wtorek, 24 marca 2015

Akcja antypiracka na Mati i Pitu



Akcja antypiracka na Mati i Pitu

Kontynuując udaną wspólną akcję antypiracką naszej kanonierki Tyfon i amerykańskiej Tacloban z początku tego roku (Wiadomości z floty nr 10/1/1924), odpowiednie organa rządowe Polski, USA i Holandii zorganizowały wspólną, jednoczesną akcję na bazy piratów w Mati na filipińskiej wyspie Mindanao i w Pitu (w zatoce tej samej nazwy na południe od Daruby) na moluckiej wyspie Morotai.
W przedsięwzięciu udział wzięły: na Mati dwie kanonierki, nasza Tyfon (GB-8 1908) i amerykańska Tacloban (1923), na Pitu nasz krążownik Arawa (CL-19 1920) i holenderska kanonierka Brinio (1912). Chociaż operacje na obydwie bazy były skoordynowane w czasie, opiszę je kolejno.
Mati.
Do zatoki Pujada Tyfon i Tacloban weszły o świcie. Zostawiając po lewej burcie wyspę Pujada, a po prawej malutką wysepkę Waniban, okręty przyjęły kurs NNW. Na czele szedł Tyfon, a za nim w szyku torowym Tacloban. Przed dziobami okrętów, trochę na lewo, wyłaniał się z lazurowej tafli morza malowniczy półwysep zwany „Śpiącym Dinozaurem”. Po wejściu na trawers „Śpiącego Dinozaura”, okręty zmieniły kurs na N, do Mati pozostały cztery mile. Na wybrzeżu panowała cisza, port i osada były jeszcze pogrążone we śnie.
W odległości 1,5 mili od portu okręty wykonały zwrot na NE, a następnie na NW, ustawiając się prawymi burtami równolegle do wybrzeża. Zmniejszono prędkość do 6 węzłów. Tuż po wykonaniu ostatniego zwrotu z portu padł strzał, widocznie jakiś rozbudzony członek załogi pirackiej dżonki dopadł – zapewne zdobycznej – armatki Vickersa. Pocisk wzbił niewielką fontannę wody za rufą Tyfona, a przed dziobem Taclobana; strzał niezły i w kierunku i w odległości! Odpowiadając na to „przywitanie”, dowodzący Tyfonem i całym zespołem kmdr ppor. Grajewski, dał sygnał do otwarcia ognia. Trzy 6-calówki Tyfona i trzy 4-calówki Taclobana rozpoczęły – morderczy z tej odległości - ogień. Jednocześnie działka 57 mm z Tyfona rozpoczęły szybki ogień do widocznych na tle budynków osady błysków wystrzałów. Wkrótce, jedna ze stojących w porcie dżonek cała zajęła się ogniem, a następnie przewróciła na burtę i pogrążyła w wodach zatoki. Druga dżonka - również trafiona - zamilkła, ucichł również ogień prowadzony z budynków osady. W tej sytuacji kmdr Grajewski rozkazał wstrzymać ostrzał oraz przyjąć kurs NE i przygotować się do wysadzenia desantu.
Przed rozpoczęciem akcji, na obydwu jednostkach zostały zaokrętowane niewielkie oddziałki piechoty morskiej w liczbie 26 żołnierzy na Tyfonie i 15 na Taclobanie. Teraz grupki te - wzmocnione kilkunastoma marynarzami – zajęły miejsca w łodziach i ruszyły w kierunku drewnianego mola portu. Po wylądowaniu, rozpoczęło się przeszukiwanie ocalałych statków, łodzi i budynków osady. Przy wykonywaniu tych czynności nigdzie nie spotkano się z oporem;
ogólne wrażenie było takie, że baza piratów została kompletnie zaskoczona, a obecni w niej przestępcy całkowicie zszokowani i ogarnięci paniką.
Podczas przeszukania odkryto w budynkach osady sporą ilość towarów, których charakter jednoznacznie wskazywał na pochodzenie z morskiego rozboju. Dobra te zostały oczywiście skonfiskowane i przewiezione na pokład Tyfona. Zatrzymano również 9 osób podejrzanych o udział w pirackim procederze, część z nich trzeba było wyłowić z wód portowych. Przypuszcza się, że na skutek ostrzału ok. 30 piratów zostało zabitych, a bliżej nieustalona ilość (może 20?) zdołała ujść w okoliczne lasy. Szczęśliwie obyło się bez ofiar wśród kobiet i dzieci. Przed powrotem na okręty, uczestnicy desantu podpalili ocalałe sampany, pozostawiając nietkniętymi jedynie mniejsze łodzie rybackie, aby nie odbierać ludności osady środków do przeżycia. Uszkodzona dżonka została wzięta na hol. Zebrano również mieszkańców na największym placu i ostrzeżono, że w przypadku wznowienia działalności pirackiej, wszyscy dorośli zostaną ukarani, a sama miejscowość doszczętnie zniszczona.
