Przepraszam, że tak długo musieliście czekać na tego posta, myślę, że jego obszerność to usprawiedliwia.
Komunikat wojenny nr 11/1943 – lipiec 1943
Przebieg działań.
Idąc
niejako „za ciosem”, startujące z bazy w Hangczou nasze bombowce, wykonały dwa
następne naloty na cele położone na macierzystym terytorium Japonii. Najpierw
dywizjon średnich bombowców typu CZL-86B Bażant
zaatakował bazę morską Sasebo. Zrzucono 264 bomby 100-kilogramowe, uzyskując
zatopienie jednego stawiacza min, dwu statków, jednej bliżej
niezidentyfikowanej jednostki pomocniczej oraz znaczne uszkodzenia
infrastruktury portowej. Mocno ucierpiała obrona plot japońskiej bazy. Po
zrzuceniu bomb, Bażanty zaatakowały
stanowiska plot za pomocą zamontowanych w nosie samolotu 4 nkm-ów;
skoncentrowany ogień ciężkiej broni maszynowej poczynił istne spustoszenie
wśród obsad – niezbyt zresztą licznych – dział japońskiej obrony plot.
Spóźnione japońskie myśliwce nie
odniosły żadnego sukcesu. Atakujący stracili jeden bombowiec, który silnie
uszkodzony ogniem plot przymusowo wodował na wschód od Szanghaju. Powiadomione
o wypadku chińskie jednostki uratowały trzech lotników, czwarty – ranny –
niestety utonął.
Kilka
dni później dywizjon ciężkich bombowców typu PWL-127B Struś zaatakował przemysłowe miasto Kagoshima. Zrzucono łącznie ok.
105 t bomb burzących, efekty trudno obecnie ocenić, niemniej potencjał przemysłu
Kagoshimy został niewątpliwie poważnie naruszony. Tutaj japońska obrona plot
spisała się nieco lepiej; myśliwce japońskie zestrzeliły dwa polskie bombowce,
przy stracie jednego własnego aparatu. Bardzo słaba w tym miejscu japońska
artyleria plot „dała plamę”, strzelając chaotycznie gdziekolwiek, tylko nie do
właściwego celu.
Doszła
do skutku – już od kliku miesięcy przez nasz wywiad awizowana – wielka akcja
japońskiej marynarki. Sztabowcy i
analitycy floty „wschodzącego słońca” doszli do słusznego wniosku, że każdy
następny miesiąc wojny gra na ich niekorzyść. Przyczyną jest brak na
kontrolowanym przez nich terytorium niezbędnych do kontynuowania wojny
strategicznych zasobów. Dotyczy to głównie ropy naftowej oraz w mniejszym
stopniu węgla, rud metali i kauczuku. Posiadane zapasy tych surowców kurczą się
stale, a możliwości ich uzupełniania – w obliczu zarządzonego embarga (m.in. ze
strony Francji. Holandii, Turcji, Meksyku i Wenezueli) oraz realnego zagrożenia
linii dowozowych – są mocno iluzoryczne. W tej sytuacji, logicznym rozwiązaniem
jest próba szybkiego i korzystnego zakończenia wojny, poprzez decydujące
zwycięstwo w walnej bitwie. Przez ostanie 2-3 miesiące Japończycy nie
podejmowali większych działań, gromadząc zapasy paliwa dla tej jednej, decydującej
akcji. Taka jest geneza przedstawionych niżej wydarzeń.
Z
bazy w Kure wyszły dwa potężne japońskie zespoły okrętów. Pierwszy z nich – Shōri 1 składał się z:
-
lotniskowców: Kaga, Zuikaku, Soryu, Hiryu i Hiyo;
-
4 ciężkich krążowników typu Takao;
-
2 krążowników lekkich typu Kuma;
-
15 niszczycieli.
W
skład drugiego - Shōri 2 – wchodziły:
-
pancerniki: Yamato, Musachi, Nagato i Mutsu;
-
krążowniki liniowe: Kongo, Haruna, Hiei i Kirishima;
-
4 krążowniki ciężkie typu Mogami;
-
3 krążowników lekkich typu Sendai;
-
18 niszczycieli.
Cała
operacja nosiła kryptonim Ketteitekina
shōri, a jej głównym celem było zniszczenie klasycznymi metodami, czyli
ogniem artyleryjskim i torpedami trzonu polskiej floty na Pacyfiku. Aby cel ten
stał się realny, konieczne było przede wszystkim wyciągnięcie polskich sił
głównych „w pole”, tzn. na otwarte morze, z dala od lotniczych baz lądowych
oraz takie związanie walką naszych lotniskowców, aby zapewnić swobodę własnym
siłom pancernym. Gwoli powyższego, przedsięwzięli Japończycy następujące
działania wstępne:
-
sterowane „przecieki” informacyjne o planowanej akcji (stąd taka wiedza naszego
wywiadu J);
-
przejście obydwu japońskich zespołów w zasięgu polskich stacji radarowych na
francuskich Marianach;
-
podział sił na dwa zespoły, z których pierwszy (lotniskowce) ma za zadanie
zwabić i związać walką polskie lotniskowce, a drugi (pancerniki) zadać im
decydujący cios.
