piątek, 5 stycznia 2018

Komunikat wojenny nr 9/1943



Komunikat wojenny nr 9/1943

Przebieg działań.
Opisana w poprzednim komunikacie Bitwa pod Kayangel wywarła poważny wpływ na sytuację wojsk japońskich na Palau. Pozbawione posiłków i zaopatrzenia, skupione w dwu izolowanych ugrupowaniach (wyspa Koror i półwysep Garreru na Babelthuap), liczące obecnie ok. 800 osób, w tym tylko ok. 600 żołnierzy w jednostkach bojowych, stanęły w obliczu całkowitego zniszczenia. Wprawdzie japońskim okrętom podwodnym udało się w ostatnich dniach przerzucić na Koror 130 żołnierzy i ok. 10 ton zaopatrzenia, ale była to kropla w morzu potrzeb, niezmieniająca ogólnej sytuacji.
Z naszej strony, zwycięską pod Kayangel 3.Flotyllę niszczycieli zastąpił zespół składający się z krążownika lekkiego typu Gustavia (CL-26 1933) oraz 4.Flotylli niszczycieli w składzie 8 okrętów typu Samum (DD-54 1932). Na trasie Rabaul - Palau, zespół ten eskortował grupę okrętów pomocniczych złożoną z tankowca floty typu Pieniny (FT-10 1933), 2 zaopatrzeniowców typu Togo (SV-5 1929) oraz 2 małych okrętów desantowych typu OD-1 (LSS-1 1929) z 320 żołnierzami piechoty morskiej na pokładach. Tankowiec dostarczył paliwo dla powracających na Truk niszczycieli 3.Flotylli oraz pozostających na miejscu kanonierek 3.Dywizjonu, zaopatrzeniowce zaś dostarczyły w sumie 250 osób wojsk inżynieryjno-budowlanych i personelu naziemnego lotnictwa oraz ponad 7 000 ton sprzętu i zaopatrzenia, głównie w celu odbudowy i uruchomienia lotniska Koror na wyspie Babelthuap.
Po kilku przeznaczonych na „ogarnięcie się” dniach, nastąpił poprzedzony nalotem bombowym z Yap, atak na wyspę Koror. Wspierane ogniem przez kanonierki 3.Dywizjonu, małe okręty desantowe wyrzuciły w rejonie miejscowości Ngermid dwie kompanie piechoty morskiej, które ściągnęły na siebie uwagę sił japońskich. Godzinę potem, częściowo morzem na łodziach z kanonierek, a częściowo groblą, cieśninę pomiędzy Babelthuap a Koror zaczęły forsować oddziały z Babelthuap. Cierpiące na brak amunicji i cięższej artylerii oddziały japońskie nie były w stanie stawić silniejszego oporu i rozpoczęły odwrót na zachód wyspy Koror. Po wprowadzeniu, przez naprędce naprawioną i przystosowaną groblę kompanii czołgów lekkich, zorganizowany opór japoński całkowicie się załamał. Oczyszczanie wyspy Koror z niedobitków potrwało jeszcze dwa dni. W tym samym czasie, zablokowani na półwyspie Garreru Japończycy wykonali desperacki (a może samobójczy?) atak na 3.kompanię 4.batalionu 4.Brygady Piechoty Morskiej. Większość zginęła w skoncentrowanym ogniu broni maszynowej i moździerzy, lecz niewielkie grupki zdołały się przedrzeć na pierwszą linię, gdzie doszło do walki na szable, kolby i bagnety, a miejscami wprost wręcz. Pobitewne wspomnienia naszych uczestników tego starcia podkreślają „miękkość” Japończyków w walce wręcz. Nie ma się jednak czemu dziwić; odcięci od zaopatrzenia Japończycy ostatnie dni żywili się wyrzuconymi przez morze zdechłymi skorupiakami i mięczakami, „korzonkami” oraz deszczówką. Poza tym, dała tu o sobie znać statystyczna różnica wzrostu i wagi pomiędzy typami antropologicznymi. Tym samym zakończyły się trwające ok. 6 miesięcy walki o Palau. W sumie w czasie walk o tę grupę wysp Japończycy stracili ok. 2100 zabitych i 263 wziętych do niewoli (głównie ciężko rannych). Straty własne wyniosły 219 zabitych i 679 rannych.
Wspomniany wyżej zespół, zastępujący 3.Flotyllę niszczycieli, wytropił i zatopił jeden z sześciu japońskich okrętów podwodnych, wiozących posiłki i zaopatrzenie na Koror, nie miało to jednak żadnego znaczenia dla przebiegu walk o Palau.
