piątek, 8 grudnia 2017

Komunikat wojenny nr 7/1943



Komunikat wojenny nr 7/1943

Przebieg działań.
Nowe dowództwo naszej 5.Floty ostro wzięło się do dzieła. W pierwszym swoim rozkazie operacyjnym nakazało koncentrację okrętów podwodnych w rejonie na NW od Palau. Rozkaz dotyczył wszystkich OP znajdujących się aktualnie w odległości nie większej niż 1000 Mm od wyznaczonego rejonu, a także tych, które będąc gotowe do wyjścia w morze, znajdowały się w bazach w podobnej odległości od miejsca nakazanej koncentracji.  W efekcie w „zbiórce” wzięło udział: 5 OP typu Tuńczyk (SS-95 1941) z obszaru RB i 1 OP typu Jesiotr (SS-65 1935) z obszaru TR. Koncentracja ta miała na celu atak na japoński zespół, który narobił nam ostatnio tyle kłopotu w tym rejonie. Siły japońskie na NW od Palau składały się aktualnie z:
- 2 lotniskowców typu Junyo,
- 2 pancerników typu Ise,
- 2 krążowników ciężkich,
- 2 krążowników lekkich i
- 16 niszczycieli.
Poważnie uszkodzony w poprzedniej bitwie krążownik ciężki został w asyście dwu niszczycieli odesłany do bazy na wyspach macierzystych. Duża liczba japońskich niszczycieli oraz „gęsto” latające samoloty mocno utrudniły zadanie polskich OP. W efekcie tylko jeden nasz OP zdołał wyjść na dość niepewną pozycję strzału torpedowego i z 6 wystrzelonych torped, trafił jedną lotniskowiec. W tym momencie japoński dowódca – obawiając się większych strat – zdecydował o odwrocie swojego zespołu, pozostawiając siły lądowe na Palau własnemu losowi.
Dwa dni później, dowódca 5.Floty wiceadmirał Ostrogski zmontował najsilniejszy w tej wojnie nasz zespół, składający się z:
- 2. i 4.Eskadry lotniskowców, 4 x typu Hetman Czarniecki (CV-6 1940);
- 3.Eskadry pancerników, 2 typu Kazimierz Jagiellończyk (BB-8 1938);
- 4. i 5.Eskadry krążowników, 2 typu Giżycko (CA-14 1937) i 4 typu Tarnopol (CL-32 1936);
- 8.Flotylli niszczycieli, 8 typu Boreasz (DD-70 1936);
- 17.Dywizjonu niszczycieli, 3 typu Wulkan (DD-82 1939) i
- 3.Flotylli niszczycieli eskortowych, 4 typu Żmudź (DE-25 1941) i 4 typu Pałuki (DE-29 1942).
Zespół ten wyruszył z Rabaulu w kierunku Palau, celem przechwycenia i zniszczenia tego, co zostanie z japońskiej eskadry po ataku naszych OP. Ponieważ jednak – jak powiedziano wyżej – Japończycy wycofali się z rejonu, atak trafił w próżnię. Powracający do Rabaulu polski zespół zaatakował lotnictwem i artylerią okrętową japońskie siły lądowe na wyspach Koror i Babelthuap (Palau). Skutki ataku tak potężnej siły były dla Japończyków porażające; dziesiątki zabitych i rannych, przetrzebiona i tak niezbyt silna artyleria, zniszczona duża część zapasów i mocno obniżone morale. Potężny polski zespół jeszcze kilka dni „pokręcił się” w rejonie Palau, po czym – mając na względzie własne przedsięwzięcia na Yap ( o czym niżej) – powrócił do Rabaulu.
