piątek, 17 kwietnia 2020

Przebudowa korwety Charlotte na krążownik pomocniczy Seeadler 1915 (1 szt.)


Przebudowa korwety Charlotte na krążownik pomocniczy Seeadler 1915 (1 szt.)

Pomysłodawcą i autorem legendy jest kolega ŁK.
Felix Nicolaus Alexander Georg hr. von Luckner stanowi koronny dowód (obok, nieco od niego starszego, Paula Emila von Lettow-Vorbeck), że i wśród oficerów niemieckich trafiają się oryginały o iście kawaleryjskiej fantazji, ożywione nadto rycerskim duchem szlachetnego prowadzenia wojny. Tym, którzy nie znają tej postaci, polecam zapoznać się choćby z dostępnym w Wikipedii biogramem. Ten młody arystokrata, jeszcze przed wybuchem PWS, prowadząc awanturnicze i pełne przygód życie, doszedł do wniosku, że epoka żaglowych okrętów przeminęła zdecydowanie przedwcześnie. Miały one, według niego, duży i zupełnie niedoceniany potencjał, zwłaszcza jako jednostki przeznaczone do zwalczania żeglugi handlowej nieprzyjaciela. Po wstąpieniu w 1912 r., do służby w niemieckiej flocie wojennej, von Luckner przygotował w tej sprawie poufny raport, który przesłał admiralicji. Tam, dość niespodziewanie, zainteresował on wpływowego admirała Hugona von Pohl, a za jego sprawą, samego dowódcę Hochseeflotte – admirała Friedricha von Ingenohl. W charakterze jednostek pomocniczych i hulków służyło jeszcze w Niemczech kilka starych korwet żaglowo-parowych, które nadawały się potencjalnie do planowanej konwersji. W wyborze odpowiedniej jednostki decydujący głos miał pomysłodawca, głównie z racji posiadania dużego doświadczenia żeglarskiego. Ostatecznie jego wybór padł na największą z dostępnych jednostek, czyli korwetę Charlotte. Głównie z uwagi na bardzo dobrą dzielność morską i potencjalnie wielką autonomię operacyjną. Przebudowa rozpoczęła się 18.05.1914 r. w stoczni marynarki wojennej w Wilhelmshaven, z zachowaniem najściślejszej tajemnicy, co do planowanego przeznaczenia okrętu. Prace stoczniowe zostały zakończone 17.12.1915 r. ponownym wcieleniem okrętu do służby, już pod nową nazwą Seeadler, którą przeforsował wyznaczony na jego dowódcę Kapitänleutnant von Luckner. Już wcześniej skompletowano i wyszkolono specjalnie dobraną załogę tak, iż 18.02.1916 r. Seeadler wyszedł z bazy Wilhelmshaven w swój wielki, transoceaniczny rejs, który zakończył się dopiero 11.04.1918 r. Było to osiągnięcie zupełnie bezprecedensowe w dziejach żeglugi. W trakcie swego rajdu Seeadler dokonał opłynięcia Ziemi, zatapiając łącznie 27 alianckich i neutralnych (tylko w wypadku stwierdzenia przewozu kontrabandy) statków o sumarycznej pojemności około 112000 BRT. Działania wojenne von Lucknera były prowadzone z zachowaniem wzorcowego humanitaryzmu. Przypadkowe ofiary ograniczyły się do 2 wrogich marynarzy. Ostrzał artyleryjski praktykowano tylko w odniesieniu do statków z napędem mechanicznym, zawsze jednak dopiero po ewakuowaniu ich załóg. Zagarnięte „skrzydlate statki” wroga nie były „rozstrzeliwane”, lecz niszczone ładunkami wybuchowymi, montowanymi przez grupy abordażowe. Po powrocie do Niemiec, na załogę okrętu i jego dowódcę spłynął prawdziwy „deszcz” odznaczeń i awansów. Von Luckner otrzymał najwyższe odznaczenie wojenne II Rzeszy – Order Pour le Merite i awans do stopnia komandora (Kapitän zur See). Po zakończeniu wojny okręt został przekazany w 1920 r., w ramach reparacji, Stanom Zjednoczonym AP. Tam został poddany bieżącemu remontowi i wcielony do służby jako okręt szkolny US Coast Guard, otrzymując nazwę Eagle. W toku tego remontu zdjęto z niego działa 105 mm, ckm-y i wyrzutnie torpedowe. Działka 37 mm Maxim zostało wymienione na nkm-y 12,7 mm L/90 Browning. W 1938 r. wymieniono diesle na amerykańskie, firmy Fairbanks, o zbliżonych mocach. 31.12.1956 r. Eagle został wycofany ze służby i zakotwiczony w charakterze okrętu-muzeum, w bazie Akademii Morskiej w Annapolis. W tej postaci istnieje do dziś.
Prowadzona w latach 1914-1915 przebudowa korwety. objęła następujące prace:
Kadłub
Zlikwidowano kazamaty, a podwodną część kadłuba obito blachą miedzianą. Częściowo przebudowano wewnętrzny podział kadłuba.
Takielunek
Istniejący zdemontowano w całości. Zamontowano nowy, w układzie 3-masztowego barku ze stalowymi masztami.
Napęd
W miejsce napędu parowego, zainstalowano główny silnik diesla firmy MAN o mocy 1000 oraz pomocniczy silnik diesla firmy Daimler o mocy 250 KM do napędu prądnicy, zapewniającej oświetlenie, ogrzewanie i napęd urządzeń pomocniczych, w tym odsalarni wody morskiej.
Prędkość maksymalna na silniku 11,02 w, na żaglach maksymalna 15,9 w, w warunkach przeciętnych 9-13 w.
Uzbrojenie
Istniejące w całości zdemontowano. Nowe uzbrojenie składało się z:
- 5xIx10.5 cm/45 (4.1") SK C/06, przy elewacji maksymalnej 30o donośność pociskiem HE 17,4 kg wynosi 12700 m;
- 4xIx3,7 cm/30 (1,46”) M.1883;
- 4xIx7,92 mm/85 M.1886;
- 2xIIxwt500 mm.
Zamontowano dalmierz optyczny o bazie 2,9 m.
Stanowiska dział 105 mm były zamaskowane atrapami nadbudówek (nie uwzględniono na rysunku)  i odkrywane bezpośrednio przed rozpoczęciem akcji bojowej. Wyrzutnie torpedowe posiadały zapas 12 torped (prócz tych w wyrzutniach). Przeładowanie wyrzutni realizowano za pomocą bomu ładunkowego oraz takielunku na postoju, ewentualnie w dryfie.
Zapasy amunicji przekraczają 4-5 razy zwyczajowe stany. Dodatkowo okręt przewozi 1,4 t materiałów wybuchowych.
Opancerzenie
Pokład główny nad maszynownią i magazynami otrzymał opancerzenie o grubości 25 mm.
Inne
Zamontowano dwie radiostacje, po jednej dalekiego i średniego zasięgu.
Na okręcie zbudowano nowe nadbudówki, w tym sterówkę.
Jednostka została stosunkowo bogato wyposażona w urządzenia sanitarno-bytowe, m.in. chłodnię prowiantu z mroźnią, pralnię oraz ambulatorium z gabinetem stomatologicznym, małą salą operacyjną i aparatem rentgenowskim. Autonomiczność okrętu wynosi ok. 7 miesięcy.
Koszt przebudowy wyniósł 21,4% wartości identycznego okrętu nowego.
Istotnie skorygowano odporność okrętu na trafienia.
Tak na marginesie; w czasie IWS działał realny niemiecki żaglowo-parowy krążownik pomocniczy Seeadler (przejęty amerykański Pass of Balmaha). Jego „kariera” – mimo wielu podobieństw do prezentowanego tu okrętu – i zaczęła się, i zakończyła inaczej.