Niezwłocznie po odbyciu przepisanych prób i ćwiczeń, dwa świeżo oddane do służby lekkie lotniskowce typu Generał Kątski udały się na Clipperton. Tutaj został stworzony zespół pod nazwą L.5.3 w składzie dwu ww. lotniskowców, 7.Eskadry krążowników 1 x typu Lwów (CA-12 1931) i 2 x typu Płock (CL-22 1929) oraz 10.Dywizjonu niszczycieli eskortowych 4 x typu Pałuki (DE-29 1942). Zespół ten wyruszył z Clipperton, kierując się początkowo na zachodnie Aleuty, a następnie skręcił na SW i z odległości ok. 400 Mm zaatakował dwudziestoma samolotami CZL-93RTB(p) Jaskólak bazę morską w Hakodate na Hokkaido. Zaskoczenie ze strony japońskiej było całkowite; pierwsza – uzbrojona w bomby 100 kg – eskadra Jaskólaków wyłączyła z akcji miejscowe lotnisko oraz sporą cześć i tak nielicznej artylerii plot, a druga – zbrojna w torpedy – dokonała spustoszenia wśród stojących w bazie statków i okrętów. Na skutek ataku zatopione zostały: transportowiec wodnosamolotów Akitsushima, torpedowiec Amazuru, dwa statki oraz jedna bliżej niezidentyfikowana jednostka pomocnicza. Po wykonaniu ataku, zespół przyjął kurs SE, a następnie S w celu uzupełnienia paliwa od oczekującego na północ od Marianów zbiornikowca.
Dowództwo 4.Floty zmontowało zespół pod nazwą U.4.1 w składzie:
- 2 („wypożyczonych” z 3.Floty) krążowników lotniczych typu Wilno (CAC-1 1942),
- krążownika lekkiego typu Philipsburg (CL-40 1938) i
- 21.Dywizjonu niszczycieli, 4 typu Autan (DD-100 1941).
Zespół ten wyruszył z Belitung i wpłynął do Zatoki Syjamskiej. Następnie krążowniki lotnicze wyrzuciły w powietrze 17 wodnosamolotów typu LWS-34HMTBf(k) Łabądź; 7 uzbrojonych w bomby zaatakowało lotnisko Pattaya, a 10 (4 z bombami i 6 z torpedami) jedną z trzech głównych baz syjamskiej MW w Laem Chabang (25 km na północ od Pattayi). 9 wodnosamolotów bez uzbrojenia torpedowo-bombowego pozostało do osłony zespołu. W Laem Chabang, trafiony dwoma torpedami, przewrócił się i zatonął w ciągu niespełna minuty pancernik obrony wybrzeża Dhonburi. Zatopione zostały także: torpedą statek o pojemności ok. 1000 BRT i bombą mały holownik. Torpedowiec typu Trad, jako jedyny znajdujący się w ruchu z zaatakowanych okrętów, uniknął bezpośrednich trafień, ale na skutek bliskich wybuchów bomb i ostrzału z broni pokładowej stracił w zabitych i rannych 30 ludzi. Na lotnisku Pattaya zniszczonych zostało 10 syjamskich samolotów. Wobec dotychczasowego braku przeciwdziałania wroga, nasz zespół zbliżył się do Laem Chabang na odległość ok. 2 Mm, po czym krążowniki ostrzelały port artylerią główną i średniego kalibru. Składająca się z 4 starych (model 1892) dział 120 mm syjamska artyleria nadbrzeżna nie miała szans na stawienie skutecznego oporu, 2 działa zostały szybko zniszczone, a 2 pozostałe (chyba rozsądnie) zaraz potem przerwały ogień. Nasz zespół wystrzelił łącznie 120 pocisków 203 mm, 120 135 mm oraz 180 105 mm. Na skutek ostrzału osiadł na dnie ciężko uszkodzony okręt podwodny typu Vilun i zatonął pomocniczy trałowiec, a infrastruktura portowa została zniszczona w ok. 70%. Próba kontrataku 6 syjamskich myśliwców (Nakajima Ki-27) zakończyła się stratą połowy z nich. Nasze straty to jeden wodnosamolot, którego załogę uratował z morza jeden z niszczycieli.
