niedziela, 25 października 2020

Uzupełnienie do poprzedniego posta

Nawiązując do istniejących okrętów tej serii, nazwałem nowe jednostki nazwiskami słynnych kondotierów z przełomu XIV i XV w. Poniżej, krótki rys historyczny patronów prezentowanych okrętów.

Andrea Fortebraccio zwany Braccio da Montone (1368-1424). Uczeń Alberico da Barbiano. Był m.in. gubernatorem Bolonii, rektorem Rzymu, panem Perugii i szeregu innych miast, księciem Kapui, hrabią Foggi wielkim konstablem Królestwa Neapolu. Później również przyjmował rozmaite tytuły, jednakże żadnego na dłużej utrzymać się mu nie udało. Ranny 2 czerwca 1424 w L’Aquili, odmówił prób ratowania swego życia, zmarł 5 czerwca tegoż roku. 

Bonifacio Cane, zwany Facino Cane (1360-1412). W wieku 26 lat był kondotierem rodziny Scaligeri, a później Carraresi. Później  był kondotierem na służbie markiza Monferrato, znowu Carraresich, potem Viscontich. Najciekawsze są lata 1391-1394 i 1396-1397, kiedy to walczył przeciwko rodowi Savoia i Acaia po stronie Teodora II z Monferrato. Motyw, który skłaniał go do walki, był bardzo prozaiczny. Była to chęć wzbogacenia się. Dlatego też często zachowanie jego i żołnierzy bywało wyjątkowo okrutne. 

JKS

14 komentarzy:

  1. Ciekawe postacie, od których wprost zaroiła się historia Italii w wiekach od XIV do XVI. Przyznaję, żo ci dwaj nie byli mi znani, ale w pełni zasługują na bycie patronami tych okrętów.
    ŁK

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie musisz się wstydzić jako historyk, że takich postaci nie znałeś; kondotierów było mnóstwo.
      Powszechne w wiekach XIV-XVI stanowisko patrycjatu włoskiego było takie: no przecież płacimy tym ludziom, aby walczyli za nas. Cholera, teraz walczą przeciw nam; trzeba było im więcej zapłacić!
      Czterowiekowa tradycja "kondotierstwa" przełożyła się na słynną włoską "waleczność" w czasie IIWS.

      JKS

      Usuń
    2. Nie przesadzajmy z tą włoską walecznością. Sztabowcy Rommla raczej pozytywnie wypowiadali się o włoskich żołnierzach, a ich mierne osiągnięcia zrzucali na słabe uzbrojenie. Włoskie wojska miały za mało i za słabych czołgów, dział przeciwpancernych itp.

      Usuń
    3. Masz rację! I Włosi potrafili pokazać "lwi pazur".
      ŁK

      Usuń
    4. Żeby dobrze walczyć trzeba do tej walki mieć choć odrobinę przekonania. A znakomita większość społeczeństwa włoskiego tej wojny po prostu nie chciała.
      Em.

      Usuń
    5. Włosi mieli nienajgorszych żołnierzy z średniawym wyposażeniem i miernymi oficerami. Warto zauważyć jako przykład , że do planowania walk w Afryce często strona włoska i później włosko-niemiecka nie posiadali odpowiednich map. Ba, w trakcie ataku na Tobruk, fortyfikacje Tobruku, włoskiego pochodzenia przecież, nie miały żadnych (!) planów w posiadaniu Włochów (!!) w trakcie pierwszego uderzenia. Dopiero potem udało się zdobyć lub dostarczyć mapy Tobruku.

      Usuń
    6. Brak map nie był wtedy czymś niezwykłym. Amerykańskie samoloty latały nad Himalajami, nie mając żadnej ich mapy.Wyobrażam sobie odprawę przed takim lotem. Pułkownik mówi do dywizjonu: Tam - wskazuje ręką z grubsza kierunek - są najwyższe góry świata. Lećcie wysoko, to może się nie rozp*********. A wojskom sowieckim brakowało map własnego kraju. Na mapach Afryki wciąż były białe plamy. Ten problem zniknął dopiero w epoce zdjęć satelitarnych i internetu.

      Usuń
  2. Pozwolę sobie zacytować swój spóźniony wpis pod ostatnim krążownikiem:
    Sugeruję obejrzeć:
    https://www.youtube.com/watch?v=4JpAABCpQgs
    Marynarka włoska nie była zbiorem "kapitulanckich tchórzy". Natomiast co z tego zrobiła angielska propaganda wojenna - to już inna sprawa - tego też nie ma co potępiać :).
    Zresztą, chociaż to może nie mieć wielkiego znaczenia, jednym z pancerników Regia Marina dowodził zdaje się polski szlachcic - z tytułem hrabiego jak mi się zdaje - ale nie pamiętam dokładnie. Włosi walczyli dzielnie - jak na swoje możliwości techniczne. Ale należy pamiętać - że walczyli raczej o honor - a przeciwnikiem był ich ... niedawny sojusznik. Nie należy się wiec dziwić i wyśmiewać z ich postawy.
    O ile podobał im się faszyzm (w ich wydaniu oczywiście), to większość nie za bardzo widziała wroga w swoim narzuconym przeciwniku. A już najmniej z Regia Marina. Wystarczy poczytać o wyczynach "żywych torped" i ich oddziałów specjalnych na morzu. Tam, gdzie technologicznie nie ustępowali przeciwnikowi - potrafili nieźle dokuczyć.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja bym chętnie widział hipotetyczne przejęcie rosyjskich okrętów internowanych w Bizercie przez Polskę i ich późniejsze modernizacje.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chciałbym Ci kolego odpisać, ale nie wiem z kim mam do czynienia. Mógłbyś jakoś podpisywać swoje komentarze?

      JKS

      Usuń
    2. Oczywiście, że bym mógł. Nie pomyślałem, że jestem anonimem.
      MB

      Usuń
    3. Dziękuję.
      Które konkretnie jednostki Kolega ma na myśli?

      JKS

      Usuń
    4. Myślałem o pancerniku Gienierał Aleksiejew, krążowniku Gienierał Korniłow i niszczycielach Biespokojnyj, Dierzkij, Gniewnyj, Pospiesznyj, Pyłkij i Cerigo. Francuzi mogliby nam odsprzedać któreś z tych jednostek po cenie złomu w 1928 i przeprowadzić modernizację w swoich stoczniach.
      MB

      Usuń
    5. Ok, wpisałem na listę projektów oczekujących.
      Jeżeli Kolega napisze coś do mnie na maila (poprzez mój blogowy profil), będziemy mieli ułatwiony kontakt w przyszłości.

      JKS

      Usuń