Korzystając z osłabienia przeciwnika, nasze wojska na Palau, dysponujące obecnie prawie 3-krotną przewagą liczebną i o wiele większą ogniową, wyparły Japończyków z terenu lotniska oraz otaczających je wzgórz i zepchnęły do wąskiego pasa na południowym wybrzeżu Babelthuap. Pozbawione wsparcia i zaopatrzenia wojska japońska mają teraz do wyboru: albo zginąć na Babelthuap, albo spróbować wycofać się na Koror, w nadziei na posiłki i zaopatrzenie.
Na świeżo oddanym do użytku lotnisku Colonia (Yap) umieszczono: 31 myśliwców PWL-126M(p) Wężojad, 21 samolotów torpedowo-bombowych PWL-128TB Syczoń, 21 średnich bombowców CZL-86B Bażant i 10 samolotów rozpoznawczych WSD-32R Kruk. Ponadto w zlokalizowanej tam bazie wodnosamolotów stacjonuje: 7 myśliwców wodno-pływakowych CZL-95HMf Czubak, 10 wodnosamolotów rozpoznawczo-torpedowo-bombowych PWL-132HRTBf Czerwonak, 10 rozpoznawczo-bombowych łodzi latających PWL-124HRBb/k Nawałnik, oraz  2 rozpoznawcze łodzie latające PWL-122HRb Żuraw. Ponieważ w zasięgu ww. samolotów (za wyjątkiem myśliwców) pozostaje Palau oraz wody na północ od tego archipelagu, każda japońska aktywność w tym rejonie będzie narażona na duże ryzyko, a i sama grupa wysp Yap nie będzie już takim łatwym obiektem ataku, jak to miało miejsce niedawno (patrz poprzedni komunikat).
Nasze ścigacze z Szantou atakowały japońską żeglugę w rejonie Wysp Peskadorskich. Zatopiono kabotażowiec o pojemności ok. 800 BRT oraz mały trawler rybacki.
Podążający z Tanjung Pandan na Belitung do Szanjang - przewożący wojsko, sprzęt, zaopatrzenie oraz siarkę i nawozy sztuczne - duży konwój był eskortowany przez:
- dwa lotniskowce eskortowe typu Generał Krajeński (CVE-1 1935),
- dwa krążowniki plot typu Skarżysko (CLA-7 1940),
- 21.Dywizjon niszczycieli – 4 typu Autan (DD-100 1941) ,
- 6. Dywizjon niszczycieli eskortowych – 4 typu Kujawy (DE-17 1937) oraz
- 11.Dywizjon eskortowców – 4 typu Kobra (EE-33 1943).
Przejście konwoju krył zespół w składzie:
- lotniskowiec typu Hetman Żółkiewski (CV-8 1941),
- krążownik liniowy typu Leszek Biały (BC-3 1930),
- 1.Eskadra krążowników – 1 typu Warszawa (CA-10 1925) i 2 typu Kołobrzeg (CL-18 1924) oraz
- 5.Flotylla niszczycieli – 8 typu Samum (DD-54 1932).
Wszystkie ww. okręty z 4.Floty. Konwój dotarł na miejsce przeznaczenia bez przygód. Na czas rozładunku i załadunku (rudy rtęci, chromu, antymonu, boksyty,  bawełna, jedwab, ryż, herbata, bambus) do zespołu kryjącego dołączyły okręty eskorty, za wyjątkiem 11.Dywizjonu eskortowców. Tak wzmocniony zespół zaatakował lotnictwem japońskie porty (Kaosiung, Tajczong i Kilung) oraz bazy lotnicze na Tajwanie. Następnym celem ataku była Okinawa; zbombardowano port Naha oraz lotniska Ginowan (Naha) i Kadena. Przeciwdziałanie zaskoczonych Japończyków było bardzo słabe; ponad połowa z użytych przez nich ok. 30 myśliwców została zestrzelona, a floty – poza małymi