czwartek, 16 kwietnia 2015

Wiadomości z floty nr 15/2/1925



Wiadomości z floty nr 15/2/1925

Okręty.
Sprzedano na Litwę niszczyciel Nawałnica (DD-5 1907) za kwotę 166 tys. zł.
Marynarka chińska zamówiła  dwa ścigacze OP typu Gniewny (SC-7 1924) oraz dwa trałowce typu San (MSC-18 1924).
Marynarka duńska zamówiła  trzy ścigacze OP typu Gniewny (SC-7 1924).
W związku z wynikającymi z doświadczeń eksploatacyjnych licznymi krytycznymi uwagami odnośnie niszczycieli typu Tsunami, odwołano budowę ostatnich czterech jednostek tego typu (Zadymka, Zawieja, Zamieć, Zawierucha). Budowa Obłoku, Chmury, Ulewy i Śnieżycy jest niestety już zbyt zaawansowana, aby opłacalne było jej skasowanie. Projekt ten zostanie wnikliwie przeanalizowany i wydatnie poprawiony lub porzucony. W związku z powyższym podał się do dymisji przewodniczący Komisji Budowy Okrętów; dymisja nie została przyjęta.
Kolonie.
Na leżącej na zachód od Portus Regius wysepce Misali zakończono montaż baterii 4 dział 356 mm wzoru 1925. Ukończono również budowę dwóch podwójnych lądowych wyrzutni torpedowych 533 mm położonych po obydwu stronach toru wejściowego do Portus Regius.
Zakończono budowę pierwszego suchego doku o długości 125 m w Portus Regius.
Na Pembie trwa budowa portu Kojani.

38 komentarzy:

  1. Panowie projektanci: tak to jest, gdy wychodzi się nadto przed orkiestrę! A Niemcy mają takie fajne powiedzonko: "langsam, aber sicher" i trzeba zrobić krok do tyłu! :)
    ŁK

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wady tego projektu nie polegają na zbytniej awangardowości. Problemy stwarza niezbyt korzystny kształt kadłuba i ogólne rozplanowanie okrętu.

      JKS

      Usuń
    2. Okręt jest nieudany, także dlatego, że projektant stara się, i to bardzo, wyprzedzać swoją epokę (wg mnie o 15 lat). I z czym takie "cudo" porównywać? Bo przecież nie z jednostkami (potencjalnych wrogów i sojuszników), które zaistniały w realu. Przypominam jednocześnie, że ciągle czeka na rozwiązanie problem krążowników (nie ma Traktatu Waszyngtońskiego, ale trzymamy się standardu 10000 tW i armat 8-calowych?).
      ŁK

      Usuń
    3. Powtarzam, że wady tego typu nie mają nic wspólnego z nadmiernym progresywizmem. W każdej flocie zdarzały się projekty nieudane niezależnie od stopnia konserwatyzmu, czy postępowości admiralicji.
      Nie sądzę, aby w kwestii krążowników był jakiś problem do rozwiązania. Uważam, że wyporność ok. 10000 t i artyleria 203 mm są dla nich niejako naturalnymi granicami w tych czasach i kształtowałyby się podobnie nawet bez istnienia ograniczeń traktatowych (vide "Hawkins"). Na dowód ponownie przytoczę fakt, że w momencie ustania zobowiązań traktatowych, nikt nie budował krążowników istotnie przekraczających te granice.
      Ciągle uważam, że różnica między np. krążownikami typu "Tenryu", a krążownikami typu "Nachi" jest zbyt wielka, aby umieszczać je w tej samej klasie. Stąd wynika mój - niezależny od nieistniejących ograniczeń - podział na krążowniki lekkie i ciężkie. Można to traktować jako wewnętrzną sprawę polskiej floty, a inne admiralicje mogą tego podziału nie uwzględniać. Przecież wiemy, ze różnice w klasyfikacji okrętów pomiędzy różnymi flotami się zdarzały. Np. niszczycie: francuski "Mogador", sowiecki "Taszkient", czy niemiecki "Z32" w wielu flotach byłyby uznane za (lekkie) krążowniki, a amerykański USS "Alaska" określany był w różnych krajach jako wielki krążownik, najcięższy krążownik lub krążownik liniowy.
      Wracając jeszcze do samego Traktatu waszyngtońskiego; uważam, że na razie na morzach nie pojawiło się nic takiego, co dawałoby inspirację do wprowadzania ograniczeń. Musiałyby powstać wielkie okręty zdecydowanie przewyższające siłą te obecne lub zostać zagrożona dominująca pozycja Anglii i USA. Np. jeżeli teraz wszedłby do służby "Yamato", 4 "Vittorio Veneto", a Francja ogłosiłaby program podwojenia tonażu floty w ciągu kilku lat, to zapewne natychmiast pojawiłyby się głosy za ograniczeniem zbrojeń. Póki co, moim zdaniem nie ma do tego powodów.

