Komunikat wojenny nr 22/1944 cz.I – czerwiec 1944
Przebieg działań.
Nie mając zdolnych do działań poważniejszych sił
morskich, Japończycy powierzyli zadanie zniszczenia polskich sił atakujących
Iwo-jimę lotnictwu lądowemu. Wystartowała więc z lotnisk na Honsiu silna formacja
powietrzna składająca się z 60 myśliwców, 24 bombowców horyzontalnych, 45
bombowców nurkujących i 24 samolotów torpedowych. Trzeba zaznaczyć, że nie
wszystkie japońskie załogi legitymowały się wystarczającym wyszkoleniem. Naprzeciw
– wcześnie wykrytego przez pływające posterunki radarowe (krążowniki plot i
niszczyciele zespołu U.5.1.2) – wroga ruszyły 124 myśliwce z lotniskowców
zespołu U.5.1.1. Połowa z nich wdała się w walkę z myśliwską osłoną japońskiego
zespołu, a pozostałe zaatakowały bombowce. Starcie myśliwców zakończyło się
zestrzeleniem 44 maszyn wroga, przy stracie 24 własnych. Grupa myśliwców
atakujących japońskie bombowce nie miała łatwego zadania, z uwagi na fakt, że działały
one na różnych wysokościach; bombowce horyzontalne atakowały z pułapu ok. 2000
m, nurkowce rozpoczynały ataki z wysokości ok. 1000 m, a samoloty torpedowe
zrzucały swój ładunek tuż z nad powierzchni morza. Zestrzelono łącznie 56
bombowców, 9 upolowała artyleria plot, jednak 21 z nich zdołało wyjść na
pozycję ataku. Tuż przed nalotem, polskie krążowniki i niszczyciele w miarę
ściśle otoczyły własne lotniskowce, aby osłaniać je ogniem oraz ekranować od
ataków torpedowych; nie udało się jednak uniknąć strat. Trafiony dwoma bombami
i poważnie uszkodzony został lotniskowiec Hetman Lubomirski (CV-7 1940).
Ponadto uszkodzone zostały: trafiony torpedą krążownik lekki Zamość
(CL-34 1936) i trafiony bombą niszczyciel Joran (DD-64 1935). Uszkodzone
okręty w asyście dwu niszczycieli typu Samum (DD-54 1932) odeszły na
atol Ulihti.
Spodziewając się następnych ataków lotniczych,
przerzucono do zespołu U.5.1.1 z zespołu D.5.1.6 lotniskowiec eskortowy typu Generał
Kątski (CVE-6 1943), ma on swoimi 30 myśliwcami wzmocnić – osłabioną po
odejściu Lubomirskiego i poniesionych na pozostałych lotniskowcach
stratach – powietrzną osłonę zespołu. Trwa wytężona praca na lotniskowcu
warsztatowym Mikołaj Czerwony (CVR-2 1944); wysłał on już 10 swoich
myśliwców na lotniskowce zespołu U.5.1.1, a teraz składa z przewożonych w
swoich ładowniach elementów 6 następnych.
Zgodnie z przewidywaniami, dwa dni później,
Japończycy przeprowadzili następny atak lotniczy. Mocno przerzedzone po
poprzednim nalocie lotnictwo lądowe, zostało wzmocnione samolotami z
niezdolnych do akcji – na skutek uszkodzeń lub braku paliwa – lotniskowców. Do akcji
zdołali Japończycy zgromadzić: 52 myśliwce, 16 bombowców horyzontalnych, 49
nurkujących i 30 torpedowych. I ten nalot wyglądał podobnie do poprzedniego. Został
wcześnie wykryty przez nasze krążowniki plot, które tym razem zdążyły postawić
zaporę ogniową, zestrzeliwując 3 samoloty. Następnie do akcji wkroczyły polskie
myśliwce, z których 61 zaatakowało osłonę myśliwską, a 59 bombowce. W walkach
powietrznych zestrzelono łącznie 101 samolotów wroga, przy stratach własnych 21
maszyn; artyleria plot zaliczyła na swoje konto 8 japońskich samolotów. Pomimo
dużej determinacji japońskich lotników, nie udało im się w tych okolicznościach
uzyskać spektakularnych wyników. Trafiony został bombą w styk burty i pokładu w
okolicy prawoburtowego żurawia lotniskowiec Hetman Jabłonowski (CV-9
1942), a w krążownik Giżycko (CA-14 1937) uderzył – raczej przypadkowo –
samolot torpedowy, ścinając maszt rufowy wraz z reflektorem i uszkadzając
rufowy radiodalocelownik artylerii głównej. Obydwa uszkodzone okręty pozostały
w linii. Tego samego dnia został zatopiony przez nasze niszczyciele japoński
okręt podwodny, który szukał szczęścia w rejonie opisanych wyżej walk
powietrznych.