Seeadler, Germany auxiliary cruiser laid down 1883, launched 1885, completed 1886, rebuilt 1915 (engine 1915)


Displacement:
            2 192 t light; 2 383 t standard; 3 288 t normal; 4 012 t full load

Dimensions: Length (overall / waterline) x beam x draught (normal/deep)
            (303,00 ft / 252,30 ft) x 47,90 ft x (19,85 / 23,20 ft)
            (92,36 m / 76,90 m) x 14,60 m  x (6,05 / 7,07 m)

Armament:
      5 - 4,13" / 105 mm 45,0 cal guns - 38,36lbs / 17,40kg shells, 1 000 per gun
              Quick firing guns in deck mounts, 1906 Model
              4 x Single mounts on sides, evenly spread
              1 x Single mount on centreline, forward deck aft
                        1 raised mount
      4 - 1,46" / 37,0 mm 30,0 cal guns - 1,06lbs / 0,48kg shells, 7 500 per gun
              Quick firing guns in deck mounts, 1883 Model
              4 x Single mounts on sides, evenly spread
      4 - 0,31" / 7,9 mm 85,0 cal guns - 0,02lbs / 0,01kg shells, 6 000 per gun
              Machine guns in deck mounts, 1886 Model
              4 x Single mounts on sides, evenly spread
      Weight of broadside 117 lbs / 53 kg
      Main Torpedoes
      4 - 19,7" / 500 mm, 25,59 ft / 7,80 m torpedoes - 0,651 t each, 2,602 t total
            In 2 sets of deck mounted side rotating tubes
            12 torpedoes reloads


Armour:
   - Gun armour:         Face (max)     Other gunhouse (avg)            Barbette/hoist (max)
            Main:   0,98" / 25 mm       -                                  -

   - Armoured deck - single deck:
            For and Aft decks: 0,98" / 25 mm

Machinery:
            Main diesel internal combustion motor,
            Geared drive, 1 shaft, 1 000 shp / 746 Kw = 11,02 kts
            Auxiliary diesel internal combustion motor 250 shp / 187 Kw
            Range 40 000nm at 8,50 kts
            Bunker at max displacement = 1 629 tons

Complement:
            216 - 282

Cost:
            £0,020 million / $0,079 million

Distribution of weights at normal displacement:
            Armament: 38 tons, 1,2%
               - Guns: 33 tons, 1,0%
               - Weapons: 5 tons, 0,2%
            Armour: 127 tons, 3,9%
               - Armament: 12 tons, 0,4%
               - Armour Deck: 116 tons, 3,5%
            Machinery: 47 tons, 1,4%
            Hull, fittings & equipment: 991 tons, 30,1%
            Fuel, ammunition & stores: 1 095 tons, 33,3%
            Miscellaneous weights: 989 tons, 30,1%
               - Hull below water: 131 tons
               - Hull void weights: 405 tons
               - Hull above water: 22 tons
               - On freeboard deck: 3 tons
               - Above deck: 428 tons

Overall survivability and seakeeping ability:
            Survivability (Non-critical penetrating hits needed to sink ship):
              18 508 lbs / 8 395 Kg = 47,4 x 4,1 " / 105 mm shells or 1,3 torpedoes
            Stability (Unstable if below 1.00): 1,33
            Metacentric height 2,8 ft / 0,8 m
            Roll period: 12,1 seconds
            Steadiness      - As gun platform (Average = 50 %): 80 %
                                   - Recoil effect (Restricted arc if above 1.00): 0,06
            Seaboat quality  (Average = 1.00): 2,00

Hull form characteristics:
            Hull has raised forecastle, raised quarterdeck ,
              a normal bow and a round stern
            Block coefficient (normal/deep): 0,480 / 0,501
            Length to Beam Ratio: 5,27 : 1
            'Natural speed' for length: 15,88 kts
            Power going to wave formation at top speed: 34 %
            Trim (Max stability = 0, Max steadiness = 100): 40
            Bow angle (Positive = bow angles forward): 48,15 degrees
            Stern overhang: 20,67 ft / 6,30 m
            Freeboard (% = length of deck as a percentage of waterline length):
                                               Fore end,        Aft end
               - Forecastle:            21,00%,  26,90 ft / 8,20 m,  22,97 ft / 7,00 m
               - Forward deck:       29,00%,  14,44 ft / 4,40 m,  14,44 ft / 4,40 m
               - Aft deck:    38,00%,  14,44 ft / 4,40 m,  14,44 ft / 4,40 m
               - Quarter deck:        12,00%,  22,97 ft / 7,00 m,  22,97 ft / 7,00 m
               - Average freeboard:                      17,58 ft / 5,36 m

Ship space, strength and comments:
            Space - Hull below water (magazines/engines, low = better): 17,9%
                        - Above water (accommodation/working, high = better): 89,1%
            Waterplane Area: 7 572 Square feet or 704 Square metres
            Displacement factor (Displacement / loading): 254%
            Structure weight / hull surface area: 72 lbs/sq ft or 350 Kg/sq metre
            Hull strength (Relative):
                        - Cross-sectional: 0,85
                        - Longitudinal: 5,25
                        - Overall: 1,02
            Excellent machinery, storage, compartmentation space
            Cramped accommodation and workspace room
            Ship has slow, easy roll, a good, steady gun platform
            Excellent seaboat, comfortable, can fire her guns in the heaviest w

73 komentarze:

  1. Bardzo ładny okręt. Historia mało prawdopodobna. Musiałby mieć duuuużo szczęścia. Jego odyseja stałaby się z pewnością ważnym tematem propagandowym dla obu stron, więc Ententa oddelegowałaby do polowania tuzin krążowników.
    Do poprawy prędkość "11,0,2".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam "słabość" do postaci Felixa von Lucknera, więc dałem mu więcej "fartu", niż miał w realu. Polowanie na ten żaglowiec wcale nie byłoby takie proste i zapewne nie doszłoby do skutku. Myślę, że alianci zdecydowaliby się jedynie na "czarny pijar". A gdyby faktycznie doszło do polowania, to byłby to wielki sukces niemiecki, który odciągnął od ważniejszych zadań mnóstwo okrętów Ententy.
      ŁK

      Usuń
    2. Prędkość poprawiłem, tak w opisie, jak i w raporcie.