Podochoceni ostatnim sukcesem Chińczycy wykonali w sile krążownika lekkiego (1940, 4878 ts., 6x135, 32 w) i dwu niszczycieli (1923, 1736 ts, 6x120, 34 w) wypad „na wymiatanie” w ogólnym kierunku na Wyspy Riau. Ofiarą tego wypadu stał się patrolujący w tej okolicy mały syjamski torpedowiec typu Trad. Trzeba przyznać Syjamczykowi, że mężnie się zachował w tej sytuacji; początkowo próbował uciekać, a kiedy okazało się to niemożliwe, zawrócił z zamiarem torpedowania lub taranowania chińskich jednostek. Jak można się było spodziewać, zamiar ten pozostał tylko w zarodku; kilka salw chińskich okrętów rozerwało syjamski torpedowiec literalnie na strzępy. Z liczącej ok. 50 osób załogi torpedowca wyratowano jedynie 4 marynarzy, z czego dwu i tak niebawem zmarło.
Na skutek awarii maszyn wszedł na rafę i został utracony nasz mały okręt desantowy typu OD-1 (LSS-1 1929).
Rozwijamy wojnę minową; nasze okręty nawodne i podwodne postawiły w ostatnim miesiącu ok. 1700 min, w tym ok. 400 niekontaktowych.
Wojna podwodna przyniosła w ostatnim czasie następujące wyniki:
- zatopionych statków japońskich 9,
- zatopionych japońskich OP 1,
- zatopionych chińskich statków 2,
- zatopionych chińskich OP 1.
Na lądowym froncie chińsko-japońskim bez większych zmian; trwają niezbyt intensywne starcia typu pozycyjnego. Jedyne walki ruchowe toczą się na zachodnim odcinku frontu, już na stepowo-pustynnym terenie Mongolii Wewnętrznej. Mają one charakter bardziej „partyzancko-harcowniczy”, niż regularny; biorą w nich udział głównie jednostki kawalerii, w tym nasza brygada kawalerii pancernej (na małych transporterach gąsienicowych ze wsparciem lekkich czołgów i artylerii samobieżnej).
Informacje uzupełniające.
Aktualnie mamy w Chinach dwa korpusy i jedną samodzielną brygadę, łącznie 3 DP, 1 DZmot, 1 DPanc, 1 BKP, 1 bpd oraz 9 dywizjonów lotniczych. Stan oddziałów piechoty morskiej na Belitung i PPTR osiągnął równowartość 6 brygad. Wciąż trwa przerzucanie naszych wojsk i sprzętu, głównie przez obozy i magazyny tranzytowe na Belitung i w Rabaulu, oraz w Szanjang i Sajgonie.
Aspekty polityczne.
Ciężko ostatnio doświadczony Syjam zwrócił się do Japonii z nieśmiałym pytaniem, czy ta ostatnia nie miałaby bardzo za złe, gdyby Królestwo Syjamu poprosiło o odrębny pokój. Skutkiem powyższego było kilka mało parlamentarnych japońskich uwag na temat defetyzmu, zdrady itp. W konkluzji, Syjam ma ścisnąć pośl... zacisnąć zęby i walczyć nadal. Dodatkowo - "za karę" - Japończycy zażądali od Syjamu kontyngentu wojsk lądowych w sile co najmniej 2 dywizji do użycia na froncie w północnych Chinach.
Bilans strat.
Po stronie polskiej:
- zatopionych: 1 lotniskowiec, 2 lekkie krążowniki, 1 kanonierka, 1 kanonierka rzeczno-morska, 2 niszczyciele, 4 okręty podwodne, 1 podwodny stawiacz min, 1 eskortowiec, 1 patrolowiec, 4 kutry patrolowe, 1 mały okręt desantowy, 1 kuter desantowy, 3 holowniki, 6 statków;
- zestrzelonych lub zniszczonych na ziemi 456 samolotów;
- zabitych i wziętych do niewoli 7130 osób.
Po stronie chińskiej:
- zatopionych: 1 niszczyciel, 2 okręt podwodne,
- 12 statków;
- zestrzelonych lub zniszczonych na ziemi 308 samolotów;
- zabitych i wziętych do niewoli 64500 osób.
Po stronie japońskiej:
- zatopionych: 2 lotniskowce, 1 transportowiec wodnosamolotów, 3 ciężkie krążowniki, 2 lekkie krążowniki, 5 niszczycieli, 1 torpedowiec, 6 okrętów podwodnych, 2 trałowce, 1 dozorowiec, 39 statków;
- zestrzelonych lub zniszczonych na ziemi 776 samolotów;
- zabitych i wziętych do niewoli ok. 53900 osób.
Po stronie syjamskiej:
- zatopionych: 1 pancernik obrony wybrzeża, 2 torpedowce, 2 okręty podwodne, 1 holownik, 2 statki;
- zestrzelonych lub zniszczonych na ziemi 16 samolotów;
- zabitych i wziętych do niewoli ok. 590 osób.

