czwartek, 23 kwietnia 2015

Nasza nowa kolonia



Nasza nowa kolonia

Ponieważ zostało już przesądzone, że z początkiem 1926 roku przejmiemy Niemiecką Afrykę Południowo-Zachodnią, chciałbym przedstawić garść podstawowych informacji o tym nowym nabytku.
Dane podstawowe.
Powierzchnia:                     825 418 km2
Liczba ludności:                  259 400 osób
Gęstość zaludnienia:         0,3 osoby/ km2
Geografia.
Kraj ma charakter wyżynny (średnio 1 500 m n.p.m.). Główne krainy geograficzne to: Pustynia Namib na zachodzie, Wyżyna Damara na północy, Płaskowyż Centralny, Wyżyna Nama na południu i Kotlina Kalahari na wschodzie.
Obszar kolonii leży w strefie klimatu zwrotnikowego suchego, a znaczną część powierzchni zajmują pustynie i półpustynie.
Sieć rzeczna jest bardzo uboga; większe rzeki płyną jedynie wzdłuż granic (Kunene, Okawango i Zambezi na północy, Oranje na południu). Za wyjątkiem okresowych słonych zbiorników, jeziora nie występują.
Historia.
Pierwsi Europejczycy (Portugalczycy) pojawili się tu w XV w. W następnych wiekach kraj ten był niezbyt intensywnie eksplorowany przez Holendrów i Brytyjczyków. Od roku 1884 stanowi niemiecką kolonię o nazwie Niemiecka Afryka Południowo-Zachodnia. W latach 1903-1906 miało tu miejsce powstanie ludów Nama i Herero, krwawo i bezwzględnie stłumione przez niemieckie wojska kolonialne.
Demografia.
Obszar koloni zamieszkują głównie ludy Ambo, Kwanyama, Nama i Herero. Liczba Europejczyków wynosi ok. 30 000 osób; są to głównie Niemcy (ok. 20 000), Afrykanerzy i Brytyjczycy.
Najbardziej rozpowszechnione są języki z grup khoisan i bantu. Obok Europejczyków również część ludności tubylczej używa języków niemieckiego i afrikaans.
Chrześcijanie, głównie luteranie stanowią ok. 20% populacji, pozostała część to wyznawcy tradycyjnych religii plemiennych (animizm).
Największe miasta to: stolica Windhuk (Windhoek) 20 100 mieszk., porty Swakopmund 5 200 mieszk., Walfischbucht (Valvis Bay) 4 500 mieszk., Lüderitz 1 100 mieszk. oraz miasta górnicze Grootfontein 2 400 mieszk. i Tsumeb 1 600 mieszk.
Bogactwa naturalne.
Kraj posiada bardzo bogate i zróżnicowane zasoby mineralne (za wyjątkiem surowców energetycznych). Największe znaczenie mają złoża diamentów, rud miedzi oraz cynku i ołowiu.  Ponadto występują tu rudy żelaza, cyny, manganu, wanadu, wolframu, arsenu i nieeksploatowane na razie olbrzymie złoża rud uranu. W mniejszych ilościach wydobywa się również srebro i złoto. Z surowców niemetalicznych wydobywa się fluoryt, dolomit i marmur.
Przemysł.
Za wyjątkiem górnictwa słabo rozwinięty. Pewne znaczenie mają niewielkie cementownie.
Rolnictwo, hodowla i rybołówstwo.
Rolnictwo z powodu niekorzystnych warunków glebowo-klimatycznych jest słabo rozwinięte. Uprawia się głównie proso, sorgo, kukurydzę, winorośl i orzeszki ziemne.
Lepiej rozwinięta jest hodowla, w której przeważają kozy i owce (w tym karakułowe).
Rybołówstwo jest dość słabo rozwinięte, poławia się głównie sardynki i makrele.
Infrastruktura.
Ogólnie bardzo słabo rozwinięta.
Istnieją dwie linie kolejowe: ze Swakopmund przez Karibib do Windhuk i z Karibib do Tsumeb z odgałęzieniem do Grootfontein.
Sieć drogowa bardzo rzadka i słabej jakości.
Żegluga śródlądowa praktycznie nie istnieje.
Istnieją trzy porty morskie: średniej wielkości Swakopmund i Walfischbucht oraz mały Lüderitz. Prócz tego nieliczne małe przystanie rybackie.
Stosunkowo nieźle rozwinięta jest sieć telegraficzna i telefoniczna.
Obronność.
Fortyfikacje praktycznie nie istnieją. Pewne znaczenie posiada niewielki port wojenny w Swakomund. Z uwagi na ich „buntownicze” nastawienie, krajowcy praktycznie nie wchodzą w skład niemieckich wojsk kolonialnych.
Nasze wstępne plany.
Po ostatecznym przejęciu kolonii, zostanie do niej wysłana bardzo liczna i dobrze wyposażona ekipa naukowo-badawcza (geografowie, geodeci, geolodzy, hydrolodzy, meteorolodzy, oceanografowie, agronomowie, etnografowie, językoznawcy, specjaliści w dziedzinie transportu i komunikacji, przedstawiciele wszystkich rodzajów sił zbrojnych oraz okręt hydrograficzny Atlantyk. Po opracowaniu przez nich wstępnego raportu, wyznaczy się ogólne plany rozwoju tej kolonii.
Ogólnie już teraz zakłada się następujące główne kierunki rozwoju:
- intensyfikacja i rozszerzenie wydobycia kopalin,
- budowa średniej wielkości zakładów przetwórstwa miejscowych zasobów mineralnych (huty, cementownie, zakłady nawozów sztucznych, zakłady przetwórstwa rybnego),
- zwiększenie areału dostępnego dla upraw wyżywieniowych (nawadnianie),
- intensyfikacja rybołówstwa,
- budowa linii kolejowych ze Swakopmund przez Walfischbucht do Lüderitz, oraz z Lüderitz do Windhuk, a także krótszych odcinków związanych z obszarami wydobycia;
- poprawa jakości i rozbudowa sieci dróg kołowych,
- rozbudowa portów: Walfischbucht dla ruchu handlowego i Swakopmund dla floty wojennej,
- nawiązanie korzystnych stosunków z ludnością tubylczą.
Wnioski.
Uważam, że ta nasza nowa posiadłość – przy założeniu właściwego zagospodarowania - jest bardzo cennym nabytkiem. Dowodem na to może być fakt, że obecnie (rok 2014) kraj ten jest czwartym afrykańskim eksporterem surowców nieenergetycznych. Wielkie znaczenie – choć już wykraczające poza ramy czasowe tego bloga – mają zasoby rud uranu (przewiduje się pierwsze miejsce na świecie w eksporcie w roku 2015). Nie planuję (za wyjątkiem portu Swakomund) poważniejszego fortyfikowania tej kolonii. Będzie to pierwsza nasza posiadłość zamorska, której znaczenie ekonomiczne znacznie przewyższy znaczenie militarne.
Poniżej załączam schematyczną mapkę naszej nowej posiadłości.