Podsumowując, istna hekatomba japońskiego lotnictwa
(221 maszyn z załogami) nie dała żadnych istotnych, pożądanych przez japońskie
dowództwo rezultatów, a przede wszystkim nie wpłynęła na bieg wydarzeń na
Iwo-jimie. Strata ponad dwustu samolotów może być w miarę szybko uzupełniona
przez japoński przemysł, gorzej z załogami. Nie da się – szczególnie w Japonii
– równie szybko i odpowiednio wyszkolić kilkuset lotników, szczególnie pilotów.
Źle to wróży Japończykom na przyszłość.
Na Iwo-jimie trwają zacięte walki. Na południu,
wsparta brygadą pancerną dywizja piechoty powoli i wśród poważnych strat,
posuwa się do podnóży góry Suribachi. Z uwagi na naszpikowanie terenu
japońskimi schronami i bunkrami, atakujące oddziały podzielono małe grupki
bojowe w składzie plutonu piechoty, 1-2 czołgów i 2-4 saperów. Po napotkaniu bunkra,
do przodu wysuwają się czołgi, próbujące zniszczyć go swoją artylerią. Jeżeli
okazuje się to niemożliwe, do akcji wchodzą saperzy, którzy pod osłoną ogniową
czołgów i piechoty, starają się bunkier zniszczyć ładunkami wybuchowymi. Jeżeli
i to zawiedzie, wzywa się na pomoc ciężką artylerię okrętową i/lub moździerze
kanonierek. Zazwyczaj atakuje się jednocześnie kilka sąsiednich bunkrów, aby
nie mogły się wspierać nawzajem. Na północy, dwie brygady piechoty morskiej
atakują w kierunku płaskowyżu Motoyama. Zdobyte zostały wzgórza 382, 362A i
tzw. Indyczy Grzebień (Turkey Knob). Postępy te są w dużej mierze
zasługą wsparcia ze strony kanonierek desantowych, okrętów wsparcia zespołu
D.5.1.5, ciężkich okrętów zespołu U.5.1.2 i lotnictwa zespołu D.5.1.6.
Wzmocnienie nowo oddanymi do służby ścigaczami sił
lekkich na Tajwanie i Okinawie (aktualnie łącznie 7 dywizjonów w składzie 7
ścigaczy artyleryjskich i 26 torpedowych), doprowadziło do praktycznie
całkowitego odcięcia od dostaw Wysp Sakishima. W ostatnim tygodniu zatopiono
tam 1 japoński eskortowiec, 1 ścigacz, 1 frachtowiec, 1 prom, oraz 3 statki
rybackie, i to bez strat własnych! Piękną kartę bojową zapisał tu siostrzeniec
naszego Monarchy książę Konrad, dowodzący w stopniu ppor. ścigaczem torpedowym ST-113
(MTB-113 1944). Wyprowadził on ciężko uszkodzony w starciu i płonący ścigacz
poza strefę walki, a następnie osobiście aktywnie uczestniczył w udanej akcji
jego ratowania. Niestety, odniesione w czasie tych działań poważne oparzenia,
zakończyły jego karierę na stanowiskach liniowych w MW. Przewiduje się
powierzenie mu stanowiska szefa sztabu jednej z flotylli ścigaczy, z
równoczesnym awansem do stopnia porucznika marynarki. Dodatkową nagrodą za tak
chwalebną postawę jest przyznany księciu Konradowi order krzyża Virtuti
Militari IV klasy.
Na postawionych przez nasze krążowniki minowe na
południe od wyspy Amami minach, zatonęły 2 japońskie statki, 1 dozorowiec i 1
trałowiec.
Utracono z nieznanych przyczyn podwodny stawiacz
min Długopłetwiec (SSM-9
1939) oraz eskortowiec Kajman (EE-6 1924), który prawdopodobnie wszedł
na własną dryfującą minę na wschód od przylądka Cà Mau.