      JKS

      Usuń
  2. Na początek ogromne podziękowanie dla Kolegi JKS za Jego ponadprzeciętny wkład w realizację tego projektu. Wynika on z posiadania przezeń fachowej wiedzy żeglarskiej, której mi - najzwyczajniej - brakuje! Z drobnych uwag odnośnie uzbrojenia, pozwolę sobie zauważyć, że te działka 37 mm to automatyczne Maxim-Nordenfelt - montowanie jakichkolwiek innych nie ma żadnego sensu (małe gabaryty i wielka siła ognia na bliskim dystansie). Nie wiem też, skąd znalazł się tak antyczny model ckm-u Maxima? Ja zakładam, że są to przenośne stanowiska wz.08/15. Ale to tylko drobiazgi... Okręt oczarowuje mnie najzwyczajniej swoją urodą. Spieszę wyjaśnić, że wybór korwety "Charlotte" nie jest przypadkowy: okręt realnie istniał w tym czasie (oczywiście już od początku XX wieku jako jednostka szkolna) i spośród istniejących jeszcze wówczas niemieckich korwet żaglowych był największy i cechowała go bardzo dobra dzielność morska. Zastanawiałem się jeszcze nad jednym: jak można uzasadnić tak długi rejs? Otóż założyłem, że uzupełnianie zapasów prowiantu, głównie tropikalnych owoców, następowało własnym sumptem załogi, na oceanicznych wyspach południowych. Uzupełnienie paliwa płynnego jest praktycznie niemożliwe w oparciu o zagarnięty statek nieprzyjacielski. Jednostki wyposażone wówczas w diesle to mniej, niż "rodzynki w cieście" :) Mogło zatem ono nastąpić jedynie w Holenderskich Indiach Wschodnich, z uwagi na dość jednoznaczne sympatie proniemieckie Holandii. Zapewne lokalne władze "przymknęłyby oko" i potraktowały zawijający do Surabaji żaglowiec, jako jednostkę handlową (wszak jego uzbrojenie pozostawało zamaskowane), nawet aliancką.
    ŁK

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Żaglowce, to rzeczywiście moja miłość, ale raczej platoniczna, rysować ich nie lubię :).

      JKS

      Usuń
    2. Tym bardziej dziękuję za podjęcie się tego trudnego zadania. Efekt przerasta moje oczekiwania, co raz jeszcze muszę podkreślić.
      ŁK

      Usuń
  3. Żagle widzę. Jednak komina nie. Gdzież to on?.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rury wydechowe spalin diesla są na rufie, nad sterem.

      JKS

      Usuń
    2. Ja początkowo planowałem umieścić rurę spalinową wewnątrz kolumny grotmasztu, ale JKS przekonał mnie, że zastosowane tu rozwiązanie jest prostsze. Von Luckner był fanatycznym żeglarzem, więc używanie diesla głównego było naprawdę epizodyczne... :)
      ŁK

      Usuń
    3. Wydech w maszcie to kiepski pomysł. Czasem pojawia się konieczność jednoczesnego użycia żagli i śruby (spieprzajmy z tej cieśniny, nim sztorm przyjdzie), a wtedy rura wydechowa w maszcie powoduje ryzyko zasyfienia żagli. Ówczesne żaglowce handlowe, jeśli miały pomocniczy napęd, to raczej nieukryty. Jeśli ktoś zobaczy żaglowiec bez komina a z brudnymi żaglami, nabierze podejrzeń. Wydech na rufie będzie czystszy, a najlepiej byłoby rury wydechowe schować pod wodą.

      Usuń
    4. @ STONK
      Rury wydechowe napędu to to czarne coś skierowane do tyłu a wystające nad sterem

      Usuń
    5. @ Stonk: Kiepski, jak kiepski, ale realnie zdarzał się taki koncept. Nie chce mi się googlować, ale kiedyś spotkałem się z takim rozwiązaniem. "Zasyfienie" żagli nie jest aż taką tragedią! :)
      ŁK

      Usuń
  4. Czy armaty nie powinny być bliżej osi symetrii?. Bo inaczej nie bardzo widzę te atrapy nadbudówek, szczególnie dziobowej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trochę listew drewnianych i brezentu... Czego oczekiwałeś?

      JKS

      Usuń
    2. Nie wiem dlaczego ale czegoś bardziej solidnego. Czterech drewnianych ścianek i dachu chroniacego uzbrojenie przed deszczem.

      Usuń
    3. Na "normalnych" okrętach nie ma "dachu chroniącego uzbrojenie przed deszczem"

      JKS

      Usuń
    4. To fakt, jednak nadal mi ten kolegi brezent zgrzyta.

      Usuń
    5. Brezent to fajna rzecz, można nim zakryć wszystko, szybko odkryć, a waży tyle, co nic.

      JKS

      Usuń
    6. Tego typu maskowanie uzbrojenia (stelaż + brezent) było rzeczywistą praktyką na niemieckich rajderach. Takie stanowisko artyleryjskie przypominało wtedy skrzynię z jakimś ładunkiem pokładowym, co było - z kolei - praktyką ówczesnych przewozów towarowych.
      ŁK

      Usuń
  5. Nie jestem zbytnim fanem ani żaglowców ani "krążowników pomocniczych" lecz efekt jest tutaj piorunujący. Zarówno powalająco rozbudowana legenda ŁK (niezależnie od jej prawdopodobieństwa) jak i rysunek, który na pewno przysporzył JKS niezłego bólu głowy.
    Szacun nad szacunami

    mandylion

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W imieniu Pomysłodawcy i swoim dziękuję.

      JKS

      PS. Sprawdź Kolego swoją skrzynkę pocztową.

      Usuń
    2. Legenda jest " + optymistyczna ", ale to efekt moich osobistych sympatii dla hr. von Lucknera. Niemiec, a porządny człowiek. Podobnie, jak von Lettow-Vorbeck… :)
      ŁK

      Usuń
    3. Optymistyczna, owszem, ale nie przegięta. Gdyby oryginalny Seeadler nie zaparkował na rafie, mógłby dorównać niniejszemu.

      Usuń
    4. Zgadza się! "Seeteufel" (przydomek von Lucknera) miał do momentu "zdarzenia na rafie" niesłychany fart, więc mógł nawet przebić swoim oryginalnym "Seeadlerem" osiągnięcie tego alternatywnego. :)
      ŁK

      Usuń
  6. Okręt w danym okresie i przy tych zadaniach ma sens i mógłby zaistnieć.
    Świetna Legenda. Rysunek jest piękny.
    Jeden zgrzyt to te zbyt rzucajace się w oczy pokrywy burtowe przy wyrzutniach torped.

    OdpowiedzUsuń
  7. Brezent, brezent, brezent...
    Jeśli kolegi okręt, co bardzo prawdopodobne,w trakcie rejsu załapie się na sztorm, orkan, huragan to strzępy z niego zostaną. Z tych listew pewnie też. To co ja proponowałem pewnie ocaleje.
    W efekcie już po wszystkim (w mojej wersji) okręt płynie sobie dalej polując zaś (w kolegi wersji) stoi a załoga w tempie panicznym stawia z powrotem maskowanie modląc się żeby przypadkiem ktoś ich nie zauważył.
    A jak już z powrotem umocuje kolegi brezent bierze się za malowanie na nim bulai i reszty maskowania.
    A jak przyjdzie następny sztorm zabawa się powtarza.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Brezentu ci u nas dostatek...
      Odtworzenie zniszczonego maskowania z listew i brezentu jest mniej czasochłonne i tańsze, niż odbudowa trwalszej konstrukcji. Brezent też mniej miejsca pod pokładem zajmuje, niż trwalsza obudowa.

