środa, 27 września 2017

Komunikat wojenny nr 1/1942



Komunikat wojenny nr 1/1942

Przebieg działań.
Japońskie siły morskie i lotnicze wykonały jednoczesny atak na cztery polskie bazy na Dalekim Wschodzie.
Grupa samolotów startująca z lotniska położonego na terenie japońskiej bazy w Szanghaju w składzie ok. 24 bombowców i 12 myśliwców zaatakowała naszą bazę Hangczou. Nasz radar wykrył zbliżające się zagrożenie, lecz niewielka odległość pomiędzy Szanghajem, a Hangczou nie pozwoliła na poderwanie w powietrze wszystkich samolotów, szczególnie bombowo-torpedowych. Te z naszych myśliwców, które zdołały wystartować, spisały się dobrze, lecz nie mogło to zapobiec znacznym stratom na ziemi. Dzieła zniszczenia dopełniły samoloty z japońskiego zespołu składającego się z lotniskowców Soryu i Hiryu, 4 krążowników liniowych typu Kongo, krążownika lekkiego typu Tenryu oraz 6 niszczycieli typu Wakatake. W efekcie baza w Hangczou została praktycznie wyłączona z akcji. Na osobną uwagę zasługuje bohaterska walka, jaką stoczyła z wrogimi samolotami nasza kanonierka rzeczno-morska Żmij (GB-20 1924). Udało się jej zestrzelić dwa samoloty wroga i pomimo strat w załodze sięgających 40%, utrzymać zdolność bojową.
Baza w Szantou została zaatakowana przez japońskie lotnictwo z baz na Tajwanie. W tym przypadku – dzięki radarowemu ostrzeżeniu – udało się podnieść w powietrze większość bazujących tam samolotów. Atak japoński został odparty ze znacznymi stratami, a baza utrzymała zdolność operacyjną.
Zespół japoński w składzie krążownika lekkiego typu Kuma, 4 niszczycieli typu Akatsuki oraz 2 transportowców wojska (1400 żołnierzy) zaatakował naszą bazę na wyspie Nauru. Okręty japońskie zostały wykryte niemal jednocześnie przez radar oraz przebywający na patrolu kuter KP-55 (PC-45 1937). Kuter został zatopiony, ale wcześniej przesłał do bazy informację o składzie, kursie i szybkości japońskiego zespołu. Dowódca bazy kmdr ppor. Chmielewski wydał rozkaz ataku dla nielicznych uzbrojonych i zatankowanych wodnosamolotów, a kutrowi patrolowemu KP-56
(PC-45 1937) rozkazał internować się na brytyjskiej wyspie Ocean. Atakujące wodnosamoloty zdołały zatopić niszczyciel oraz uszkodzić transportowiec, po czym wszystkie ocalałe uległy samozniszczeniu. Nieliczna i słaba artyleria nadbrzeżna Nauru (2x75 mm nie licząc plot) nie była w stanie zapobiec lądowaniu japońskich sił inwazyjnych (chociaż udało się jej lekko uszkodzić krążownik). Garnizon wyspy w sile jednej kompanii piechoty morskiej oraz pododdziałów bazowych (łącznie ok. 250 ludzi), w obliczu miażdżącej przewagi wroga, wycofał się na północno-wschodnią część wyspy, gdzie w obliczu wielkiej przewagi wroga, kończącej się amunicji oraz braku nadziei na odsiecz kapitulował.
Największe znaczenie miał japoński atak na atol Truk (Karoliny, PPTR). Do realizacji tego zadania, dowództwo japońskie wyznaczyło bardzo silny zespół w składzie:
- 1 lotniskowca typu Kaga,
- 1 lotniskowca typy Akagi,
- 2 lotniskowców typu Shokaku,
- 2 pancerników typu Fuso,
- 2 pancerników typu Ise,
- 4 krążowników ciężkich typu Nachi,
- 2 krążowników lekkich typu Kuma,
- 10 niszczycieli typu Shiratsuyu,
- 10 niszczycieli typu Asashio,
- 8 niszczycieli typu Kamikaze,
- 4 transportowców wojska (ok. 3500 żołnierzy).
Zespół ten przeszedł niezauważony na wschód od Marianów (nasze - budowane na mocy porozumienia z Francją - stacje radarowe na Marianach nie osiągnęły jeszcze zdolności operacyjnej), a wysłane z niego grupy lotnicze zostały rozpoznane przez radar z Truk dopiero na dystansie 120 Mm od atolu. Biorąc pod uwagę ich prędkość przelotową wynoszącą 160 w, załoga Truk miała ok. 45 min. na reakcję. Czas ten został wykorzystany w następujący sposób. Wszystkie 31 myśliwców już wcześniej uzbrojonych i zatankowanych wystartowało na spotkanie wroga, a samoloty bombowe i torpedowo-bombowe (34 szt.), po ich uzbrojeniu i zatankowaniu, były sukcesywnie wysyłane na lotnisko zapasowe na wyspie Tol. W efekcie, w samym momencie japońskiego ataku, na lotnisku głównym na wyspie Moen pozostało jedynie 8 samolotów, z których większość nie była zdolna do startu z przyczyn technicznych. W odległości ok. 20 Mm od Truk doszło do spotkania naszych myśliwców z siłami powietrznymi wroga. Japoński zespół liczył 54 myśliwce, 102 bombowce nurkujące oraz 21 samolotów bombowo-torpedowych. Dowódca naszej grupy myśliwskiej podzielił własne siły tak, że sam z jedną eskadrą starał się związać myśliwce wroga, a dwie pozostałe eskadry rzucił przeciwko japońskim samolotom bombowym i torpedowym. W efekcie zaciekłych walk powietrznych, strącono 8 myśliwców, 16 bombowców nurkujących i 9 samolotów torpedowo-bombowych przy stratach własnych 14 myśliwców. Ocalałe nasze myśliwce lądowały na wyspie Tol.