      JKS

      Usuń
    4. Zasadnicze wątpliwości, niestety, pozostały. W tym projekcie niszczyciela starałeś się połączyć zbyt wiele zalet - efekt jest zazwyczaj taki sam (kardynalne wady). Swoją drogą ciekawy jestem Twoich projektów z 2 połowy lat 30-tych, choćby po to, by moć się włączyć do merytorycznej dyskusji (ten pęd musi wreszcie kiedyś wyhamować!). Co do krążowników również nie przekonałeś mnie. Jeśli nie ma ograniczeń, to dlaczego na okręt przeciwnika z artylerią 8-calową nie odpowiedzić jednostką z działami 9,2 cala (pociski o 50% cięższe) itd? Podziału na krążowniki lekkie i ciężkie nie kwestionuję, bo faktycznie dość trudno znaleźć wspólny mianownik dla okrętów o wyporności 3000 i 10000 t. Czy zatem nie prościej byłoby jednak taką konferencję odbyć i zakończyć analogicznymi postanowieniami, niźli zakładać, idealistyczne, samoograniczenie mocarstw w zakresie jakościowym? Ilościowe ograniczenia wymusi wszak ekonomia.
      ŁK

      Usuń
    5. Z ograniczeniami ekonomicznymi różnie bywa, różne są priorytety w różnych państwach, a przywódcy często zachowują się nielogicznie. A wyścig zbrojeń na oceanach trwa (już o tym pisałem!). Wielkie okręty w tym czasie budowały lub planowały: USA Wielka Brytania, Japonia, Włochy i Francja. Dwa ostatnie państwa możemy pominąć, bo Francja to nasz sojusznik, a Włochy w tym scenariuszu są słabsze niż w rzeczywistości, co prawdopodobnie odbije się na ich flocie. W traktacie waszyngtońskim chodziło głównie o pancerniki, a krążowniki dostały przy okazji. Ograniczenia jakościowe dla krążowników wprowadzono, żeby nie przejęły one roli pancerników.

      Usuń
    6. A więc, zasadniczo, osiągamy zbieżność stanowisk w tej sprawie.
      ŁK

      Usuń
    7. Co do niszczyciela; tu możesz mieć rację, chciałem od tego okrętu zbyt wiele w sensie wielozadaniowości.
      Co do krążowników; zważ, że na potężne japońskie "Nachi", "Takao" czy "Mogami" ani Amerykanie, ani Anglicy, ani nikt inny nie odpowiedział zwiększeniem kalibru, nawet po wygaśnięciu traktatu. Dlaczego? Wg mnie są pewne "naturalne" granice dla poszczególnych klas okrętów i jeśli nawet czasem ktoś je przekroczy, to raczej nie powoduje to dalszej eskalacji. Niemcy na swoich "Narvikach" montowali 6-calówki i nikt na to nie zareagował, a nawet sami Niemcy w późniejszych typach niszczycieli powrócili do "naturalnego" kalibru 128 mm. Na japońskie 460-tki też nikt niczym podobnym, a tym bardziej większym nie odpowiedział pomimo, że Traktat był już tylko wspomnieniem. Niezrealizowane amerykańskie "Montany" słusznie zasługujące na miano superpancerników, też pozostały przy kalibrze 406 mm.
      Co do samego Traktatu, jak pisałem, póki co nie widzę potrzeby, niemniej nie wykluczam w przyszłości. Nasza flota dynamicznie się rozwija, uzyskując coraz silniejsze jednostki. Japończycy budują i będą budować na potęgę, zmusi to do odpowiedzi jankesów. Częściowo zjednoczone Niemcy - teraz silniejsze ekonomicznie - również dołączą do tego trendu. Będzie musiała zareagować Francja, a za nią niechętnie Anglia. O zjednoczeniu przebąkuje się również we Włoszech, dałoby to impuls do zbrojeń morskich i w tym miejscu. W pewnym momencie ktoś może powiedzieć dość.
      Jeśli chodzi o ograniczenia ekonomiczne, to niektóre państwa mogą się z nimi nie liczyć wg zasady: "teraz się zadłużymy, ale przyszłe podboje nam to zrekompensują" Oczekuję takiej postawy przede wszystkim po Niemcach i Japonii.