jednostkami w rejonie ataku w ogóle nie było. Na skutek tych ataków zatopionych zostało 6 statków o łącznej pojemności ok. 27 000 BRT, jeden okręt podwodny i jeden pomocniczy dozorowiec oraz zniszczonych na ziemi i w powietrzu ok. 55 samolotów. Ponadto liczne statki i samoloty zostały uszkodzone. Straty własne zamknęły się liczbą 9 samolotów, w tym 2 na skutek wypadków przy lądowaniu. Po wykonaniu powyższych ataków, nasz zespół powrócił do Szanjang, aby objąć osłoną powracający z tego portu konwój. W drodze do Tanjung Pandan samolot rozpoznawczy z lotniskowca eskortowego wytropił syjamski OP, który został zatopiony wspólną akcją dwu niszczycieli 5.Flotylli.
Japończycy zintensyfikowali działalność swoich OP na morzach Żółtym i Wschodniochińskim. W efekcie Chińczycy stracili jeden niszczyciel, oraz 5 statków handlowych i dwa rybackie o łącznej pojemności 8 000 BRT. Jeden japoński OP został zatopiony.
W wyniku działalności naszych OP zatopione zostały cztery statki japońskie o łącznej pojemności ok. 25 000 BRT. Na Morzu Filipińskim zaginął bez wieści nasz OP Jesiotr (SS-65 1935). 
Na postawionych przez nasze podwodne stawiacze minach zatonął jeden japoński trałowiec i jeden statek o pojemności ok. 1500 BRT.
Zmniejszyła się intensywność walk lądowych na froncie chińskim. Obydwie strony uzupełniają straty i wzmacniają swoje siły.
Informacje uzupełniające.
Aktualnie na terenie Chin znajdują się następujące polskie siły lądowe i lotnicze (nie licząc organicznej obsady baz w Szantou, Hangczou i Szanjang oraz wojsk inżynieryjnych i personelu misji wojskowych):
- 1 dywizja pancerna i 1 brygada kawalerii (na froncie północnym);
- 1 dywizja piechoty, jedna dywizja piechoty zmotoryzowanej i jeden batalion spadochronowy (w odwodzie);
- 3 dywizjony myśliwskie, 3 dywizjony lekkich bombowców, jeden dywizjon średnich bombowców i jeden dywizjon ciężkich bombowców.
Bilans strat.
Po stronie polskiej:
- zatopionych: 1 lotniskowiec, 2 lekkie krążowniki, 1 kanonierka, 1 kanonierka rzeczno-morska, 2 niszczyciele, 4 okręty podwodne, 1 podwodny stawiacz min, 1 eskortowiec, 1 patrolowiec, 4 kutry patrolowe, 1 kuter desantowy, 3 holowniki, 5 statków;
- zestrzelonych lub zniszczonych na ziemi 412 samolotów;
- zabitych i wziętych do niewoli 4610 osób.
Po stronie chińskiej:
- zatopionych: 1 niszczyciel, 1 okręt podwodny,
- 10 statków;
- zestrzelonych lub zniszczonych na ziemi 149 samolotów;
- zabitych i wziętych do niewoli 49170 osób.
Po stronie japońskiej:
- zatopionych: 2 lotniskowce, 2 ciężkie krążowniki, 1 lekki krążownik, 4 niszczyciele, 5 okrętów podwodnych, 2 trałowce, 1 dozorowiec, 24 statki;
- zestrzelonych lub zniszczonych na ziemi 538 samolotów;
- zabitych i wziętych do niewoli ok. 39270 osób.
Po stronie syjamskiej:
- zatopiony 1 okręt podwodny,
- zabitych i wziętych do niewoli ok. 30 osób.