23 komentarze:

  1. No, tak - sytuacja zaczyna rozwijać się w kierunku, który od samego początku był nieunikniony. Słabiutki sojusznik Japonii wyraźnie ma już dość i zwiększenie nacisku na niego spowoduje, że w najbliższym czasie, nie bacząc na pomrukiwania Japończyków, Syjam wycofa się z wojny. Widać pozytywne skutki wymiany polskiej kadry dowódczej - działania prowadzone są śmiało i zdecydowanie, na co pozwala nam również technologiczna przewaga nad Japonią. Nie znam Twojego dalszego scenariusza wojny, ale ja starałbym się zakończyć ją do schyłku 1944 r. Jak już kiedyś pisałem, Japończycy powinni zaliczyć jeszcze kilka bolesnych "bęcek", a potem należy im stworzyć warunki do zawarcia honorowego (w miarę! :)) pokoju. Zdecydowanie warto, aby Japonia zachowała swą ważną pozycję na Dalekim Wschodzie. Mimo wszystko nie powinna zostać zdegradowana na pozycję mocarstwa II klasy - musi poznać swe "miejsce w szeregu", ale jednocześnie stanowić realną zaporę dla nieograniczonej ekspansji Stanów Zjednoczonych i Wielkiej Brytanii w tym rejonie świata.
    ŁK

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dużą pomocą w pokazaniu Japonii miejsca w szeregu i poskromieniu ambicji państw anglosaskich może być BOMBA. Prace nad nią rozpoczęły się wcześniej niż w rzeczywistości, w czasie pokoju zapewne szły powoli, ale po rozpoczęciu wojny powinny dostać kopa. Potrzebujemy i samej bomby i nosiciela. B-29 radził sobie z czterotonową bombą o promieniu rażenia kilku kilometrów, jednak z dużym trudem i Amerykanie uważali takie loty za bardzo ryzykowne; ale lepszego nosiciela nie mieli. Nasz Struś (będący odpowiednikiem Lancastera) nie jest dobrym kandydatem.

      Usuń
    2. To, w jakiej sytuacji politycznej Japonia pozostanie po wojnie, zależy tylko od niej, czyli od momentu w którym poprosi o pokój (o ile w ogóle poprosi).
      Prace nad "BOMBĄ" rozpoczęły się u nas po roku 1935, po zdobyciu niemieckich wyników badań w tym zakresie. Jedno jest pewne; na tym blogu BOMBA nie - powtarzam NIE! - zostanie użyta.
      Potencjalny nosiciel wejdzie do służby w roku następnym, ale - jak wyżej napisałem - w tym celu nie zostanie użyty. W realu BOMBA była dla Japonii szokiem, ale nie można zapominać, że dużo więcej ofiar przyniosły jej dywanowe naloty z użyciem klasycznych bomb zapalających. Miasta japońskie są zbudowane głównie z drewna i papieru; nawet bez BOMBY można je zamienić w jedno wielkie pogorzelisko i cmentarzysko. Zaznaczam, że mnie na tym nie zależy, decydujące będzie stanowisko samej Japonii.