      JKS

      Usuń
    8. Krążowniki ciężkie ("waszyngtońskie") były raczej koncepcją chybioną i od połowy lat 30-tych budowali je tylko Amerykanie i Japończycy. W ograniczonym zakresie Niemcy, chyba jedynie po to, by podkreślić odzyskanie całkowitej suwerenności militarnej. Sowieckich "Kirowów", ogólnie "przekombinowanych" nie traktuję jako stricte krążowników ciężkich. A niszczyciele z 6-calówkami to "wynalazek" I wojny światowej.
      ŁK

      Usuń
    9. Jeśli budowali je Amerykanie, Japończycy i Niemcy (czyli czołowe floty świata), to chyba nie było to tak całkiem błędne. Poza tym tuż przed połową lat trzydziestych zbudowali takie jednostki Francuzi ("Algérie" 1934) i Włosi ("Bolzano" 1933). W czasie IIWS okręty te były jeszcze pełnowartościowe i nie było potrzeby ich wymiany, tym bardziej, że już pierwsze lata wojny stworzyły zapotrzebowanie na jednostki lżejsze (zaskakująca niektórych rola OP i lotnictwa). "Kirow" był jednak ciężkim krążownikiem (artyleria pow. 6").
      Ostatnie zdanie niczego nowego do dyskusji nie wnosi.

      JKS

      Usuń
    10. A co z innymi, "czołowymi flotami" (brytyjską, francuską i włoską)? Ponadto nigdzie nie sugerowałem, że ostatnie typy jednostek francuskich i włoskich, z I połowy lat 30-tych nadawały się do wymiany (tak progresywnych myśli nie miewam prawie nigdy!). Co do "Kirowa" to sami Sowieci nie traktowali go jako krążownika ciężkiego (nie było nawet takiej kategorii w ich flocie - "krążownikami ciężkimi" nazywali niezrealizowane krążowniki najcięższe typu "Kronsztad"). Kryterium formalne w postaci uzbrojenia armatniego, przekraczającego 155 mm, oczywiście spełniają. A moje ostatnie zdanie wnosi do dyskusji dokładnie tyle samo, co Twoja wypowiedź o "Narvikach" - czyli n i c! Chciałem Ci tylko wykazać, że podobne zdarzenie wystąpiło już o jedną epokę wcześniej. Także wprowadzenie do służby, pod koniec I wojny światowej, jednostek włoskich, z (epizodycznym) uzbrojeniem w działa 152 mm oraz niemieckich z armatami 149 mm nie spowodowało wyścigu zbrojeń w tej kategorii. Dlaczego? Bo działa te są zbyt ciężkie dla niszczycieli i tylko Niemcy mieli problemy ze zrozumieniem tego!
      ŁK

      Usuń
    11. W sprawie krążowników ciężkich: okręty niemieckie, późne amerykańskie i japońskie nie były już "waszyngtońskie", znacznie przekraczały 10 000 t.

