Wiadomości polityczne nr 10/1937
Co tam Panie
w polityce?
Aktualnie w
wielkiej polityce międzynarodowej nic się nie dzieje, może to i dobrze…
Jak tam,
trzymamy się mocno?
Temat
przejęcia przez nas zaproponowanego nam przez Niemców - jako rozliczenie
kosztów interwencji - archipelagu Karolinów mocno się komplikuje. Wprawdzie
nasz rząd wyraził wstępną zgodę, ale decyzja ta musi zostać ratyfikowana przez
parlament i ostatecznie zatwierdzona przez króla. Po dość burzliwej dyskusji
Sejm zatwierdził tę umowę, ale Senat ją odrzucił i przekazał do ponownego
rozpatrzenia przez pierwszą instancję, czyli Sejm. W uzasadnieniu swojej
decyzji, Senat zwrócił uwagę na niewielką wartość ekonomiczną ewentualnego
nabytku, a także zalecił wzięcie pod uwagę możliwych reperkusji
międzynarodowych, w szczególności spodziewanej reakcji Japonii. W trakcie
posiedzenia komisji delegowanych przez Sejm i Senat parlamentarzystów, powzięto
uchwałę o wysłaniu na archipelag grupy ekspertów w celu opracowania podstaw ostatecznej
decyzji. Nasz monarcha - jako ostatnia instancja w tej kwestii – wstrzymał się
od wyrażenia swojej opinii, czekając na raport wysłanej na archipelag wyprawy.
Ewentualne
przejęcie tej posiadłości można rozpatrywać w trzech różnych wymiarach; niewątpliwie
jest korzystne ze względów strategicznych, pod względem ekonomicznym nie
przedstawia większej wartości (pomijając guano i niewielkie złoża boksytów), zaś
pod względem politycznym może mocno zaognić nasze – i tak już nienajlepsze -
stosunki z Japonią.
Między nami
żakietami.
Powoli
przynoszą efekty polsko-rumuńskie rokowania polityczne. Jest duża szansa na
definitywne „wyrwanie” Rumunii ze sfery wpływów rosyjskich (religia!) i wzajemnego
zacieśnienia stosunków. Ważkim argumentem jest tu polska obietnica udzielenia
Księstwu Rumuńskiemu dość daleko idącej pomocy ekonomicznej i technologicznej. Może
tu też pomóc planowane wstępnie małżeństwo naszego księcia Jerzego z rumuńską
księżniczką Eleną.
A to Panie ciekawe…
Pierwszym
efektem zamążpójścia księżniczki Joanny jest powołanie z jej inicjatywy
Towarzystwa Przyjaźni Polsko-Brytyjskiej. Poza tym, Joanna przy poparciu swego
małżonka zaproponowała zorganizowanie polsko-brytyjskiej międzyrządowej
konferencji w celu omówienia i likwidacji występujących pomiędzy Polską, a
Anglią (niewielkich zresztą) kwestii spornych.
"Towarzystwo Przyjaźni Polsko-Brytyjskiej" - brzmi koszmarnie i przywołuje wspomnienia, o których nie trzeba się specjalnie rozpisywać. Czy nie lepiej brzmiałoby "Towarzystwo Polsko-Brytyjskie"? Tak zresztą, jak mi się zdaje, były skonstruowane nazwy takich stowarzyszeń w okresie międzywojennym.
OdpowiedzUsuńŁK
Zgadzam się, że zaproponowana przeze mnie nazwa wywołuje pewne konotacje, ale "Towarzystwo Polsko-Brytyjskie" brzmi zbyt "handlowo"; jeszcze dodać "spółka akcyjna z kapitałem międzynarodowym" :). Może "Towarzystwo (Fundacja) Na Rzecz Zbliżenia Narodów Polskiego i Brytyjskiego" będzie lepsze? Chociaż skrót (po polsku TNRZNPiB, po angielsku StRtPaBN) równie koszmarny. Chyba najlepsze będzie Honorowe Stowarzyszenie Polsko-Brytyjskie (Honorary Polish-British Association). Jak Ci się to widzi?
UsuńJKS
Honorowe Stowarzyszenie Polsko-Brytyjskie brzmi zdecydowanie lepiej.