30 komentarzy:

  1. Nareszcie pełnowymiarowe operacje ofensywne z naszej strony. Wymiana kadry dowódczej przyniosła więc oczekiwane efekty. Osiągnięte sukcesy są jednak dość umiarkowane, ale - jestem przekonany - przyjdzie i czas na bardziej spektakularne wyniki! Przydałaby się jakaś duża ofensywa lądowa w Chinach, oczywiście przy wsparciu naszego doborowego korpusu ekspedycyjnego.
    ŁK

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nawiązując do egzekucji admirała Johna Bynga Wolter zauważył, że "Anglicy mają zwyczaj rozstrzeliwać od czasu do czasu jednego admirała, w celu zachęcenia pozostałych" Jak widać, w naszym przypadku mniej drastyczne metody też poskutkowały.

      JKS

      Usuń
  2. Chyba coś umknęło mojej uwagi, bo wydawało mi się, że Syjam dotąd nie uczestniczy w tej wojnie, ale jednak ponosi straty?!
    ŁK

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Syjam wypowiedział wojnę Polsce i Chinom kilka dni po rozpoczęciu działań wojennych przez Japonię. Informacja ta była podana w Komunikacie Wojennym nr 1/1942 27.09.2017.
      Ponieważ dotychczas aktywność wojenna Syjamu była praktycznie zerowa, alianci założyli, że Syjam do wypowiedzenia wojny został przez Japonię zmuszony, lecz sam nie ma na nią ochoty. Krótko mówiąc, ponieważ Syjam - jak dotąd - udział w wojnie tylko udawał, Polska i Chiny udawały, że wypowiedzenia wojny przez to państwo nie zauważyły. Kiedy jednak na trasie naszego zespołu wykryto syjamski OP, którego ruchy mogły świadczyć o próbie wyjścia na pozycję ataku, udawanie się skończyło.

      JKS

      Usuń
    2. Dziękuję za wyjaśnienie. Ten fakt tj. stan wojny z Syjamem rzeczywiście pozostał przeze mnie niezauważony! :)
      ŁK

      Usuń
  3. Chciałbym jeszcze zwrócić uwagę na jeden fakt, otóż pierwszy raz w roli bojowej wystąpił lotniskowiec-katamaran "Hetman Żółkiewski" (CV-8 1941). Debiut uznano za bardzo udany; dzięki swojej bardzo licznej grupie lotniczej oraz wielkim rozmiarom pokładu startowego, okręt ten był w stanie atakować 2-3 cele jednocześnie. Potwierdza to słuszność podjętej wcześniej decyzji o budowie następnych dwu jednostek tego typu, pierwsza z nich winna wejść do służby w I połowie roku 1944.

    JKS

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przyznam się, że zdążyłem już zapomnieć, że właśnie pod nazwą "Hetman Żółkiewski" kryje się to "cudo". Czy przewidujesz jakieś znaczące modyfikacje pierwotnego projektu?
      ŁK

      Usuń
    2. Daleko idących modyfikacji nie przewiduję. Na pewno wymienię klasyczne dalocelowniki na radiodalocelowniki i zainstaluję nowy (aktualnie w opracowaniu) radar kontroli ogólnej, być może zwiększę grubość łączną pokładów pancernych oraz nieznacznie ilość stanowisk 25 mm. Może jeszcze wysunę lewoburtowy podnośnik na śródokręciu całkowicie poza obrys pokładu startowego. Planuję też wprowadzić do użytku miniciągniki pokładowe w celu usprawnienia manewrowania samolotami na pokładzie startowym; wymagać to jednak będzie znalezienia dla nich dodatkowego miejsca "garażowania"

      JKS

      Usuń
    3. Wreszcie jakaś gruba akcja, chociaż szkoda że początkowo uderzenie poszło w próżnię z drugiej strony broń podwodna wreszcie została wykorzystana jako "rekina na okręty wojenne" i to inaczej niż okazyjnie.. :)

      Cieszy również fakt iż super-lotniskowiec wszedł do akcji, chociaż byłoby mi miło gdyby wokół tej jednostki powstał zespół uderzeniowy "regularnie" nękający poszczególne wyspy/"posterunki" przeciwnika na Pacyfiku.


      Może gdyby wydłużyć "burtowe" kadłuby o kilka metrów w celu zabudowy:
      -"garaży" dla ciągników
      -dodatkowe zapasy
      -znajdzie się też miejsce na dodatkowe uzbrojenie plot
      Kpt.G

      PS. Mógłby mi ktoś przypomnieć jaki jest "nasz" najszybszy pancernik?

      Usuń
    4. Wydaje mi się, że: Kazmierz Jagiellończyck (2szt, 9x406, 30,7w) i krążownik liniowy Leszek Biały (3szt, 8x283, 31,9w).
      H_Babbock

      Usuń
    5. Informacje kolegi H_Babbocka odnośnie prędkości potwierdzam.

