Komunikat wojenny nr 21/1944 cz.II – maj 1944
Przebieg działań.
Z przykrością zawiadamiam, że nie udało się
doholować Władysława Łokietka do Rabaulu. Pomiędzy wyspami Yap, a atolem
Ulihti, pancernik wraz z towarzyszącymi mu okrętami zmuszony był zmierzyć się z
tajfunem; niewielka prędkość zespołu uniemożliwiła uchylenie się od
niebezpieczeństwa. Nie najmłodszy już, osłabiony uszkodzeniami i wypełniony
sporą jeszcze ilością wody kadłub nie wytrzymał naporu fal i zaczął pękać.
Holujący Łokietka Mamut został zmuszony do odrzucenia holu, po
czym wraz z Nosorożcem przystąpił do prób zdjęcia pozostającej na
pancerniku załogi. Krak w tej akcji nie uczestniczył, ponieważ sam miał
spore kłopoty. Stan morza mocno utrudniał wysiłki holowników i na ich pokłady zdołano
podjąć jedynie 58 podoficerów i marynarzy. Na uwagę zasługuje chwalebna postawa
oficerów pancernika; dowódcy kmdra Smołdzińskiego, starszego mechanika
kmdra-por. Kona, pierwszego oficera nawigacyjnego kmdra-ppor. Kiškajtisa,
oficera artylerii por. Weremko i trzeciego mechanika por. Bieckiego. Nie dbając
o własne bezpieczeństwo pomagali ratować się podwładnym i wszyscy utonęli.
Ratując załogę pancernika utonął także bosman okrętowy Nosorożca st. bosman
Trepczyk. Wszyscy wymienieni zostali pośmiertnie odznaczeni orderami krzyża
Virtuti Militari; kmdr Smołdziński III klasy, pozostali oficerowie IV klasy, a
bosman Trepczyk V klasy.
Po opisanych poprzednio działaniach 4.Floty,
nadszedł czas 5.Floty. Sformowała ona następujące zespoły:
U.5.1, podzielony na podzespoły -
Lotniskowców U.5.1.1 w składzie;
- 4 lotniskowce uderzeniowe typu Hetman
Czarniecki (CV-6 1940),
- krążownik ciężki typu Giżycko (CA-14 1937),
- 3 krążowniki lekkie typu Tarnopol (CL-32
1936),
- 7 niszczycieli typu Samum (DD-62 1932),
- 7 niszczycieli typu Boreasz (DD-70 1936).
Podzespół ma na pokładach 120 myśliwców, 120
bombowców nurkujących, 80 samolotów torpedowych i 12 amfibii
rozpoznawczo-ratowniczych, nie licząc wodnosamolotów pokładowych krążowników (9
maszyn).
Liniowy U.5.1.2 w składzie;
- 2 pancerniki typu Kazimierz Jagiellończyk
(BB-8 1938),
- krążownik liniowy typu Bolesław Śmiały
(BC-1 1917/1933),
- krążownik ciężki typu Lwów (CA-12 1931),
- 2 krążowniki lekkie typu Płock (CL-22
1929),
- 3 krążowniki plot typu Skarżysko (CLA-8
1940),
- 10 niszczycieli typu Cumulonimbus (DD-43
1928),
- 8 niszczycieli typu Burza (DD-108 1942).
Podzespół dysponuje łącznie: 18 działami 406 mm, 6 356 mm, 9 203 mm, 18 152 mm, 82 135 mm, 134 120 mm i
22 105 mm.
D.5.1, podzielony na podzespoły –
Lądowania pierwszego rzutu D.5.1.1 w składzie;
- duży okręt desantowy czołgów typu Biskaje
(LSL-1 1939),
- 2 średnie okręty desantowe typu Dąbie
(LSM-9 1939),
- 8 małych okrętów desantowych piechoty typu OD-3
(LSS-3 1934),
- 4 małe okręty desantowe czołgów typu OD-9
(LSS-9 1935),
- 18 kutrów desantowych typu KD-29 (LC-29
1939),
- 2 trałowce typu Odra (MSC-61 1940),
- 4 trałowce desantowe typu TD-1 (MCL-1
1943),
- 4 kanonierki desantowe typu Wezuwiusz
(LSG-1 1944),
- 2 kanonierki desantowe typu Orizaba (LSG-9
1944),
- transportowiec desantowy typu Sund (TSL-3
1939).
