Aktualna sytuacja polityczna w Azji Wschodniej
Powoli
traci na ostrości polsko-japoński konflikt spowodowany (przynajmniej oficjalnie)
zawarciem polsko-chińskiego porozumienia. Wprawdzie japoński ambasador nie wrócił
jeszcze do Warszawy, ale jest to spodziewane w najbliższych tygodniach.
Za
namową Polski, Chiny zgodziły się na przekształcenie japońskiej eksterytorialnej koncesji
handlowej w Szanghaju na bazę morską, na warunkach nie gorszych niż
wynegocjowane w polsko-chińskim porozumieniu. Strona japońska przyjęła (choć
bez komentarzy) oficjalne zapewnienie strony polskiej, że polskie bazy w Chinach
nie mają charakteru ofensywnego i w związku z tym nie będą wykorzystywane przez
okręty liniowe i podwodne. Pewne znaczenie miały także mediacje prowadzone na
prośbę Polski przez dyplomację holenderską i amerykańską, a przede wszystkim oficjalne
zapewnienie ze strony Francji udzielenia pomocy zbrojnej w przypadku ataku
Japonii na polskie posiadłości zamorskie.
Sytuacji na
szczęście nie pogorszył fakt zbycia przez Polskę Chinom kilku starszych okrętów
wojennych i zastąpienie ich w polskich bazach zamorskich przez dwie nowe jednostki.
Japończycy potraktowali te ruchy, jako niezmieniające układu sił morskich w regionie.
Rozpowszechniane
przez Polskę kanałami pozadyplomatycznymi informacje o zamiarze zawarcia z
Japonią traktatu o nieagresji, zostały przez Japonię pominięte milczeniem. W
rzeczywistości zamiar taki nie istniał, a rozpuszczanie tych pogłosek miało na
celu jedynie dywersję dyplomatyczną.
Oceniając
przyczyny i charakter zaistniałego konfliktu obiektywnie, należy uznać, że właściwym
i głównym jego powodem był sprzeciw Japonii wobec polskich działań, mających na
celu militarne wzmacnianie Chin, na terenie których Japończycy upatrują swój
obszar ekspansji politycznej i ekonomicznej. Nie bez znaczenia było także
zaniepokojenie Japonii faktem powstania w sąsiedztwie jej terytorium
macierzystego nowych baz morskich i lotniczych państwa niezbyt przyjaznego.
W
przyszłości potencjalne zagrożenie dla normalizacji stosunków może stanowić relatywna
bliskość pomiędzy polską bazą w Hangczou, a japońską w Szanghaju (ok. 150 km w
linii powietrznej). Polskie okręty (i samoloty) powinny raczej unikać nadmiernego
zbliżania się do jednostek japońskich, aby uniknąć zdarzeń podobnych do „incydentu”
na Morzu Południowochińskim.
Nawet w
przypadku (mało prawdopodobnej) całkowitej normalizacji stosunków
polsko-japońskich, należy poważnie brać pod uwagę niestabilność takiej sytuacji
i powoli, lecz systematycznie wzmacniać obronność własnych baz na obszarze Azji
Wschodniej i Południowo-wschodniej. Większe środki na ten cel będą mogły być uruchomione po zakończeniu głównego etapu budowy bazy-twierdzy na Pembie.
Ze względów
geostrategicznych, największy nacisk należałoby położyć na wzmocnienie koloni
na Belitung, niestety stosunkowo duża powierzchnia tej wyspy utrudnia jej pełne
ufortyfikowanie. Prawdopodobnie trzeba będzie poprzestać na wzmocnieniu bazy w
Tanjung Pandan i budowie rezerwowej bazy w Manggar. Wzorem Pemby na Belitung wypada rozpocząć formowanie i szkolenie tubylczych oddziałów wojskowych. Belitung
ma zbliżony do Pemby potencjał demograficzny, a miejscowa ludność jest w
większości do nas przychylnie nastawiona (w rozwiniętym na wyspie górnictwie i
przetwórstwie rud cyny znajduje zatrudnienie i co za tym idzie, poprawę statusu
materialnego). Myślę, że docelowo można by utworzyć tam 3-4 lekkie bataliony
wojsk tubylczych.
Dużo
łatwiejsza do ufortyfikowania jest wyspa Nauru, jednak jest ona położona chyba zbyt
daleko od ewentualnego teatru działań, a poza tym posiada znikomy potencjał w
zakresie upraw wyżywieniowych, przez co jest mocno uzależniona od dostaw
zewnętrznych.