Dowództwo
naszej 5.Floty wiedząc o japońskich przygotowaniach (lecz nie znając dokładnie
miejsca i czasu uderzenia) cierpliwie trzymało „karty przy orderach”, czyli trzon
swoich sił w Rabaulu i Kaviengu. Celem uniknięcia zaskoczenia, dodatkowo
„zmotywowano” obsługi polskich stacji radarowych na francuskich Marianach,
zintensyfikowano loty patrolowe wodnosamolotów dalekiego zasięgu oraz ustawiono
na możliwych podejściach morskich do PPTR „wachlarz” z okrętów podwodnych. Prawdziwym
„mózgiem” tych i następnych działań był szef sztabu 5.Floty kontradmirał
Kasprzykowski, wcześniej piastujący stanowiska m.in. szefa sztabu eskadry
lotniskowców, szefa Biura Studiów i Analiz Sztabu Głównego MW, dowódcy
pancernika, dyrektora nauk Akademii MW i szefa sztabu jednego z obszarów.
Teraz
mały wtręt; nie podając konkretnych dat dziennych (nie chce mi się grzebać w
wiecznym kalendarzu), zastosuję w dalszym opisie zdarzeń następujący system:
kolejne dni będą oznaczane D1, D2 itd., a godziny i minuty (zgodnie z
24-godzinnym rytmem dobowym) w formacie GG:MM. Przykładowo, zapis D1:04:30
oznacza godzinę 4:30 pierwszego dnia bitwy.
D1:15:15
Pierwszy
sygnał o nadciągających siłach npla dotarł ze stacji radarowej na wyspie Farallon
de Pajaros (Mariany); nie opisywał on dokładnie składu japońskiego zespołu,
poprzestając na stwierdzeniu „bardzo liczna grupa” W tym momencie Japończycy
znajdowali się ok. 870 Mm od atolu Truk. Zakładając prędkość marszową
Japończyków na 15 w, należało się spodziewać ataku na Truk w ciągu czterdziestu
kilku godzin.
D1:17:40
Z
baz w Rabaulu i Kaviengu wychodzą polskie siły w składzie trzech zespołów
L.5.1, L.5.2 i O.5.1. Składy zespołów przedstawiały się następująco:
L.5.1
– 3.Eskadra lotniskowców, 2 x typu Hetman
Chodkiewicz (CV-4 1934); 3.Eskadra lotniskowców eskortowych, 3 x typu Generał Kątski (CVE-6 1943); 4.Eskadra
krążowników, 1 x typu Giżycko (CA-14
1937) i 2 x typu Tarnopol (CL-32
1936) oraz 3.Flotylla niszczycieli eskortowych 4 x typu Kujawy (DE-17 1937) i 4 x typu Pałuki
(DE-29 1942);
L.5.2
– 2.Eskadra lotniskowców, 2 x typu Hetman
Czarniecki (CV-6 1940); 4.Eskadra lotniskowców, 2 x typu Hetman Czarniecki (CV-6 1940); 6.Eskadra
krążowników, 1 x typu Giżycko (CA-14
1937) i 2 x typu Tarnopol (CL-32
1936) oraz 8.Flotylla niszczycieli, 8 x typu Boreasz (DD-70 1936);
O.5.1
– 1.Eskadra pancerników, 2 x typu Władysław
Łokietek (BB-4 1923/1939); 2.Eskadra pancerników, 2 x typu Władysław Jagiełło (BB-6 1932);
3.Eskadra pancerników, 2 x typu Kazimierz
Jagiellończyk (BB-8 1938); 1.Eskadra krążowników liniowych, 2 x typu Bolesław Śmiały (BC-1 1917/1933); 5. Eskadra
krążowników, 1 x typu Giżycko (CA-14
1937) i 2 x typu Tarnopol (CL-32
1936); 4.Eskadra krążowników plot, 2 x typu Skarżysko
(CLA-8 1940); 6.Flotylla niszczycieli, 6 x typu Wulkan (DD-82 1939) i 4 x typu Autan
(DD-100 1941) oraz 12.Flotylla niszczycieli, 8 x typu Autan (DD-100 1941).
D2:07:20
Nasz
okręt podwodny obserwuje siły japońskie na wschód od wyspy Anatahan (Mariany).
Określa ich skład na: 4 lotniskowce, 6-8 pancerników i liczne mniejsze okręty.
D2:17:25
Wodnosamolot
rozpoznawczy typu PWL-124HRBb/f obserwuje dwa zespoły japońskie; dzieli je od
siebie odległość ok. 70 Mm. Obserwator wodnosamolotu odnotowuje w zmierzającym
na południe zespole zachodnim 5 lotniskowców w licznej eskorcie, a w
podążającym na południowy wschód wschodnim 8 pancerników, również w
towarzystwie licznych mniejszych jednostek.