Lotniczy zespół japoński – po uporządkowaniu szyków – zaatakował na wyspach Moen, Dublon i Fefan lotnisko, infrastrukturę bazową (nabrzeża, magazyny, zbiorniki paliwa, stocznię, budynki koszarowe itp.) oraz okręty i statki przy nabrzeżach i na kotwicowiskach. Na skutek tych ataków, całkowicie zniszczone zostało lotnisko na Moen, podpalone zbiorniki paliwa (48 tys. t) oraz ok. 60% infrastruktury. Ponadto zatopione zostały: kanonierka Cerber (GB-24 1927), podwodny stawiacz min Sejwal (SSM-6 1938), eskortowiec Terapena (EE-26 1942), patrolowiec Gwadelupa (PB-28 1939), kuter patrolowy KP-32 (PC-32 1929) oraz cywilne dwa frachtowce (łącznie 13 tys. t) i zbiornikowiec (9 tys. t). Liczne okręty (w tym lekki krążownik i dwa niszczyciele) i statki zostały uszkodzone. Naszej artylerii plot udało się zestrzelić 7 aparatów wroga. Atak ominął nieznane Japończykom lotnisko i bazę wodnosamolotów na wyspie Tol.  Po zorientowaniu się w sytuacji, dowodzący obszarem (w zastępstwie poległego wiceadmirała Krukowskiego) kontradmirał Raptusiewicz, wydał – ocalałym na wyspie Tol samolotom – rozkaz kontrataku na zespół japoński. Natychmiast po doprowadzeniu do zdolności bojowej (zatankowaniu, uzbrojeniu i dokonaniu prowizorycznych napraw) ocalałych z walk przedpołudniowych myśliwców, wystartowała z Tol grupa składająca się z 9 myśliwców, 22 bombowców nurkujących i 20 samolotów torpedowo-bombowych. Zespół ten – naprowadzany przez wyposażony w radar wodnosamolot dalekiego zasięgu – odnalazł i zaatakował japońską eskadrę. W chwili ataku, Japończycy mieli w powietrzu 21 myśliwców, na które rzuciła się nasza dziewiątka, odciągając je od własnych samolotów bombowych i torpedowych. Zaskoczona japońska artyleria plot przeciwdziałała dość słabo i stosunkowo słabemu naszemu zespołowi udało się osiągnąć pewne sukcesy. Mianowicie, trafiony dwiema torpedami i ciężko uszkodzony został lotniskowiec Akagi, a pancernik Fuso i krążownik Nachi „oberwały” odpowiednio dwie i jedną bombę ćwierćtonową. Ponadto zestrzelonych zostało 5 japońskich myśliwców. Niestety zostało to okupione ciężkimi stratami; na Tol powrócił tylko 1 myśliwiec, 13 bombowców nurkujących i 10 samolotów torpedowo-bombowych. Tak zakończył się pierwszy dzień wojny.
W trakcie wieczornej narady dowództwa japońskiego zespołu uznano, że polska lotnicza obrona atolu Truk została praktycznie zniszczona, a morska silnie osłabiona, wobec czego należy rankiem drugiego dnia wykonać jeszcze jeden atak lotniczy skierowany głównie przeciw polskim jednostkom pływającym, a następnie przystąpić do desantowania przewożonych wojsk. Jak się jednak okazało, konieczność usunięcia licznych uszkodzeń samolotów, spowodowała, że rozpoczęcie ataku było możliwe dopiero w godzinach południowych. Do ataku wyznaczona została grupa składająca się z 31 myśliwców, 59 bombowców nurkujących i 34 samolotów torpedowo-bombowych. Jednakże Japończycy nic nie wiedzieli o tym, że – niezwłocznie powiadomione o ataku na Truk – dowództwo naszej 5.Floty wydało rozkaz pośpiesznego wyruszenia z Rabaulu zespołu w składzie:
- 2 lotniskowców typu Hetman Kamieniecki (CV-2 1930),
- 2 lotniskowców typu Hetman Czarniecki (CV-6 1940),
- 2 pancerników typu Władysław Jagiełło (BB-6 1932)
- 2 krążowników liniowych typu Bolesław Śmiały (BC-1 1917/1933),
- 2 krążowników ciężkich typu Giżycko (CA-14 1937),
- 4 krążowników lekkich typu Tarnopol (CL- 32 1936),
- 2 krążowników plot typu Skarżysko (CLA-10 1940),
- 16 niszczycieli typu Boreasz (DD-70 1936),
- 4 niszczycieli eskortowych typu Kujawy (DE-21 1938),
- 4 niszczycieli eskortowych typu Żmudź (DE-25 1941).