Podzespół przewozi brygadę piechoty morskiej,
wzmocnioną kompanią czołgów lekkich i baterią artylerii górskiej.
Lądowania drugiego rzutu D.5.1.2 w składzie;
- duży okręt desantowy czołgów typu Biskaje
(LSL-1 1939),
- 2 średnie okręty desantowe typu Dąbie
(LSM-9 1939),
- 8 małych okrętów desantowych piechoty typu OD-3
(LSS-3 1934),
- 4 małe okręty desantowe czołgów typu OD-9
(LSS-9 1935),
- 18 kutrów desantowych typu KD-29 (LC-29
1939),
- 2 trałowce typu Odra (MSC-61 1940),
- 4 trałowce desantowe typu TD-1 (MCL-1
1943),
- 4 kanonierki desantowe typu Wezuwiusz
(LSG-1 1944),
- 2 kanonierki desantowe typu Orizaba (LSG-9
1944),
- transportowiec desantowy typu Sund (TSL-3
1939).
Podzespół przewozi brygadę piechoty morskiej,
wzmocnioną kompanią czołgów lekkich i baterią artylerii górskiej.
Lądowania drugiego rzutu D.5.1.3 w składzie;
- 10 dużych okrętów desantowych piechoty typu Wielka
Syrta (LSL-2 1941),
- 17 średnich okrętów desantowych typu Dąbie
(LSM-9 1939),
- 4 małe okręty desantowe czołgów typu OD-9
(LSS-9 1935),
- 30 kutrów desantowych typu KD-29 (LC-29
1939),
- 2 transportowce desantowe typu Sund (TSL-3
1939).
Podzespół przewozi kompletną dywizję piechoty.
Lądowania trzeciego rzutu D.5.1.4 w składzie;
- 9 dużych okrętów desantowych czołgów typu Biskaje
(LSL-1 1939),
- 4 średnie okręty desantowe piechoty typu Śniardwy
(LSM-1 1935),
- 2 małe okręty desantowe czołgów typu OD-9
(LSS-9 1935),
- 18 kutrów desantowych typu KD-7 (LC-7
1939),
- 2 transportowce desantowe typu Sund (TSL-3
1939).
Podzespół przewozi brygadę pancerną, wzmocnioną batalionem
czołgów ciężkich i kompanią czołgów średnich z miotaczami ognia.
Wsparcia ogniowego D.5.1.5 w składzie;
- krążownik ciężki typu Lwów (CA-12 1931),
- 2 krążowniki lekkie typu Płock (CL-22
1929),
- 3 krążowniki lekkie typu Gustavia (CL-26
1933),
- 2 kanonierki typu Harpia (GB-11
1922/1943);
- kanonierka typu Argus (GB-23 1927),
- 2 kanonierki typu Sfinks (GB-26 1937).
Podzespół dysponuje łącznie: 9 działami 203 mm, 21 152
mm, 34 135 mm i 22 105 mm.
Osłonowy D.5.1.6 w składzie;
- 3 lotniskowce lekkie/eskortowe typu Generał
Kątski (CVE-6 1943),
- 2 krążowniki lotnicze typu Wilno (CAC-1
1942),
- 2 krążowniki plot typu Świdnik (CLA-4
1933),
- 6 niszczycieli typu Wulkan (DD-82 1939),
- 4 niszczyciele typu Autan (DD-100 1941).
Podzespół ma na pokładach 90 myśliwców, 26
wodnosamolotów myśliwsko-torpedowo-bombowych i 12 amfibii
patrolowo-ratowniczych.
Wspólny dla U.5.1. i D.5.1 techniczno-zaopatrzeniowy
TZ.5.1 w składzie:
- lotniskowiec warsztatowy typu Zyndram z Maszkowic
(CVR-1 1934),
- 2 krążowniki plot typu Świdnik (CLA-4
1933),
- 3 niszczyciele eskortowe typu Żmudź (DE-25
1941),
- 4 eskortowce typu Karetta (EE-25 1942),
- transportowiec wojska typu Turbacz (TS-4
1920),
- okręt szpitalny typu Mikulicz-Radecki
(HS-1 1936),
- 2 tankowce typu Tatry (FT-6 1921),
- 3 tankowce typu Karpaty (FT-12 1940),
- 2 zaopatrzeniowce typu Togo (SV-5 1929),
- 2 zaopatrzeniowce typu Nowe Pomorze (SV-4
1941),
- okręt warsztatowy typu Lestek (RS-3 1943),
- holownik typu Słoń (TUG-14 1934),
- 2 holowniki typu Bawół (TUG-16 1940).