      Usuń
    12. ŁK, wymienione przez Ciebie floty po roku 1935 takich krążowników nie budowały, bo - jak napisałem - miały "na stanie" pełnowartościowe krążowniki ciężkie z lat nieco wcześniejszych.
      Przepraszam za stwierdzenie, że ostatnie zdanie Twojego poprzedniego posta nic nie wnosi i odwołuję je. Owszem, wnosi i stanowi potwierdzenie mojej tezy. Jeżeli słuszna byłaby wyznawana przez Ciebie (i niektórych innych Kolegów) teoria eskalacji, to wprowadzenie w czasie IWS niszczycieli z 6-calówkami spowodowałoby lawinową reakcję innych flot. Np. na niemieckie 149-tki Francuzi odpowiedzieliby swoimi działami 164,7 mm, Amerykanie swoimi 178 mm, Rosjanie swoimi 180 mm, Brytyjczycy swoimi 190 mm itd. Strach pomyśleć jak uzbrojone byłyby niszczyciele w czasie IIWS! Ale tak się nie stało, dlaczego? Cytuję: "Bo działa te są zbyt ciężkie dla niszczycieli" Podobnie jest z krążownikami, działa powyżej 8" też są dla nich za ciężkie i dlatego nie były stosowane (pomijając dawne krążowniki pancerne, ale to inna klasa).
      Stonk, ograniczenie traktatowe 10 000 t dotyczyło wyporności standardowej (ts). Mając nadzieję, że prawidłowo domyślam się, które krążowniki miałeś na myśli, wymieniam je z podaniem tonażu standardowego:
      - "Admiral Hipper" 14 050 ts,
      - "Prinz Eugen" 14 240 -14 506 ts,
      - "Wichita" 10 589 ts,
      - "Baltimore" 14 472 ts,
      - "Takao" 11 350 ts,
      - "Mogami" 8 500 - 11 200 ts,
      - "Tone" 11 215 ts.
      Jak widać nigdzie wzrost wyporności nie przekroczył 45% i cytując Ciebie: "nie przejęły one roli pancerników" Dodatkowo istotny wzrost wyporności miał miejsce tylko w przypadku trzech typów, a kaliber artylerii głównej nigdzie nie przekroczył 8". Moim zdaniem trudno tu mówić o znaczącej eskalacji, nawet te trzy największe typy prezentowały siłę porównywalną do typowych krążowników waszyngtońskich.

      JKS

      Usuń
    13. Nie mieszaj dwóch okresów. Gdy pisano traktat waszyngtoński, za główną siłę floty uważane były pancerniki i ich dotyczyły ograniczenia ilościowe i jakościowe. Wtedy wprowadzono ograniczenia dla krążowników, żeby nie zostały "spancerniczone". Gdy budowano krążowniki "postwaszyngtońskie", ich właściciele nie cierpieli na brak pancerników (były i w służbie, i w budowie. Nie było więc potrzeby budowania wielkich krążowników do roli pancernika. Ale rywalizacja w klasie krążowników trwała i moim zdaniem 45% to znaczna eskalacja.

      Usuń
    14. Przykład niszczycieli jest chybiony. Działa 6-calowe nie nadają się do nich i tylko dlatego nie żadnej było eskalacji, a i Niemcy z czasem przyszli po rozum do głowy.
      ŁK

      Usuń
    15. A czy działa 12" nadają się dla krążowników?

      JKS

      Usuń
    16. Stonk, nie wiem jakie okresy pomieszałem. Tak naprawdę eskalacja w przypadku niektórych wymienionych krążowników dotyczyła głównie opancerzenia i stąd wzrost wyporności. Oczywiście wielkiemu wzmocnieniu uległa artyleria plot, ale nie ma to znaczenia dla bezpośredniej konfrontacji pomiędzy okrętami tej samej klasy. Pozostałe podstawowe parametry (artyleria główna, szybkość) znacząco się nie zmieniły. Nadal uważam, że krążowniki "postwaszyngtońskie" nie były jakąś nową jakością w stosunku do poprzedników.
      Podsumowując, "wakacje morskie" mocno w temacie namieszały i teraz naprawdę trudno przewidzieć jak sytuacja wyglądałaby bez nich. Ponieważ zarówno moje, jak i przeciwne stanowiska są tylko "gdybaniem", możemy chyba wszyscy bez urazy pozostać przy swoich zdaniach.

