Komunikat wojenny nr 25/1944 cz.I – wrzesień 1944
Przebieg działań.
Po upływie 24-godzinnego terminu ultimatum (patrz aspekty
polityczne niniejszego komunikatu), wojska rosyjskie rozpoczęły ofensywne
działania w Mandżurii. W operacji użyto jednej armii pancernej, jednej ogólnowojskowej
i jednego samodzielnego korpusu kawaleryjsko-pancernego. W skład tych związków
wchodzi 10 dywizji piechoty, 5 pancernych, 3 zmechanizowane, 2 kawalerii oraz 1
samodzielna brygada pancerna. Łączna liczebność użytych sił to: 430000 żołnierzy,
1200 czołgów, 1760 dział i moździerzy i 540 samolotów. Wyznaczono linię
rozgraniczającą działania wojsk rosyjskich i polsko-chińskich; przebieg jej
został uwidoczniony na umieszczonej poniżej mapce. W pierwszych dniach
ofensywy, rosyjskie jednostki pancerne i kawaleryjskie wyszły w rejon na północ
od miasta Cycyhar, a armia ogólnowojskowa posuwała się na zachód i
południowy-zachód w rejonie gór Mały Chingan. Działania tej armii doprowadziły
do okrążenia na wschód od Małego Chinganu japońskich oddziałów w liczbie ok.
10000 żołnierzy. Nieliczne, słabo uzbrojone i wyposażone, stacjonujące na
obszarze objętym rosyjską ofensywą japońskie wojska (ok. 60-80 tys. żołnierzy),
wycofują się w ogólnym kierunku na południe. Niezależnie od powyższego,
japońskie dowództwo zarządziło bezwarunkową obronę Harbinu, stanowiącego ważny
lokalnie węzeł komunikacyjny.
Na południu wojska polsko-chińskie z powodzeniem
realizują swoje plany, powoli zmieniając główny kierunek ofensywy z
północno-wschodniego na wschodni. Wprowadzono z odwodów do akcji chińską armię
pancerną oraz polskie korpusy piechoty, pancerny i pancerno-kawaleryjski. Na
północ od Mukdenu odparto japoński kontratak w sile korpusu piechoty, a w
górach Wielkiego Chinganu, pomiędzy Szilin Gol a Czyfeng, okrążono ok. 15000
żołnierzy wroga.
Działania desantowe w Korei również rozwijają się
pomyślnie. Pomijając przewagę materialną polsko-chińskich sił, korzystny wpływ
na te sukcesy miała błędna taktyka lokalnego dowództwa japońskiego, które
wysyłało do walki z desantem niewielkie oddziały w miarę ich podciągania w rejon
desantu, kolejno rozbijane lub niszczone przez przeważające siły inwazyjne.
Pierwszą poważniejszą kontrakcją japońską był atak wzmocnionej dywizji piechoty
na posuwające się na południe półwyspu polskie siły w składzie DP, DPanc i dwu
BPM. Jak łatwo można się domyślić, akcja ta, poza dużymi japońskimi stratami,
nie przyniosła żadnych rezultatów. Jeszcze łatwiejsze zadanie miały siły
chińskie, atakujące na północ. Uderzały one w obszarze osłabionym, przez wysłanie
na główny front chiński części japońskiego garnizonu Korei. W rejonie na
północny-zachód od Phenianu chińskie siły desantowe nawiązały kontakt ze
swoimi – atakującymi z rejonu Jinczou –
rodakami.
Pomyślny przebieg polsko-chińsko-rosyjskich działań
nie jest skutkiem „pobożnych życzeń” Aliantów (i/lub autora bloga :)), lecz konsekwencją zastosowanej
przez nich strategii (prawie jednoczesne uderzenie z trzech różnych kierunków),
a przede wszystkim przewagi materialnej i częściowo technicznej. Aktualnie, na
obszarze Chin i Korei kształtuje się ona następująco:
- w sile żywej 2,1:1 (2,5 do 1,2 mln),
- w czołgach 5,8:1 (3150 do 540),
- w artylerii 3,9:1 (5610 do 1440),
- w lotnictwie 2,8:1 (2470 do 870).
Aktualna sytuacja przedstawiona jest na poniższej
mapce.
Startująca
z lotnisk na Kiusiu i południowej Honsiu, japońska wyprawa powietrzna w sile 90
samolotów, została przechwycona nad południową Koreą przez 62 myśliwce z
lotniskowców dalekiej osłony. Zestrzelono 56 samolotów wroga, przy stracie 18 maszyn własnych. Ocalałe z walki japońskie samoloty,
nie wykonując swojego zadania, powróciły na lotniska macierzyste.