Podzespół przewozi: 2 600 żołnierzy, 15 600 t
paliwa i 20 500 t sprzętu i zaopatrzenia. Ponadto, okręt szpitalny jest w
stanie przyjąć na pokład i „obsłużyć” ok. 900 ciężko rannych.
Jakie jest przeznaczenie tej – liczącej prawie 300
okrętów – armady? To Iwo-jima!
Wszystkie ww. siły skoncentrowały się na atolu
Ulihti, czwartym co do wielkości na świecie i mogącym pomieścić ok. 700 okrętów
średniej wielkości. Zdradzam w tej chwili wielką tajemnicę, ale atol ten
stanowi wysuniętą bazę floty już od kilku lat. W czasie przejmowania przez nas
Karolinów doceniono wartość operacyjną tego – zamieszkiwanego jedynie przez
kilkuset tubylców i zapomnianego od Boga i ludzi – miejsca i rozpoczęto w
głębokiej tajemnicy prace adaptacyjne. Z uwagi na znikomą powierzchnię wysp
atolu (ok. 4 km2), nie ma możliwości budowy poważniejszej
infrastruktury lądowej. Prócz – przeznaczonego w zasadzie wyłącznie dla
myśliwców – małego lotniska na wysepce Falalop, niewielkiej bazy wodnosamolotów
na jeszcze mniejszej wysepce Asor, stacji radarowej, centrum łączności,
szpitalika polowego oraz barakowych koszar dla kilkuset osób, reszta
„inwentarza” musi być pływająca. Stanowi więc atol miejsce czasowego
stacjonowania tankowców, zaopatrzeniowców, okrętów-baz itp. Po bolesnym
doświadczeniu z Władysławem Łokietkiem, podjęto decyzję o przeniesieniu
na atol okrętu warsztatowego i wielkiego doku pływającego z Rabaulu; lepiej
późno niż wcale :) Jeśli chodzi o
urządzenia obronne atolu, to sprowadzają się one (prócz wymienionych wcześniej
baz lotniczych) do pięciu, zlokalizowanych na wysepkach Falalop, Mogmog
(tubylcza „stolica” atolu), Sorenleng, Pig i Losiep baterii artylerii
uniwersalnej i plot. Łącznie jest to 8 dział 135 mm, 10 57 mm, 12 40 mm i 30 25
mm.
Wracając do Iwo-jimy; wg doniesień wywiadu i
rozpoznania lotniczego, japoński garnizon wyspy stanowi dywizja piechoty,
kompania lekkich czołgów, oddział piechoty morskiej i pododdziały bazowe,
łącznie ok. 19 000 żołnierzy (nie licząc koreańskich, nieuzbrojonych oddziałów
roboczych). Artyleria nadbrzeżna (za wyjątkiem nielicznych, małokalibrowych
działek plot) nie istnieje, jej rolę ma spełniać lądowa artyleria polowa i
lekka, której większość została zlokalizowana w wykutych w skale stanowiskach
na górze Suribachi. Na wyspie funkcjonują dwa lotniska średniej wielkości, a
trzecie jest w budowie. Stałych portów brak, istnieją jedynie dwie niewielkie
przystanie dla jednostek o niewielkim zanurzeniu.
Ponieważ główne siły japońskiego garnizonu (i
prawie cała artyleria) skoncentrowane są w rejonie góry Suribachi, kusi opcja
lądowania na najbardziej od niej oddalonych północno-wschodnich i/lub
północno-zachodnich brzegach wyspy. Niestety, wybrzeże północno-wschodnie
najeżone jest podwodnymi skałami, a północno-zachodnie posiada wysoki klif,
stawiający możliwość rozwinięcia się lądujących oddziałów pod znakiem
zapytania. Zdecydowano więc lądować na wybrzeżach południowo-wschodnich i
zachodnich. Dyskusję na ten temat dosadnie skwitował szef sztabu operacji
kontradmirał Dębski: lepiej wylądować dostając po tyłku, niż rozbić tyłek na
skałach, nie lądując w ogóle.