Zespól ten, podążając z prędkością 25 w, o godz. 12:30 znajdował się na pozycji ok. 250 Mm na południe od Truk. Ponieważ zespół japoński do tej pory zbliżył się do Truk z północy na odległość ok. 200 Mm, obydwa zespoły znalazły się we wzajemnym zasięgu lotnictwa bombowego i torpedowego. Istotne jest to, że – znając tragiczne położenie garnizonu Truk pod względem obrony myśliwskiej (tylko 1 samolot!) – z polskich lotniskowców już w godzinach rannych wysłano na Tol 41 myśliwców (ze 104 posiadanych). Ok. godz. 13:10 jedyna stacja radarowa (druga została wcześniej zniszczona) wykryła lotniczy zespół japoński na dystansie ok. 110 Mm; natychmiast wystartowało z Tol 40 naszych myśliwców. Spotkanie nastąpiło w odległości ok. 15 Mm na północ od Truk. Tym razem trzy nasze eskadry zaatakowały myśliwce npla, a tylko jedna samoloty bombowe i torpedowe. Przy wyrównanych siłach, do głosu doszła wyższość techniczno-taktyczna naszych aparatów; 23 japońskie myśliwce zostały zestrzelone przy stratach własnych 9 samolotów. Z 93 japońskich samolotów bombowych i torpedowych 24 zostało zestrzelone, a większość pozostałych rozproszonych. Nad cel dotarły jedynie 23 japońskie samoloty, których jedynym sukcesem było zatopienie wcześniej uszkodzonego polskiego krążownika lekkiego. Tymczasem – niewykryty dotychczas przez Japończyków polski zespół lotniskowców   wyrzucił w powietrze grupę składającą się z 42 myśliwców, 104 bombowców nurkujących i 72 samolotów torpedowo bombowych. Formacja ta, lecąc w stronę zespołu japońskiego spotkała po drodze kilka wracających po nieudanym ataku uszkodzonych samolotów wroga, pozwoliło to na skorygowanie kursu na japoński zespół. Opór polskim samolotom stawiło tylko 20 japońskich myśliwców oraz artyleria plot. W efekcie zatopione zostały: trafiony 5 torpedami i 2 bombami lotniskowiec Shokaku, trafiony 3 torpedami i 1 bombą krążownik Myoko, a uszkodzone: (ponownie) trafiony 1 bombą lotniskowiec Akagi, 1 torpedą i 2 bombami pancernik Hyuga, 2 bombami krążownik Ashigara, oraz 1 bombą transportowiec wojska. Zestrzelonych zostało także 14 japońskich myśliwców. Straty własne wyniosły: 5 myśliwców, 4 bombowce nurkujące i 6 samolotów torpedowo-bombowych.
W tej sytuacji dowódca japońskiego zespołu podjął decyzję odwrotu. Czary goryczy dopełnił atak naszego OP Sterlet (SS-66 1935) na wlokący się za zespołem w osłonie tylko jednego niszczyciela ciężko uszkodzony lotniskowiec Akagi. Trafiony aż 3 torpedami lotniskowiec poszedł na dno rozerwany potężną eksplozją paliwa i amunicji. Niestety, dowódca Sterleta dał się na tyle ponieść euforii zwycięstwa, że nie dochował koniecznej ostrożności, tracąc życie swoje, załogi oraz okrętu, na skutek kontrataku bombami głębinowymi niszczyciela typu Shiratsuyu.
Informacje uzupełniające.
Na wieść o japońskim ataku, dowództwo MW wydało m.in. następujące rozkazy:
- mobilizacji Ochotniczej Rezerwy Marynarki Wojennej (ORMW);
- mobilizacji 6 frachtowców o wyporności 6-12 tys. t, 5 zbiornikowców o wyporności 18-27 tys. t, 3 liniowców pasażerskich o wyporności 36 tys. t oraz 18 dużych statków rybackich (800-1200 t), statki te udadzą się do najbliższych baz MW celem uzbrojenia, ewentualnej przebudowy i zaokrętowania uzupełnienia załogi członkami ORMW;
- czasowej mobilizacji załóg wszystkich statków handlowych i rybackich.
Aspekty polityczne.
Ponieważ zaatakowane przez Japonię bazy Szantou i Hangczou są przez nas jedynie dzierżawione, będąc de jure częścią terytorium Chin, rząd chiński uznał atak japoński za gwałtowne i jaskrawe naruszenie swojej suwerenności na tych obszarach i w związku z tym wydał oświadczenie, że od tego momentu pozostaje w stosunku do Japonii w stanie wojny.
W odpowiedzi na to, rząd Syjamu z pewnym opóźnieniem (ach te wschodnie procedury!) wypowiedział wojnę Polsce i Chinom.
Rządy i społeczeństwa całego świata z zaskoczeniem przyjęły polityczny obrót spraw na Dalekim Wschodzie. Na bardziej konkretne stanowiska poszczególnych rządów wypada jeszcze poczekać.
Bilans strat.
Po stronie polskiej:
- zatopionych: 1 lekki krążownik, 1 kanonierka, 1 kanonierka rzeczno-morska, 1 okręt podwodny, 1 podwodny stawiacz min, 1 eskortowiec, 1 patrolowiec, 2 kutry patrolowe, 3 holowniki, 3 statki handlowe;
- zestrzelonych lub zniszczonych na ziemi: 101 samolotów, 26 wodnosamolotów;
- zabitych i wziętych do niewoli 1700 osób.
Po stronie japońskiej:
- zatopionych: 2 lotniskowce, 1 ciężki krążownik, 1 niszczyciel;
- zestrzelonych lub zniszczonych na ziemi: 202 samoloty;
- zabitych i wziętych do niewoli ok. 2100 osób.

