Niderlandzka artyleria nadbrzeżna – stan na rok 1941
Przedstawiam poniżej zbiorcze zestawienie niderlandzkiej
artylerii nadbrzeżnej wg stanu na rok 1941. Wprawdzie rok blogowy 1941 jeszcze
się nie skończył, ale żadnych istotnych zmian spodziewać się tu już nie należy.
7,9
mm
Razem: -
30
13,2
mm
Razem: - 106
----------------------------------------------------------------------------------------
20
mm
Razem: -
32
----------------------------------------------------------------------------------------
25
mm
Razem: -
92
----------------------------------------------------------------------------------------
37
mm
Razem: -
71
----------------------------------------------------------------------------------------
40
mm
Razem: - 141
----------------------------------------------------------------------------------------
75
mm
Razem: - 121
----------------------------------------------------------------------------------------
105
mm
Razem: - 139
----------------------------------------------------------------------------------------
120
mm
Razem: - 80
----------------------------------------------------------------------------------------
149
mm
Razem: - 76
----------------------------------------------------------------------------------------
210
mm
Razem: -
20
----------------------------------------------------------------------------------------
238 mm
Razem: -
15
----------------------------------------------------------------------------------------
283
mm
Razem: - 45
----------------------------------------------------------------------------------------
380 mm
Razem: -
18
----------------------------------------------------------------------------------------
"AA 37 mm L20 Hotchkiss Mle 1873" - skąd takie badziewie wytrzasnąłeś?! :) Te armatki powinny zostać zutylizowane najpóźniej w początku lat 20-tych!
OdpowiedzUsuńŁK
Z demontażu z niektórych okrętów. W roku 1921 było tego jeszcze sporo.
UsuńJKS
To działka rewolwerowe? Tylko takie mają jakiś sens jako broń plot.
UsuńŁK
Cytat z Wikipedii "francuska armata pięciolufowa kalibru 37 mm, o zasadzie działania analogicznej do kartaczownicy Gatlinga"
UsuńJKS
Przynajmniej tyle! Nie zmienia to stanu rzeczy, że nie znam żadnego państwa, w którego siłach zbrojnych tak muzealny sprzęt dotrwałby do DWS. Donośność praktyczna w pionie zapewne nie przekracza 2000 m, a szybkostrzelność teoretyczna może sięgać co najwyżej 50 strz./min. Reasumując: dość kiepski pomysł z zachowaniem tego "badziewia" w składzie artylerii nadbrzeżnej, zwłaszcza, że dotyczy państwa bardzo nowoczesnego i mającego status mocarstwowy...
UsuńŁK
Będzie to "badziewie" sukcesywnie wymieniane, początkowo na działka 40mm L/43 (zastępowane na okrętach przez 40 mm L/60). Po "nasyceniu" okrętów i arsenałów działkami 40 mm L/60, również i przez tenże model.
UsuńZgadzam się, że te stareńkie 37-ki do strzelania plot słabo się już nadają, ale jako przeciwdesantowe mają jeszcze sporą wartość.
JKS
W tej drugiej roli wyglądają zdecydowanie lepiej, ale oznaczyłeś je jako AA. Balistycznie są słabiutkie i nadające się co najwyżej do zwalczania siły żywej...
UsuńŁK
Działka 37 mm L20 Hotchkiss Mle 1873, były montowane na większych okrętach ostatnich dwu dekad XIX. w. w celu zwalczania torpedowców. W czasie IWS przystosowywano je do zwalczania samolotów. Ponieważ marynarka Niderlandów aż do roku 1931 nie posiadała innej artylerii plot, o kalibrze pomiędzy 13,2 a 75 mm, ostatnie Hotchkissy zostały zdjęte z okrętów (przezbrajane BBC) dopiero w latach 1934-35.
UsuńOznaczyłem je jako AA, bo w tej roli pierwotnie miały być w artylerii nadbrzeżnej wykorzystane. Na DP to za mały kaliber, a na M za niska donośność. Niech się nazywają AL (anti-landing) :).
Zgadzam się, że balistykę mają marną, ale w działaniach przeciwdesantowych mogą być groźne nie tylko dla siły żywej, ale i małych jednostek desantowych, do circa 200 t.
JKS
Jeśli groźne to tylko dla barek desantowych dobijających bezpośrednio do brzegu. Zręcznie starałeś się wybrnąć z zaistniałej sytuacji, ale nie sposób zanegować, że utrzymywanie tych działek w służbie (jeszcze w 1941 r.!) jest kompromitujące dla państwa o takim potencjale i aspiracjach. W końcu lat 30-tych bodaj jedynie flota chińska miała jeszcze na stanie 37 mm L/30 armatki automatyczne Maxim-Nordenfelt, a przecież były to już działa pochodzące z następnej epoki! :)
UsuńŁK
Jak rozumiem, Twoim zdaniem, lepiej byłoby nie mieć żadnych, niż takie "badziewie"
UsuńW ostatnim zdaniu chodziło Ci chyba o poprzednią, a nie następną epokę.