D3:01:10
Polskie
zespoły podchodzą od południa do atolu Truk. Siły japońskie od atolu dzieli ok.
480 Mm.
D3:05:40
Siły
polskie mijają od zachodu Truk, a poszczególne zespoły rozdzielają się w celu
utworzenia szyku namiaru schodami w prawo. Ugrupowanie takie przyjęto dla
zminimalizowania ryzyka wykrycia przez japońskie rozpoznanie lotnicze więcej,
nią jednego zespołu jednocześnie.
D3:10:50
Zakładany
szyk polskiego ugrupowania przyjęty. Japońskie krążowniki z zespołu
lotniskowców wyrzucają w powietrze samoloty
rozpoznawcze, do Truk mają jeszcze ok. 390 Mm.
D3:12:30
Japoński
samolot rozpoznawczy obserwuje nasz zespół L.5.1. W swoim meldunku ocenia jego
skład na 5 lotniskowców z eskortą.
D3:12:40
Japońskie
okręty z grupy pancerników wyrzucają w powietrze samoloty rozpoznawcze.
D3:13:40
Do ataku na
nasz zespół L.5.1 wyruszają połączone grupy lotnicze japońskich
lotniskowców w łącznym składzie 76 myśliwców oraz po 90 bombowców nurkujących i
samolotów torpedowych.
Przerwijmy
na chwilę kalendarium, aby przedstawić stosunek sił powietrznych walczących
stron. Japończycy posiadali łącznie: 114 myśliwców, 105 bombowców nurkujących i
90 samolotów torpedowych, łącznie 309 aparatów. Obydwa polskie zespoły
lotniskowców miały na pokładach: 259 myśliwców, 166 bombowców nurkujących i 104
samoloty torpedowe, łącznie 529 aparatów. Zestawienie to nie obejmuje samolotów
rozpoznawczych i naszego lotnictwa lądowego na Truk.
D3:14:00
Samolot
rozpoznawczy z japońskiej grupy pancerników obserwuje nasz zespół L.5.2,
meldując obecność w nim 4 lotniskowców. Dowództwo japońskie uznaje, że jest to
ten sam zespół, który został rozpoznany półtorej godziny wcześniej, tłumacząc
niezgodność w liczbie lotniskowców błędem obserwatora. Pomyłka ta będzie
Japończyków wiele kosztować. Zespół japońskich pancerników zmienia kurs na
południowo-zachodni w celu dobicia tego, co z polskiego zespołu zostanie po
ataku lotniczym.
D3:14:30
Radary
zespołu L.5.1
wykrywają japońskie samoloty. Lotniskowce wykonują zwrot pod wiatr i wyrzucają
w powietrze myśliwce (na patrolu już jest 30). W odległości ok. 10 Mm od
zespołu dochodzi do bitwy powietrznej; 31 naszych myśliwców rzuca się na
myśliwce japońskie, pozostałych 104 sukcesywnie dołącza, atakując już to
myśliwce, już to bombowe i torpedowe samoloty wroga. Wszystkich jednak nie
udaje się zatrzymać i na pozycję ataku wychodzi ok. 50 bombowców nurkujących i
ok. 40 samolotów torpedowych. Otrzymując informację o nalocie na zespół L.5.1,
dowódca zespołu L.5.2 zarządził zwrot na wiatr i wysłanie w kierunku
atakującego bratni zespół nieprzyjaciela, połączonej grupy lotniczej w
składzie: 40 myśliwców, 124 bombowców nurkujących i 81 samolotów torpedowych.
D3:15:45
Samoloty
rozpoznawcze z zespołu O.5.1 wykrywają japoński zespół pancerny. O.5.1 „włącza
przerzutkę”, aby osłonić własne zespoły lotniskowców. Zespoły te dostają rozkaz
odejścia na zachód, lub północny-zachód najszybciej, jak to będzie możliwe.
D3:15:00
Artyleria
plot spisuje się dobrze, zestrzeliwując 16 japońskich samolotów i odpędzając
wiele następnych. Nie udaje się jednak uniknąć strat; tonie trafiony 4
torpedami i 2 bombami lotniskowiec Hetman
Chodkiewicz, tonie trafiony 2 torpedami i 2 bombami krążownik Wrocław, trafiony 2 bombami, poważnie
uszkodzony zostaje lotniskowiec Generał
Przyjemski, a trafiony bombą niszczyciel eskortowy Kurpie z trudem utrzymuje się na wodzie.
D3:15:40
Samoloty
zespołu L.5.2
atakują lotniskowce japońskie, przygotowujące się do przyjęcia własnych
samolotów wracających z wyprawy na L.5.1. Na pokładach i w powietrzu jest tylko
38 japońskich myśliwców, nie są w stanie zatrzymać tego ataku. Polskie bombowce
nurkujące i samoloty torpedowe masakrują japoński zespół. Tonie trafiony 5
torpedami i 1 bombą Kaga, wylatuje w
powietrze w potwornej eksplozji ugodzony 3 torpedami i 4 bombami Zuikaku, tonie płonący od dziobu do rufy
(6 bomb) Hiryu, tonie inkasując 7
bomb krążownik ciężki, a jego bliźniak po oberwaniu 1 torpedy i 3 bomb zatacza
się jak pijany, traci zdolność operacyjną trafiony 1 torpedą i 3 bombami Soryu, jedna bomba trafia Hiyo.