Samo lądowanie poprzedziło dwudniowe, naprzemienne
bombardowanie z morza i powietrza. Zrzucono na wyspę 920 t bomb oraz
wystrzelono 270 pocisków 406 mm, 90 356 mm, 180 203 mm, 360 152
mm, 800 135 mm, 1350 120 mm i 120 105 mm. Większość z tego skierowana była
na górę Suribachi. Jest to wygasły już dawno temu wulkan, ale błyski ognia,
słupy dymu i tumany pyłu sprawiały wrażenie, jakby właśnie ożył. W walkach
powietrznych zestrzelono 33 samoloty japońskie, a na ziemi zniszczono dalszych
43. Straty własne wyniosły 16 samolotów.
Dalszy ciąg wydarzeń w następnej części komunikatu.
Tajfun może stanowić zagrożenie nawet dla okrętów nieuszkodzonych, więc utrata Władysława Łokietka nie jest niczym dziwnym, dobrze, że chociaż część załogi udało się uratować. Doświadczenia z tej akcji też będą cenne dla rozwoju jednostek ratowniczych.
OdpowiedzUsuńIwo-jima to naprawdę twardy orzech do zgryzienia. Japończycy potrafią wykorzystywać naturalne jaskinie, potrafią też wykopać sztuczne, a na skałach wulkanicznych pociski mniejsze niż 20 cm raczej nie robią wrażenia. Opisałeś udział w walce czołgów uzbrojonych w miotacze ognia. To dobry pomysł, jednak przydałoby się też coś takiego: https://en.wikipedia.org/wiki/Matilda_II#/media/File:Puckapunyal-Matilda-Hedgehog-1.jpg
Wiemy, co nas czeka na Iwo-Jimie; nikt nie mówił, że będzie lekko...
UsuńW realnej historii, powojenni historycy amerykańscy uznali inwazję Iwo-jimy za błąd. Tłumaczyli, że startujące z Marianów B-29 mogły się obyć bez eskorty myśliwców. Przyznawali, że lotniska na wyspie uratowały sporo załóg uszkodzonych samolotów, ale nie rekompensowało to strat poniesionych przy zdobywaniu Iwo-jimy. Jest w tym sporo racji, ale ja patrzę na to trochę inaczej. Po pierwsze, nie mam lotnisk na Marianach i baza na Iwo-jimie bardzo się przyda; mam zamiar założyć tam bazy dla bombowców, myśliwców oraz wodnosamolotów. Amerykanie nie bazowali B-29 na wyspie twierdząc, że pasy startowe są dla nich za krótkie. Ja zamierzam zrezygnować z kończenia budowy lotniska nr 3 i przedłużyć w tym kierunku pas startowy lotniska nr 2. Przy sporym nakładzie sił i środków jest to możliwe. Dowód: istniejące dziś na wyspie lotnisko (w miejscu lotniska nr 2) może przyjmować największe samoloty świata. Po drugie, akcja ta wpisuje się w ogólny plan okrążania japońskiego terytorium macierzystego; stąd do Tokio jest o prawie 300 km bliżej, niż z Okinawy. Umożliwi to użycie myśliwców do eskorty bombowców. Poza tym, prawie cała trasa z Iwo-jimy do Japonii przebiega nad morzem; zmniejsza to pole do popisu japońskiej artylerii plot oraz zwiększa szanse na zaskoczenie. Po trzecie, zdobycie Iwo-jimy może zmiękczyć japońskich zwolenników kontynuowania wojny; toż wróg jest już u bram świętego Edo!
Czołg, który zaproponowałeś jest uzbrojony w zaadaptowaną wyrzutnię rakietowych pocisków pop Hedgehog (Jeż). Nasz odpowiednik tej broni działa na innej zasadzie; jego pociski nie mają napędu rakietowego (wiemy dlaczego!), lecz zwykły ładunek miotający (jak granaty moździerzowe). Ja raczej widziałbym tu podwójny zestaw (2x3-5) odpalanych elektrycznie 40-milimetrowych granatników piechoty, jednak na Iwo-jimie zastosować tego już nie zdążymy.
JKS
Najeżona Matilda powstała w celu niszczenia schronów i przeszkód inżynieryjnych, rozpoczęto produkcję, ale wojna się skończyła. Podoba mi się, bo to dość dojrzała konstrukcja, ma pancerną skrzynię, chroniącą rakiety. Tego rodzaju pojazdy były często raczej improwizowane, np: 28/32 cm schwerer Wurfrahmen 40, nic tam nie chroniło ani wyrzutni, ani rakiet, więc łątwiej to wysadzić niż Matildę. Chodzi tu o wyrzucenie możliwie największej ilości trotylu naraz na odległość kilkuset metrów. Skoro tak bronisz się przed rakietami, jest na to tylko jeden sposób: http://www.tanks-encyclopedia.com/ww2-uk-churchill-mkiii-ardeer-aggie/
UsuńTen Churchill z moździerzem 290 mm jest trochę podobny do niemieckiego Sturmtigera z moździerzem 380 mm. Bardziej nadawałby się do walk w mieście, niż w polu.