 
Plebiscyt na nazwy.
Przy okazji informuję, że planuje się zmianę nazw samej kolonii oraz niektórych jej miejscowości. Oto moje propozycje:
- sama kolonia; proponuję niezbyt odkrywczą, ale chyba najlepszą nazwę Namibia, myślałem jeszcze nad sylabowymi akronimami z głównych regionów kraju; np. Kalanam, Namikal, Nadakana, Kanadana itp., ale uważam, że brzmią po prostu głupio;
- stolica Windhuk; Wiatrogród lub Wichrogród (dowolne tłumaczenie nazwy afrikaans), Henryków lub Henrykowo (od imienia naszego aktualnie panującego);
- Swakopmund; Swakopujście (dosłowne tłumaczenie nazwy afrikaans), Port Afryka, Africapolis, Arkona;
- Walfischbucht; Wielorybów lub Wielorybowo (dowolne tłumaczenie nazwy niemieckiej), Truso;
- Lüderitz; Miastkowo lub Miastków (od nazwiska zmarłego śmiercią tragiczną byłego szefa sztabu naszej floty), Beniowski.
Nazwy pozostałych miejscowości planuję – przynajmniej na razie – pozostawić bez zmian. Proszę o ocenę moich propozycji i zgłaszanie swoich; decyzję podejmę w ciągu kilku tygodni.