D3:19:45
Nasz zespół
O.5.1 nawiązuje kontakt radarowy z japońską eskadrą pancerną, 25 minut później,
z odległości 27,5 km polskie okręty liniowe otwierają kierowany radarem (jest
już ciemno) ogień do japońskiego zespołu. Zaskoczeni Japończycy wystrzeliwują
pociski oświetlające, są one jednak za krótkie i nie pozwalają dostrzec polskich
okrętów. Teraz japońscy artylerzyści muszą poczekać na wygaszenie flar, aby móc
otworzyć ogień na błyski wystrzałów polskich dział. Odległość maleje do 25,5
km, Japończycy otwierają ogień. Po 20 minutach polski zespół kładzie się na
kurs równoległy do japońskiego, aby nie zmniejszać dystansu walki poniżej 20,0
km. Po obu stronach do głosu dochodzi artyleria średniego kalibru. Ponieważ
coraz więcej pocisków trafia japońskie okręty, ich dowódca wydaje rozkaz zwrotu
na północ. Liczy na to, że Polacy będą go ścigać, a kiedy się już rozwidni,
szanse na zwycięstwo się odwrócą. Nasz zespół również wykonuje zwrot, podążając
za Japończykami po ich lewej burcie. Odległość pomiędzy walczącymi wzrasta do
35,0 km, obydwie strony przerywają ogień.
D3:23:30
Polski
zespół pancerny cały czas podąża za przeciwnikiem trzymając go w zasięgu
obserwacji radarowej. O godzinie 00:20 eksploduje i tonie japoński lekki
krążownik typu Sendai; w trakcie
wcześniejszej wymiany ognia został trafiony dwoma pociskami 406 mm, co
spowodowało niemożliwy do opanowania pożar, który dotarł w końcu do komór
amunicyjnych. Wśród ocalałych okrętów japońskiej eskadry pancernej najciężej
uszkodzony jest krążownik liniowy Haruna,
który otrzymał 1 pocisk 406 i 10-12 356 mm. Ponieważ nie może on nadążyć
za swoim zespołem, japoński dowódca decyduje pozostawić go w tyle, w słabej asyście
również uszkodzonego niszczyciela. Kilka z pozostałych okrętów japońskich (w
tym 4 pancerniki) odniosło mniej poważne uszkodzenia. Z polskich okrętów
najbardziej ucierpiał pancernik Zygmunt
Stary, któremu pocisk 457 mm wyeliminował jedną wieżę 3x406 mm.
D4:02:25
Polska
eskadra pancerna zwalnia, przerywa pościg i skręca na zachód. Za tą decyzją
stoją: obawa przed spotkaniem dziennym z – wciąż silnym – japońskim zespołem
pancernym, chęć zapewnienia bliższej osłony lotniskowcom oraz naciski dowódców
lotniskowców na pozostawienie „przyjemności” dobicia japońskiej eskadry przez
lotnictwo. Pancerniki japońskie, po pozostawieniu Haruny na „pastwę losu”, wyrywają z największą osiągalną prędkością
20-22 w na północ. Do świadomości ich dowódcy dotarło, że Polacy dysponują
potężną siłą powietrzną, która zadała tak miażdżący cios japońskim lotniskowcom,
a ranek się zbliża…
D4:05:20
Polskie
lotniskowce wyrzucają w powietrze samoloty rozpoznawcze.
D4:06:05
Tonie,
usiłujący o własnych siłach dotrzeć na Truk, ciężko uszkodzony niszczyciel eskortowy Kurpie.
D4:06:40
Samolot
rozpoznawczy zespołu L.5.2 wykrywa Harunę
z towarzyszącym mu niszczycielem. Do ataku startuje grupa powietrzna w
składzie: 10 myśliwców, 30 bombowców nurkujących i 19 samolotów torpedowych.
D4:07:10
Samolot
rozpoznawczy zespołu L.5.1 wykrywa resztki japońskiej grupy lotniskowców.
Z pokładów Hetmana Radziwiłła-Pioruna i Generała
Kątskiego startują: 32 myśliwce, 21 bombowców nurkujących i 11 samolotów
torpedowych.
D4:07:50
Haruna wraz z niszczycielem zatopione. Pozostałe pancerniki
japońskie wraz z eskortą, niewykryte uciekają na północ.