25 komentarzy:

  1. Tak więc, zgodnie z moimi wcześniejszymi przewidywaniami, Japończycy zaliczyli bolesną porażkę, choć to oni byli stroną inicjującą działania bojowe. Wszystko będzie teraz zmierzało w kierunku, nie tak odległej czasowo, klęski Cesarstwa Wschodzącego Słońca. W przeciwieństwie do Syjamu, nasz sojusznik, czyli Chiny, dysponuje realnym potencjałem bojowym i nieocenionym wprost atutem ogromnego potencjału demograficznego. Nie ma prawie potrzeby, abyśmy musieli przerzucać nasze garnizony z Europy. Wystarczy nieco dozbroić armię chińską i jej siłami posłużyć się w walkach na lądzie. A co do dalszych działań na morzach, to mam nadzieję, że sztab marynarki przygotowuje już uderzenie odwetowe na którąś z baz japońskich. Polska przez ostatnie lata nieustannie, choć w dobrze zakamuflowany sposób, zachęcała Japonię do wojennej awantury. Tak więc i warianty kontruderzeń zostały zapewne wypracowane. Rokowania powodzenia z naszej strony są najlepsze, przede wszystkim z racji gigantycznej przewagi technologicznej nad Japonią.
    ŁK

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sama armia chińska nie wystarczy, trzeba będzie dodać jej "kręgosłup", czyli wzmocnić siłami własnymi, częściowo z metropolii, częściowo z kolonii.
      Dobrze odczytałeś naszą politykę wobec Japonii w ostatnich latach. Stałe napięcie stawało się już nie do zniesienia i trzeba było wmanewrować Japończyków w oddanie pierwszego strzału. Z uwagi na ich wewnętrzną sytuację polityczną i tzw. "charakter narodowy" nie było to takie trudne.
      Warianty kontruderzeń zostały wstępnie opracowane, ale ostatecznie będą one zależały od ruchów Japonii.