20 komentarzy:

  1. Jako kolonia to widziałbym raczej nazwę Polska Afryka Płd.-Wsch. :)
    Nazwy typu Miastkowo, Wielorybowo kojarzą mi się z małymi, zapadłymi dziurami. raczej wolałbym coś bardziej "dostojnego". (Nowy Kraków, Nowa Warszawa etc.) A jeśli to faktycznie są to takie dziury, to już może lepiej nic nie zmieniać?
    dV

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Odrzuciłem nazwę Polska Afryka Południowo-Zachodnia, powody podaję w odpowiedzi na komentarz kolegi H_Babbocka.
      Dla mnie z kolei nazwy typu Nowa Warszawa itp. ogólnie brzmią zbyt patetycznie, a szczególnie w stosunku do kilku- lub kilkunastotysięcznych miasteczek. Poza tym ile to miałby wróg radości, gdyby odebrał nam (Nową) Warszawę.
      Większość nazw pozostawiam bez zmian, zmienić chcę tylko te, których użycie będzie w kraju częste, tzn.nazwy "stolicy" i portów.

      JKS

      Usuń
  2. W nadawaniu nazw były 3 trendy:
    1. zachowywanie nazw lokalnych (czeste u anglików)
    2. nadawanie nazw "administracyjnych" (typu "Terytorium Północne".).
    3. Nazwy własne z kraju kolonialnego.
    Z (bardzo) grubsza postępowano tak: "3" jeśli kolonia miała być zasiedlona, "2" eksploatowana, "1" chciano uzyskać kraj wiernych tubylców.
    Czy zamierzamy zasiedlać ten kraj? W jakim zakresie występuje w Polsce przeludnienie (i "głód ziemi") tak charakterystyczne dla części rejonów Polski w realu w owym czasie?
    Jeszcze takie drobne obserwacje:
    "...budowa średniej wielkości zakładów przetwórstwa miejscowych zasobów mineralnych (huty..." - wydawało mi się, że akurat huty są lokowane w zagłębiach węglowych ze względu na wysokie zużycie tego surowca.
    Zaskoczyła mnie też w dziale rolnictw, że w tak suchym klimacie miała by być "winorośl" oraz, że w dziale hodowla nie ma bydła (w sąsiedniej, również suchej, Bostwanie główny element hodowli).
    Pozdrawiam
    H_Babbock

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, Namibię należy zasiedlić niezależnie od sytuacji w metropolii. Wszystkie kolonie należy możliwie najgłębiej spolonizować kulturalnie i demograficznie. Sprawić, żeby ich mieszkańcy chcieli być Polakami. To kwestia kilku pokoleń. Historia całego świata (kolonializm nie był cechą specyficzną nowożytnej Europy) pokazuje oczywistą prawdę: kolonia lojalna, będąca rzeczywistą częścią państwa i narodu to podstawa imperium; kolonia eksploatowana, nieczująca związku z macierzą to tykająca bomba.

      Usuń
    2. Patrząc na "nowożytne" kolonie to w zasadzie nie widzę przykładu, żeby kolonia, nawet zasiedlane i dobrze traktowane, została "przy macierzy". Kolonie poprzez bunt, wojnę wyzwoleńczą lub drogą "aksamitną" wybijały się na niepodległość i pozostawały tylko luźne związki z metropolią (kraje Ameryki Południowej, USA, Australia, ale też RPA). W zasadzie jedyne duże "kolonie" które zostały przy "metropolii" to obecne stany środkowe i zachodnie USA (metropolia tu to stany wschodnie).
      Obawiam się, że zasiedlanie koloni z próbą włączania tubylców da "Brazylię" - nowy twór niezależny i niewiele mający wspólnego z metropolią. Zasiedlanie kosztem tubylców da "nową Australię".
      Pozdrawiam
      H_Babbock