      JKS

      Usuń
  4. Komunikat niewątpliwie radosny dla nas. Zaskakujący sukces okrętów podwodnych (uszkodzenie lotniskowca). W czasie DWS chyba sobie nie przypominam żadnej skoordynowanej, ofensywnej akcji okrętów podwodnych przeciwko okrętom wojennym wroga, zakończonej sukcesem. A wszelkie sukcesy op w zwalczaniu okrętów wojennych wroga były niejako przypadkowe – po prostu nieprzyjaciel „nadział się” na patrolujący op.
    Działanie dowództwa Japońskiego jest poniżej krytyki. 2 lekkie lotniskowce z częściowo zużytymi zapasami i stratami w samolotach krążą sobie niewiadomo po co po oceanie. Tymczasem w bazach mają niewykorzystane 4 wielkie lotniskowce (Kaga, Zuikakau, Soryu i Hiryu).
    Z kolei nasza akcja przy brzegach Chin, a potem pod Okinawą, zakończyła się sukcesem, ale była krytycznie ryzykowna. Mianowicie, gdyby Japończycy skoncentrowali siły (2 lotniskowce z południa i 4 z baz) i użyli ich przeciw temu zespołowi, mieli by znaczną przewagę w samolotach pokładowych (ponad 330 do poniżej 200 wliczając lotniskowce eskortowe). Czyli ideał działań morskich – całością sił dopaść wydzieloną mniejszą eskadrę wroga.
    Mieliśmy szczęście, ale na pewno ryzyko nie było warte efektu.
    H_Babbock

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kilka uwag i/lub sprostowań.
      Zespół japoński (ten z lotniskowcami "Junyo") nie "krążył sobie nie wiadomo po co" Swoją obecnością chciał zapewnić osłonę własnym siłom lądowym na Palau oraz przeciwdziałać ewentualnym następnym naszym próbom dostarczenia posiłków. Poza tym, po niedawno wygranej(?) bitwie mógł się czuć bezpieczny. Koncentracja OP przeciw zespołom dużych okrętów jest faktycznie rzadkim przypadkiem i dowodzi bardziej determinacji naszego nowego dowództwa, niż jakichś głębszych przemyśleń taktycznych. Nominalnie niewielki sukces tego przedsięwzięcia ma jednak dalej idące implikacje; skłonił Japończyków do odwrotu, co z jednej strony dało nam swobodę w rejonie, a z drugiej uchroniło ich zespół przed - chyba niechybną - klęską w starciu z naszym zespołem (tym z 4 lotniskowcami). Biorąc pod uwagę powyższe, naprawdę trudno ocenić, co w tych działaniach było wypracowanym sukcesem, a co tylko przypadkową korzyścią lub stratą.
      Sugerowana przez Ciebie koncentracja 6 lotniskowców japońskich nie była w praktyce możliwa, ponieważ:
      - "grupa południowa" z jednym lotniskowcem uszkodzonym i - jak sam piszesz - stratami w samolotach oraz niewielkimi zapasami paliwa nie nadawała się do akcji ofensywnej w większym stylu;
      - połączenie się "grupy południowej z "grupą z baz" wymagałoby czasu oraz paliwa, a ponieważ w tym czasie nasz zespół znajdował się mniej więcej pomiędzy tymi grupami, to groziło pobicie każdej z nich z osobna;
      - przewaga w samolotach "grupy z baz" jest wyraźna - po stronie polskiej 141+20+20=181, po stronie japońskiej 60+84+73+71=288, jednak zebranie tej grupy w odpowiednim czasie miało niewielkie szanse, cała nasza akcja na Tajwan i Okinawę trwała (licząc od ataku na Tajwan) ok. 2 dni, czas na dojście w rejon akcji z bazy w Kure to ok. 2-3 dni zakładając, że wszystkie 4 lotniskowce znajdują się akurat w Kure;
      - pewność co do obecności naszych lotniskowców w rejonie Tajwan-Okinawa mogli Japończycy uzyskać dopiero po ataku na Okinawę (Tajwan mógł być atakowany z wybrzeża chińskiego, co często ma miejsce), wydłuża to dodatkowo czas na odpowiednią ich reakcję.
      Reasumując, nasza akcja nie była aż tak ryzykowna, jakby się wydawało.
      Nawet jeśli "ryzyko nie było warte efektu", to trzeba wziąć pod uwagę aspekt psychologiczny i propagandowy; po poprzednich "wpadkach" i zmianach w dowództwie oczekiwane były śmielsze akcje z naszej strony.