      JKS

      Usuń
  2. Spisaliśmy nieskończenie lepiej niż Amerykanie. Jest to bardzo ciężka porażka Japonii, która nie wykorzystała swego tradycyjnego atutu zaskoczenia i – przynajmniej biorąc pod uwagę straty okrętów – poniosła klęskę, gdyż stratę „na dzień dobry” dwóch dużych lotniskowców trudno inaczej określić. Sądzę, że należy szybko przystąpić do kontrataku, dopóki przeciwnik „się nie pozbiera”.
    Aleksander

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Można mówić o taktycznej porażce Japończyków pod Truk i małym niepowodzeniu nad Szantou, ale nie należy zapominać, że wyeliminowali (przynajmniej czasowo) nasze bazy w Hangczou i Moen oraz zajęli Nauru. Nadal pozostało im 6 lotniskowców uderzeniowych i 6 lekkich; co więcej, nie wiemy gdzie ich część przebywa i co zamierza.
      Z kontratakiem na dużą skalę nie można się śpieszyć, trzeba poczekać na całkowite odkrycie kart przez przeciwnika oraz na reorganizację sił własnych.

      JKS

      Usuń
    2. 6 lotniskowców uderzeniowych? Moim zdaniem to znaczy 4 „prawdziwe” i dwa typu Junyo. Znacznie wolniejsze i z grupą lotniczą 40-kilku samolotów każdy. Moim zdaniem trudno te dwa Junyo uznać za pełnowartościowy ekwiwalent nawet jednego lotniskowca uderzeniowego. A z 6 lotniskowców lekkich tylko jeden (Ryujo) zasługuje na tę nazwę – reszta to raczej „eskortowce”.
      Czyli Japończycy mają 4 ciężkie i 3 lekkie lotniskowce uderzeniowe.
      H_Babbock

      Usuń
  3. Japończycy potrafią być mocni w obronie, jednak preferują atak. Znaczne straty w ich najbardziej ofensywnym sprzęcie (lotniskowcach i samolotach) to dla nas świetna wiadomość. Zamiast od Pearl Harbor wojna zaczęła się od Midway.

    OdpowiedzUsuń
  4. Czyli mamy „pozamiatane”, bo wróg stracił 1/3 lotniskowców (wielkich), a jakość szkolonych od lat ich kadr lotniczych okazała się marna (np. walka myśliwska na początku drugiego dnia, to 23:9 w zestrzeleniach).

    Generalnie plan operacji wojennej Japonii był krytycznie fatalny.
    1. Rozdzielenie sił głównych, czyli dwa lotniskowce (Hiryu i Soryu) wysłane do zadania pomocniczego zamiast płynąć z siłami głównymi (szczególnie, że mieli do dyspozycji lotniskowce lekkie!);
    2. Atak na bazę wroga (Truk) bez upewnienia się, czy są tam siły wroga. Zresztą, po co w ogóle był ten atak, jeśli nie było naszych ciężkich okrętów w bazie?;
    3. W tym kontekście „radosne” działania Japończyków pod Truk przez kolejną dobę, bez upewnienia się gdzie i ile jest naszych lotniskowców było katastrofalnym błędem.
    4. Atak pierwszego dnia przeprowadziło tylko 174 samoloty japońskich z posiadanych na lotniskowcach około 300. To logiczne, że była to pierwsza fala, ale dlaczego nie wysłali drugiej?
    5. Ewidentnym błędem Japończyków było opóźnienie działań drugiego dnia (mimo, że nie wykorzystali ponad 130 samolotów pierwszego dnia!).
    6. Akagi został ciężko uszkodzony pierwszego dnia, ale dlaczego nie został bezzwłocznie odesłany na tyły? Nawet wycofując się z prędkością np. 10w znalazłby się drugiego dnia w bezpiecznej strefie.
    7. I w ogóle katastrofalnym błędem było połączenie operacji „uderzeniowej” (atak na Truk i ewentualne polowanie na nasze okręty) z operacja desantową, gdzie lotniskowce muszą stać się okrętami defensywnymi, osłaniającymi desant.
    8. Uwaga techniczna – zważywszy na możliwości ówczesnych lotniskowców to nasz atak drugiego dnia 218 samolotów z 4 lotniskowców, musiał by być podzielony na 2 fale, w odstępie, co najmniej kilkudziesięciu minut.
    9. W ogóle działania były dla nas wyjątkowo szczęśliwe. We wszystkich miejscach radary wykryły wroga i udało się naprowadzić własne myśliwce na przeciwnika (Amerykanom jeszcze po roku wojny nie zawsze to wychodziło). W starciach myśliwców jest miażdżąca przewaga w zestrzeleniach (23:9 czy 14:5). Zresztą atak pierwszego dnia relatywnie słabych naszych sił (42 samoloty bombowe) na cała flotę japońską dał niebywałe sukcesy – 5 ”ciężkich” trafień.
    10. Także zatopienie przez nasze wodnopłaty niszczyciela pod Nauru jest ewenementem w DWS.
    11. Z kolei odesłanie z naszych lotniskowców idących do bitwy 40% myśliwców do osłony bazy lądowej ja oceniam, jako poważny błąd.