      Usuń
    3. Jeśli chodzi o nazewnictwo to planuję użyć "mieszanki" metody 1 i 3 z przewagą 1, czyli zmienić tylko kilka nazw miejscowości. Metodę 2 odrzuciłem, wprawdzie najprościej byłoby zmienić pierwszy człon dotychczasowej nazwy z "Niemiecka" na "Polska", ale mogłoby to prowadzić do pomyłek i zbytnio nawiązywałoby do niemieckiej przeszłości.
      Przejmowana kolonia jest stosunkowo licznie zasiedlona przez kolonistów niemieckich. W związku z jej przejęciem, spodziewam się znacznego odpływu tej ludności. Jej miejsce winni zająć polscy koloniści, obejmując dobrze zagospodarowane farmy rolne i winnice oraz tworząc nowe. Relatywne przeludnienie występuje w Polsce tylko regionalnie, więc spodziewam się, że migracja do tej posiadłości raczej nie przekroczy kilkudziesięciu tysięcy.
      Koszty transportu węgla do kolonii nie będą wiele wyższe niż koszty transportu rud do kraju macierzystego. Poza tym zamierzam zaktywizować gospodarczo tę kolonię. W przeciwieństwie do pozostałych państw kolonialnych, nie chcę traktować jej wyłącznie jako źródło surowców i rynek zbytu.
      Oczywiście nie wszędzie, ale miejscami występują tam korzystne warunki do hodowli winorośli. Obecnie centrum winiarstwa jest miasteczko Omaruru w górach Erongo. Raczej nie powinno to dziwić suchy wyżynny klimat zezwala na uprawę winorośli; np. hiszpańska Meseta, Kalifornia, Chile czy Gruzja. Bydło jest hodowane, ale w mniejszej ilości. Klimat tutejszy jest suchszy niż w Beczuanie i lepiej radzą sobie z nim kozy i owce. Chociaż miejscami wygląda to inaczej; dla ludu Herero bydło ma wielkie znaczenie i jest przez nich intensywnie hodowane.

      JKS

      Usuń
    4. Nie liczę na to, że pozostanie naszą kolonią "na zawsze" Będę starał się utrzymać dobre stosunki między kolonistami, a tubylcami tak, aby pozostawić po sobie dobre wspomnienie. Wtedy, nawet po uzyskaniu przez tę kolonię niepodległości (pokojową drogą), będzie można liczyć na przyjazne z nią stosunki.

      JKS

      Usuń
    5. Jest jeden kraj, który istnieje "na zawsze". Możemy zbudować drugi, a za 1 000 lat wchłonąć pierwszy.
      Chociaż ideologicznie daleko mi do towarzysza Che, powołam się na jego motto: bądźmy realistami, żądajmy niemożliwego!

      Usuń
    6. Tak z ciekawości, który to "wieczny" kraj Kolega ma na myśli?

      JKS

      Usuń
    7. Tak podejrzewałem. Wszystko jest jednak kwestią kryteriów; jeśli przyjmiemy wielowiekowe istnienie bez zaznania podboju, to Japonia nawet lepiej pasuje, jeśli weźmiemy pod uwagę perspektywy trwania, to można by wymienić także USA, Rosję, Wielką Brytanię, Francję i wiele innych.

      JKS

      Usuń
    8. Jeśli chodzi o podboje, to raczej Chiny pochłaniają tych, którzy zdołali je podbić niż odwrotnie. Chociaż ciągłość państwowości Chin była przerywana wielokrotnie, a ciągłość kulturowa od czasów legendarnej dynastii Xia jest dyskusyjna (też mielibyśmy dziś problem dogadać się z królem Krakiem); godny podziwu jest fakt, że nadal istnieje cywilizacja starsza od Rzymu, po którym ostatnie ślady obracają się w pył.
      Wielka Brytania i Francja perspektywy trwania mają marne i pod względem ciągłości tworu polityczno-ustrojowego (państwa), i pod względem zachowania kultury. Idą wyznawcy Allacha. USA i Rosja też radzą sobie kiepsko, ale chroni je wielkość (geograficzna i demograficzna).