D4:08:15
Grupa lotnicza
z zespołu L.5.1 atakuje japońską grupę lotniskowców. Japończycy mogą
przeciwstawić jej jedynie 12 myśliwców z Hiyo;
tyle zostało z obsady ich lotniskowców. Toną uszkodzone wcześniej Soryu i krążownik ciężki oraz
storpedowany niszczyciel, Hiyu znowu
ma szczęście, dostaje tylko jedną bombę i wraz z resztą niedobitków zmyka „do
domu”
D4:12:15
Koniec
bitwy, polskie okręty obierają kursy powrotne.
Ogólny
bilans starcia.
Po stronie
japońskiej:
-
zatopionych: 1 krążownik liniowy, 4 lotniskowce, 2 krążowniki ciężkie, 1
krążownik lekki i 2 niszczyciele;
- zestrzelone,
lub w inny sposób zniszczone 303 samoloty.
Po stronie
polskiej:
-
zatopionych: 1 lotniskowiec, 1 krążownik ciężki i 1 niszczyciel eskortowy;
- zestrzelonych,
lub w inny sposób zniszczonych 95 samolotów.
To tyle na
teraz; informacje z wojny podwodnej, walk lądowych i inne oraz zbiorczy bilans
strat zostanie podany w komunikacie następnym.
Operacja zakończona ewidentnym sukcesem floty polskiej, choć osobiście odczuwam spory niedosyt. Nie bardzo pojmuję, dlaczego Polacy przerwali kontakt z japońskim zespołem pancernym (bo to oni wszak mieli tu przewagę prędkości!)? Tak bardzo deprymująca była dla nas obecność "Yamato" i "Musashi"? Trochę mniej kunktatorstwa i odrobina "zdrowej" brawury, a mogła to być bitwa, po której można zaproponować Japonii, kanałami dyplomatycznymi, honorowy pokój i zakończyć ten cokolwiek absurdalny konflikt (nie zmieniam swojej opinii, że w zarysowanych przez Ciebie realiach Japonia nie rozpoczęłaby wojny!).
OdpowiedzUsuńŁK
Gdyby do 5.Floty zdołał przed bitwą dołączyć "Stefan Batory", to pewnie byśmy poszli za Japończykami, ale:
Usuń- "Stefana" nie mieliśmy, a przeciwnik miał dwa "Yamato";
- mieliśmy już wyłączone 3 lufy 406 mm;
- w dzień utracilibyśmy przewagę wynikającą z radaru;
- głównym zadaniem zespołu osłony była właśnie osłona naszych lotniskowców, dopóki były zagrożone, to nie odpuszczaliśmy, kiedy bezpośrednie zagrożenie minęło, nie było sensu ryzykować starcia o niepewnym wyniku.
Zniszczyliśmy "kwiat" japońskich lotniskowców, a to bilans tych okrętów, a nie pancerników, zadecyduje o losach wojny.
JKS
Biorąc pod uwagę osiągniętą przez nas, w trakcie bitwy, miażdżącą przewagę w powietrzu, należało (w moim odczuciu) kontynuować ją aż do całkowitego zniszczenia wrogich sił. Nasze pancerniki i krążowniki liniowe, jako całość, są "o niebo" nowocześniejsze od japońskich - tu tylko para "Yamato" - "Musashi" to rzeczywiście nowoczesne okręty. Japońskie krążowniki liniowe (stanowiące 1/2 sił)to żałosne "blaszanki" z archaiczną, kazamatową artylerią pomocniczą (podobnie zresztą, jak "Nagato" i "Mutsu"), bardzo wrażliwe na ostrzał pociskami 16". Należałoby więc utrzymać kontakt bojowy z okrętami japońskimi, a po rozwidnieniu się rzucić na nie wszystkie sprawne samoloty torpedowe i bombowe. Mieliśmy przecież świadomość, że zniszczonych zostało aż 80% japońskich lotniskowców! Jeśli więc tego nie uczyniono, to usprawiedliwieniem może być jedynie obiektywne wyczerpanie się zapasów paliwa lotniczego oraz bomb i torped. Wiem, że nie przekonałem Ciebie, zwłaszcza, że w tej sprawie masz wsparcie Kolegi H_Babbock, jednak muszę raz jeszcze podkreślić, że nie mogę pogodzić się z kunktatorskim stylem Twojego dowodzenia. Często fortuna wojenna sprzyja śmiałym, a niewykorzystane szanse potrafią się boleśnie zemścić.
UsuńŁK
Odwagi też należy używać ostrożnie...
UsuńJKS
Nasz zespół liniowy to 8 okrętów, co daje długość linii około 4km (zakładając odstępy rzędu 250m). W sumie to niemal cud, że przez prawie 3,5 godziny nocnej bitwy Japończycy nie przeprowadzili ataku torpedowego. Mieli 18 niszczycieli, więc byli w stanie wystrzelić ponad 140 torped!. Nawet atak jednej flotylli (8 okrętów po 9 wt) daje 72 torped. Idealnie strzelając wachlarzem do naszej linii długości 4km można celować tak by torpedy przecięły linię co 50m. Czyli każdy nasz okręt zainkasowałby po 3-4 torpedy! Oczywiście nigdy nie uda się idealnie celować i zsynchronizować, a może zrobilibyśmy uniki, ale ryzyko było ogromne. A co by było gdyby użyli krążowników typu Kitakami (40wt) lepiej nie myśleć.