    W sumie Japończycy popełnili tyle błędów (z naczelnym, czyli planem „atakujemy bazę wroga, potem ewentualnie desant, a o wrogiej flocie lepiej nie myślmy”), że musieli przegrać.
    Myśmy z kolei praktycznie nie popełnili błędów, a nigdzie nie spotkała nas przykra niespodzianka, typu złe namiary radaru, błąd w przekazach informacji,.,

    Jeszcze dygresja. W opisach walk „naszych” z wrogiem, bardzo trudno utrzymać realizm, bez faworyzowania naszych. Nie wiem jak Koledzy, ale ja mam wrażenie, że jednak tutaj trochę zbytnio nam sprzyja szczęście.

    PS Jaki krążownik lekki straciliśmy?

    PPS Wysyłałem do Ciebie dwa maile, ale nie dostałem odpowiedzi. Dlatego chciałem się upewnić, czy dotarły do Ciebie.

    H_Babbock

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "W opisach walk z wrogiem, bardzo trudno utrzymać realizm, bez faworyzowania naszych." Musi być jakaś równowaga z hiperrealizmem dV, który skrupulatnie dba, abyśmy zaliczali, od czasu do czasu, bolesne porażki. Nie po to JKS budował tak wytrwale najnowocześniejsze siły zbrojne swojego (alternatywnego) świata, by teraz miły one dostawać bolesne "bęcki"! :)
      ŁK

      Usuń
    2. Flota jest super nowoczesna i z uzbrojeniem plot na poziomie końca wojny. Ale te cechy zaważyły wyłącznie na obronie kanonierki Żmija. Mówiąc o szczęśliwych okolicznościach, ja miałem na myśli rzeczy niezwiązane z jakością naszych okrętów: radary zawsze na czas wykrywają wroga, naprowadzanie samolotów jest perfekcyjne, nasi piloci w walce są wielokrotnie lepsi niż Japończycy. No i przede wszystkim szczęśliwie dla nas, plan działania floty japońskiej i jego realizacja (czyli 2 dniowe wystawienie się na nasze uderzenia) były katastrofalnie złe.

      A czy należy „uśredniać” pecha / szczęście pomiędzy blogami (u dV co i rusz coś idzie nie tak, a tu wszystko idealnie) należy łączyć? No chyba nie ma metafizycznego połączenia między tymi dwoma Polskami….

      H_Babbock

      Usuń
    3. Do kolegi H_Babbocka.
      Ad 1. Racja, błąd Japończyków.
      Ad 2. To już zasługa naszego lotnictwa z Truk, które nie dopuściło japońskich samolotów rozpoznawczych w pobliże atolu.
      Ad 3. J.w.
      Ad 4. W czasie pierwszego ataku Japończycy pozostawili na lotniskowcach (prócz osłony myśliwskiej) większość samolotów torpedowych, ponieważ chcieli ich użyć przeciwko naszym dużym okrętom nawodnym po ich zlokalizowaniu; nie udało im się to do końca bitwy. Zaprocentowała tu krytykowana wcześniej nasza taktyka "trzymania kart przy orderach", czyli niewysuwania najcenniejszych okrętów na pierwszą linię.
      Ad 5. Japończycy nie odnajdując naszych sił ciężkich uznali, że nie muszą się śpieszyć i spokojnie uda im się w drugim dniu "dobić" obronę atolu i przeprowadzić desant.
      Ad 6. "Akagi" był poważnie uszkodzony (urządzenia napędowe), ale operacje lotnicze mógł w ograniczonym zakresie prowadzić. Japończykom po pierwsze było "żal" pozbywać się jeszcze jako tako funkcjonującego okrętu, a po drugie nie uznali ogólnej sytuacji za krytyczną.
      Ad 7. Operacja japońska była zaplanowana w dwu fazach; złamanie obrony morskiej i lotniczej atolu oraz jego późniejsza inwazja.
      Ad 8. Powiedzmy, że tak, ale w zasadzie niczego to nie zmienia.
      Ad 9. Zgadzam się, że mieliśmy sporo szczęścia. Szerzej temat rozwinę na końcu odpowiedzi.
      Był to atak desperacki. Zakończył się relatywnym sukcesem, ale za cenę straty ponad połowy samolotów.
      Ad 10. Nie takie rzeczy się zdarzały. Japoński niszczyciel miał pecha, lekka bomba trafiła go w zrzutnie bg na rufie, efekt oczywisty.
      Ad 11. W tym czasie na Truk pozostał tylko 1 sprawny myśliwiec. Zaniechanie tego działania doprowadziłoby do całkowitego zniszczenia bazy na Moen, a być może także lotniska na Tol. Poza tym, myśliwce te nie zostały wysłane "gdzieś tam" One nadal brały udział w bitwie, a czy startowały z pokładów, czy z ziemi nie miało większego znaczenia.