      Usuń
    9. Powtarzam, to wszystko kwestia przyjętych kryteriów. Jak zdefiniować ciągłość państwową? Myślę, że pomógłby nam tutaj kolega ŁK, jako zawodowy historyk.
      Nie mogę się zgodzić, że ślady cywilizacji rzymskiej obróciły się w pył. Istotne jej osiągnięcia i standardy trwają do dziś, często w takich przejawach, że w życiu codziennym są mało zauważalne (np. prawo rzymskie).
      Podzielam Twoje obawy co do Francji i Wielkiej Brytanii (a także niektórych innych państw europejskich), jednakże mam nadzieję, że ich rządy i społeczeństwa w końcu się opamiętają.

      JKS

      Usuń
    10. Poczułem się "wywołany do tablicy", choć do prowadzenia rozważań tego rodzaju nie czuję się powołany. Zagadnienia, które Koledzy dyskutują są bowiem raczej domeną nie tyle historii stricte, co historii państwa i prawa oraz historiozofii. Wszystko zależy tu od przyjętych aksjomatów. I daltego obaj macie, w pewnym sensie, rację. Fenomen trwania ciągłości państwowej Chin zdaje się nie mieć sobie równych. Trwanie cywilizacji łacińskiej też nie jest jeszcze pojęciem abstrakcyjnym, choć chyba wszyscy widzimy jej postępującą autodestrukcję. Odcięcie się wspólczesnej Europy od ideowych źródeł tejże cywilizacji nie wróży jej sukcesu w nieuchronnym starciu z nadciągającymi barbarzyńcami... Chyba, że nastąpi przebudzenie i doczekamy ideowej (i nie tylko) reconquisty.
      ŁK

      Usuń
    11. Dziękuję w imieniu swoim i Kolegów za opinię.
      Jestem szczęśliwym posiadaczem książki "Historia Państwa i Prawa Polskiego" J.Bardacki, B.Leśnodorski i M.Pietrzak PWN 1985, niemniej z jej treści nie wynika żadna ścisła definicja państwa.
      Ja spotkałem się z następującymi definicjami trwania państwowości:
      a) państwo trwa, dopóki trwają jego struktury państwowo-prawne,
      b) państwo trwa, dopóki trwają jego wewnętrzne więzi językowe, kulturowe i społeczne,
      c) państwo trwa, dopóki istnieje w świadomości zarówno wewnętrznej, jak i międzynarodowej.
      Ja uważam, że można mieć pewność co do faktu trwania państwa, jeżeli zostaną spełnione co najmniej dwa z powyższych warunków.
      Wg. Wikipedii atrybutami państwa są:
      - stała ludność,
      - suwerenna władza,
      - określone terytorium (wielkość państwa nie wpływa na jego podmiotowość) oddzielone od innych granicą,
      - zdolność wchodzenia w relacje międzynarodowe.
      Jeżeli przyjmiemy te kryteria, to żadne państwo (w tym i Chiny) nie zasługuje na miano wiecznietrwałego.

      JKS

      Usuń
    12. Napisałem, że ciągłość państwowości Chin była wielokrotnie przerywana. Ale należy odróżnić państwo od narodu i cywilizacji.
      Z obracaniem pył chodziło mi o pozostałości materialne cywilizacji rzymskiej, nie o prawo. Użyłem za mocnych słów, chcąc podkreślić rozciągłość czasową.

      Usuń
    13. Co do ciągłości kulturowej Chin zgoda. Niemniej to samo można powiedzieć o Japonii i Indiach (z uwzględnieniem pewnej różnorodności kultur tego kraju), tym bardziej o państwach o nieco krótszej historii.
      Tak, czy inaczej liczę się z tym, że ta nasza nowa kolonia nie zostanie nią na zawsze. Jednakże, nawet 40-50 lat jej posiadania, może dać bardzo wymierne korzyści.