UsuńRyzyko wynikało z tego, że sytuacja dla ataku torpedowego idealna. Noc i Polacy płyną w pościgu, więc wystarczy wejść na kontrkurs i po chwili dystans zaczyna spadać w tempie 1mili minutę. A już z 15km „długie lance” były groźne.
Pościg może można było dłużej kontynuować, ale przede wszystkim przy użyciu samolotów. W optymalnym scenariuszu udałoby nam się przeprowadzić w D4 jeszcze dwa ataki lotnicze na pancerniki: około południa i wieczorem. Jeśli były by skuteczne nasze pancerniki mogłyby pod koniec dnia dopaść te z okrętów wroga, które byłyby uszkodzone.
Taki pościg byłby odważny, choć wiązałby się z ryzykiem - wrogie op i coraz bliżej wrogich baz.
H_Babbock
Brak japońskiego ataku torpedowego wyjaśniłem w komentarzu z 9 maja 2018 23:34. Przeorganizowanie składającego się z 37 okrętów szyku do ataku torpedowego wymaga czasu i dużej ostrożności (w nocy łatwo o zderzenia okrętów gwałtownie zmieniających kursy). Nasze "odpuszczenie" pościgu Japończykom tego czasu nie dało. Ponadto, obliczenia Kolegi co do szans japońskiego ataku torpedowego mogą być brane pod uwagę tylko w przypadku, kiedy atakujący dokładnie widzi cel. Proszę nie zapominać, że jedyne co Japończycy wtedy widzieli, to zlewające się w jedną łunę dziesiątki błysków na horyzoncie. Nie da się na tej podstawie ustalić niezbędnych elementów ataku torpedowego (dystans, prędkość celu, kąty kursowy i biegu itd). Zauważ, że w czasie IIWS Japończycy atakowali torpedami prawie wyłącznie w sytuacji optycznego kontaktu z celem (bez radaru i tak nie mogli inaczej).
UsuńBrak naszego ataku lotniczego na japoński zespół pancerny wyjaśniłem w komentarzu z 10 maja 2018 19:24, to był niewątpliwie błąd.
JKS
Oczywiście jest to miażdżące zwycięstwo, definitywnie kładące kres sile floty japońskiej. Odniesione dzięki ogromnej przewadze w samolotach dodatkowo wzmocnionej posiadaniem radarów. Należy też pamiętać, że podstawowy myśliwiec pokładowy Japonii (A6M „Zero”) w połowie 1943 roku był już zdecydowanie przestarzały i kolosalnie ustępował Hellcatowi (Wężojad).
OdpowiedzUsuńPodzielam też pogląd, że wycofanie się z nocnej bitwy artyleryjskiej było rozsądne i celowe. Po pierwsze cel (pancerniki wroga) nie był wart ewentualnych strat. Po drugie aż dziw, że Japończycy nie spróbowali nocnych ataków torpedowych niszczycieli – a szyk naszych pancerników byłby idealnym celem.
Gratuluję też Autorowi starannego opisu z mapką. Podziwiam prace, ale efekt wart był tego. Wygląda to profesjonalnie, a przede wszytkim daje przejrzysty obraz zdarzeń.
Patrząc chłodno na cała bitwę jednak należy krytycznie ocenić nasze dowodzenia. Pomimo, że w D2 wykryto Japońskie okręty, to w decydującym D3 dopuszczono do sytuacji, że wróg przeprowadził atak lotniczy (na L.5.1.), a własny kontratak dopiero wyprowadzono z opóźnieniem i to tylko z drugiego zespołu lotniskowców. Czyli całe ofensywne siły lotnicze zespołu L.5.1. zostały niewykorzystane. Jeśli siły byłyby wyrównane i Japończycy mogliby wyprowadzić równolegle uderzenie na L.5.2, to bitwa zakończyłaby się spektakularną klęską naszych lotniskowców.
To krytyczny błąd dopuścić w wojnie lotniskowców, wroga do ataku, samemu nie wyprowadzając ciosu.
Z drugiej strony Japońskie dowodzenia też mnie rozczarowało. Japończycy (w realu) ruszali do bitwy z jakimś planem. Na ogół przekombinowanym, ale jednak teoretycznie dającym możliwość „ogrania” wroga. A tutaj nie bardzo widzę, na co liczyli. Plan, że
- ich lotniskowce stoczą bitwę lotniczą (z dwa razy silniejszym wrogiem) nie ulegając szybkiej zagładzie,
- w tym czasie pancerniki (niezauważenie?) skrócą dystans o bagatela 100? 200? mil,
- a polskie lotniskowce nie uciekną tylko dadzą się łaskawie rozstrzelać pancernikom,
Był nie realny i nie miał żadnego pomysłu.