      JKS

      Usuń
    17. Tak, nasze stanowiska są tylko gdybaniem i cały blog jest gdybaniem. Jednak... Wzrost opancerzenia na krążownikach "postwaszyngtońskich" oznacza, że "waszyngtońskie" uznawano za zbyt słabo opancerzone, czyli kiepskie. Uważam, że klasa krążowników "waszyngtońskich" była sztuczna i ogólnie nieudana. Słowa o "przejęciu roli pancerników" dotyczyły "wakacji morskich", kiedy ograniczenia dotyczące pancerników były pierwotne, a krążowniki ograniczono właśnie po to, żeby nie przejęły roli pancerników, po traktacie większość flot miała i w służbie i w budowie pewną liczbę pancerników (chociaż każdy chciałby mieć ich więcej) i nie było już pokusy budowania wielkiego krążownika, który udawałby pancernik. Uznaję to za dwie różne epoki, zwłaszcza dla krążowników.

      Usuń
    18. Może i masz rację. Wszelkie ograniczenia zakłócają "naturalny bieg rzeczy", więc oczywiście możliwe były odmienne od realnego scenariusze rozwoju flot. Ja proponuję jeden z nich, ale jak by się sprawy naprawdę potoczyły, to możemy tylko przypuszczać.

      JKS

      Usuń
  2. Troszkę szkoda ze Niszczyciele okazały się nie do końca udane, no cóż zdarza się.
    Cieszy jednak fakt iż Pemba została bardzo dobrze zabezpieczona przeciwko rajdowi ciężkich okrętów, zastanawiam się czy w roku 1930(lub później), na podejściach do zatok nie zostaną zainstalowane Hydrolokatory dla wykrywania próbujących wejść do zatok okrętów podwodnych przeciwnika? (wiem że u Amerykanów takie hydrofony były montowane.. u Brytyjczyków chyba też, krótko przed wojną)

    To ja jeszcze tak w nawiązaniu do Krążowników Liniowych, a mówiąc dokładniej, cały czas zastanawiałem się nad dyskusją nt "Pancernika II klasy/(wielkiego?)Krążownika Liniowego/Kolonialnego", o to pomysły i propozycje:
    http://fow.pl/forum/viewtopic.php?f=34&t=5427&start=560
    zaczyna się od mojego posta z: przez Kpt.G » 2015-04-15, 16:21
    Pozdrawiam!
    Kpt.G

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za linka, przeczytałem wszystko! Ja jednak cały czas mam na myśli bardziej pancernik "II klasy" niż krążownik liniowy i skłaniam się do użycia w jego roli zmodernizowanego typu "Bolesław Chrobry" Do wizji Kolegi bardziej pasowałby zmodernizowany krążownik liniowy "Bolesław Śmiały" (przewiduję takie przedsięwzięcie na początek lat 30-tych).

      JKS

      Usuń
  3. nikt nie odpowiedział na działa 460 mm Yamato bo.. nikt nie wiedział że takei są! Wywiad amerykański do konca DWS uważał że to są działa ok. 406 mm. Stąd taki a nie inny projekt Montany.
    Co do krązowników - to pójde jeszcze dalej niż ŁK. Na krązowniki 8-calowe należy odpowiedzieć krążownikiem... 12-calowym. jak nie my, to zrobi to ktoś inny. O mało co przeciez i tak by do tego doszło - powstały co prawda tylko Alaski, ale w planach były B65, Kronsztady i parę innych wynalazków (holenderski 1047, z pewnymi zastrzeżeniami także niemieckie OPQ).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Brak wiedzy na temat rzeczywistego kalibru dział "Yamato" nie jest pewnikiem. Znane są wypowiedzi amerykańskich oficerów z lat 1943-45 określające ten kaliber na 18". A już po bitwie koło wyspy Samar przypuszczenia przerodziły się w pewność. Każdy, nawet średnio doświadczony oficer artylerii marynarki nie pomyli efektów ognia dział 16- i 18-calowych. "Montana" (i "Iowa") miała 16-calówki, bo amerykanie przyjęli zasadę przewagi ilościowej, a nie jakościowej.
      Nawet jeśli w powyższym przypadku miałbyś rację, to i tak nie możesz obalić pozostałych moich argumentów, szczególnie w przypadku krążowników. "Alaska" to tak naprawdę krążownik liniowy, a inne plany... nieważne, czy o mało, czy o wiele, ale jednak nie zostały zrealizowane. Ergo, nie istniały "prawdziwe" krążowniki z artylerią powyżej 203 mm. Nie przekonałeś mnie!