UsuńSK ze Stalowej Woli
JKS: tak, ta nazwa jest bardzo elegancka!
UsuńŁK
Hmm. Ten brak szumu na arenie międzynarodowej mnie nieco niepokoi. To może być cicza przed burzą.
OdpowiedzUsuńCieszy mnie że Polscy politycy nie są krótko wzrocznymi chciwcami i słusznie zachwóją ostrożnoć wobec Imperuim Japonii.
Tak na margineśie. Myślałem że obecny wiek nie używa już politycznych małrzeństw. A tu silna sugestia że Rumunia oddaje swoją księżniczke polskiemu księciu żeby przypieczentować porozumienie i sojusz między dwoma narodami. Może być z tego nie mały skandal polityczny.
Nawet jeśli to nie jest prawda z pewnością znajdą się tacy co będą to chcieli w takim świetle przectawić.
SK ze Stalowej Woli
Jak już wcześniej napisałem, nie kupczymy "łonami", to nie ten czas. Niemniej coś z tym królewskim "przychówkiem" trzeba zrobić. Chyba nie chcemy, aby księżniczki zostały starymi pannami, a książęta szukali partnerek po burd..., przepraszam - agencjach towarzyskich. Mezalianse też raczej nie wpłyną korzystnie na "morale" domu panującego i społeczeństwa. Poza tym, takie mariaże raczej pomagają, niż szkodzą.
OdpowiedzUsuńNie chciałbym być "czepialskim", ale czy Kolega nie mógłby swoich wypowiedzi przed opublikowaniem poddać kontroli językowej? Horrendalna ilość błędów bardzo utrudnia zrozumienie sensu - ciekawych niewątpliwie - uwag.
JKS
Przeceniasz znaczenie religii w stosunkach rumuńsko-rosyjskich. Kościoły lokalne/narodowe mają dużą niezależność, prawosławie nie jest jednolite.
OdpowiedzUsuńW kwestii ewentualnego poszerzenia granic Imperium. Nie tego nam teraz potrzeba. W ostatnich dwóch dekadach nasze posiadłości kolonialne powiększyły się wielokrotnie. Powinniśmy się skupić na ich rozwoju ekonomicznym, kulturowym, jednym słowem - cywilizacyjnym. Choćby największe obszary (vide Rosja) są niewiele warte jeśli tam tylko krzaki i wilkołaki. Karoliny możemy przejąć od Niemiec i sprzedać Japonii. Wilk syty i owca cała.
Niezależnie od moich osobistych poglądów, znaczenia religii nie przeceniam. W tej "dziedzinie" nawet drobne różnice mogą prowadzić do kontrowersji o niesłychanej zaciętości. Do niedawna prawosławie było dla Rumunów, względem panowania tureckiego, elementem dążeń emancypacyjnych. Prawosławna Rosja zawsze ich w tym popierała. Nie będzie łatwo zastąpić jej pozycję w rumuńskich umysłach.
UsuńCo do rozszerzania imperium; Karoliny nie są nam (szczególnie pod względem ekonomicznym) do szczęścia konieczne, ale oddać je Japonii? a takiego... Dla miłej zgody rozebrać część ogrodzenia, aby lisowi ułatwić wejście do kurnika?
Główny punkt naszych kontrowersji z Japonią to Chiny; Tokio uspokoi się tylko w przypadku oddania tego obszaru na jego łup! Nie po to tyle zainwestowaliśmy w Chiny, żeby teraz się wycofywać. To dawniej mocno "zacofane" cesarstwo, staje się powoli (bardzo powoli!) naszym głównym punktem oparcia na wschodzie. Ewakuacja polityczno-militarna z Chin, to ewakuacja z obszaru na wschód od Pemby, to rezygnacja z mocarstwowej pozycji w ogóle!
Sygnalizowane przeze mnie wcześniej próby poprawy stosunków polsko-japońskich z ww. powodów spełzły na niczym. Zajęcie Karolinów naszych stosunków z Japonią zasadniczo nie zmieni, jeśli komuś "ukradłeś cały piórnik", to kradzież jeszcze jednego "ołówka" nie ma znaczenia. Powiesz, że może być tym, co przeważa szalę; tak, ale jeśli wybieramy się na piechotę na X piętro, to nie zawracamy na VIII, czy IX. Żal by było tego wysiłku.