      JKS

      Usuń
  2. Ciekawi mnie czy:
    Japończycy zastosują przeciw nam ataki kamikaze?
    Czy prowadzimy prace na bombą atomową i ewentualnie jej użyjemy? A jeśli nie, to czy ktoś inny w Twoim świcie poważnie nad tą bronią pracuje?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co do kamikaze, skąd ja mam to wiedzieć? Decyzję podejmą sami Japończycy ;).
      W kwestii użycia przez nas bomby atomowej wypowiedziałem się powyżej. Wg informacji wywiadu, prace nad tą "diabelską" bronią są prowadzone również w Anglii i w Niemczech Północnych, jednak - z oczywistych przyczyn - niewiele o tym wiadomo. Wprawdzie Amerykanie pytali nas o możliwość zakupu rudy uranu z Namibii, ale po co im jest potrzebna, to ja nie wiem.

      JKS

      Usuń
    2. Rudę uranu Amerykanie mogą kupić od Belgów. Niemcy Północne są zbyt słabe, żeby prowadzić prace nad bombą, w latach czterdziestych "Manhattan Project" był najdroższym programem naukowym w historii ludzkości, a jeszcze dzisiaj pozostaje w pierwszej dziesiątce. W tym scenariuszu prace mogą prowadzić obecnie i ukończyć w najbliższych latach (kolejność przypadkowa): Polska, USA, Brytania, Rosja (dużo lepiej rozwinięta niż w rzeczywistości), Francja; druga liga (perspektywa dwudziestu lat): Japonia, Włochy, Chiny.

      Usuń
    3. Belgia w moim świecie nie istnieje, Katanga wraz z resztą Konga należy do Francji. Rudy uranu są w tym regionie ledwo rozpoznane i jeszcze nie eksploatowane.

      JKS

      Usuń
  3. Zastanawia mnie, jakie państwo mogłoby ewentualnie podjąć się misji nakłonienia Japończyków do honorowego zakończenia konfliktu z Polską i Chinami? I kiedy Cesarstwo będzie na to gotowe, aby taką misję życzliwie powitać, czyli, innymi słowy, kiedy zorientuje się, że dalsze prowadzenie wojny to droga donikąd? Do honorowego zakończenia wojny przecież nigdy nie dojdzie, gdy jedna ze stron będzie stała na zdecydowanie przegranej pozycji. Np. w DWS Niemcy mieli szansę na wynegocjowanie strawnego dla nich, separatystycznego pokoju z Sowietami najpóźniej do wiosny 1943 r. Po klęsce pod Kurskiem została im tylko bezwarunkowa kapitulacja, gdyż Stalin poczuł już wtedy słodki smak hegemonii w sercu Europy.
    ŁK

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem, może Anglosasi, może Francja. To ostatnie państwo ma spore na to szanse, z uwagi na brak istotnych kwestii spornych z Japonią.
      Po wojnie rosyjsko-japońskiej Japończycy wierzą w decydującą rolę walnej bitwy głównych sił. Ewentualna porażka w takiej bitwie, mogłaby skłonić Japonię do szukania pokoju.
      Nasz wywiad donosi, że od pewnego czasu Japończycy do takiej bitwy się szykują, stąd dość oszczędne używanie przez nas wielkich okrętów. Gdzie taka bitwa ma nastąpić i kiedy - jeszcze nie wiadomo. Chyba największym problemem Japończyków będzie sprowokowanie nas do takiego starcia; jak chyba widać, my na razie preferujemy niehazardową metodę drobnych kroków.

