Komunikat wojenny nr 20/1944 cz.I – kwiecień 1944
Przebieg działań.
Przeprowadzono 8 nocnych nalotów na bazy morskie,
lotnicze i ośrodki przemysłowe w południowej Japonii (Kanoya, Kagoshima,
Nagasaki, Oita, Hiroszima, Kure, Kobe, Osaka), wykonano 264 samolotoloty, zrzucając
łącznie 605 t bomb. Wg niepotwierdzonych danych, doprowadziły one do zatopienia
1 niszczyciela i dwu statków. Zapewne zniszczono na ziemi pewną ilość samolotów
oraz poczyniono zniszczenia w infrastrukturze portowej, lotniskowej i
przemysłowej, ale efekty te są na razie niemożliwe do ocenienia. Straty własne
wyniosły 6 samolotów, głównie na skutek ognia artylerii plot. Bombardowano
także japońskie bazy morskie w Korei (Pohang, Pusan, Gwangyang, Inczon), w tym
przypadku były to naloty dzienne. Wykonano 110 samolotolotów, zrzucając łącznie
341 t bomb. Prawdopodobne efekty to zatopienie 1 minowca i 2 statków oraz
zniszczenie na ziemi i w powietrzu 7 samolotów. Straty własne zamknęły się
liczbą 8 samolotów. Wszystkie ww. akcje wykonywały ciężkie bombowce Drop,
jednakże Strusie również nie próżnowały. Bombardowały one dwukrotnie
japońską bazę morską Ryojun (Port Arthur). W trakcie nalotów nasze bombowce
były osłaniane każdorazowo przez 21 myśliwców. Wykonano 44 samolotoloty,
zrzucając łącznie 176 t bomb. Zatopiono 1 statek oraz zestrzelono 14 japońskich
samolotów. Straty własne okazały się dość wysokie i wyniosły 6 myśliwców i 7
bombowców. Wprawdzie osłona powietrzna nie dopuściła do własnych bombowców myśliwców
wroga, ale silna i dobrze rozmieszczona artyleria plot japońskiej bazy wykazała
się stosunkowo wysoką skutecznością.
Na froncie chińskim kontrofensywa polsko-chińskich
wojsk doprowadziła do okrążenia na południe od Czyfeng japońskiego zgrupowania
w sile ok. 30 tys. żołnierzy. Główna linia frontu ustaliła się na linii Huludao
– Czaojang – Najman Si i od tej miejscowości na północny-zachód do granicy z
Mongolią. Toczone od lutego, najcięższe jak dotychczas na froncie chińskim zmagania,
otrzymały nazwę Bitwy pod Czyfeng. Choć walki zmierzające do likwidacji
zamkniętych w kotle wojsk japońskich nadal się toczą, to już można stwierdzić,
że bitwa zakończyła się japońską porażką. Po pierwsze, nie zostały zrealizowane
cele japońskiej ofensywy; po drugie, Japończycy utracili ok. 12 000 km2
terenu; a po trzecie, ponieśli dotkliwe straty w sile żywej, broni pancernej i
lotnictwie. Chińskie straty w ludziach były również bardzo duże, ale
praktycznie nieograniczone zasoby ludzkie Chin, czynią te straty mniej
istotnymi.
Trwają walki na Okinawie. Na północy, intensywnie wspierane
lotnictwem oraz wzmocnione czołgami lekkimi siły polskie przełamały japońską
obronę na przesmyku Ishikawa i przy niezbyt silnym oporze wroga, dość szybko
posuwały się na północny-wschód. Po zdobyciu prawie nieuszkodzonej przystani
Nago, piechurzy morscy rozpoczęli działania w kierunku na Higashi oraz w głąb
Półwyspu Motobu. Gorzej wygląda sytuacja na południu; wykorzystując liczne
naturalne i sztuczne ukrycia, Japończycy wykazali dużą odporność na
bombardowanie z powietrza, lądu i morza. Podejmowane przez nasze wojska próby przełamania
linii Ginowan, załamywały się kilkukrotnie w silnym ogniu artylerii i broni
maszynowej. Sytuację zmieniły dopiero dwie skoordynowane ze sobą akcje; desant
taktyczny naszej piechoty morskiej na tyłach japońskiej obrony i silnie wsparty
lotnictwem, artylerią okrętową i lądową oraz czołgami atak na prawym skrzydle
frontu. Nie do przecenienia jest rola odegrana przez nasze czołgi klasyczne i
czołgowe miotacze ognia. Te ostatnie, niszczyły płomieniami załogi japońskich
schronów, lub co najmniej „wykurzały” je z zajmowanych pozycji. Czołgi
klasyczne często stosowały prostą, lecz skuteczną taktykę, polegającą na