      JKS

      PS. Widzę, że Kolega czepiając się pierdół, ma ambicję jeszcze lepiej, niż w zeszłym miesiącu, liczbę komentarzy nakręcić.

      Usuń
    2. @ JKS: Masz 100% racji. Zupełnie nie pojmuję, jak można ekscytować się tak trzeciorzędnymi szczegółami. Zwłaszcza, że można podyskutować np. o zestawie uzbrojenia.
      ŁK

      Usuń
    3. @JKS
      Potraktuje PS jako komplement.
      Jednak obawiam się że wszystko co miałem do powiedzenia w sprawie okrętu już napisałem.

      Usuń
  8. Dodam jeszcze pewne szczegóły z opracowanej przeze mnie legendy, które pominął w publikacji Kolega JKS:
    - szeregowi marynarze mają do dyspozycji kabiny 8-osobowe, podoficerowie 4-osobowe, oficerowie 2-osobowe, a komendant własną kabinę z łazienką :),
    - wśród oficerów jest 2 lekarzy ogólnych, każdy dodatkowo z drugą specjalnością (chirurg i dentysta).
    I jeszcze jeden szczegół: nie wiem, jak JKS to zrobił, ale na dostępnych w sieci grafikach "Charlotte" prezentuje się dość - że tak powiem - "korpulentnie". Jemu "Seeadler" wyszedł zaś niezwykle wysmukły, ale może to tylko moje wrażenie...
    ŁK

    OdpowiedzUsuń
  9. Ładna legenda, choć muszę przyznać że oryginalny Seeadler miał ciekawsze, żeby nie rzec zabawne "wejście".
    Jedyne czego mógłbym się ewentualnie przyczepić to dziobowe stopiątki - znaczy, czy skrzynie z ładunkiem wożono na fordeku?
    No i tak szybko bym go nie pakował do muzeum :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W tej epoce upychano ładunek pokładowy, gdzie się tylko dało. Widziałem kiedyś stare fotografie drobnicowców z początku XX wieku, w tym również żaglowych. 70 lat to wiek w sam raz do muzeum, choć zgoda, że żaglowce starzeją się wolniej! :)
      ŁK

      Usuń
  10. Nie wiem czy to było uzgodnione, czy to przypadkowa zbieżność, ale de Villars właśnie zaprezentował brytyjski krążownik antyraiderski, z którym Seeadler wolałby się nie spotkać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przypadkowa koincydencja. Zaprzestałem już dość dawno udzielać się na tym blogu.
      ŁK

      Usuń
    2. PS. Zdarza się i tak, że krążownik pomocniczy może "spłatać figla" swemu silniejszemu prześladowcy. Akurat Tobie nie muszę tego przypominać, ale może inni Koledzy zdążyli zapomnieć. A więc: HMAS "Sydney" vs. HSK "Kormoran". Niemiec sprzedał swoją skórę bardzo drogo... :)
      ŁK

      Usuń
    3. Może się zdarzyć, jednak to mało prawdopodobne. Primo: Sydney miał pecha (albo głupiego dowódcę i pecha). Secundo: różnica między nim a Kormoranem nie była tak wielka jak między Torringtonem a Seeadlerem (działa kaliber 105 mm przeciwko 4" pancerza a w drugą stronę 7,5" przeciwko 25 mm pokładu), Seeadler byłby w poważnym niebezpieczeństwie, walcząc z czymkolwiek większym niż jakiś scout czy przestarzały krążownik trzeciej klasy z lat osiemdziesiątych. Tertio: draństwo. Nie jest pewne czy Kormoran otworzył ogień zaraz po podniesieniu bandery wojennej czy przed tym, w każdym razie zaatakował z zaskoczenia z minimalnej odległości, rycerski hrabia von Luckner nie zrobiłby czegoś takiego. Więc jedyną nadzieją byłby very lucky hit lub celna salwa torpedowa.
      PS. Z zeznań ocalałych Niemców (nie wiem czy badania wraku Sydney potwierdziły puste wyrzutnie, bo wersja niemiecka nie trzyma się kupy) wynika, że Sydney wystrzelił torpedy z bardzo bliska. Czemu chybił? Rozsądek nakazuje, aby do nieznanej jednostki zbliżać się z torpedami wycelowanymi i gotowymi do wystrzelenia. 4x21" powinno sprawić, że z Kormorana zostałyby tylko pióra.

      Usuń
    4. Fakt pozostaje faktem, że "Sydney" poległ. Co do perfidii Niemców, to raczej bym nie przesadzał. Wojenny fortel, nawet, gdy zbliża się do granicy owej "perfidii" jest od zawsze akceptowalny. Szczególnie, gdy słabszy mierzy się z silniejszym. Tak, czy siak, szansa, że jakiś krążownik wytropi na bezkresie oceanów wyglądający niewinnie żaglowiec jest znikomo niska. Słusznie podnosisz, że broń torpedowa, właściwie użyta, jest w takim starciu najważniejszym argumentem.
      ŁK

      PS. Hr. von Luckner był dżentelmenem starej daty, ale w odniesieniu do zwalczanych jednostek handlowych nieprzyjaciela. Myślę, że w starciu z silniejszym, nękającym go przeciwnikiem, okazałby niezbędną twardość i bezwzględność działania. Choć zapewne owa granica perfidii nie zostałaby przekroczona...

      Usuń
    5. Po pierwsze, dowódca "Sydneya" popełnił niewybaczalny błąd, zakładając z góry, że ma do czynienia z bezbronnym statkiem handlowym i zbliżając się do niego na niebezpieczną dla siebie odległość. Po drugie, nieważne, czy "Kormoran" podniósł banderę niemiecką przed otwarciem ognia, w trakcie, czy po; i tak wcześniej przedstawił się jako jednostka holenderska, czyli naonczas neutralna. Po trzecie, fortele stanowią stały element wojen, jednakże zachowanie "Kormorana" było pod względem zwyczajowego prawa wojny co najmniej wątpliwe. Generalnie wymaga się, aby siły biorące udział w wojnie były odpowiednio umundurowane/oznaczone. Np. osoby biorące udział w walkach, a nie posiadające umundurowania/oznaczenia i nie zgłoszone jako walczące, są powszechnie uważane za dywersantów i odpowiednio traktowane. Przypomnę, że w czasie walk w Ardenach, Niemcy schwytani w alianckich mundurach byli rozstrzeliwani, co nie budziło niczyjego słusznego sprzeciwu. Podobnie Niemcy traktowali partyzantów różnych narodowości. Analogicznie, "Kormoran" niezgłoszony jako jednostka walcząca i występujący pod fałszywą banderą, nie miał prawa atakowania "Sydneya"

      JKS

      Usuń
    6. Dodam, że są jeszcze znane rozmaite oddziały "pospolitego ruszenia". One są również pozbawione "regularnego" umundurowania, które zastępują opaski nakładane na cywilne ubrania. I takim żołnierzom przysługują nominalnie pełne prawa kombatanckie. Rzeczywistość, i to po obu stronach, kreśliła jednak często odmienne scenariusze...
      ŁK