      JKS

      Usuń
    2. Uważam, że Japończycy (najpóźniej!) bezpośrednio po bitwie powinni dokonać koncentracji sił z południa z „bazowymi”. Wówczas grupa południowa nie zdążyłaby doznać uszkodzenia od op. Choć faktem historycznym jest, że na początku wojny Japończycy często rozpraszali lotniskowce (Morze Koralowe, Midway, Wyspy Salomona), więc tu też jest to (rozpraszanie) realne.

      Jakoś i umknęło, co się dzieje z naszymi dwoma lotniskowcami lekkimi (typ Chodkiewicz, 56sam). Moim zdaniem powinny jak najszybciej dołączyć do sił głównych. Czy możesz napisać gdzie są i co robią?

      H_Babbock

      Usuń
    3. Pozwolę sobie zwrócić uwagę na jeszcze jeden aspekt utrudniający Japończykom stworzenie silnego zespołu lotniskowców. Ich jednostki to dość żałosna zbieranina o bardzo niejednolitych charakterystykach. "Kaga" jest już okrętem leciwym i moralnie przestarzałym, a okręty typu "Junyo" to coś pośredniego pomiędzy lotniskowcem lekkim a eskortowym i mocno odstają od reszty w zakresie prędkości.
      ŁK

      Usuń
    4. Nazywanie lotniskowców typu Junyo „półeskortowymi” to moim zdaniem jest niezasłużony dyshonor. Navypedia nawet klasyfikuje Junyo jako ciężki (co już jest przesadą). Jeśli jednak porównywać je z lekkimi to:
      - pod względem wyporności to chyba największe lotniskowce lekkie;
      - pod względem liczby samolotów także rekordziści (max 54 sztuk);
      - szybkością ustępowały tylko typom Independence i Saipan, ale przewyższały np. Unicorn i uważane za bardzo udane Colossus;
      - opancerzenie pokładu (?) jest wg navyedi 70-20mm, czyli porównywalne z Unicorn, Independence i Saipan;
      Reasumując Junyo to raczej „elita” lekkich lotniskowców.

      Oczywiście zespół „mieszany” jest trudniejszy w dowodzeniu. W przypadku okrętów artyleryjskich różnica prędkości wyklucza efektywną akcję. Chodzi o to, że nawet kilka węzłów przewagi pozwala skracać (lub wydłużać) dystans walki.
      W przypadku lotniskowców różnica prędkości ma minimalne znaczenie praktyczne.

      H_Babbock

      Usuń
    5. Celowo nie porównywałem "Junyo" z realowymi lotniskowcami lekkimi. Tu punktem odniesienia muszą być polskie lotniskowce lekkie konceptu JKS. A porównania z nimi te japońskie okręty nie wytrzymują. Trudno też sobie wyobrazić działanie w jednym zespole okrętów, których prędkość maksymalna różni się aż o 9 węzłów. Porównanie więc "Junyo" do innych japońskich lotniskowców, klasyfikowanych oficjalnie jako eskortowe, jest moim zdaniem całkowicie zasadne.
      ŁK

      Usuń
    6. 3.Eskadra lotniskowców w składzie 2 typu "Hetman Chodkiewicz" (CV-4 1934) w chwili rozpoczęcia wojny przebywała na Clipperton. Następnie osłaniała i wspierała siły desantowe odbijające Nauru (Komunikat nr 5/1942). Aktualnie bazuje w Rabaulu, pełniąc rolę rezerwy operacyjnej na wypadek japońskiego ataku na wschodnią część PPTR (Ponape, Nauru). Ponieważ atak taki jest coraz mniej prawdopodobny, zapewne niebawem zostanie użyta do jakiejś akcji ofensywnej.