UsuńJKS
To nie musi być wielki i ciężki Churchill. Pamiętajmy, że był on zawsze uzbrojony w działa lekkie, a 17-Pounder udało się w nim zamontować dopiero po znacznych modyfikacjach, aż uznano to za nowy czołg. Więc ten gruborurowy moździerz pod względem masy i odrzutu nie jest znacząco większy od armaty czołgowej kal. 57 mm (jest tam zdjęcie moździerza zamontowanego na lawecie sześciofuntówki). Może go nosić czołg średni, lekki raczej nie (do przewożenia amunicji tego kalibru i ładowania, trzeba przestrzeni wewnątrz pojazdu). Można też zbudować działo pancerne w stylu Sturmtigera z odpowiednio cieńszym pancerzem (Japończycy mają niewiele i niezbyt skutecznej broni przeciwpancernej, więc nie trzeba 15 cm pancerza; chociaż Amerykanie do przełamywania japońskich fortyfikacji zaprojektowali potwora o masie 95 ton, z pancerzem 12", więc kto wie...).
UsuńW tym kierunku raczej nie pójdziemy. Niewykluczone natomiast jest zastosowanie przy następnej "okazji" granatników, o których wspomniałem wyżej. Byłyby to zamontowane na bocznych ścianach wież czołgów zestawy elektrycznie odpalanych granatników piechoty 40 mm. Zestawy te składałyby się z 3-5 (w zależności od wielkości czołgu-nosiciela) granatników z granatami odłamkowo-burzącymi, zapalającymi lub dymnymi. Do niszczenia poważniejszych umocnień się to nie nadaje, ale np. ze stanowiskami broni maszynowej i lekkiej artylerii sobie poradzi.
UsuńJKS
Zdecydowanie nie podoba mi się decyzja ataku na Iwo-Jimę. Ofensywa powinna polegać na omijaniu silnych (a nam niezagrażających) pozycji wroga, w celu jak najszybszego uderzenia w kluczową pozycję przeciwnika. Kluczową, czyli taką, której zdobycie zmieni zasadniczo sytuację na naszą korzyść. Czyli w obecnej sytuacji są to wyłącznie wyspy macierzyste.
OdpowiedzUsuńNajwygodniej byłoby zaatakować Japonię z Korei, ale zajęcie Korei trwało by zdecydowanie za długo. Desant wprost z Okinawy to jednak byłoby ponad nasze siły. Pozostaje więc, zamiast tego wybierać kolejne wyspy zbliżające nas do celu, a pomiędzy Okinawą a wyspami macierzystymi jest, co najmniej 5 takich wysp.
Zamiast tego, przedstawiony plan, czyli „obchodzenie” wroga i zajmowanie wysp w praktyce minimalnie wpływających na sytuację to dla mnie gruby błąd.
Z punktu widzenia „technicznego” podoba mi się, że eskortę szybkich zespołów stanowią teraz „prawdziwe” niszczyciele (a nie eskortowe).
Za to zespół artyleryjski wsparcia desantu (D.5.1.5) jest wręcz żałośnie słaby – w terminologii morskiej tylko 9 dział ciężkich!
H_Babbock
Powody, które skłoniły mnie do zaatakowania Iwo-jimy przedstawiłem w odpowiedzi na komentarz kolegi Stonka z 23 sierpnia 2018 12:04.
UsuńW odpowiedzi na Twoją sugestię zaatakowania macierzystych wysp japońskich poprzez Archipelag Riukiu, stwierdzam:
- nie posiadamy i nie przewidujemy posiadania na Dalekim Wschodzie sił lądowych wystarczających do inwazji japońskich wysp macierzystych, nawet przy wsparciu jakichś tam sił chińskich;
- w ogóle nie planuję takiej operacji, byłyby to straszliwe jatki, wolę tę wojnę ciągnąć w nieskończoność, niż do tego dopuścić;
- wobec powyższego, taktyka "żabiego skoku" z wyspy na wyspę nie ma większego sensu, a powodować będzie poważne straty;
- być może zdecyduję się na zajęcie Amami i/lub Okino, w celu przybliżenia własnych baz lotniczych do "serca" Japonii;
- ogólnie, wolę dusić Japonię na odległość "lassem" lotnictwa i odcięciem tlenu (dostawy), a nie własnymi rękoma, czytaj - siłami lądowymi;
- mam przeczucie, że jednak ta wojna rozstrzygnie się na zachodzie, czyli na stałym lądzie.