      JKS

      Usuń
    2. @ŁK - nie widzę szansy na honorowe zakończenie wojny. O ile ich nie "przydusimy" jakąś bombą A czy innym cholerstwem, to się będą bić do upadłego. To w końcu samuraje. Z drugej striny autor zdecydował że bomby nie użyje. Więc pozostaje nam: albo inwazja na wyspy, albo olanie tej kwestii i "zamrożenie" konfliktu na długie lata. Pierwsze to hekatomba, więc pozostaje tylko to drugie wyjście, które jednakże w dłuższej perspektywie chyba nas zrujnuje.
      Na racjonalność ze strony Japończyków bym nie liczył. Oni mając dużo gorsze perspektywy w wojnie z USA nie myśleli o kapitulacji. Dopiero groźba totalnego unicestwienia bronią atomową ich zmiękczyła.

      Usuń
    3. aha, pozostaje jeszcze trzecie wyjście. Możemy tą wojnę przegrać ;)

      Usuń
    4. Jednak jest przykład racjonalnego działania Japonii. Nie znam dokładniej tego konfliktu, ale wojnę Japońsko-Sowiecką (bitwa nad Chałchyń-Goł) zgodzili się zakończyć pokojem, pomimo, że Japonia nie zrealizowała swoich celów, a w polu poniosła porażkę.
      Zakończenie Drugiej Wojny światowej na Pacyfiku nie mogło pójść tę drogą, ponieważ:
      a) Alianci, przede wszystkim Amerykanie potrzebowali jasnego zwycięstwa, jako „odwetu” min. za Pearl Harbour;
      b) Jasno postawiono, że Japonia musi oddać szereg wcześniejszych zdobyczy z Chin;
      c) Prowadzono politykę „bezwarunkowej kapitulacji”, co wykluczało dla Japonii „honorowy pokój”;
      Wydaje się, więc, że po dotkliwych porażkach w bitwach Japonia może zawrzeć z nami „honorowy pokój”, pod warunkiem, że nie będziemy żądać oddania jakichś terytoriów „macierzystych”, kontrybucji, rozbrojenia itp. W konsekwencji na użytek wewnętrzny będą mogli twierdzić, że wygrali wojnę „z potężną koalicją białych, którzy próbowali narzucić im swój porządek”.
      H_Babbock

      Usuń
    5. Bezwzględnie przychylam się do powyższej opinii. Uporczywe trwanie przez Japonię w obronie, w czasie DWS, było wynikiem upokarzających ją żądań bezwarunkowej kapitulacji. Jeśli zrezygnujemy z pobrania kontrybucji, ograniczymy się do częściowego tylko rozbrojenia oraz postulatu ewakuowania posiadłości w Chinach, to powinno to skłonić Japonię do pokoju, który będzie mogła interpretować (na potrzeby własnej polityki wewnętrznej) nawet jako ograniczony sukces.
      ŁK

      Usuń
    6. PS. Jest jeszcze jeden argument, który winien skłonić Japonię do pokoju jeszcze przed bezwzględnym zarysowaniem się naszej przewagi. A jest nim niebezpieczeństwo włączenia się do konfliktu pozostałych "białych mocarstw" z chęci dobicia pokiereszowanej przez nas Japonii i pozbycia się jej raz na zawsze jako konkurenta na Dalekim Wschodzie. Gdyby sformowała się "spontanicznie" taka koalicja antyjapońska (ze Stanami Zjednoczonymi i Zjednoczonym Królestwem na czele) to trzeba by rozważyć nawet odwrócenie sojuszy (jednak pod warunkiem pozyskania jeszcze jakiegoś wartościowego sojusznika po naszej stronie, a najlepiej dwóch tj. Francji i Rosji). A wtedy po Anglosasach będzie pozamiatane! :)
      ŁK