Japoński
okręt podwodny zatopił wspierający lądowe działania w Korei chiński niszczyciel
eskortowy.
W
Cieśninie Czedżu zatonął na polskiej minie japoński OP.
Polsko-chińskie
siły powietrzne atakowały japońską bazę Ryojun (Port Arthur). Zatopiono 1
dozorowiec i 2 statki oraz zestrzelono 14 samolotów. Straty własne wyniosły 5
samolotów polskich i 6 chińskich.
Rosyjskie
lotnictwo oraz niszczyciele bombardowały japońskie cele na południowym
Sachalinie. Rosjanie stracili 1 niszczyciel (na minie) i 5 samolotów, a Japończycy 1 dozorowiec, 1
statek i 9 samolotów. Rosyjski OP zatopił u zachodnich wybrzeży Honsiu japoński
frachtowiec i osłaniający go eskortowiec.
Nasze
trzy podwodne stawiacze min typu Płetwal (SSM-5
1938) postawiły w Cieśninie Koreańskiej na wschód od Pusan 144 miny; mają one
utrudnić Japończykom dowóz na Koreę posiłków i zaopatrzenia, lub ewentualną jej
ewakuację.
Kontynuowana jest ofensywa lotnicza na japońskie
wyspy macierzyste; atakowano m.in. bazy morskie Nagasaki, Sasebo, Kure,
Jokosuka, lotnicze Kanoja, Kagoshima, Fukuoka i Hiroszima oraz ośrodki
przemysłowe Kobe, Osaka, Nagoja i Jokohama. Pierwszy raz atak lotniczy dotknął
Tokio; zbombardowano mianowicie podmiejską dzielnicę koszarowo-przemysłową Fuchū. Wykonano
w sumie 528 samolotolotów (nie licząc myśliwców osłony), zrzucając łącznie 1848
t bomb. Zatopiono 1 transportowiec wodnosamolotów, 1 krążownik ciężki, 2 niszczyciele, 1 eskortowiec, 6 statków i 1 dźwig
pływający; zniszczono w powietrzu i na ziemi 53 samoloty. Straty własne wyniosły
24 aparaty, w tym 19 bombowców.
Informacje
uzupełniające.
Przeniesiono z 2. do 4.Floty 5.Dywizjon trałowców
(2 typu Nysa MSC-24 1926). Zakończono formowanie i szkolenie dwu
samodzielnych batalionów piechoty na Pembie i Belitung. Oddziały te zostaną
przetransportowane do Chin, w celu wzmocnienia walczących tam (i/lub w Korei) polskich
związków taktycznych.
Aspekty polityczne.
Opisane
powyżej rosyjskie wejście do wojny, poprzedzone zostało 24-godzinnym ultimatum,
żądającym od Japonii natychmiastowego rozpoczęcia rozmów pokojowych. Warunek
był praktycznie nie do spełnienia, ale biorąc pod uwagę wcześniejsze, podobne wezwania
rosyjskiej dyplomacji, można na to przymknąć oko.
Spowodowany rosyjską akcją szok w japońskich
sferach kierowniczych, przyśpieszył rekonstrukcję rządu. Chociaż pozostali w
nim dotychczasowi ministrowie armii i marynarki (patrz poprzedni komunikat) nie zmienili swego stanowiska, to
zarówno nowy premier, jak i większość nowych ministrów skłaniają się raczej do
zakończenia wojny. W tym celu, obecny premier zobowiązał w trybie pilnym
japońskich ambasadorów w USA i Holandii do zapytania za pośrednictwem rządów,
przy których są akredytowani, o warunki ewentualnego pokoju.
Wyjątkowo w tym przypadku, rozpocznę spodziewaną przyszłą dyskusję od udzielenia dodatkowych wyjaśnień, których w komunikacie (jako "oficjalnym" dokumencie) brak.
OdpowiedzUsuńNie byłem entuzjastą udziału Rosji w tej wojnie, jednakże dwa główne czynniki zmusiły mnie do pogodzenia się z taką ewentualnością:
- japoński upór w kontynuowaniu wojny,
- silne rosyjskie parcie w tym kierunku, któremu można było się przeciwstawić już chyba tylko "manu armata", co oczywiście w praktyce nie wchodziło w grę.