JKS
Nie, napisałem poprawnie! Armatki automatyczne 37 mm Maxim to następna epoka po działach rewolwerowych. I one były totalnie przestarzałe po 1930 r., ale to jednak "wyższa półka" od tego, co zaproponowałeś. I nie ma mojej zgody na stosowanie armatek rewolwerowych po zakończeniu PWS. Jest wtedy dostępne na rynku broni mnóstwo (nawet demobilowych!) 40 mm Vickersów wz.1915. Tak więc nie ma konieczności stosowania takich antyków, zwłaszcza (podkreślę kolejny raz!) przez europejskie mocarstwo o wysokim stopniu rozwoju techniczno-ekonomicznego.
UsuńŁK
Rewolwerowe Hotchkissy były ponoć używane na sowieckich okrętach rzecznych. Do roli broni przeciwlotniczej w latach trzydziestych już wyraźnie się nie nadają. Ale jako przeciwdesantowe i przeciwszturmowe w rozbudowanych systemach umocnień mają sens. Główną zaletą tych działek jest prosta konstrukcja (żadnych mechanizmów gazowych i automatyki) i stosunkowo powolne zużywanie luf w porównaniu do jednolufowego działka o podobnej szybkostrzelności. Wadą jest duża masa pięciu luf, ale to oczywiście nie ma znaczenia dla działka zamontowanego na betonowej podstawie.
UsuńSłaba balistyka też nie jest taką do końca wadą, bo może pchnąć niderlandzkich inżynierów w stronę tego, co w drugiej połowie XX wieku stało się granatnikami automatycznymi.
Stonk
Nieznana jest mi informacja o stosowaniu 37 mm armatek rewolwerowych na okrętach sowieckich. Używali, w bardzo ograniczonych ilościach, 37 mm automatycznych Maximów. I ewentualnie od nich mogą wywodzić się owe granatniki automatyczne. Faktycznie, w zakresie tego rodzaju broni Sowieci eksperymentowali już w okresie międzywojennym. Pozostaje bezsprzecznym faktem, że tak antycznej broni nie używała nawet flota chińska w tym okresie i jej obecność w niderlandzkiej artylerii nadbrzeżnej (choć jest to ten rodzaj artylerii, który zazwyczaj absorbował najstarsze modele dział) jest głęboko zawstydzająca...
UsuńŁK
Byłem w trakcie kończenia bardzo obszernego, silnie przekonywującego i mocno uzasadnionego komentarza, ale mi go "zeżarło"; a od nowa zaczynał nie będę. Ograniczę się więc jedynie do stwierdzenia, że osobiście nadmiernie wstydliwy nie jestem, a już w kwestiach techniczno-użytkowych to w ogóle. Umacnia mnie w tym poczuciu, "bezwstyd" licznych, w tym wiodących flot, które w artylerii nadbrzeżnej, a czasem i na okrętach "dalszych linii" podobnie archaicznych modeli artylerii używały.
UsuńJKS
Proszę o przykłady używania takiego "szmelcu" w innych flotach "pierwszoligowych". Oczywiście mam na myśli kalibry < 50 mm i modele z lat 70-tych XIX wieku, tj. jeszcze z epoki czarnoprochowej. Daruj sobie jednak przytaczanie przypadków epizodycznego używania starych pryzów, np. zdobytych przez Niemców zabytkowych, małych torpedowców norweskich. Bo to zupełnie "inna bajka"!
UsuńŁK
Kontynuacja poprzedniej dyskusji o działach przeciwpancernych.
OdpowiedzUsuńOgólnie czołgi można niszczyć za pomocą działa na następujące sposoby.
1. Pocisk przeciwpancerny lity lub zawierający niewielki ładunek eksplodujący po przebiciu pancerza przebija pancerz swoją energią kinetyczną (wariacją tej metody był karabin Ur, którego pocisk ulegał zupełnej dezintegracji przy trafieniu w pancerz, ale wybijał z niego "korek", który wpadał do wnętrza pojazdu z energią wystarczającą do zrobienia kuku załodze czy zniszczenia radiostacji). To główny sposób niszczenia czołgów od lat trzydziestych do dzisiaj. Energia kinetyczna zależy od masy i prędkości. Prędkość uzyskiwało się dzięki długiej lufie i silnemu ładunkowi miotającemu. Główną różnicą między armatą polową a armatą przeciwpancerną była silniejsza amunicja stosowana w armacie przeciwpancernej, najwyraźniej to widać w szczególnej podklasie dział polowych - armatach piechoty. Armata piechoty ma być lekka, żeby obsługa mogła ją przetaczać własnymi siłami, a lekka armata nie może strzelać mocną amunicją, bo się rozleci. Niemieckie armaty piechoty (można je nawet zwać haubicami) strzelały nabojami 75x89 a przeciwpancerna armata na pierwszy rzut oka tego samego kalibru 7,5 cm Panzerabwehrkanone 40 75x714 - spora różnica.