      Usuń
    7. Pisałem "umundurowania/oznaczenia", jeżeli oznaczenia są jednoznaczne, a organizacje takie są zgłoszone do instytucji międzynarodowych, to prawa kombatanckie im przysługują.
      Weźmy jednak przypadek analogiczny do zachowania się "Kormorana" Do niemieckiej linii frontu podchodzi człowiek w mundurze szwajcarskim, po czym zrywając z siebie ten mundur, okazuje odznaki francuskich sił zbrojnych i rzuca granat. Jeżeliby to przeżył, zostałby na miejscu i bez sądu (jako złapany na gorącym uczynku) słusznie rozstrzelany. "Kormoran" zachował się identycznie, czyli naruszył powszechnie uznawane prawa wojny.
      Wg konwencji pełnego morza „okręt wojenny” oznacza okręt należący do marynarki wojennej państwa i noszący znaki zewnętrzne okrętów wojennych tego państwa. Dowódca powinien być oficerem marynarki wojennej w służbie państwowej, jego nazwisko powinno znajdować się na liście oficerów marynarki wojennej, a załoga powinna być podporządkowana regulaminom dyscypliny wojskowej. "Kormoran" tych warunków nie spełniał, a więc nie miał prawa atakowania "Sydneya", a jego działanie nie było fortelem, lecz przestępstwem w świetle prawa międzynarodowego.

      JKS

      Usuń
    8. Pierwsza rzecz bezprawny atak, druga to przebieg samego starcia. Według wersji niemieckiej Sydney ostrzeliwany z minimalnej odległości przez 20 minut nie zdołał odpowiedzieć ogniem (a przynajmniej nie zdołał odpowiedzieć celnie). Został zmasakrowany. Po dwudziestu minutach nagle odżył i zaczął strzelać tak, że na pokładzie Kormorana zginęło kilkudziesięciu członków załogi, a uszkodzenia spowodowały po czasie zatonięcie. Z tego powodu Kormoran walił w niego, póki mógł. Obawa przed wznowieniem skutecznego ostrzału przez przeciwnika usprawiedliwiłaby w tym momencie bezpardonowość Niemców. Po jakimś czasie Sydney odpłynął/oddryfował i "na pokładzie nie było oznak życia". To bez sensu. Bardziej prawdopodobne, że Sydney strzelał skutecznie w pierwszych minutach starcia, a kiedy został obezwładniony, Niemcy kontynuowali ostrzał "znęcali się nad trupem", jak Brytyjczycy z Blucherem w 1915 r. Prawdopodobnie też świadomie strzelali do rozbitków, do czego Brytyjczycy się nie posunęli.

      Usuń
    9. Ponieważ nikt z "Sydneya" nie ocalał, można opierać się wyłącznie na relacjach rozbitków z "Kormorana" oraz badań wraku "Sydneya" Najbardziej prawdopodobne jest, że "Kormoran" wykorzystując neutralną banderę holenderską, ostrzelał (i być może storpedował) znienacka zaskoczonego i działającego zgodnie z prawami wojny "Sydneya"
      Prawdopodobne jest również morderstwo na rozbitkach "Sydneya" Skoro - wg relacji niemieckich - obydwa okręty były krytycznie uszkodzone, to dlaczego z "Kormorana" ocalało 318 osób (80% załogi), a z "Sydneya" nikt?
      W każdym razie, będę w przyszłości ignorował odnoszące się do tego starcia argumenty typu "Dawid z Goliatem"

      JKS

      Usuń
    10. Dysproporcja potencjałów w tym starciu była jednak znaczna i to na korzyść okrętu australijskiego. Nie oceniałbym tak surowo postawy Niemców. Zbyt wiele jest tu niejasności, by jednoznacznie zarzucić im zbrodnię na morzu. Co do samego wszczęcia walki zgodzę się, że fortel niemiecki przekraczał granicę dopuszczalną przez zasady, nawet te niepisane, prowadzenia działań wojennych. Natomiast nie zgodzę się z przywołanym przykładem żołnierza francuskiego, przebranego w mundur szwajcarski. Ten mundur pozwolił mu tylko zbliżyć się do pozycji wroga, a walkę podjął już w mundurze rodzimej formacji. Ponoć podobnie postępowali Brytyjczycy w DWS. Ich komandosi zbliżając się do pozycji ataku, często przebrani byli w kombinezony pozbawione cech i oznaczeń munduru, które zrzucali dopiero bezpośrednio przed podjęciem ataku. Nb. i tak Niemcy najczęściej traktowali ich jak dywersantów i rozstrzeliwali na miejscu. W takich wypadkach niepoślednią rolę odgrywały rozbudzone, w trakcie walki, negatywne emocje, które udzielały się po obydwu stronach linii frontu...
      ŁK

      Usuń
    11. @Stonk nie "nagle odżył" tylko mógł otworzyć ogień z wież X i Y.

      @JKS Przypominam że rozbitków niemieckich wyławiały różne jednostki, potem trzymano w kilku grupach (zeznania był spójne), potem podsłuchiwano w obozie, w trakcie ucieczki Detmersa skonfiskowano jego notatki, wreszcie po wojnie wszystkich zrewidowano przed zejściem na ląd w Cuxhaven. Last but not least - w załodze "Kormorana" byli również Chińczycy i, nie mając interesu w kłamaniu, zeznali to samo.
      Czemu nikt nie ocalał z Sydneya?
      1) Zrzucono co najwyżej dwie łodzie ratunkowe (pozostałe znaleziono na dnie wśród szczątków) - pytanie jak bardzo podziurawione.
      2) Reszcie załogi pozostały pasy ratunkowe i tratwy Carleya a to nie jest sprzęt do długiego przebywania na morzu.
      3) Wg powojennych analiz od oderwania się dziobu Sydneya do zatonięcia mieli 2-3 min czasu
      4) Poszukiwania rozpoczęto dopiero po tygodniu od zdarzenia.

      @ŁK z odległości 1300m cała dysproporcja potencjałów poszła się hmmm kochać, Sydney stracił przewagę pancerza. Wg raportów działa 102mm nie były obsadzone, a z trzech poczwórnych Vickersów 0.5" jeden został zapewne zniszczony drugą salwą (był na dziobowej nadbudówce) a drugi był na niewłaściwej burcie.