Ponieważ na Iwo-jimie nie poważnej artylerii nadbrzeżnej, obecność ciężkich dział w zespole bezpośredniego wsparcia artyleryjskiego nie jest konieczna. Do zwalczania siły żywej i artylerii polowej wystarczają działa średniego kalibru. Ponadto, zawsze można będzie wykorzystać podzespół U.5.1.2, który wobec aktualnej niezdolności do działań japońskich sił pancernych, nie będzie miał nic innego do roboty.
JKS
W jakim mieście Polski "kontynentalnej" jest przewidziany obelisk ku czci żołnierzy piechoty morskiej?. Proponuje Gdańsk ;-). JU87
OdpowiedzUsuńZaskakujące pytanie...
UsuńMoże najpierw wygrajmy tę wojnę, potem pomyślimy o pomnikach :).
JKS
Czemu zaskakujące? Indian nie mamy. Więc może jakiś tubylczy "Askaris" z Namibii, zatknie biało-czerwoną na szczycie Suribachi. Tak tylko - delikatnie - antycypuję ;-). I warianty podpowiadam ;-). Jeśli można? JU87
UsuńZaskakujące dla mnie, bo dotychczas o tym nie myślałem.
UsuńRaczej nie powołujemy tubylców do jednostek metropolitalnych; mają oni swoje własne oddziały, mniej lub bardziej nasycone "białą" kadrą oficerską i podoficerska.
Jak na razie, wojska "tubylcze" w walkach na Dalekim Wschodzie nie biorą udziału. Może to jednak dość szybko ulec zmianie po stratach na Okinawie i (przewidywanych) na Iwo-jimie. W tej chwili gotowe do ewentualnego użycia są dywizja piechoty z Togo, trzy brygady piechoty i jedna kawalerii z Togo, Namibii, Pemby i PPTR oraz dwa samodzielne bataliony z Antyli i Samoa. Poza tym mamy jeszcze w koloniach brygadę kawalerii i trzy samodzielne bataliony piechoty, lecz ich stan wyszkolenia i wyposażenia nie jest wystarczający do użycia w boju. Trzeba też pamiętać, że potrzeby wojenne spowodowały znaczne ogołocenie kolonii z wojsk metropolitalnych; ktoś tam zostać musi.
Oczywiście wszelkie pomysły zgłaszać można, te najlepsze (moim zdaniem) będę w miarę możliwości wprowadzał w życie.
JKS
Poza znanymi dziejami (i symbolami - jakie reprezentował) Indianina Pima Iry Hayesa - mam też na uwadze "Brytania zawsze walczy do ostatniego żołnierza ... swoich sprzymierzeńców" ;-). A jak imperium --- to imperium. Ja oczywiście znam nasze polskie "Za wolność waszą i naszą" - ale... . Chyba marnotrawstwem jest niewykorzystanie potencjału ludzkiego (i wojskowego) tubylczych mieszkańców kolonii. Tylko niech ich żołd będzie równy żołdowi polskiego żołnierza. Nie Jak Gurkha w służbie Korony Brytyjskiej (do lat 80 XX w.). JU87
UsuńJak napisałem wyżej, będziemy wojska tubylcze wykorzystywać, okazji nie zabraknie.
UsuńSłużący w wojsku tubylcy krzywdy nie mają. Dowodem może być to, że na jedno miejsce zgłasza się ich po kilku lub kilkunastu. Największy potencjał ludzki jest w Togo. Kraj ten jest stosunkowo gęsto zaludniony, stąd Togijczycy służą także poza granicami tej kolonii, np. na Antylach i Pembie.
Jako ciekawostkę mogę podać, że dorobiliśmy się już kilkudziesięciu "kolorowych" młodszych oficerów, głównie spośród Togijczyków i Malajów z Belitung. Jest też jeden Samoańczyk i dwu pochodzących z ludu Suahili mieszkańców Pemby.
JKS