wsadzeniu lufy działa w otwór strzelniczy japońskiego schronu i daniu ognia
pociskiem odłamkowo-burzącym; kogo z japońskich obrońców nie trafiły odłamki,
ten został porażony falą uderzeniową wybuchu. Zagrożone okrążeniem japońskie
wojska, rozpoczęły dość chaotyczny odwrót na linię Shuri, tracąc w prawie
otwartym terenie sporo ludzi, uzbrojenia i sprzętu. Sytuację na korzyść
Japończyków mogłyby zmienić ich odwody z rejonu Minatoga, lecz wcześniejsze pozorowanie
przez zespoły D.4.1.6 i U.4.1.2 lądowania w tym miejscu, skłoniło japońskie
dowództwo do pozostawienia tych odwodów na zajmowanych pozycjach. Kiedy nasza piechota
morska z zespołu D.4.1.6 lądowała na północ od Yonabaru, na kontrakcję było już
za późno. Po osiągnięciu przez nasze wojska linii Shuri, jeszcze silniej
ufortyfikowanej niż linia Ginowan, działania na pewien czas zamarły; czas ten
jest wykorzystywany na przegrupowanie, odpoczynek i uzupełnienie strat. Nie
dotyczy to działań lotnictwa i zespołu D.4.1.7, stale, choć niezbyt intensywnie
prowadzi się bombardowania nękające i ostrzał artyleryjski japońskich pozycji. Opanowany
został słabo broniony Półwysep Katchin, wraz z położoną u jego nasady
przystanią. Nasi saperzy przystąpili do naprawy i rozbudowy zdobytych lotnisk
Kadena, Yontan i Ginowan oraz przystani Ginowan i Nago. Poniżej mapka
sytuacyjna opisywanej fazy walk.
Zespół U.4.1.1 ponownie atakował lotnictwem
zaokrętowanym japońskie bazy lotnicze na wyspach Amami i Okino. Ponieważ
wcześniejsza akcja naszego zespołu doprowadziła do prawie zupełnego zniszczenia
baz wroga, atak ten przypominał kopanie leżącego; zniszczono na ziemi i w
powietrzu 6 samolotów wroga bez strat własnych. Już następnego dnia zespoły
U.4.1.1 i U.4.1.2 stanęły przed trudniejszym zadaniem; musiały odeprzeć nalot
startującej z lotnisk południowej Japonii silnej grupy samolotów. Składała się
ona z 36 myśliwców, 30 bombowców nurkujących i 23 samolotów torpedowych. Po
wykryciu przez radar japońskiej formacji powietrznej, do walki ruszyło 30,
znajdujących się na powietrznym patrolu polskich myśliwców, w ciągu kilkunastu
minut dołączyło do nich drugie tyle. W odległości ok. 20 Mm od polskich
zespołów doszło do dużej bitwy powietrznej; jedna połowa naszych myśliwców wdała
się w walkę z myśliwcami wroga, a druga zaatakowała japońskie bombowce i
samoloty torpedowe. Nad nasze okręty zdołało się przedrzeć tylko kilkanaście
samolotów wroga, z czego 8 padło łupem okrętowej artylerii plot. Brawurowo
atakujący Japończycy uzyskali jedno trafienie bombą na pancerniku Władysław
Jagiełło (BB-6 1932). Ze zmiennym szczęściem atakowany był lotniskowiec Hetman
Koniecpolski (CV-8 1941); torpeda, która trafiła w jego część dziobową nie
wybuchła, ale jeden z uszkodzonych japońskich samolotów torpedowych uderzył w styk
burty z prawą, rufową częścią pokładu startowego. Po ugaszeniu pożarów, obydwa
trafione okręty zachowały zdolność bojową. Ogólny bilans japońskiego ataku to: zestrzelonych
74 samoloty wroga, straconych 10 samolotów własnych (w tym 3 na pokładzie
uszkodzonego lotniskowca).
Stale atakowane przez lotnictwo z Tajwanu są wyspy
Sakishima. W czasie tych nalotów zniszczono na ziemi i w powietrzu 10
japońskich samolotów przy stratach własnych 1 samolotu polskiego i 2 chińskich.
Akcje polskich ścigaczy przyniosły zatopienie jednego japońskiego ścigacza i
jednego uzbrojonego promu. Można uznać, że te odcięte od zaopatrzenia i
uzupełnień wyspy, straciły miejsce w aktywach japońskiej admiralicji.
Złożony z dwu pancerników, dwu lotniskowców, krążownika
ciężkiego, krążownika lekkiego, trzech krążowników plot oraz dziesięciu
niszczycieli zespół 5.Floty zbombardował z powietrza i morza wyspę Iwo-jima.