      Usuń
    12. Kolego mb81, spójność zeznań Niemców nie dowodzi ich prawdziwości. Jak szczegółowe pytania zadawali śledczy i jak mieli udowodnić komuś kłamstwo, skoro nie mieli relacji drugiej strony czy postronnych świadków ani dowodów rzeczowych? Główną linię obrony Niemcy zapewne ustalili jeszcze przed spotkaniem z Sydney-em. Zdawali sobie sprawę z co najmniej dwuznacznego charakteru swojej działalności i dużego ryzyka trafienia w ręce wroga, więc zostali pouczeni, co mają mówić. Notatki Detmersa nie są żadnym dowodem. Przecież, siedząc w australijskim obozie jenieckim, nie opisywałby nawet szyfrem zbrodni wojennej popełnionej na Australijczykach.
      A zresztą, całe to wydarzenie to tylko szczegół.
      Według prawa międzynarodowego państwo uczestniczące w wojnie przestaje być uważane za stronę wojującą, jeśli popełnia zbrodnie wojenne. Już wydarzenia września 1939 pozwalają Niemcy uznać za zorganizowaną grupę przestępczą o charakterze zbrojnym, a nie państwo uczestniczące w wojnie, a dalej zarobili sobie jeszcze bardziej. Kormoran w 1941 roku był więc statkiem pirackim. Należy się 10 lat więzienia dla każdego członka niemieckich sił zbrojnych czy urzędnika państwowego, 20 lat w zaostrzonym rygorze dla każdego gestapowca, esesmana czy członka NSDAP, oczywiście dla tych, którym nie udowodniono bezpośredniego udziału w żadnej zbrodni, zbrodniarze powinni skończyć na stryczku. Inna rzecz, że wobec przedłużającej się wojny większość jej uczestników mniej lub bardziej, częściej lub rzadziej, ale jednak przekraczała konwencje. Właściwie tylko państwa, które weszły do wojny późno i na niewielką skalę (Brazylia, Turcja) mogły zachować czyste konto. Jeśli jedna strona wojny popełnia zbrodnie, to inni też zaczną je popełniać. Wina pierwszego jest największa.

      Usuń
    13. "Główną linię obrony Niemcy zapewne ustalili jeszcze przed spotkaniem z Sydney-em."
      Srsly? Detmers zebrał 300+ chłopa w mesie bo Cyganka mu przepowiedziała że rozwalą Sydneya?
      "Zdawali sobie sprawę z co najmniej dwuznacznego charakteru swojej działalności i dużego ryzyka trafienia w ręce wroga, więc zostali pouczeni, co mają mówić."
      I raczej dlatego nie otworzyli ognia pod banderą holenderską, albowiem jak wyżej.
      "postronnych świadków" - wspominałem o Chińczykach w załodze Kormorana.
      "Według prawa międzynarodowego państwo uczestniczące w wojnie przestaje być uważane za stronę wojującą, jeśli popełnia zbrodnie wojenne." Kolega zechce rozwinąć i przytoczyć źródło. To za jaką stronę ma być uważane, neutralną? Czy hulajduszową, róbta z nimi co chceta?
      "Należy się 10 lat więzienia dla każdego członka niemieckich sił zbrojnych czy urzędnika państwowego, 20 lat w zaostrzonym rygorze dla każdego gestapowca, esesmana czy członka NSDAP" a to na podstawie jakichś przepisów/ustaleń czy li tylko mokry sen?

      Usuń
    14. Czy do rozmów z Kolegą mam zatrudniać prawnika? Nie stać mnie.
      "IV Konwencja Haska, Dział I, Rozdział I, Art. 1:
      Ustawy, prawa i obowiązki wojenne stosują się nietylko do armji, lecz również do pospolitego ruszenia i oddziałów ochotniczych, o ile odpowiadają one warunkom następującym:
       1) jeżeli mają na czele osobę odpowiedzialną za swych podwładnych;
       2) noszą stałą i dającą się rozpoznać zdaleka odznakę wyróżniającą;
       3) jawnie noszą broń;
       4) PRZESTRZEGAJĄ W SWYCH DZIAŁANIACH PRAW I ZWYCZAJÓW WOJENNYCH." Podkreślenie moje. Skoro podmiotem prawa międzynarodowego jest "osoba prawna" (to współczesne pojęcie w Konwencji nie występuje, ale pasuje tutaj), która spełnia wszystkie te kryteria, to nie są ci, którzy nie spełniają - są przestępcami. Kilka jeszcze takich fragmentów z różnych konwencji można wymienić.
      A Chińczycy z załogi Kormorana nie byli postornnymi świadkami, bo brali udział w tych wydażeniach tak samo jak Niemcy.

      Usuń
  11. Nie będę udawał, że takie projekty budzą mój entuzjazm.
    Co do samego okrętu kilka rzeczy mnie zaskoczyło.
    1. Mostek – wydaje mi się, że wówczas wszystkie żaglowce miały stanowisko dowodzenia tam gdzie powinny mieć żaglowce – na rufie. Dlatego na jednostce mającej udawać statek, zupełnie nie pasuje mi nadbudówka na śródokręciu.
    2. Z logicznego punktu widzenia wydaje mi się, że nie ma sensu montować tu masek dział. Maski są wyższe i szersze niż samo działo, wiec utrudniają maskowanie. Z drugiej strony maski dział są po to, żeby pod ogniem nieprzyjaciela zapewnić osłonę obsłudze. A tutaj zakładamy, że okręt będzie atakował z zaskoczenia, a nie wdawał się w pojedynki artyleryjskie.
    3. Kompletnie mi nie pasuje to 5-te działo na śródokręciu, psujące maskowanie okrętu, jako cywilnego.
    4. Zaskakuje pomysł silnego uzbrojenia torpedowego. Wykorzystanie go może być tylko w sytuacji desperackiej walki z okrętem wojennym wroga. W „zwykłych” warunkach okręt raczej go nie wykorzysta. Z drugiej strony te aparaty torpedowe pochłaniają całkiem sporo masy. Ja bym widział raczej skromniejsze uzbrojenie: 2x450 wt, w wyrzutniach umieszczonych prostopadle w kadłubie, tuż nad linią wody.
    5. Autor nie zaznaczył, ale wydaje mi się, że nastąpiła przebudowa stewy dziobowej. Na dostępnych mi rysunkach niemieckie korwety oryginalnie miały pionową stewę dziobową plus „ażurowy” stelaż podtrzymujący bukszpryt.
    6. Rozumiem, że tu zostało przyjęte przez Autora uproszczenia, bo symulowanie jednostki o układzie kadłuba „podwyższony przód z działami”, „podwyższona rufa z działami”, oraz obniżona część środkowa jest (w springsharp) nie możliwe.
    H_Babbock

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pierwsze zdanie to już mantra. Mam tylko nadzieję, że - jako Dziadek - nie praktykujesz podobnej "pedagogiki" wobec wnucząt! :)
      1. To jest okręt UPODOBNIONY jedynie do jednostki handlowej. Aby mógł dobrze wypełniać swoje OKRĘTOWE funkcje, muszą jednak istnieć różnice. Nie będziesz chyba twierdził, że 20 lat po zniknięciu okrętów żaglowych każdy nieprzyjacielski oficer rozpozna w nim od razu "farbowanego lisa".
      2. Maski poprawiają również komfort pracy artylerzystów w trudnych warunkach pogodowych.
      3. Piąte działo to inwencja JKS, który nie lubi, gdy pozostają rezerwy ciężarowe. Trudno jednak nie zauważyć, że armata ta wzmacnia o 50% siłę ognia burtowego.
      4. Rezerwy ciężarowe umożliwiają, bez problemów, montaż tak pokaźnego uzbrojenia torpedowego. Te wyrzutnie to "ultima ratio" naszego okrętu w razie napotkania krążownika nieprzyjaciela, bo nie jest nią ani artyleria, ani prędkość. Użycie torped do zniszczenia przechwyconych statków wroga będzie miało charakter zupełnie incydentalny.
      5. Stewa pozostała oryginalna. Ogromna większość niemieckich korwet parowo-żaglowych (np. również rówieśnicza dla "Charlotte" korweta "Alexandrine") miała takie właśnie wychylone stewy kliprowe.
      6. Na temat springsharpa nie zabieram głosu, bo to dla mnie "czarna magia".
      Pozdrawiam!
      ŁK