Rosyjski udział w wojnie ma dla nas dobre i złe strony, najpierw dobre:
1. Dobitne uzmysłowienie Japonii, że kontynuowanie oporu jest beznadziejne,
2. Znaczące materialne wzmocnienie sił alianckich,
3. Umożliwienie realizacji zadania całkowitego zniszczenia japońskich sił na kontynencie.
Teraz złe:
1. Jeszcze jedna "gęba" do jedzenia japońskiego "tortu",
2. Wzmocnienie politycznej roli Rosji na Dalekim Wschodzie,
3. Umniejszenie polskiej chwały ze zwycięstwa.
Chciałbym szerzej odnieść się do zalety nr 3. Atak rosyjski, w połączeniu z działaniami na froncie chińskim i w Korei, pozwoli na praktycznie całkowite okrążenie japońskich wojsk kontynentalnych i wzięcie ich do niewoli, lub fizyczne zniszczenie. Niebawem zamknie się w rejonie północno-wschodniej Korei pierścień okrążenia, praktycznie uniemożliwiając Japończykom tak dowóz posiłków i zaopatrzenia, jak i ewakuację.
Mam nadzieję, że teraz kolega H_Babbock już zrozumie i zaakceptuje decyzję o inwazji Korei. Bez desantu na półwysep, naciskane przez wojska polsko-chińsko-rosyjskie, główne siły japońskie wycofałyby się do Korei, gdzie w trudnym, górzystym terenie, zachowując dość łatwą komunikację z wyspami macierzystymi, mogłyby się skutecznie bronić przez długi czas, zadając atakującym wielkie straty.
JKS
Potwierdza się stara zasada, że "na pochyłe drzewo wszystkie kozy skaczą". Japonia straci na tej wojnie więcej, niż można było początkowo zakładać. Oby tylko pozostałe, "białe mocarstwa", nie zechciały dla siebie po kawałeczku "japońskiego tortu". A pokusa ku temu istnieje. Wspólna konsumpcja owoców zwycięstwa, z udziałem Rosji, winna dodatkowo wpłynąć na załagodzenie istniejących jeszcze zadrażnień z Polską. To już poza blogową chronologią: otwierają się (postulowane niegdyś przeze mnie) perspektywy przebudowy mapy politycznej południowej i wschodniej Europy, połączone z radykalną "amputacją" tureckich posiadłości w Europie i nieformalnym, polsko-rosyjskim kondominium na Bałkanach. Ale to już, jak wspomniałem powyżej, tak poza tematem... :)
OdpowiedzUsuńŁK
Pozostałe mocarstwa już nie zdążą wziąć udziału w wojnie. Problem polega na tym, że Rosja konsumuje teraz chiński tort. Duża część dalekowschodnich ziem Rosji jest uważana przez Chińczyków za zabór rosyjski, a tu jeszcze zaraza wlazła do Mandżurii. Konflikt chińsko-rosyjski jest kwestią czasu. Japonia też jest w stanie odbudować swoją potęgę. Przebudowy mapy politycznej Eurazji będą miały miejsce, ale do trwałego ładu pokojowego jest daleko. Przyszłe (poblogowe) dzieje tego świata to z pewnością będą ciekawe czasy.
UsuńJak już wyżej pisałem, nie do końca podoba mi się udział Rosji w tej wojnie. Ponieważ jednak powstrzymać jej praktycznie się nie dało, wolałem aby zrobiła to raczej w porozumieniu z nami (i Chinami), czyli pod pewną kontrolą, niż samowolnie i na swój sposób.
UsuńJKS
Proponuję jako przyszłość wybuch konfliktu Rosja/Chiny-Polska. Ma to sens z punktu widzenia agresywnej polityki Kraju Rad (bo w Rosji panuje bolszewizm w tej rzeczywistości alternatywnej, nie? ) i pewnie niechęci tychże do nas z racji zyskania tak dużych wpływów w Chinach , dobrym punkcie zbytu produktu myśli rosyjskiej.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam , Hrothgar.
W tej Rosji chyba nie ma bolszewizmu, ale pewności nie mam! :)
UsuńŁK
W tym świecie bolszewizmu nie ma, jednak Rosja w żadnej formie ustrojowej nie była krajem w pełni cywilizowanym, a zawsze była bardzo ekspansywna (czego dowodzą jej granice). Skoro Chiny rosną w siłę, naturalne jest dążenie do odzyskania tego, co im Rosja siłą zabrała. W rzeczywistości też ma to miejsce, chociaż niekoniecznie doprowadzi do wojny. Chiny stają się z każdym rokiem coraz potężniejsze, a Rosja słabnie, więc Chińczycy nie dążą do szybkiego, siłowego rozwiązania; są pewni, że przyszłość należy do nich.