Przy proponowanym przez Ciebie rozwiązaniu, "wilk" nadal będzie głodny, a "owca (baran)" bez jednego rogu. Nie zgodzę się na "wschodni układ monachijski"!
O nasz rozwój ekonomiczno-społeczny nie musisz się troskać, w ciągu ostatnich lat wyrośliśmy na trzecią potęgę ekonomiczno-technologiczną świata, a mądra polityka społeczna (w tym łagodnie asymilacyjna wobec prawosławnej części ludności metropolii oraz tubylców w koloniach) sprawiła, że praktycznie nie mamy w państwie problemów "odśrodkowych"
JKS
W sprawie Rumunii wskazuję, że prawosławie ma znaczenie wyłącznie kulturowe, nie polityczne. Żaden z patriarchów nie jest papieżem, nie ma zjednoczonej organizacji prawosławnych. Tak, sentymenty i lubienie bywa w polityce bardziej istotne niż fakty (rumuńscy prawosławni mogą być pod względem teologicznym bliżsi katolikom niż prawosławnym rosyjskim).
UsuńJuż Napoleon zdawał sobie sprawę z ogromnego potencjału Chin, który przez następne 100 lat jeszcze wzrósł. Problem teraz w tym czy Japończycy chcą z chińczykami współpracować, czy (jak w rzeczywistości) ich zdeptać. Chiny wraz z nowoczesnym i silnym przemysłowo partnerem (a takim może być Polska albo Japonia) ZDOMINUJĄ świat. Jeśli ktoś (my czy Japończycy) postanowi Chiny okupować/zdominować/wyzyskać może osiągnąć podobny efekt, jednak z kilkudekadowym opóźnieniem, złamanie i opanowanie Chin musi potrwać (a czasu na to nie ma), choćby ze względu na ich rozmiar. Jeśli Japończycy zachowają się wobec Chin, jak w rzeczywistości (czyli głupio), sami pchną Chińczyków w nasze czułe objęcia i podpiszą na siebie wyrok. Jeśli postanowią współpracować ze swoimi Braćmi w Cywilizacji Wschodu, pozostanie nam tylko się wycofać.
My traktujemy Chiny (w przeciwieństwie do innych mocarstw europejskich i Japonii) bardziej jako partnera, niż obszar ekspansji i z tego powodu mamy takie dobre stosunki z tym wielkim krajem. Będziemy starali się to zachować, ewentualna (in future) mocarstwowa pozycja Chin raczej nam nie zagrozi.
UsuńJKS
Skoro temat międzynarodowy to ośmielę się podnieść jedną kwestię z innej beczki - budowa nowych typów okrętów w jednym kraju powinna powodować stosowaną reakcję w innych krajach.
OdpowiedzUsuńOstatni spis flot znamy z 1933 roku (post 1-02-2016). Wówczas Japonia miała 10 pancerników, w tym 4 Kongo (w realu 10 OL w tym szkolny) i 19 krążowników ciężkich (w realu wówczas 12).
My w latach 1931-32 wprowadziliśmy do służby 3 najcięższe krążowniki typu Leszek Biały (post 5-12-2015) – 21,5/24,8 tys t (standard/normal) 8x283, 12x120, 31,9w, 200mm/100mm (pancerz burta/pokład) [formalnie to krążowniki liniowe, ale dla nich walka w linii pancerników jest nie wskazana]. Oraz 2 OL typu Władysław Jagiełło (post 3-01-2016, 34,9/37,1 tys t, 10x356, 16x135, 28w, 350mm/150mm).
O ile Japonia może zakładać, że pancerniki zostaną na wodach europejskich (a jednocześnie ich prędkość nie jest zastraszająca), to krążowniki najcięższe łamią przewagę Japońskich sił krążowniczych. Jaka byłby reakcja Japonii? Oraz jaka będzie nasza reakcja na ich ruch?