Kontynuowano naloty naszych ciężkich bombowców na
cele położone na Kiusiu i Sikoku (Kanoya, Kagoshima, Nagasaki, Kitakiusiu, Oita
i Takamatsu). Niektóre z nich były osłaniane przez myśliwce. Atakowano również
lotnictwem cele w Korei (Inczon i Pusan). Wykonano łącznie 236 samolotolotów i
zrzucono 682 t bomb. Sumaryczne wyniki tych akcji to:
- zatopione 1 krążownik ciężki, 1 eskortowiec, 1
minowiec, 1 krążownik szkolny oraz 4 statki;
- zestrzelonych i zniszczonych na ziemi 26
samolotów;
- utraconych 12 bombowców i 2 myśliwce.
Spowodowano również trudne do oszacowania, lecz
poważne straty w infrastrukturze portowej, lotniskowej i przemysłowej.
Na froncie chińskim, jedna z chińskich armii
podjęła z pozycji wyjściowych w rejonie Huludao ofensywę w kierunku Jinczou.
Atakujące wzdłuż wybrzeża Zatoki Liaotuńskiej chińskie wojska, wspierane były
przez artylerię okrętową zespołu złożonego z krążownika ciężkiego, dwu lekkich
i czterech niszczycieli. Obchodząc od północy bronione przez Japończyków
Huludao, siły chińskie zdołały dojść na przedpola Jinczou, lecz tu ofensywa się
zatrzymała, a front ustalił się na linii Jinczou (wyłącznie) – Czaojang –
Najman Si i od tej miejscowości na północny-zachód do granicy z Mongolią.
Atakujące wojska chińskie poniosły ciężkie straty w sile żywej, szczególnie w
trakcie prób opanowania Huludao (udanej) i Jinczou (nieudanej). Nie uniknął strat
również wspierający akcję lądową chiński zespół okrętów. Na skutek japońskich
ataków lotniczych i morskich sił lekkich (torpedowce i ścigacze torpedowe),
zatopiony został 1 chiński niszczyciel, a krążowniki ciężki i lekki oraz
niszczyciel poważnie uszkodzone. Japończycy stracili 1 torpedowiec i 2
ścigacze.
Informacje
uzupełniające.
Podjęto decyzję o przerzuceniu na Iwo-jimę
tubylczego samodzielnego batalionu piechoty z Belitung. Ponieważ oddział ten
stacjonuje aktualnie na Okinawie, nie zajmie to zbyt wiele czasu (ok. 3 dni).
Zastanawiam się, jakie jeszcze klęski są potrzebne Japończykom dla wysnucia prawidłowych wniosków z tej wojny. Pozostały im już tylko, bardzo ograniczone (marynarka i lotnictwo) siły do prowadzenia działań defensywnych. A zaproponowane przez nas warunki wyjściowe do negocjacji pokojowych mogą się, z upływem czasu, tylko pogorszyć... Zupełnie z innej beczki: Twoje zasady odznaczania VM różnią się mocno od realnych. Np. ks. Konrad nie powinien dostać tu więcej niż krzyż srebrny (V klasy). Nie praktykowano też nadawania tego orderu za prowadzenie działań innych, niż ściśle bojowe. U Ciebie ostatnio "posypały się" dekoracje (fakt, że pośmiertne!) za postawę w akcji ratowania uszkodzonego ciężko pancernika. Jako, że jest to jednak świat alternatywny, to - co oczywiste - mogą tu obowiązywać inne zasady nagradzania...
OdpowiedzUsuńŁK
Ja też się zastanawiam...
UsuńOwszem, statut VM w moim świecie różni się nieco od realnego (który też ulegał zmianom w czasie). Jeżeli jednak oprzemy się na Ustawie z 01.08.1919, to krzyż IV klasy mógł otrzymać "oficer, za umiejętne dowodzenie oddziałem, połączone z osobistym czynem wybitnego męstwa i z narażeniem życia" Sądzę, że czyn ks. Konrada wypełnia te kryteria. Niewykluczone też, że kapituła miała wątpliwości, lecz - mając na uwadze osobę - przeszła nad nimi do porządku. Dekorowało się przecież obcych monarchów, którzy w życiu prochu nie wąchali. Krzyż V klasy otrzymałby w tej sytuacji oficer niedowodzący, lub żołnierz w stopniu nieoficerskim, a w drodze wyjątku nawet osoba cywilna.
JKS