      Usuń
    7. Ponieważ nie sądzę, abyśmy (my i Chiny) w zamian za pokój żądali od Japonii więcej niż Korea, Tajwan, Port Artur i eksterytorialna baza w Szanghaju, to może być to dla niej możliwe do przełknięcia.
      Jeżeli do wojny po naszej stronie włączyłoby się jeszcze jedno mocarstwo (którego o dziwo nie bierzecie pod uwagę), to Japonia może dodatkowo zgodzić się na utratę połowy Sachalinu i Kuryli, bo wtedy jej sytuacja dramatycznie się pogorszy.
      Dla mnie udział w wojnie Anglosasów jest mocno wątpliwy. Pomyślmy co by zyskali, terytoriów chyba żadnych. Osłabienie konkurenta? Ale przecież tym samym wzmacniają innego, jeszcze silniejszego (czyli nas) oraz pomagają w emancypacji Chin ze szkodą dla swoich interesów. Czy nie lepiej dla nich patrzeć jak się rywale nawzajem wykrwawiają?
      Francja poważnie niezaczepiona też angażować raczej się nie będzie. Zagrażają jej w basenie Morza Śródziemnego coraz silniejsze i coraz bardziej agresywne Włochy, a i Niemcy Północne mogłyby - wykorzystując zaangażowanie Polski i Francji na Wschodzie - powrócić do polityki rewindykacji. Co najmniej jeden duży "bat" na Niemców w Europie musi zachować swobodę polityczno-militarną.

      JKS

      Usuń
    8. Do kolegi dV. Tak, to "trzecie wyjście" wciąż jeszcze jest możliwe.

      JKS

      Usuń
    9. No, chyba sobie robisz "jaja"! Po to budowałeś, przez tyle lat, najnowocześniejszą flotę świata, aby dać się pokonać "siermiężnej" technice wojennej Japonii? A tak całkiem serio: tę wojnę trzeba możliwie szybko zakończyć, bo Japonia musi ją przegrać, ale dla nas może to być zarazem zwycięstwo "pyrrusowe".
      ŁK

      Usuń
    10. Zmusiłeś mnie do dłuższej odpowiedzi, którą pozwolę sobie podzielić na punkty/kwestie.
      1. Nie ma takiej wojny, której nie da się przegrać.
      2. Mamy - w stosunku do przeciwnika - silniejszą ekonomikę, a szczególnie łatwiejszy dostęp do surowców strategicznych, co rozwijam poniżej:
      a) Japonia już zaczyna odczuwać problemy z ropą i jej przetworami; istniejące zapasy wystarczą na ok. 1 rok;
      b) dostawa nowych zasobów ropy jest utrudniona z powodu zarówno zawężenia dostępnych źródeł (embargo ze strony Holandii, Wenezueli, Turcji i Meksyku), jak i niekorzystnego położenia (trasy dostaw z Zatoki Perskiej i USA w zasięgu naszych baz);
      c) pozyskanie ze źródeł własnych jest ograniczone do południowego Sachalinu (nie więcej niż 10-15% zapotrzebowania);
      d) podobna do ropy sytuacja dotyczy rud metali, kauczuku i w mniejszym stopniu węgla.
      3. Również zaczynają być w Japonii odczuwalne niedobory żywności:
      a) areał upraw (głównie ryż) na terytorium macierzystym nie zaspokaja zapotrzebowania w obliczu relatywnego przeludnienia Japonii;
      b) podaż drugiego ważnego składnika japońskiego jadłospisu, czyli ryb i innych owoców morza również spada, ponieważ duża część tradycyjnych łowisk znalazła się w strefie działań wojennych;
      c) wprawdzie Japończycy - tradycyjnie - nie są zbyt wymagający pod względem wyżywienia, ale jest jakieś minimum, które musi być zapewnione dla normalnego bytu biologicznego.
      4. Nie jest więc w naszym interesie dążenie do szybkiego zakończenia wojny metodą - zawsze ryzykownych i pociągających liczne straty - walnych bitew, lecz powolne "duszenie" ekonomiczne wroga, połączone z oszczędzaniem sił własnych, właśnie po to, aby zwycięstwo nie okazało się pyrrusowym.