Reasumując, Japończycy mieli głupi plan, ale zdołali sprawnie i od razy wyprowadzić atak lotniczy. Polskie dowodzenia zawiodło, dopuszczając do całkowitego zmarnowania siły ofensywnej zespołu L.5.1. Na szczęście dwukrotna przewaga pozwoliła i tak zadać decydujący cios i zwyciężyć.
Osobny aspekt to ekonomia siła. Nie pamiętam wszystkich dotychczasowych strat Japończyków, ale wydaje mi się, że „zapomnieli” zabrać do bitwy Junyo, Soho, Zuiho i Ryujo (łącznie nawet jakieś 150 samolotów) – wobec 309 jakie mieli w bitwie!
Z kolei z naszej strony nie brały udziału „Żółkiewski”, „Kamieniecki” i „Tarnowski”, razem 240 samolotów (nie licząc tzw. eskortowych, ale o prędkości 27w).
To tak jakby amerykanie przed Midway odesłali gdzieś na tyły np. Enterprise, albo Jellioce przed Skagerrakiem zostawił w bazie z dwie eskadry (16 sztuk) pancerników.
To niewybaczalne błędy, na nasze szczęście popełnione też przez Japończyków.
H_Babbock
Dziękuję za obszerny komentarz i odpowiadam tak po kolei.
UsuńNiektórzy w Polsce już obwołali to zwycięstwo decydującym, ale tak naprawdę, to dopiero po zakończeniu wojny widać, co było w niej decydujące, a co nie.
Cieszę się, że mój trud opracowania bitwy został doceniony.
Pewnie zauważyłeś, że zespół L.5.1 był słabszy od L.5.2 oraz bardziej wysunięty do przodu. Dodatkowo w jego skład wchodziły aż trzy lotniskowce lekkie, uzbrojone do tej bitwy prawie wyłącznie w myśliwce. Nie było w tym przypadku; ten słabszy, wysunięty i bardziej defensywnie skonfigurowany zespół miał za zadanie ściągnąć na siebie atak japońskich lotniskowców, aby ułatwić zadanie zespołu silniejszego, atakującego jakby za zasłony. Te założenia w bitwie się sprawdziły, a wystawiony "na pożarcie" zespół L.5.1 mimo, że mocno poturbowany, miał jeszcze możliwość i satysfakcję dobicia japońskich lotniskowców. Siły nie były i nie mogły być wyrównane, Japończycy nie mieli możliwości wykonania silnych ataków na obydwa nasze zespoły jednocześnie, tym bardziej, że podążały one w znacznej odległości od siebie (jeszcze jedna "podstępna" część naszego planu).
Zgadzam się, że plan japoński nie miał zbyt wielu szans powodzenia i był pewnym aktem desperacji. Chociaż, gdybyśmy uparcie przedłużali starcie sił pancernych, to w dzień mogli nam wyrządzić dużą krzywdę, a i jeszcze w nocy mogli użyć okrętów torpedowych. Tego ostatniego nie zrobili, bo mocno ich skonfundowało zetknięcie się z naszym zespołem, a zanim się ogarnęli my starcie przerwaliśmy.
Japończycy rzucili do akcji w zasadzie wszystkie swoje wartościowe ofensywnie i aktualnie zdolne do tego lotniskowce. Obydwa "Junyo" są przezbrajane, a obydwa "Zuiho" i "Ryujo" (podobnie jak i "Ryuho") zostały uznane za zbyt słabe do tej akcji. Użyli też wszystkich okrętów liniowych, za wyjątkiem zbyt wolnych "Fuso" i "Ise"
Z naszej strony, "Hetman Tarnowski" używany jest do szkolenia i przebywa na Bałtyku, "Hetman Kamieniecki" jest w remoncie, a "Hetman Żółkiewski"... cóż, w przypadku naszej porażki w tej bitwie przydałby się jakiś silny i sprawny lotniskowiec w zanadrzu. Poza tym, ja hazardzistą nie jestem, nie byłem i nie będę. Jak już kiedyś tłumaczyłem, nie rzucę do jednej akcji wszystkich sił, nie będąc do tego zmuszony. Podobną ostrożność (brak kontynuacji bitwy pancernej) jednak dziś pochwaliłeś!
JKS
Ponieważ nikt na to nie zwrócił uwagi, muszę sam przyznać się do naszego jedynego większego błędu w tej bitwie. Otóż, startujące w D4:05:20 samoloty rozpoznawcze zespołu L.5.2 zadowoliły się wykryciem "Haruny" z towarzyszącym mu niszczycielem, zaniedbując poszukiwania głównych japońskich sił pancernych.
OdpowiedzUsuńJKS
Nie miałem czasu analizować dokładniej godzinowego rozkładu „start – atak – powrót” samolotów. Ale czytając na szybko opis wykrycia w D4 japońskich zespołów „Haruna” i „lotniskowce”, a następnie ich zniszczenia, przyjałem, że dokonały tego łącznie zespoły L.5.1 i L.5.2 (oczywiście z absolutnie dominującym udziałem silniejszego „2”). Czy Twój komentarz powyżej sugeruje, że nie było wymiany informacji między zespołami?