Hipoteza 1. Japonia rozpoczęła w 1932 projektowanie i mogłaby by wprowadzić do służby w 1937-38 4 krążowniki najcięższe typu Tango (nazwa robocza - bo okręty są pośrednie między Takao i Kongo). Poza Yamato, Japończycy preferowali szybkość i siłę kosztem wytrzymałości: więc szybko dostępne są stare działa 356mm, Japończycy lubią wieże podwójne, szybkość 34w, i nie za duże okręty (koszty!).
Wyszło: 22,5/24,9 tys t, 6x356 (3xII), 12x127 (6xII), 34w, 150mm/85mm (pancerz).
Czy Japonia tak zrobi? A może zdecydowała się na okręty jednak solidniej opancerzone? A może szybsze - 35w (teoretyczna prędkość Japońskich krążowników ciężkich).
H_Babbock
Bardzo podoba mi się zaprezentowana powyżej koncepcja krążowników najcięższych typu "Tango". Byłyby znakomite do współdziałania z lotniskowcami uderzeniowymi (w składzie zespołów typu "task force").
UsuńŁK
Japończycy mieli plan zbudowania takich nadkrążowników. Pamiętacie to?
Usuńhttp://springsharp.blog.onet.pl/2010/12/09/wielkie-krazowniki-japonskie-proj-b65/
Trudno mi przewidywać ruchy potencjalnych przeciwników. Ponieważ: primo, nie mam dostępu do ich mózgów; secundo, moje konstrukcje jak na razie nie tworzą (ogólnie rzecz biorąc) nowych jakości; tertio, bardziej staram się nadążać za obcymi osiągnięciami, niż je wyprzedzać; to wydaje mi się, że przyjmowanie dla flot obcych stanu "realnego" jest dopuszczalne.
UsuńPoza tym nie jestem w stanie kierować rozwojem wielu flot jednocześnie; może by niektórzy z Kolegów wzięli na siebie to zadanie? Mam na myśli to, że np. Ty byłbyś "odpowiedzialny" za flotę japońską, kto inny za brytyjską itd. Jest tu jednak pewna "zagwozdka"; ja jestem ograniczony programem i rysunkami, a niektórzy - pozbawieni tych ograniczeń - Koledzy, mogliby ustawiać "poprzeczkę" na nieosiągalnym dla mnie poziomie. Dlatego dla porównania mógłbym brać tylko opracowane w Springsharpie i narysowane w dwu rzutach jednostki.
I będę się upierał przy dwu rzutach rysunku; na bokorysie można "upchnąć" wiele, drugi rzut weryfikuje te założenia, nieprawdaż? Nie chciałem w tym momencie dotknąć kolegi dV, który wciąż jest dla mnie autorytetem, jednak sądzę, że i On sam się ze mną zgodzi.
Reasumując, na razie będę się trzymał realnych danych rozwoju flot obcych (z pewnymi wyjątkami: Niemcy, Włochy, Rosja); powtarzam: za wyjątkiem artylerii plot, poza ogólne trendy nie wychodzę.
JKS
Teraz dopiero przeczytałem komentarze kolegów ŁK i Stonk. Odpowiadam:
Usuń- jednostki z linka http://springsharp.blog.onet.pl/2010/12/09/wielkie-krazowniki-japonskie-proj-b65/, to typowe krążowniki liniowe, zaliczanie ich do krążowników, nawet najcięższych jest wg mnie błędem;
- u mnie rolę "ciężkiej" eskorty lotniskowców pełnią jednostki typów "Bolesław Śmiały" i "Leszek Biały";
- są to w swoim rodzaju okręty chyba nie gorsze, niż proponowany "Tango"
- ŁK, czy "Tango" jest lepszy od naszego "Bolka Śmiałego"?; jest szybszy, ale lżej opancerzony (coś za coś), reszta parametrów porównywalna.
Ponownie apeluje, aby okrętów typu "Leszek Biały" nie zaliczać do krążowników, są to - wprawdzie małe, ale jednak - okręty liniowe. Jednak, wbrew nazwie - jak słusznie zauważył kolega H_Babbock, jednostki te nie są przewidziane do walki w linii okrętów pancernych.