      JKS

      Usuń
  4. To już 6 miesięcy wojny! (Przy okazji trochę szkoda, że nie podajesz dat poszczególnych wydarzeń, a jedynie rok – przez to trochę gubi się rytm działań dla czytelnika, ale i realizm opisów).
    Porównując z 6 miesiącami działań na Pacyfiku w realnej DWS, to można powiedzieć, że prawie nic się nie dzieje - w sensie terytorialnym praktycznie nie ma żadnych zmian.
    Pozytywne zakończenie walki o Palau (brawo!) wydaje się jednak wymęczoną, ale oczywistą konsekwencją zwycięstwa w pierwszej bitwie lotniczo morskiej (bitwa o atol Truk). Po prostu skoro Japończycy nie uzyskali przewagi na morzu na początku wojny, to ich „awantura” na Palau miała małe szanse.

    Rajd na Hakodate to oczywiście przyjemny sukces (choć jego znaczenie militarne jest skromne). Ale z drugiej strony było to posunięcie zdecydowanie awanturnicze. 2 małe lotniskowce (62 samoloty razem), 1 ciężki krążownika i 2 lekkie i tylko 4 (!) niszczyciele eskorty to naprawdę małe siły. Eskorta pop wręcz wyzywająca mała. Dodatkowo zespół dość powolny (niszczyciele 27,8w, lotniskowce 28w).
    Z kolei cel był dość głęboko ukryty na wyspie - myśmy płynęli z północnego wschodu i samoloty musiały przelecieć praktycznie nad całą wyspą, bagatela ze 150km – co dodatkowo zwiększało ryzyko.
    Gdyby w pobliżu pojawiły się nawet tylko wydzielone siły wroga, choćby eskadra ciężkich krążowników działająca pod eskorta samolotów z lądu, nasza sytuacja stałaby się katastrofalna. Podobnie w przypadku silniejszej akcji bombowców lądowych. Nie mówiąc o tym, co by się stało gdyby pojawiły się główne siły wroga.

    Przez cała PWS Niemcy marzyli, żeby całością floty spotkać na Morzu Północnym odosobnione 1-2 eskadry RN. Zniszczyć je, i uzyskać szanse na konfrontacje z siłami głównymi Home Fleet. Anglicy oczywiście nie sprawili takiego prezentu Niemcom (choć raz przez przypadek było blisko).
    Teraz w realiach DWS mamy przewagę, ale po raz kolejny igramy z ogniem, wystawiając na ryzyko spotkania z całością sił wroga pojedynczy zespół naszych lotniskowców.

    Reasumując – udało się, ale zdecydowanie planowanie operacji było dalece nieodpowiedzialne.

    H_Babbock

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak obliczyłeś, że to 6 m-cy?
      Atak na Hakodate wcale nie był taki ryzykowny. Japończycy absolutnie się naszych sił tam nie spodziewali, podejście nastąpiło na wodach mało uczęszczanych, a samoloty zostały wyrzucone ma wysokości 42 równoleżnika, a więc prawie całą drogę przebyły nad morzem. I co by tam miały robić większe siły japońskie, a tym bardziej główne? Teraz Japończycy będą musieli przerzucić tam co najmniej parę krążowników, co jest jedną z dodatkowych korzyści z ataku.

      JKS

      Usuń
    2. W Twoim opisie walk o Palau: "Tym samym zakończyły się trwające ok. 6 miesięcy walki o Palau."
      H_Babbock

      Usuń
    3. Japoński atak na Palau nastąpił kilka tygodni po rozpoczęciu wojny, mamy więc już za sobą ok. 7 miesięcy walk.
      Czy jeżeli będę podawał przy każdym komunikacie tylko miesiąc, to wystarczy? Prowadzenie szczegółowego kalendarium byłoby dla mnie dość uciążliwe.

      JKS

      Usuń
    4. Nie wiem, jak inni. Ja byłem zaskoczony, że to już 6 (a nawet 7) miesięcy. więc z tego wynika, że (co najmniej dla mnie) dotychczasowa formuła była nie do końca jasna.
      Podawanie miesięcy oczywiście by rozjaśniło sprawę. Podawanie dni sprawiło by tylko tye (aż tyle), że "Komunikaty" wyglądały by "jak prawdziwe".
      Wybór zależy od Ciebie.
      H_Babbock

      Usuń