      Usuń
    2. PS. do pkt. 3) Przez pewien czas rozważałem uzbrojenie okrętu w 4 x 149 mm L/40 umieszczone w zamaskowanych kazamatach, po 2 na burtach śródokręcia. Takie rozwiązanie, choć archaiczne, miało jednak również swoje zalety:
      1) skutecznie "zagospodarowywało" rezerwy ciężarowe,
      2) poprawiało warunki pracy związanej z obsługą żagli,
      3) umożliwiłoby minimalne zwiększenie samej powierzchni ożaglowania,
      4) dałoby poważniejszy argument artyleryjski w starciu z okrętem nieprzyjaciela.
      JKS był temu przeciwny z dwojakich przyczyn:
      1) rozwiązanie takie "trąci myszką",
      2) nastąpiłoby znaczne uszczuplenie przestrzeni wewnątrzkadłubowych, co negatywnie wpłynęłoby na postulowany przeze mnie wysoki (relatywnie) standard warunków bytowych załogi, tak ważny w ekstremalnie długie autonomiczności okrętu.
      O ile pierwszy argument nie miał dla mnie żadnej wagi, o tyle drugi odegrał decydującą rolę w przyjęciu właśnie takiego rozwiązania.
      ŁK

      Usuń
    3. Sam Pomysłodawca zadał sobie już trud odpowiedzi, ja tylko uzupełnię.
      Ad 1. Przyznam, że jest to słabo widoczne, ale prócz sterówki na śródokręciu, mamy również otwarte stanowisko sterowe z kolumną kompasową na rufie.
      Ad 3. Da się zamaskować cztery działa, to i z piątym nie będzie problemu.
      Ad 6. Nie widzę problemu. Mamy tu klasyczny układ "raised forecastle, raised quarterdeck" Kolegę myli stałe nadburcie na śródokręciu.

      JKS

      Usuń
    4. Ad 1 @ŁK „Nie będziesz chyba twierdził, że 20 lat po zniknięciu okrętów żaglowych…” wydaje mi się, że w momencie wybuchu PWS żaglowe statki handlowe wciąż funkcjonowały na morzach.
      Ad 5. @ŁK „Stewa pozostała oryginalna…” W książce Conway’s korwety Bismarck i Carola maja pionowe stewy dziobowe. Czy można prosić o źródło na podstawie którego Kolega twierdzi, że tu było inaczej.
      Ad 6. @JKS „Kolegę myli stałe nadburcie na śródokręciu.” Nie wiem co miałbym mylić. Rozumiem to tak, że jest podwyższony „forecastle” oraz podwyższony „Quarterdeck”. Ale zgodnie z Springsharp działa artylerii głównej musza być na „śródokręciu”. A na rysunku jest sprzeczność, bo są właśnie poza śródokręciem, na wspominanych „forecastle” i „quarterdeck”.
      H_Babbock

      Usuń
    5. Ad 5. Proszę bardzo: https://en.wikipedia.org/wiki/SMS_Charlotte#/media/File:NH_88626_SMS_Charlotte.tiff ; http://images.zeno.org/Bildpostkarten/I/big/MPK04023.jpg ; http://www.agenziabozzo.it/navi_da_guerra/C-Navi%20da%20Guerra/C-3179_SMS_Charlotte_1885_fregata_a_vela_con_motore_ausiliario_nave-scuola_cartolina.htm
      Ad 6. Rzeczywiście program uniemożliwia lokalizację dział poza for- i kwarterdekiem. Układ okrętu jest nieadekwatny do zasad Springsharpa, więc zgoda, że coś tu uprościłem. Kolega miałby lepszy pomysł?

      JKS

      Usuń
    6. Za linki dziękuję.
      Sam napisałem, że springsharp uniemożliwia modelownie takiego kadłuba. Można trochę kombinować z układem:
      Skrócone (do dział) forecastle i quarterdeck;
      Forward deck (i odpowiednio aft deck) zaczynają się „wysoko” a kończą („spotykają się”) „nisko”. Z tym, że to „nisko” trzeba tak dobrać, żeby średnia wysokość burty wyszła taka jak była naprawdę.
      W tym konkretnym wypadku, pewnie nie ma sensu taka komplikacja. Ale przy modelowaniu okrętów „z podwyższeniem na śródokręciu” (np. japońskie krążowniki ciężki np. Tone) to już jest zagadnienie.
      H_Babbock

      Usuń
    7. Ad 5. Czyli miałem rację, czego przyznać mi omieszkałeś.
      Ad 6. No tak, no tak... Czyli zarzut był bezpodstawny/bezprzedmiotowy. Przypominam, to co widać na fordeku i aftdeku, to nadburcie, pokład jest 1,07 m niżej.

      JKS

      Usuń
    8. Ad 5. Rzeczywiście, moje wrażenie na temat stewy dziobowej było błędne.
      Ad 6. Nie było zarzutu, tylko stwierdzenie, ze zastosowałeś uproszczenie.
      Jeżeli już, to ja preferuje, jeśli Autor w opisie sam ujawnia wszystkie zastosowane uproszczenia / modyfikacje, względem raportu z programu.
      H_Babbock

      Usuń
    9. Rozumiem, że mam we wstępie do projektu szczegółowo opisywać co rozumiem, jako fordek, a co jako aftdek, a co jako... itd?
      Przeciętny Czytelnik ma to w d... A Ty i tak zrozumiesz.

      JKS

      Usuń
    10. Ach, zapomniałem; do jutra świętuję Twoje przyznanie mi racji, to takie rzadkie...

      JKS

      Usuń
    11. @ H_Babbock: Pisałem wyraźne o OKRĘTACH żaglowych, a nie o STATKACH. Mimo istniejących podobieństw dzieliły je jednak znaczne różnice (między innymi posiadanie pokaźnego mocą napędu mechanicznego przez okręty, którego to napędu nie posiadały najczęściej żaglowce handlowe). I nie da się zaprzeczyć, że "skrzydlate" okręty zniknęły z mórz już w 2 połowie lat 90-tych XIX wieku, a więc o całe ludzkie pokolenie wcześniej. Pozwolę sobie zauważyć jeszcze, że rozkład artylerii głównej "Seeadlera", na dziobie i rufie, powtarzał w zasadzie schemat zastosowany na "Alexandrine".
      ŁK

      Usuń
    12. Wydaje mi się, że jest jakieś nieporozumienie.
      Ten okręt będzie działał (zbliżał się do ofiary) udając statek handlowy. To ważne, bo statki „napędzane” w wielu sytuacjach mogłyby uciec przed żaglowcem. Albo, chociaż spróbować wysłać przez radio informacje o korsarzu (choć nie jestem pewien jak masowo statki były wówczas wyposażane w radio).
      Ponadto handlowe statki żaglowe występowały wówczas na tyle często, że załogi wiedziały jak one wyglądają.
      Dlatego udawanie przez Seeadler statku handlowego znakomicie utrudni nietypowa nadbudówka na jego śródokręciu.
      H_Babbock