      Zgadzam się, że bitwa ta przebiegała wzdłuż "cienkiej, czerwonej linii" oddzielającej sukces od porażki. Gdyby np. między Rabaulem, a Truk były gorsze warunki pogodowe, nasz zespół z Rabaulu mógł przybyć znacznie później, a to sporo by zmieniło; gdyby w drugim dniu Japończycy zaatakowali godzinę wcześniej, gdyby... Tym razem mieliśmy szczęście, ale tak nie musi być zawsze.

      PS. Był to lekki krążownik "Rabaul" (CL-26 1934).

      JKS

      Usuń
  5. Japończycy na dzień dobry są zaorani. Podejrzewam, ze wojna będzie krótka, o ile nie zachcemy robić inwazji na wyspy macierzyste Japonii. A sądzę, że nie zechcemy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście, masz rację. Nie jest interesem Polski rzucanie Japonii na kolana. Ta wojna ma im tylko uzmysłowić właściwą pozycję w szeregu. Zasada zachowania równowagi sił wymaga zachowania "japońskiego bata" na ewentualne wygórowane aspiracje Chin, czy Rosji (i innych "białych" mocarstw).
      ŁK

      Usuń
    2. Z tym "zaoraniem" to bym nie przesadzał. To dopiero początek, a wojna może potrwać jeszcze długo.
      Mam nadzieję, że inwazja terytorium macierzystego Japonii nie będzie konieczna. Poza tym, aby uzyskać samą taką możliwość, będziemy musieli przejść długą i trudną drogę.

      JKS

      Usuń
  6. Co do mnie, to gdyby nie te dwa lotniskowce (stracone przez Japończyków), byłby remis ze wskazaniem na Polskę. Najbardziej dotkliwą stratą są nasze samoloty (ponad 120 maszyn), oprócz zestrzelonych są jeszcze uszkodzone którymi trzeba się zaopiekować (a załogi? Są jeszcze ranni i zabici, załogi nie rosną na drzewach), dodać do tego zniszczenia w Bazach Morskich i Lotniczych (PALIWO! Instalacje!) i wcale nie jest to aż taka murowana klęska sił japońskich, jednakże teraz mamy większą przewagę w Lotniskowcach..(fuj..)
    Pytania:
    1) Czy eskadra Polska ruszyła w pościg za przeciwnikiem (bez uzupełnień w samolotach) czy pozostała w rejonie wyspy stanowiąc jej ruchomą obronę?
    2) Czy w rejonie Pacyfiku jest jeszcze jakiś zespół zdolny do "grubszej" choćby improwizowanej akcji?
    Coś takiego może zaskoczyć Japończyków jeszcze bardziej niż obecna porażka.
    3) Czy Flota podwodna dostała rozkaz natychmiastowego wyjścia w morze i do (zapewne wcześniej) wyznaczonych sektorów?
    4) Jak długo potrwa ponowne uruchomienie pokiereszowanych Baz? Będą potrzebne.
    Kpt.G

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Doceniam umiarkowanie i brak huraoptymizmu Kolegi.
      Ad 1. Z pościgu zrezygnowano; bez znajomości położenia pozostałych wielkich okrętów japońskich byłby on bardzo ryzykowny.
      Ad 2. Rozumiem, że chodzi o nasz zespół. Raczej nie podejmiemy poważniejszych akcji przed reorganizacją sił i uzyskaniem pełniejszej oceny sytuacji ogólnej.
      Ad 3. Tak.
      Ad 4. Będzie to częściowo zależało od dalszego przebiegu wypadków. Odbudowa bazy na Moen (Truk) może potrwać 2-3 m-ce, a bazy w Hangczou 4-6 tygodni; oczywiście tylko wtedy, jeżeli Japończycy zostawią je "w spokoju"

      JKS

      Usuń
  7. Praktycznie jest już po wojnie. Japończykom przygotowującym atak od miesięcy i atakującym z zaskoczenia, nie wychodzi prawie nic, a nam nie spodziewającym (?) się ataku prawie wszystko. Mało realny scenariusz. Brakuje jeszcze tego, by nasi kryptolodzy złamali szyfr japoński i bedziemy wiedzieli wszystko o ich planach jeszcze zanim rozkazy trafią do jednostek.
    Krzysztof

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten scenariusz jest właśnie dość realistyczny. Kontestować trzeba było "tworzenie" tego specyficznego świata przez minione 25 lat (blogowych), kiedy to JKS budował flotę polską, wyprzedzającą technicznie rywali o 10 - 15, a w porywach i więcej lat. Do pewnego momentu krytycznie oceniałem te realizacje, później pogodziłem się z nimi. Zwłaszcza, że większość Kolegów robiła to również, a większość projektów wyróżniała się bezprecedensowym polotem twórczej weny Autora! :)
      ŁK

      PS. Szkoda, że okoliczności wskazują na aktualną nieobecność JKS na blogu!