Słaba kontrakcja bazującego na wyspie japońskiego lotnictwa nie przyniosła
istotnych rezultatów. Zniszczono w powietrzu i na ziemi 14 japońskich
samolotów, przy stracie 3 maszyn własnych.
Na postawionych, przez nasze podwodne stawiacze u
wejścia do Zatoki Kagoshima minach, zatonął 1 japoński trałowiec i 1 statek.
Spore nadzieje wiąże nasza Admiralicja w postawionym przez szybkie krążowniki
minowe typu Okeanos (CM-5 1936), u południowo-wschodnich wybrzeży wyspy
Amami polu minowym. Jest to stosunkowo intensywnie uczęszczany przez statki i
mniejsze okręty wroga akwen, poza tym leży na trasie ewentualnych dostaw posiłków
na Okinawę (lub ewakuacji z niej).
Wsadzenie lufy czołgu w otwór strzelniczy schronu często jest niemożliwe (otwory takie są raczej nisko umieszczone), a jeśli możliwe, to ryzykowne, może dojść do uszkodzenia lufy przez ciśnienie gazów prochowych (które w normalnych warunkach powinny się rozprężać w praktycznie nieograniczonej przestrzeni) albo ciśnienie wybuchu pocisku i odłamki, już nie wspominając o możliwości zawalenia się na lufę części konstrukcji schronu.
OdpowiedzUsuńNie ma na wojnie działania bez ryzyka. Ciśnienie gazów prochowych nie powinno zaszkodzić masywnej przecież lufie czołgowego działa, tym bardziej, że lufa nie zakrywa całej powierzchni otworu strzeleckiego. Oddziaływanie odłamków można uznać za pomijalne. Mało prawdopodobne jest zawalenie się schronu na lufę, a nawet gdyby się zdarzyło, to naprawdę trudno uszkodzić rurę o ściankach kilkucentymetrowej grubości.
UsuńJKS
Rurę może i trudno, ale hamulec wylotowy (jeśli czołg go ma) dużo łatwiej. W przypadku zawalenia się schronu możliwe jest uszkodzenie jarzma i systemu podniesienia działa, gruz naciska z dużą siłą w kierunku, którego projekt jarzma nie przewidywał. Jeśli taka sztuczka nie jest konieczna, raczej bym nie próbował.
UsuńMasz sporo racji, ale sytuacja wymagała ryzyka i zostało ono podjęte.
UsuńJKS
Pomimo ciężkich walk na lądzie, sytuacja jest mało emocjonująca, ze względu na bardzo słabą reakcję lotnictwa wroga (w porównaniu z tą z DWS).
UsuńZ opisów DWS wyniosłem wrażenie, że działo 75mm, strzelając ogniem bezpośrednim z kilkudziesięciu metrów do widocznego bunkra, było w stanie go bez trudu zniszczyć. Dlatego niezrozumiałe są dla mnie akcje z wsuwaniem luf w otwory strzelnicze.
Zresztą to mi nasunęło następujące pytanie. Czołg ma lufę działa kilkadziesiąt centymetrów od otworu strzelniczego. Co się stanie, jeśli załoga bunkra zdoła strzelić z karabinu wprost wewnątrz lufy. Jeśli pociski karabinowe zaklinują się w wewnątrz lufy (pomiędzy ściankami a pociskiem działowym) to podejrzewam, że strzał z działa zakończy się rozerwaniem lufy.
Nietypowe sytuacje z bunkrami, zdarzały się przy specyficznym ukształtowaniu terenu. O ile pamiętam na Iwo-Jimie pochyła plaża kończyła się płaskim terenem, na którym bunkry były kilkanaście metrów za końcem pochyłości plaży. Efekt był taki, że czołg wspinając się po plaży nie widziała bunkra, a kiedy minął koniec pochyłości, to bunkier była za nisko, żeby móc strzelić z działa. Na takie sytuacje rozwiązaniem okazały się buldożery, które spychały ziemię na bunkier (po opanowaniu terenu, „zakopanym” bunkrem wroga mogli zająć się saperzy).
H_Babbock
To, czy działo 75 mm może zniszczyć bunkier, zależy od grubości ścian i materiału konstrukcyjnego bunkra, rodzaju użytego pocisku, odległości itd. Na Okinawie Japończycy w dużym stopniu wykorzystują obiekty naturalne (np. jaskinie) mniej, lub bardziej przystosowane. Ściany takich schronów są z reguły bardzo grube.
UsuńSposób niszczenia schronów "lufa w strzelnicę" wcześniej nie był praktykowany. Jeżeli okaże się niebezpieczny, lub z innych powodów niewłaściwy, na pewno zostanie poniechany.
JKS