      Usuń
    13. No właśnie, jakoś nadajemy i odbieramy na różnych częstotliwościach: :)
      1) nie uwierzę, że dla przeciętnej załogi statku handlowego (obojętnie: żaglowca, czy z napędem mechanicznym) owa nadbudówka na śródokręciu będzie czytelnym sygnałem, że atakuje ich rajder,
      2) ówczesne TOWAROWE statki handlowe rozwijały nie więcej niż 10 węzłów (wyłączam z "rachunku" bananowce, jako prawdziwe "rodzynki w cieście" na morzach ówczesnego świata), więc nie uciekną "Seeadlerowi" nawet, gdy będzie miał opuszczone żagle (np. z powodu flauty) i szedł wyłącznie na silniku,
      3) wyposażenie radiowe dla zwykłych towarowców to ówcześnie niespotykany rarytas.
      ŁK

      Usuń
  12. W przypadku HMAS Sydney jest więcej zagadek.
    Czemu mimo poszukiwań nie odnaleziono żadnych szczątków (łodzie, trawy, kamizelki)?. Jak to możliwe żeby w pełni sprawny krążownik w trakcie toczącej się wojny dał sobie zrobić takie kuku że nikt nie ocalał.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Utrata dużego okrętu z całą załogą jest rzadkością (dwa brytyjskie krążowniki koło Jutlandii).
      http://museum.wa.gov.au/explore/hmas-sydney-ii-introduction/2015-expedition/first-impressions
      Sydney dostał wiele trafień pociskami kal. 15 cm (co wskazuje na atak z zaskoczenia), w tym kilka naprawdę poważnych, wieża A została trafiona prawdopodobnie podczas ładowania, eksplodował pocisk trafiający i amunicja w wieży.
      To wszystko jednak nie wyjaśnia podstawowej wątpliwości czy Niemcy dokonali mordu na rozbitkach.

      Usuń
    2. Wieża A. Zdjęcie jest dziwne. Co to coś na lufach?. Brezentowa osłona?. On podszedł do sprawdzenia mając artylerię z założonym osłonami?. Pokojowo?. Bez alarmu?. Nie dziwne że z początku nie odpowiadał ogniem. Wszyscy stali i podziwiali " Kormorana". Może nawet machali rękoma.

      Usuń
    3. To raczej jakieś szczątki tak osiadły i obrosły morskimi organizmami. Nie wiem czy w ogóle australijska marynarka używała brezentowych rękawów na lufy, a nawet jeśli, to zostałby on zdmuchnięty. Tam musiało mocno walnąć.

      Usuń
    4. Poza Jutlendią masz jeszcze Monmoutha i Good Hope pod Coronelem, Scharnhorsta pod Falklandami, a w czasie DWŚ japońskie krążowniki Kama i Katori oraz niejako "na dwa baty" Agano i Chokai - rozbitkowie zatonęli z niszczycielami które ich wyłowiły. Japońskich niszczycieli chyba z dziesięć, wyliczał nie będe. No i lotniskowiec Chiyoda - unieruchomiony przez lotnictwo i rozstrzelany przez cztery krążowniki DuBose'a bez próby ratowania rozbitków.

      Co do potencjalnego mordu zadam proste pytanie - a po co? Bo jesteśmy złe sadystyczne Niemce? Niechby jeden ocalał, niechby jedna łódź spieprzyła, to jesteśmy blisko Australii a daleko od domu, a Kormoran miał ważniejsze problemy (bo tonął). Brak ocalałych z Sydneya to IMO kwestia szybkiego pójścia na dno gdy oderwał się dziób (na dnie przy wraku znaleziono wszystkie poza dwoma łodzie ratunkowe), nocnej pory i opóźnionej o tydzień akcji ratunkowej. A pasy i pontony Carleya to za mało żeby przetrzymać tydzień na morzu.

      Usuń
    5. @ Stonk.
      Zdjęcie wieży jest wprawdzie cholernie niewyraźne ale wygląda na to że to coś obejmuje lufy od góry, z przodu i od dołu więc szczątki raczej odpadają. Wieża ma zerwany dach, wybite prawe działo i zerwany prawy bok.
      Nie do końca wiadomo jak jest ustawiona lecz jeśli była skierowana na Niemca zniszczona powinna być maska. A ta jest cała. I zatrzymała podmuch wybuchu.

      Usuń
    6. @mb81: Zdecydowanie przychylam się do Twojej tezy, że Niemcy nie mieli żadnych powodów, aby mordować rozbitków z "Sydneya". Tym bardziej, że sami również byli bliscy zatonięcia. Moim zdaniem przebieg tego samobójczego obustronnie starcia dowodzi najlepiej, jak ogromna była jednak różnica potencjału zaczepno-obronnego obydwu okrętów: śmiertelnie ranny "Sydney" zadaje "Kormoranowi" ciosy, którymi ciągnie go za sobą "do grobu". Niemcy w czasie DWS dopuścili się takiego ogromu barbarzyństwa w prowadzeniu wojny, że trudno znaleźć podobne wypadki w dziejach. Mam tu na myśli bezprecedensową skalę zjawiska, bo incydentalne zbrodnie wojenne przydarzały się zawsze i wszędzie wszystkim wojującym stronom. Nie jestem też germanofilem, ale jako profesjonalny historyk zdaję sobie aż nadto sprawę, że także historię DWS pisali jej zwycięzcy. Czarny "pijar" zawsze będzie dodatkową czarą goryczy, którą piją pokonani...
      ŁK

      Usuń
    7. Wobec niewiarygodnych wyjaśnień Niemców i braku innych dowodów użyć należy brzytwy Ockhama. Tam najprawdopodobniej doszło do zbrodni. I na tym koniec dyskusji, bo się nie zgodzimy.
      Nie przejmowałbym się też szczególnie czarnym pijarem względem Niemców. Niemcy zrobili sobie świetny biały pijar, a Austriacy i sowieci jeszcze lepszy. Czarny pijar w związku z wojną głównie my mamy, w mniejszym stopniu Amerykanie, bo ich broni potęga medialna (Hollywood, Activision), ale pojawiają się często głosy o, np: wymordowaniu załogi KL Dachau.

      Usuń
    8. @Stonk.
      Prosiłbym o ustosunkowanie się do postu z 20 kwietnia 21.08.
      Chyba że to co napisałem (w związku z postem z 20 kwietnia 20.14)jest dla kolegi co najmniej niewygodne biorąc pod uwagę post powyższy.

      Usuń
    9. Wieża jest obrócona. W chwili trafienia nie była w położeniu marszowym. Nie widać ściany czołowej. Możliwe, że pocisk trafił w prawy otwór działowy. To by wyjaśniało wybicie działa. Inna z wież ma dziurę po pocisku 15 cm w ścianie czołowej. Działa były skierowane w stronę Kormorana.

      Usuń