      Usuń
    2. Jak już pisałem wyżej, przestrzegam przed nadmiernym optymizmem. Pierwsze starcia były dla nas umiarkowanie korzystne, dalej może być różnie.
      "Autor" był dwa dni w delegacji, już wrócił i w weekend planuje trochę podziałać.

      JKS

      Usuń
  8. No cóż.
    Japonia wygląda jak wprost z alianckiej propagandy z 1941 roku. Lotniczy mają zeza, a żołnierze nie odróżniają lufy od kolby. O marynarzach nie wspomnę. Mitsubishi pewnie produkuje podkowy, a Nakajima lejce i baty. Naród wojowników doskonalący od tysięcy lat sztukę wojny nie umie odpowiednio przygotować ataku. Niestety nic z dramatu i etosu chociażby Pearl Harbor w miniaturze. Kolego JKS, Twój świat jest zbyt poukładany i przewidywalny. W zupełności zgadam się z kolegą JKS.

    Piotr

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kolega mocno przejaskrawia. Na marginesie; sztuka wojny opierająca się na mieczach i łukach, to jednak nie to samo, co sztuka wojny z użyciem okrętów pancernych i samolotów. Teraz decyduje ekonomia i technika, a nie męstwo i siła fizyczna.
      Mamy jedną bazę zniszczoną całkowicie, drugą w znacznym stopniu. Straciliśmy Nauru, 12 okrętów, 3 statki i 127 samolotów. Twierdzi Kolega, że mój świat jest zbyt przewidywalny; no cóż, mam nadzieję, że Kolegę jeszcze nie raz zadziwię.
      "W zupełności zgadzam się z kolegą JKS." Miło czytać, choć to zapewne tylko przejęzyczenie :).

      JKS

      Usuń
    2. Kolega JKS przestrzega przed „hurra optymizmem”. Jednak po stronie lotniskowców dysponujemy mniej więcej 1,5:1 przewagą w samolotach pokładowych. Zważywszy na perfekcyjne działanie naszych radarów i relatywnie słabe umiejętności pilotów japońskich (w stosunku do naszych) mamy niemal miażdżącą przewagę.
      Niemal, bo musiałaby się zdarzyć jakaś „bitwa pod Midway” na naszą niekorzyść, żebyśmy stracili przewagę.
      JKS podkreśla, że zostały zniszczone bazy lotnictwa - jedna całkowicie i druga częściowo. Uważam, że to przesadny pesymizm. Praktyka DWS dowodzi, że o ile można zniszczyć hangary czy budynki, to eliminacja pasów startowych jest możliwa tylko na kilka godzin. W praktyce nawet po ciężkim ataku (np. ostrzał Guadalacanal) z lotniska mogą operować samoloty niemal natychmiast.
      H_Babbock

      Usuń
    3. Proszę nie wyciągać wniosków ogólnych na podstawie tylko kilku starć początkowych. Tu akurat wszystko zadziałało prawie perfekcyjnie; powtarzam - nie musi tak być zawsze.
      Całkowicie zniszczona baza w Hangczou jest nadal w zasięgu lotnictwa japońskiego z Szanghaju. W tych warunkach doprowadzenie jej do stanu gotowości operacyjnej jest praktycznie niemożliwe. Owszem, nasze środki techniczne (maszyny budowlane, rozkładane elementy nawierzchni pasów startowych itp.) biją na głowę - oparte w dużej mierze na pracy ręcznej - możliwości Japończyków. Niemniej odbudowa infrastruktury w takich warunkach przypomina syzyfową pracę; co się nocą naprawi, za dnia jest znowu niszczone. Tylko eliminacja japońskiej bazy w Szanghaju pozwoli na rewitalizację naszej bazy w Hangczou.

      JKS

      Usuń
    4. Oj psikus autopoprawki :)Miało być ŁK....

      Piotr

      Usuń
  9. Drodzy Koledzy!
    Ponieważ jutro będę znów w delegacji - a czeka mnie jeszcze zaległe przeniesienie wyników działań z komunikatu nr 1 do odpowiednich rejestrów i zestawień - następny komunikat się opóźni. Skorzystam więc z uprzejmości kolegi H_Babbocka i w najbliższym czasie opublikuję Jego nowy projekt.

    JKS

    OdpowiedzUsuń