Po zakończeniu akcji, amerykańska kanonierka udała się do bazy Cavite, a polska na Belitung, uwożąc ze sobą zdobytą dżonkę, skonfiskowane towary oraz jeńców. Zarówno statek, towary, jak i ujęci piraci zostaną przekazani Trybunałowi w Batawii; dżonka i dobra materialne celem ich zlicytowania, a piraci celem ukarania.
Pitu.
Dowódcą zespołu atakującego Pitu został dowodzący polskim krążownikiem kmdr por. Adamowicz. Aby jak najdłużej utrzymać atak w tajemnicy, Arawa i Brinio udały się na miejsce akcji dość okrężną drogą, omijając od wschodu wyspę Halmahera. Następnie, jeszcze w ciemnościach nocy, okręty podeszły do rejonu na wschód od przylądka Gila. Do Pitu było jeszcze ponad 4 mile.
Równo ze wschodem słońca polsko-holenderski zespół ruszył kursem północnym wprost na Pitu. Niebawem w szkłach lornet ukazała się śpiąca jeszcze osada oraz zacumowane przy brzegu dżonka i kilkanaście mniejszych jednostek. W odległości około jednej mili Arawa zwodowała kuter motorowy i szalupę, na które przeszło 38 żołnierzy piechoty morskiej i 15 marynarzy, tymczasem Brinio osłaniał tę operację. Kuter i wzięta przez niego na hol szalupa, zaczęły zbliżać się do przystani.
Kiedy do celu pozostało ok. dwóch kabli, z brzegu rozległo się kilkanaście wystrzałów z broni ręcznej, a następnie kilka serii broni maszynowej. Na szczęście wszystkie pociski były niecelne. W odpowiedzi Arawa i Brinio otwarły ogień ze wszystkich swoich luf, zasypując przystań i osadę istną lawiną ognia. Skutek był piorunujący; już po kilku salwach ogień przeciwnika ucichł, a desant mógł kontynuować lądowanie. Jednakże po wyjściu na brzeg z ocalałych budynków znów rozległy się strzały. Nie był to ogień zbyt intensywny ani skuteczny i po kilku minutach cała osada została opanowana. Nie obyło się jednak całkowicie bez strat; jeden żołnierz i jeden marynarz zostali – szczęśliwie niegroźnie – ranni.
W wyniku akcji dżonka, cztery sampany oraz trzy mniejsze łodzie zostały zniszczone. Na terenie osady odnaleziono 26 ciał (niestety również kilku kobiet i dzieci), a 17 osób podejrzanych o piractwo zostało ujętych, wśród nich prawie połowa rannych. Skonfiskowano niewielkie ilości towarów, najprawdopodobniej pochodzących z rozboju. Ponieważ na przystani nie było już niczego do zniszczenia, po ostrzeżeniu ludności przed kontynuowaniem przestępczego procederu, desant powrócił na Arawę.
Ujęci piraci oraz skonfiskowane dobra zostaną przez kanonierkę Brinio przewiezione do Batawii, a Arawa powróci na Belitung.
Reperkusje.
Wszystkie państwa będące członkami Międzynarodowej konwencji w sprawie zwalczania piractwa na obszarze Azji Wschodniej i Południowo-wschodniej złożyły organizatorom i uczestnikom akcji oficjalne gratulacje.
Pojawiły się jednak głosy (szczególnie w prasie amerykańskiej), że ostrzeliwanie i obciążanie odpowiedzialnością ludności „cywilnej” jest bezprawne i niesprawiedliwe. Odpowiedzialni za obszary, na których akcje zostały przeprowadzone, wyżsi oficerowie USNavy, Koninklijke Marine i PMW wyjaśnili, że ta rzekomo „niewinna” ludność trudni się paserstwem oraz w inny sposób udziela pomocy piratom i jej niewinność jest tylko pobożnym życzeniem niektórych, nieznających tamtejszych realiów dziennikarzy.
Dla ułatwienia orientacji, załączam schematyczną mapkę obszaru obu akcji.



Ulegając zachętom niektórych Czytelników, spróbowałem w tym poście użyć stylu literackiego, przeze mnie nazywanego „kwiecistym” Jeśli efekty tej próby przypadły Wam do gustu, będę powtarzał tego typu narrację w przyszłości, jeśli nie, to wrócę do dawnego stylu „reportersko-telegraficznego”