnierzy. Siły są więc mniej więcej równe i rzeczywiście dość rzadko rozmieszczone. Zwycięstwo zapewni sobie ten, kto szybciej dostarczy na wyspę istotne wzmocnienia.
      Ad 2. Mikronezja to setki wysp i wysepek, nie da się ich wszystkich silnie obsadzić. Jak już kiedyś pisałem, to atakujący wybiera miejsce i czas ataku. Obrońca może albo starać się przewidzieć cel ataku i tam zgromadzić większe siły kosztem pozostałych, albo rozłożyć je w miarę równomiernie. My przyjęliśmy taką trochę kompromisową metodę; najsilniej obsadzony został Truk, a pozostałe bazy słabiej, tworząc pewnego rodzaju przesłonę. Pamiętać należy także o tym, że niektóre z tych wysuniętych baz są niewielkimi, ubogimi wysepkami/atolami i utrzymywanie na nich większych sił byłoby pod względem logistycznym trudne, lub wręcz niemożliwe.
      Ad 3. Zgoda.
      Ad 4. Prawdopodobnie chodziło o to, aby obydwie linie były zbliżonej długości.
      Ad 5. Też zgoda.
      Ad 6. Po pierwsze, nie było zbyt wielu wartościowych okrętów "pod ręką" (czas miał tu wielkie znaczenie), a po drugie uznano, że do akcji dywersyjnej taka siła wystarczy. Zgodzisz się, że przy lepszym dowodzeniu mogła wystarczyć.
      Ad 7. I tu zgoda.
      Ad 8. Zespół nasz szedł w szyku: 4 niszczyciele - krążowniki - 4 niszczyciele.
      Ad 9. Nie chcę rzucać do akcji silniejszych zespołów lotniskowców, nie wiedząc gdzie są i co zamierzają ich japońskie odpowiedniki. Na razie jeszcze stosowana jest zasada "karty przy orderach"

      JKS

      Usuń
    6. Do kolegów: ŁK z 22 października 2017 11:32 i 22 października 2017 18:02 oraz H_Babbocka z 22 października 2017 16:31.
      Przy większym szczęściu, a przede wszystkim lepszym dowodzeniu, wynik mógł być inny. Chociaż i tak nie wyszło najgorzej; mimo taktycznego zwycięstwa japońskiego, główny cel operacji (wzmocnienie garnizonu) został osiągnięty. Dodatkowym "zyskiem" jest wystrzelanie przez japońskie okręty znacznej ilości amunicji; dopóki nie zostanie ona uzupełniona, lub okręty nie zostaną zluzowane, piechota japońska o wsparciu ogniowym może zapomnieć.
      Naszą zgodną opinię o złym dowodzeniu zespołem dywersyjnym podzieliło także wyższe dowództwo w regionie, wdrażając szybkie dochodzenie. Winnym uznany został kontradmirał Kulpiński, jednakże z uwagi na jego śmierć w walce, sprawa nie miała dalszego ciągu.

      JKS

      Usuń
    7. Do JKS Ad.2. Moją intencją nie było doradzanie obsadzenia dziesiątek wysepek garnizonami. Jako nasze bazy leżące w promieniu tysięcy kilometrów od Palau wymieniłeś tylko dwie: Yap i Truk. Zrozumiałem więc, że naszą „pierwszą linie przesłony” stanowiły Palau i Yap (po jednym lotnisku) oraz duża baza Truk. Stąd mój wniosek, że należał relatywnie silnie obsadzić nie tylko Truk (co zrobiono) ale także dwie pozostałe, czyli Yap i Palau.
      H_Babbock

      Usuń
    8. Do H_Babbocka.
      Sytuacja na Mikronezji (obszar TR 5.Floty) w dniu rozpoczęcia wojny wyglądała tak:
      - baza główna Truk - 2 lotniska, jedna duża baza wodnosamolotów, garnizon w liczbie ok. 2400 osób (tak tutaj, jak i na innych bazach, nie licząc personelu okrętowego i lotniczego);
      - baza Koror na Palau - 1 lotnisko, garnizon w liczbie ok. 450 osób;
      - baza Colonia na Yap - 1 lotnisko, 1 mała baza wodnosamolotów, garnizon w liczbie ok. 500 osób,
      - baza Palikir na Ponape - 1 lotnisko, 1 mała baza wodnosamolotów, garnizon w liczbie ok. 500 osób;
      - baza Tofol na Kusaie - 1 mała baza wodnosamolotów (w budowie), garnizon w liczbie ok. 100 osób;
      - inne mniejsze wyspy i atole - strażnicy wybrzeża w łącznej liczbie ok. 100 osób (w 48 placówkach).
      Jak widać do obsadzenia były nie tylko Truk, Palau i Yap.
      Łącznie mamy tu do czynienia z ok. 4000 ludzi; wygląda to bardzo skromnie, ale weź pod uwagę, że utrzymywanie w czasie pokoju np. na Yap (122 km2, 5 tys. mieszkańców) większego garnizonu byłoby - chociażby pod względem ekonomicznym - trudne. Garnizony te będą teraz wydatnie wzmacniane; w czasie wojny względy ekonomiczne idą w odstawkę.
      Trzeba pamiętać, że główną naszą bazą w tym rejonie jest obszar Rabaulu (4 lotniska, 2 duże bazy wodnosamolotów, garnizon w liczbie ok. 11000 osób); tam są skoncentrowane główne siły morskie, lotnicze i lądowe. Wszystkie bazy na Mikronezji stanowią dla niej słabiej, lub mocniej obsadzoną linię dalekiej przesłony.

      JKS

      Usuń
  2. Powyższe spotkane przypomina trochę bitwę pod Tassafaronga. Będący na przodku niszczyciel „Takanami” oberwał na wstępie i poszedł na dno, ale wystrzelone torped dosięgły czterech krążowników amerykańskich. I podobnie jak tutaj było to zwycięstwo taktyczne (nie strategiczne).
    W moim odczuciu, działanie zespołu polskiego nazbyt rozczarowuje. Jest to jakby rekompensata za pierwszy wielki sukces (zatopienie dwóch lotniskowców). Nie twierdzę, że tak nie mogło się zdarzyć, przedstawiony wyżej przykład to potwierdza, ale... no jakoś tak nieprzyjemnie. I dlaczego nasze torpedy były strzelane „na oślep”? Spanikowaliśmy? Powstał aż taki chaos? Również pozostawienie na „pastwę losu” rozbitków, nie poprawia nastroju.
    „Dodatkowym "zyskiem" jest wystrzelanie przez japońskie okręty znacznej ilości amunicji;”
    A kiedyż to? W komunikacie nie ma ani słowa o walce artyleryjskie, zwłaszcza takiej, która by pochłonęła znaczne ilości amunicji.
    Aleksander

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wojna - jak i życie w ogóle - nie składa się z samych sukcesów.
      Torpedy zostały wystrzelone "na oślep" tzn. w ogólnym kierunku wroga bez dokładnego celowania, na co w czasie odwrotu nie było już czasu.
      Japońskie okręty zużyły amunicję głównie wspierając siły lądowe. W tym starciu doszło do tylko krótkiego i dość chaotycznego pojedynku artyleryjskiego, w którym niewielkie uszkodzenia odniosły japoński lekki krążownik i jeden z naszych niszczycieli. Niemniej, jeśli zapasy amunicji są już niewielkie, to i taki mały "rozchód" ma znaczenie. Niektórym japońskim krążownikom zostało po kilkanaście pocisków na działo artylerii głównej.

      JKS

      Usuń