UsuńZgadza się, w moim świecie rewolucji roku 1917 nie było.
UsuńCzęsto zmiana sytuacji politycznej skutkuje odwróceniem przymierzy. Niewykluczona jest więc przyszła wojna np. Polska/Chiny v Rosja/Japonia.
JKS
Z tą "zarazą", to moim zdaniem, przegięcie.
OdpowiedzUsuńChciałem ująć to delikatnie. Przypuszczam, że Chińczycy określają ich mocniejszymi słowami.
UsuńTeż uważam, że chyba zbyt często ulegamy antyrosyjskim stereotypom. Podobnie, jak Rosjanie, którzy nagminnie hołdują antypolonizmowi. Obserwuję od dawna te zjawiska na polskich i rosyjskich forach internetowych, poświęconych historii.
UsuńŁK
Oburzenie kolegi dV jest zrozumiałe; w jego świecie Rosja jest dla Polski (wielkim) bratem :).
UsuńA tak poważnie, myślę, że kolega Stonk pisząc "zaraza" myślał o bolszewizmie i w tym przypadku trudno go potępiać.
Jest taka zagadka:
Jak jest po chińsku złodziej?
La.
A dwóch złodziei?
La-la.
A wielka banda złodziei?
La-la-la-la-la-la... (na melodię hymnu sowieckiego).
JKS
Miałem na myśli stosunek Chińczyków do Rosji, który jest w tym świecie podobny do rzeczywistego, bo podobne są granice i (zakładam) podobna historia ich kształtowania. A historia ta była w rzeczywistości dla Chińczyków bardzo nieprzyjemna i Rosja brała duży udział w "wieku upokorzeń".
UsuńW sprawie inwazji Korei od początku miałem mieszane uczucia.
OdpowiedzUsuńRzeczywiście wejście Rosji do wojny, jest jeszcze jednym argumentem dodatkowym za inwazją. Ale właśnie wiedza o ataku Rosjan (a w szczególności uzgodnienie podziału stref wpływu) powoduje, że niewskazane jest prowadzenie naszej ofensywy w Mandżurii. Powinniśmy skupić siły na opanowaniu Korei, a nie na pomaganiu Rosjanom. Brutalnie mówiąc, im bardziej Rosjanie wykrwawią się na walkach w Mandżurii, tym lepiej dla nas.
Skoro już jest ofensywa w Mandżurii to kilka uwag. Jak widać składa się ona z (co najmniej) 4 osi natarcia, oddalonych (każda kolejna) o 100 kilometrów (lub więcej). Co więcej osie natarcia rozchodzą się. To mi się zdecydowanie nie podoba. Uważam, że należałoby się skoncentrować na jednym głównym natarciu, ewentualnie dwóch, ale schodzących się koncentrycznie w celu okrążenia wroga.
Oddziały polskie są podzielona na oddzielnie działające grupy także rozrzucone o setki kilometrów. Uważam, że lepszym rozwiązaniem, byłoby trzymanie całości sił polskich w jednym związku operacyjnym. Byłoby to efektywniejsze w zaopatrzeniu, dowodzeniu, wsparciu lotniczym i w razie problemów bezpieczniejsze (bardziej możemy ufać naszym wojskom, niż sojuszniczym).
H_Babbock
Mam - graniczące z pewnością - przeczucie, że w miarę rozwoju wydarzeń, przekonanie Kolegi co do słuszności inwazji Korei będzie tylko rosło.
UsuńNie możemy zbyt dużej części "roboty" oddać Rosjanom; ich późniejsze żądania będą wprost proporcjonalne do wkładu włożonego w pobicie Japończyków.
Atak na szerokiej linii frontu ma również zalety, przede wszystkim utrudnia wrogowi manewr odwodami. Ponadto, niewielka ilość - izolowanych eo ipso - osi działań, może doprowadzić do sytuacji, podlegającej znanej już od starożytności regule; kto okrąża, zostaje okrążony. Osie natarcia nie są wyznaczone raz na zawsze; ich kierunki będą się zmieniać tak, aby doprowadzić do osiągnięcia głównych celów operacji.
Co do rozproszenia sił polskich, to wynika ono z zastosowanej zasady ograniczonego zaufania. Mimo wyraźnego postępu jakościowego wojsk chińskich, uznano za stosowne przydzielenie do głównych ugrupowań polskich związków, celem nadania im sztywnego "kręgosłupa"
JKS