      JKS

      Usuń
    14. Narody i państwa, które tworzą są jak organizmy żywe. Rodzą się, rozwijają, degenerują, giną. Długowieczne (albo raczej długomilenijne) Chiny są dotąd wyjątkiem, nie regułą i też mogą zginąć w ciągu kilkuset najbliższych lat. Jednak mam nieuzasadnioną wiarę w możliwość stworzenia państwa wiecznego. Wchłonięcie znacznych obszarów i dużej grupy ludów afrykańskich jest dobrym krokiem na drodze do tego celu. Nic za darmo. Asymilacja kulturowa i polonizacja Afrykanów spowoduje, że za 300 lat Polacy będą czarni. W dziedziczeniu i koloru skóry, i włosów to co ciemniejsze, jest dominujące. To jednak niewielka cena za świetność i długowieczność cywilizacji, narodu, państwa.
      Na tym zakończmy dyskusję, gdyż rozbieżność stanowisk jest w tym przypadku nierozstrzygalna i tylko historia pokaże, kto ma rację.

      Usuń
  3. Zamysł „przejęcia” Namibii przez Polskę jest, oględnie mówiąc , absurdalny. Chciałem, zwrócić uwagę, ż w tej wersji historii Brytyjczycy dość mocno dystansują się od spraw europejskich – co raczej na pewno musi skutkować jeszcze większym ich naciskiem na ekspansję kolonialną, tym bardziej, że dynamika wydarzeń w tym alternatywnym świecie wskazuje raczej na utrzymaniem w latach 20-tych anachronicznego XIX-wiecznego paradygmatu: ze statecznymi , „konstytucyjnymi” monarchami i ich geriatryczną „ekspansją kolonialną”, za to bez bez komunizmu i kiełkujących totalitaryzmów…
    Nie chcę mi się wierzyć, żeby Brytyjczycy w ogóle dopuścili do przejęcia tak olbrzymich i zasobnych terenów przez Polskę – choćby dlatego, że oznaczałoby to dodatkowe wzmocnienie państw z nimi konkurujących i destabilizację tego regionu, który – jak wiadomo –przysparzał im wiele problemów w niedalekiej przeszłości. Skoro relacje między Brytanią a Niemcami były co najmniej życzliwie neutralne, wydaje się mało prawdopodobne by, Albion dopuścił do utarty tych terenów przez Niemców lub sam ich nie przejął. Nie bardzo też wyobrażam sobie jakąś wojnę o te tereny, w której Polacy mieliby cień szansy na zwycięstwo.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sporo słuszności w uwagach Kolegi, ale... Po pierwsze, kolonialny apetyt Anglii jest już w zasadzie zaspokojony (czego im jeszcze brakuje?), mieliby się z nami bić o "parę morgów piasku"? wartość zasobów naturalnych Namibii w tym czasie częściowo nie była dokładnie znana, a częściowo właściwie doceniana (w roku 1926 nie bardzo wiedziano na co może się przydać uran). Po drugie, Anglia popiera Niemcy Północne tylko o tyle, o ile stanowią pewną przeciwwagę dla Francji, ale nie dalej (sławetna polityka równowagi). Po trzecie, Anglicy jeszcze nie traktują nas całkiem poważnie jako kolonialnego konkurenta, zbieramy wprawdzie po świecie jakieś mało apetyczne ochłapy, ale na perły Imperium się nie porywamy. I wreszcie po czwarte, przestrzegam przed pewnym "wykrzywieniem obrazu" spowodowanym patrzeniem na "moją" historię przez pryzmat tej realnej, tu odsyłam do posta z dnia 19.12.2015.
      Z pewnym opóźnieniem witam na blogu nowego, ale aktywnego Czytelnika. Dotychczas nie mogłem odpowiadać na wszystkie komentarze Kolegi, czego - z uwagi na ich wysoką wartość - bardzo żałuję; od dziś się to zmieni.

      JKS

      Usuń