UsuńWracając do wcześniejszych uwag. Podział naszej floty lotniskowców na dwa zespoły był logiczny – jakieś 5 lotniskowców to maksymalny skład jednego zespołu. Ale ja bym wolał „amerykański styl dowodzenia”, czyli utworzenie dwóch mniej więcej równosilnych zespołów po 2 lotniskowce uderzeniowe i 2-3 lekki.
A już pomysł, żeby jeden zespół (nasz wysunięty zespół lekki) był „przynętą” dla wroga kojarzy mi się z najgorszymi praktykami Japończyków z planu operacji Midway, wyspy Salomona, II bitwy na Morzy Filipińskim i (być może nie intencyjnie) Morza Koralowego.
Twoje wyjaśnienia o składzie floty: napisałeś, że oba Junyo są w przezbrojeniu (?), ale przecież w bitwie uczestniczy Hioyo. Japończycy nie byli też tak „wybredni” – słaby Zuiho był wzięty pod Santa Cruz, więc i tu miałby miejsce.
„…a "Hetman Żółkiewski"... cóż, w przypadku naszej porażki w tej bitwie przydałby się jakiś silny i sprawny lotniskowiec w zanadrzu…” czyli np. pod Midway amerykanie powinni zostawić w bazie Enterprise, bo może się przydać po przegranej. Dla mnie argumentacja nie do przyjęcia.
H_Babbock
"Harunę" atakował zespół L.5.2 (patrz D4:06:40), a resztki zespołu lotniskowców zespół L.5.1 (patrz D4:07:10). W tym momencie te dwa cele były tak oddalone od siebie (circa 120 Mm), że koordynacja tych ataków była niecelowa, a co najmniej trudna.
UsuńPrzykro mi, że przyjęta przeze mnie taktyka źle Ci się kojarzy; w tym przypadku zdała egzamin. Oczywiście pomógł w tym japoński błąd interpretacji danych rozpoznania (patrz D3:12:30 i D3:14:00).
W sytuacji deficytu paliwa Japończycy uznali, że koszty udziału słabych lotniskowców w tej akcji przeważą ewentualne korzyści.
Argument "ad Midway" nie trafiony. Amerykanów wtedy nie było stać na luksus rezerwy, a nas teraz tak! Gdybyśmy mieli nie 11, a np. tylko 5 dostępnych lotniskowców, to też rzucilibyśmy do walki wszystkie.
JKS
Ja jednak biorę stronę Kolegi H_Babbock: porównanie do bitwy o Midway jest trafione, podobnie, jak ocena taktyki polowania "na przynętę"! :)
UsuńŁK
Wciąż nie akceptuję Twojej koncepcji sił rezerwowych. Wszystkie lotniskowce powinny wziąć udział w tej bitwie! Mając przewagę liczebną i radar mogliśmy bitwę wygrać albo dostać łomot (błędy i pech czasem rujnują operację), ale praktycznie niemożliwa była utrata wszystkich okrętów biorących udział w tej operacji. Nawet gdyby Japończycy wygrali, przynajmniej połowa naszych lotniskowców przetrwałaby i mogła działać dalej. Użycie wszystkich lotniskowców nie oznaczałoby ryzyka utraty wszystkich, a zwiększyłoby szanse na zwycięstwo i zadane nieprzyjacielowi straty.
OdpowiedzUsuńTo jest typowe, wspominane przeze mnie, kunktatorstwo. Przez takie działania wojna niepotrzebnie się przeciąga, a mogłaby już się zakończyć naszym pełnym sukcesem! Ponosimy wszak całkiem wymierne straty w sile żywej i technice wojennej, o stratach gospodarczych nie wspominając (produkcja na rynek cywilny, międzynarodowa wymiana handlowa).
UsuńŁK
„…Amerykanów wtedy nie było stać na luksus rezerwy, a nas teraz tak! Gdybyśmy mieli nie 11, a np. tylko 5 dostępnych lotniskowców, to też rzucilibyśmy do walki wszystkie…” W czerwcu 1942 Japończycy też byli przekonani, że mają luksus przewagi: 5 ciężkich lotniskowców plus 4 lekkie (plus 1 ciężki w naprawie i jeden lekki w wykończeniu) przeciw 2 (może 3) ciężkim amerykańskim. No i zdecydowali, że w nadchodzącej bitwie 2 lekkie (Hosho i Zuiho) będą odesłane do nieistotnych zadań a jeden ciężki (najnowocześniejszy!) Zuikaku zostanie w bazie (dla towarzystwa uszkodzonego Shokaku?). Jak się skończyły takie praktyki wszyscy wiemy.
UsuńPS Amerykanie w czerwcu 1942 mieli dostępne 3 lotniskowce na Pacyfiku. 4-ty (Saratoga) był w naprawie a piąty (Wasp) jeszcze na Atlantyku.
H_Babbock