      JKS

      Usuń
    2. Jako, że nie jestem nawet "średnio doświadczonym oficerem artylerii marynarki", chciałbym się dowiedzieć, czym różni się ("na oko") efekt upadku (z dystansu np. ok. 20 km) pocisku 1225 kg (amerykańska 406 mm armata Mark 7) od 1460 kg pocisku (japońska 460 mm armata Typ 94)?
      ŁK

      Usuń
    3. Dla nas może to być niezauważalne, ale fachowiec potrafi rozróżnić kaliber chociażby po efektach upadku pocisków do wody, czy (oby nie) trafieniach.

      JKS

      Usuń
    4. Otóż nie do końca tak jest. Przy różnicy ciężaru pocisków rzędu 20% rozróżnienie efektu upadku jest niezauważalne. Był to też problem semidrednotów - mimo krótszych ówcześnie dystansów boju i większej różnicy (%) ciężaru pocisków artylerii ciężkiej (głównie zestaw armat 305 mm i 254 mm) korekta ognia była bardzo utrudniona.
      ŁK

      Usuń
    5. Piszesz z perspektywy strzelającego. A jak to widzieli ostrzeliwani?

      Usuń
    6. Ja piszę właśnie z perspektywy ostrzeliwanego.

      JKS

      Usuń
    7. Uwaga była do ŁK. Z odległości, z której prowadzono ogień można nie rozróżnić kalibrów, zwłaszcza kiedy 10" i 12" calowe pociski spadają jednocześnie i robi się wielka fontanna. Jednak z perspektywy ostrzeliwanego (zwłaszcza pociskami jednego kalibru), może być znacząca różnica pomiędzy salwą dział 410 mm i 460 mm. Nie mam pewności, bo nigdy nie byłem na pokładzie ostrzeliwanego pancernika.

      Usuń
    8. Jeśli nawet trafi Was którykolwiek, z przywołanych przeze mnie pocisków, to i tak nie zauważycie różnicy!
      ŁK

      Usuń
    9. Wtedy będziemy mieć wszystko, w tym ten temat i tego bloga "z głowy"

      JKS

      Usuń
  4. były różne przypuszczenia, ale wiedzy na termat rzeczywistego kalibru nie było. oficjalne stanowisko wywiadu mówiło o 16calówkach do konca wojny, mimo iz były przesłanki że mogą to być większe działa. kalibru 460 mm jednak się nie spodziewano, m.in. wskutek własnych doświadczeń poligonowych z 1938 r. z działem 457 mm, w wyniku których Amerykanie doszli do wniosku że działo tego kalibru jest niepraktyczne, ma kiepską szybkostrzelność i niekorzystną balistykę, a przyrost przebijalności nie jest na tyle znaczący wobec 406 mm, żeby uzasadniał taki przyrost gabarytów i masy. I to właśnie (a nie domniemane charakterystyki Yamato czy bitwa pod Samar) wpłynęło na charakterystyki Montany. Te były ostatecznie ustalane na przełomie 1940/41 r, kiedy Yamato nie było nawet w służbie, a wiedza na jego temat była szczatkowa. W sposób oczywisty bitwa pod samar nie może tu mieć żadnego znaczenia.
    Co do wielkich krążowników - ostatecznie nie powstały bo ktoś ich nie chciał, tylko dlatego że wybuchła wojna. Ale jeśli nie ma traktatu limitującego rozmiary krążowników, to mamy niemal 20 lat na ich zbudowanie. Nie ma możliwości by do tego nie doszło, bo to jest naturalna kolej rzeczy. Postawię się teraz w roli decydenta floty wrogiego państwa. Budujesz swoje krążowniki ciężkie. naturalnym dla mnie rozwiązaniem jest zbudowanie jednostki mającej ok. 20.000 ton, działa 305 mm, pancerz ok. 150-200 mm i tyle prędkości ile się tylko da. I co dalej? Krążownik ciężki staje się w zasadzie nieprzydatny, tak jak krążowniki pancerne przed PWS. jedyna racja jego bytu stają się jakieś drugorzędne działania (ale do tego równie dobrze starczy mniejszy krążownik 6-calowy), ewentualnie można liczyć na łut szczęście że nie trafi na mojego cruiser-killera (który z natury rzeczy będzie dość nieliczną klasą). Tylko że łut szczęścia to za mało by myśleć o zwycięstwie. tak czy siak, krążownik ciężki zostaje zdegradowany do roli okrętu II klasy, w siłach głównych traci rację bytu..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak już pisałem, kwestia rzeczywistej wiedzy na temat artylerii "Yamato" jest dyskusyjna i dzisiaj raczej jej już nie rozstrzygniemy. Rozważania na temat cruiser-killera ciekawe, ale tylko teoretyczne. Za wyjątkiem "Alaski" nic takiego jednak nie powstało. Sugerowana przez Ciebie nieuchronność istotnej eskalacji kłóci się z realiami. Oczywiście każdy dąży do uzyskania przewagi, ale zostają zachowane pewne rozsądne granice (por. moją, znajdującą się trochę wyżej dyskusję z ŁK odnośnie niszczycieli). Ostatnia teza może nie odnosić się do okrętów liniowych, w tym przypadku od czasu "Dreadnoughta" obserwowano w zasadzie stały wzrost (z przerwą na "wakacje morskie").