      JKS

      Usuń
    7. Dziękuję za informacje o naszych lotniskowcach lekkich. Tym nie mniej nie rozumiem dlaczego okręty zostały w bazie skoro przeprowadzano akcję wymiatającą lotniskowców przeciw Japońskim siłom w rejonie Palau. Przecież istniało ryzyko, że Japończycy użyją całości sił (4 ciężki i 2 lekkie lotniskowce), a wówczas po naszej stronie każdy okręt i każdy samolot byłby na wagę złota.

      Dopiero sobie uświadomiłem, że napisałeś „wiceadmirał Ostrogski zmontował najsilniejszy w tej wojnie nasz zespół” (4 lotniskowce, 2 pancerniki), ale przecież zespół, który wyszedł do pierwszej bitwy (Komunikat nr 1) był silniejszy (4 lotniskowce, 4 pancerniki).

      Przy okazji prośba, żebyś nadał nazwy własne bitwom (np. bitwa pod Palau,…), bo było już ich kilka i coraz trudniej do nich nawiązywać bez nazwy.

      Do Kolegi ŁK. W kwestii „Trudno też sobie wyobrazić działanie w jednym zespole okrętów, których prędkość maksymalna różni się aż o 9 węzłów” –w zakresie lotniskowców są przykłady takiego działania, np. po stronie Japońskiej Bitwa pod Santa Cruz czy na morzu Filipińskim. Albo u JKS, gdzie z reguły zespołom lotniskowców (prędkość powyżej 31w) towarzyszą min niszczyciele eskortowe (prędkość poniżej 27w). Akurat tu to prawdopodobnie smutna konieczność (braki w niszczycielach), ale jak widać można i tak.

      H_Babbock

      Usuń
    8. Napisałem, że lotniskowce te stanowiły rezerwę i to jest wyjaśnienie; nie będę rzucał do każdej akcji całości sił.
      W kwestii zespołu wiceadmirała Ostrogskiego masz rację, to był tylko jeden z dwu najsilniejszych zespołów.
      Zazwyczaj bitwy otrzymują swoje historyczne nazwy dopiero po wojnie; niemniej w najbliższym czasie postaram się uporządkować ich nazewnictwo, na ile będzie to możliwe i sensowne.
      Wtrącając się do Twojej polemiki z kolegą ŁK; 9 w. różnicy to nie to samo, co 4.

      JKS

      Usuń
    9. Jeśli okoliczności do tego zmuszają, to trzeba połączyć w jeden zespół okręty o tak znacznych różnicach w prędkości. Ale generalnie jest to niekorzystne rozwiązanie. A, w przypadku lotniskowców, wyjątkowo niekorzystne, gdyż utrudnia starty samolotom na wolniejszych jednostkach i uniemożliwia sprawne wycofanie całego zespołu w przypadku zaistnienia takiej konieczności. Lotniskowce, nazwijmy je "drugiej kategorii" , będą wtedy skazane nieuchronnie na zagładę...
      ŁK

      Usuń
    10. Łączenie w jeden zespół okrętów o istotnie różnych (pow. 5 w.) prędkościach, może stawiać przed dowodzącym takim zespołem bardzo poważne dylematy; np. czy w przypadku napotkania znacznie przeważających sił npla, rozdzielić zespół skazując na nieuchronne zniszczenie jednostki wolniejsze, celem uratowania szybszej części zespołu, czy też zachować zwartość grupy, narażając ją na prawdopodobne zniszczenie w całości. Wolałbym nie znaleźć się w takim położeniu.

      JKS

      Usuń
    11. Całkowita zgoda, że w przypadku zespołów „artyleryjskich” każda różnica w prędkości okrętów zespołu jest potencjalnie groźnym problemem. Ale przypadku zespołów lotniskowców wydaje się, że różnice w prędkościach są mało ważne. Dlatego pytanie:
      Czy Koledzy znają przykład bitwy lotniskowców z DWS, której wynik byłby inny, gdyby lotniskowce jednej ze stron były wolniejsze (np. nie 31w a 25w), albo na odwrót, gdyby zamiast „wolnych” (np. 25w) lotniskowców ktoś posiadał „szybkie” (31w)?
      Mi się wydaje, że nie było takiej sytuacji, ale może coś przeoczyłem.
      H_Babbock