JKS
Wcale nie twierdziłem, że "Tango" jest lepszy od "Bolesława Śmiałego"! Po prostu podoba mi się taka koncepcja. Pozwolę sobie na dygresję: gdybym decydował o kierunkach modernizacji floty japońskiej (w latach 30-tych), właśnie tak (tj. jako krążownik najcięższy) przebudowałbym okręty typu "Kongo" (czyli jedna wieża artylerii głównej mniej, ale prędkość 33 węzły i pancerz burta/pokład = 8/5").
UsuńŁK
Niewielkie (ale i niemałe) i szybkie okręty liniowe miały być w zamyśle twórców pogromcami krążowników. B65 uzbrojeniem i prędkością odpowiada proponowanemu Tango, a z większej wyporności wynika jego lepsze opancerzenie (chociaż do pancerników mu daleko).
OdpowiedzUsuńOgólnie zgoda, jednak co do zadań mojego typu "Leszek Biały", to jest mała różnica; odsyłam do posta z tym okrętem(05.12.2015).
UsuńJKS
Sprawa nazewnictwa (liniowy czy najcięższy) jest oczywiście umowna. W stosunku do okrętów, które nie maja walczyć z pancernikami jak „równy z równym” ja wolę nazwę krążownik najcięższy.
UsuńW sprawie przyszłych zadań ”Leszka..” sam napisałeś w opisie:
„…. w a w czasie wojny pełniłyby wymiennie dwie funkcje: szybkiego eskortowca lotniskowców i/lub klasycznego „rajdera”, zwalczającego nieprzyjacielską żeglugę. Poza tym ich charakterystyka predestynuje je do roli „cruiserkillerów”….”
Czyli, że jednak rola (między innymi) krążownika najcięższego.
Czy Tango jest lepszy od Leszka? Raczej nie, sam uważam, że wyciśnięte parametry kosztem opancerzenia powodują, że okręt jest „skrajny”. W niektórych sytuacjach może to skutkować spektakularnymi efektami, analogicznymi do klęski brytyjskich krążowników liniowych w bitwie Jutlandzkiej, czy boju Hood’a z Bismarckiem. Wręcz sądziłem, że słabości tych okrętów uznasz za obiecująca zapowiedź przyszłych zwycięskich akcji w wojnie (bo ja sądzę, że „knujesz” jakąś wojnę na Dalekim Wschodzie).
Ale jedna uwaga: Leszek i Tango pod względem uzbrojenia to jednak dwie kategorie wagowe: salwa artylerii głównej Leszka to 2,4t, a Tango to 3,7t
Sam napisałeś:
„Ponieważ […] to wydaje mi się, że przyjmowanie dla flot obcych stanu "realnego" jest dopuszczalne. „
Oczywiście, z punktu widzenia realności byłoby idealne, przyjąć, że inne floty rozwijają się tak jak w realu. Ale możliwe jest to tylko pod warunkiem, że nasze posunięcia nie wymuszą na konkurentach nadwyżkowej rozbudowy floty.
Moim zdaniem budowa krążowników Leszek Biały wymusza taką rozbudowę, ponieważ diametralnie zmieniła sytuację na Dalekim Wschodzie - te okręty po prostu stawiają pod znakiem zapytania sens floty Japońskich krążowników ciężkich.
(Budowa liniowców Władysław Jagiełło uważam, że zaburza sytuacje raczej umiarkowanie, tyko „trochę” przyspieszając koniec akacji morskich).
Tak więc uważam, że skoro zdecydowałeś się na krążowniki Leszek Biały to konieczne jest przyjęcie, że:
Japonia zbuduje swoje odpowiedniki;
USA wcześniej zaczną program Alaski;
Wielką Brytanię i Francję możemy uznać, że po prosty nie stać na dodatkowe okręty.
H_Babbock
PS Pomysł budowania przez innych uczestników flot Japonii i innych krajów jest raczej nierealny. Poza ograniczeniami ile kto może poświęcić czasu, trzeba by ustalić budżety flot, wydajność stoczni, a potem konsensus co do przebiegu działań wojennych. Tym nie mniej akurat Tango powstał w Sprigsharpie 3.
"...salwa artylerii głównej Leszka to 2,4t, a Tango to 3,7t". Zgoda, ale nieco inaczej wygląda to w przypadku porównania "salwy minutowej", bo to - o ile się nie mylę - proporcja 3,5 : 2 (strz./min.).
UsuńŁK