      JKS

      Usuń
    2. Każda klasa okrętów ma "swoje granice", jednak nikt poza Tobą nie uważa, że naturalną granicą krążowników jest ta wyznaczona w Waszyngtonie.
      Mordercą krążowników był (i konstrukcyjnie, i w tym celu zbudowany) Dunkrque.
      Zgadzam się z dV, ewolucja krążowników zmierza w stronę szybkich pancerników.

      Usuń
  5. Witam! Skoro nie ma traktatu waszyngtońskiego i klasy krążowników ciężkich (nie licząc Hawkins'ow) to dla mnie bardziej naturalnym kierunkiem rozwoju byłby krążownik "średni" - trochę mocniejszy niż dotychczasowe lekkie z artylerią 152mm ale niekoniecznie aż z 203mm, lecz nieco mniejszą. Armaty 8 calowe jak się okazało nie do końca pasowały do okrętu o wyporności 10tys ton, by otrzymać bardziej zrównoważony okręt należało raczej przyjąć 15tys. Jeśli miałoby to być coś mniejszego to wyjścia są dwa - od razu budować coś w rodzaju USS Helena z 12-15x152, a jesli ma być bardziej "klasycznie" bo mamy I połowę lat 20-tych to raczej 8x164 (po francusku), 170 (niemiecku) czy 178 po amerykańsku :) Owszem kaliber mniejszy ale możemy to zrekompensować prawdopodobnie większą szybkostrzelnością i co ważne nie denerwujemy aż tak potencjalnych rywali jak kalibrem 203 zmuszając ich do eskalacji conajmniej do armat 254, a prawdopodobnie jak ktoś już pisał 280-305. Trochę słabsza artyleria pozwoliłaby na przyzwoitsze opancerzenie (niż to znane z pierwszych waszyngtońskich "puszek") przy zachowaniu jako takiej prędkości. Potencjalny przeciwnik (konserwatywny) odpowiedziałby prawdopodobnie jedynie mocniejszym krążownikiem z 6 calówkami, a ten bardziej "nerwowy" być może właśnie okrętem 8 calowym. Dla nas nie byłaby to tragedia bo nasze 6,5-7 calówki byłby w stanie w sprzyjajacych okolicznościach razić skutecznie nawet taki okręt, czego dowiodły lekkie krążowniki w okresie wojny. Pozdrawiam, Krzysztof

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciekawa koncepcja idąca trochę w kierunku sowieckiego "Kirowa" (tyle, że przyzwoitym opancerzeniem). Zaproponowane kalibry są jednak spoza standardów Autora.
      ŁK

      Usuń
    2. Tak, przecież my zgodziliśmy się, aby nie mnożyć kalibrów.

      JKS

      Usuń