      Usuń
    12. Takiego przypadku, być może, nie było. Nie zmienia to jednak stanu rzeczy, że dowódca zespołu złożonego np. z 2 lotniskowców 34-węzłowych i 2 lotniskowców 25-węzłowych, zaatakowanego przez przeważający zespół okrętów artyleryjskich i lotniczych (np. 2 krążowniki liniowe + 2 lotniskowce 32-węzłowe), znajdzie się w tragicznej sytuacji, którą zasygnalizowaliśmy powyżej.
      ŁK

      Usuń
    13. Spróbowałem zweryfikować bitwę eskadry „szybkiej” (lotniskowce 34w) z „powolną” (lotniskowce 25w). Załóżmy, że już o 8 rano rozpoznanie wykrywa wrogie zespoły w o odległości powiedzmy 300mm. Przez cały dzień toczą się starcia lotnicze, ale „szybka” eskadra natychmiast rusza ku „powolnej”, która stara się uciec. Do zmroku jest 12 godzin, różnica prędkości jest 9w, więc na koniec dnia odległość między eskadrami zmniejszyła się o 118mm (12x9) i spada wówczas do 188mm. Czyli nadal za daleko, żeby użyć artylerii.
      Wniosek – nawet przewaga 9w w bitwie lotniskowców nie ma wpływu na jej przebieg.
      H_Babbock

      Usuń
    14. Tylko pod warunkiem, że wzajemne wykrycie się obydwu zespołów jest aż z tak dużego dystansu, a uszkodzenia okrętów, zaistniałe w toku ataków lotniczych, nie niwelują różnicy prędkości (zakładam, że szybkie lotniskowce nie poniechają w pościgu ataków lotniczych na powolniejszą eskadrę wroga). Ponadto zapadający zmrok nie jest już przeszkodą w kontynuowaniu walki (radar). Gdyby było tak, jak opisuje to Kolega - powszechnie budowano by lotniskowce o umiarkowanej prędkości, wykorzystując oszczędności na wymiarach i ciężarze siłowni na zwiększenie zasięgu operacyjnego/grupy lotniczej/opancerzenia i czego tam jeszcze (stosownie do indywidualnych preferencji).
      ŁK

      Usuń
    15. Nie twierdzę, że wolniejsze okręty są równie dobre jak szybkie. Moją intencją było jedynie wskazanie, że w przypadku lotniskowców możliwe jest użycie w jednym zespole lotniskowców o różnych prędkościach.
      H_Babbock

      Usuń
    16. To samo napisałem powyżej: "jeśli okoliczności do tego zmuszają"! :) Wtedy i tylko wtedy...
      ŁK

      Usuń
  5. Jak tam ciężkie bombowce? Z terytorium Chin są w stanie bombardować Japonię.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nasz dywizjon ciężkich bombowców PWL-127B "Struś" o praktycznym promieniu działania 850 Mm bazuje aktualnie w Hangczou.
      W jego zasięgu są m.in.: Nagasaki (515 Mm), Kagoshima (540 Mm), Hiroszima i Kure (670 Mm), a nawet Kobe i Osaka (800-815 Mm). Ponieważ jednak nie posiadamy myśliwców o odpowiednim zasięgu, dzienne wyprawy nad te cele kończyłyby się wielkimi i nieakceptowalnymi stratami. Bezpieczniejsze byłyby naloty nocne, ale "Strusie" nie posiadają jeszcze radaru, więc ataki takie miałyby znikomą skuteczność.
      Rozważa się natomiast dzienne naloty na koreańskie porty Mokpo (400 Mm, a więc w zasięgu myśliwca CZL-77M "Orłosęp") lub Pusan (540 Mm); ten ostatni leży już poza zasięgiem myśliwców, lecz powinien być słabiej broniony niż bazy na terytorium macierzystym Japonii.
      Należy dodać, że dywizjon "Strusi" wykonał już kilka nalotów na Tajwan z niezłym skutkiem.

      JKS

      Usuń