Wzrost masy pocisku osiągano przez wzrost kalibru. Po wojnie dalszy wzrost kalibrów armat przeciwpancernych stał się problematyczny, dlatego rozwój poszedł w kierunku bardzo długich pocisków podkalibrowych.
Jak zauważył ŁK, armaty przeciwpancerne często miały lufy nisko ze względu na ich ukrycie i okopanie (głównie, są też kwestie techniczne), ale nisko umieszczona lufa w połączeniu z dużym podmuchem powodowała podnoszenie sporej chmury pyłu przy wystrzale, to najpoważniejszy czynnik zdradzający stanowisko ogniowe takiej armaty podczas bitwy.
2. Pocisk odłamkowo-burzący dużego kalibru. Można strzelać pociskiem odłamkowym kalibru 75 mm do bardzo lekko opancerzonych czołgów czy samochodów pancernych.Tak robiono na frontach PWŚ jeszcze przed wprowadzeniem do użycia dedykowanej broni przeciwpancernej. Pocisk przebije pancerz, eksploduje wewnątrz pojazdu i spowoduje katastrofalny efekt. Ale moim zdaniem zupełnie nie liczy się to jako zwalczanie czołgów, bo działa tylko przeciwko pojazdom bardzo lekko opancerzonym, które zaprojektowane są do przetrwania ostrzału z karabinu maszynowego a nie do wytrzymania bezpośredniego trafienia pociskiem artyleryjskim.
Żeby zniszczyć czołg eksplozją na zewnątrz pancerza, to trzeba dużo więcej niż 75 mm. Słyszałem o przypadkach z frontu niemiecko-sowieckiego, kiedy w walkach miejskich (bo na stepie raczej nie da się podejść do wrogiego czołgu) żołnierz brał plecak czy byle jaką szmacianą torbę z kilkoma-kilkunastoma kilogramami trotylu, mocował do wieży wrogiego czołgu, uruchamiał zapalnik czasowy i uciekał. Odpowiednio silna eksplozja może nawet urwać wieżę z czołgu. No ale to trzeba naprawdę dużego bum. Sowieckie działa kalibru 122 i 152 mm mogły niszczyć wrogie czołgi pociskami burzącymi, ale często potrzebowano do tego kilku trafień. Jeśli jeden pocisk spowoduje pęknięcie pancerza albo urwie osłonę otworu strzelniczego czy obserwacyjnego, to ciśnienie kolejnej eksplozji wedrze się do wnętrza pojazdu i przerobi załogę na nie-chcecie-tego-ogądać. Rozwinięciem tej koncepcji są brytyjskie pociski przeciwpancerno-burzące-odkształcalne (często się mówi "przeciwpancerno-odłamkowe", ale akurat efekt odłamkowy jest tam słaby), jednak rozwój pocisków kumulacyjnych zepchnął je w cień, bo pociski przeciwpancerno-burzące mają mniejszą skuteczność niż pociski kumulacyjne podobnego kalibru.
CDN
Stonk
3. Pocisk kumulacyjny. Te szybko zyskały dużą popularność podczas wojny, bo nie potrzebują dużej prędkości. Pocisk kumulacyjny wystrzelony z armaty piechoty jest przy trafieniu tak samo skuteczny jak pocisk kumulacyjny wystrzelony z tego samego kalibru potężnej armaty przeciwpancernej.
UsuńPierwszej generacji pociski kumulacyjne miały jeszcze niewielką przebijalność rzędu 1-2 kalibrów, ale już uważano je za wartościową broń. Dzisiaj przekraczają nierzadko 10 kalibrów. Pocisk kumulacyjny daje też silny efekt odłamkowo-burzący, przez to jest dość uniwersalny.
Stonk
Cenne spostrzeżenia porządkujące dyskutowane zagadnienie. Dodajmy, że wprowadzenie pocisków kumulacyjnych spowodowało ogromny wzrost możliwości niszczenia czołgów przez rozmaite działa krótkolufowe (lekkie haubice i działa piechoty).
UsuńŁK