Komunikat wojenny nr 5/1935
Komunikat wojenny nr 5/1935
Interwencja
zbrojna przeciwko państwu północnoniemieckiemu nadal rozwija się pomyślnie.
Na froncie wschodnim
1.Armia polska toczy zacięte walki o Berlin. Zdobyto podmiejskie miejscowości
Teltow, Blankenfelde i Eichwald oraz dzielnicę wielkiego Berlina – Köpenick.
2.Armia, po opanowaniu Brandenburga, podeszła pod Poczdam. Wydzielone oddziały
tej amii udaremniły, próbującym przebić się do Berlina wojskom nieprzyjaciela, przekroczenie
Łaby pomiędzy Magdeburgiem, a Dessau. Wyładowane na przyczółku meklemburskim jednostki
3.Armii, stoczyły w rejonie miasta Güstrow zwycięską bitwę z siłami wroga i
posuwają się na południe i południowy-wschód. Od początku działań na froncie
wschodnim, nieprzyjaciel stracił ok. 32 000 zabitych i rannych, a
19 000 oficerów i żołnierzy dostało się do niewoli.
Na froncie
północnym wojska duńskie ponownie sforsowały Kanał Kiloński, opanowały Neumünster oraz obległy Kilonię.
Na froncie
zachodnim siły francuskie prowadzą działania ofensywne na kierunkach: Getynga,
Eisenach i Suhl. Przed ich frontem nieprzyjaciel wycofuje się w ogólnym
kierunku na Łabę i Berlin.
Trwa blokada
morska wybrzeża północnoniemieckiego. Na południowy wschód od Helgolandu doszło
do nierozstrzygniętego starcia morskich sił polsko-francuskich z pancerną
eskadrą północnoniemiecką. Nieprzyjaciel przyznał się do straty na postawionych
przez sojuszników minach jednego niszczyciela i dwóch trałowców oraz uszkodzenia
lekkiego krążownika.
Lotnictwo
sprzymierzonych bombardowało północnoniemieckie bazy morskie w Kilonii i
Wilhelmshaven, główne węzły komunikacyjne w Turyngii, Anhalcie i Dolnej
Saksonii oraz ważne ośrodki przemysłu zbrojeniowego.
Informacje uzupełniające.
Niektórym idącym na odsiecz Berlina wojskom
północnoniemieckim udało się wprawdzie chwilowo przekroczyć Łabę w okolicy
miejscowości Barby, ale na skutek silnie wspartego lotnictwem kontrataku
oddziałów polskiej 2.Armii, zostały odrzucone z powrotem na lewy brzeg rzeki.
Na przyczółku meklemburskim wyładowano dwie dywizje piechoty i jedną dywizję
pancerną. Ruch tych wojsk na południe, doprowadził pod Güstrow do bitwy
spotkaniowej z improwizowanym zgrupowaniem nieprzyjaciela, składającym się z
wycofanej interwencyjnie z frontu północnego dywizji piechoty oraz innych luźnych
oddziałów, głównie z berlińskiego garnizonu (rezerwowy pułk piechoty, batalion
samochodowy, doświadczalny batalion czołgów i mniejsze pododdziały). Wobec
przewagi – głównie technicznej – wojsk polskich, zgrupowanie to zostało rozbite
i spłynęło odosobnionymi grupami na Berlin. Na marginesie; to właśnie wycofanie znad
Kanału Kilońskiego walczącej pod Güstrow dywizji, umożliwiło armii duńskiej
przejście do skutecznej ofensywy. Po bitwie, wojska polskie posunęły się
początkowo na wschód (Neubrandenburg, Pasewalk), a następnie na południe
(Schwedt, Eberswalde), rolując – słabą zresztą – nieprzyjacielską obronę na
linii dolnej Odry, i umożliwiając tym samym, stojącym na jej wschodnim brzegu
polskim siłom (dywizja piechoty, dywizja zmotoryzowana, brygada kawalerii),
przeprawę przez rzekę bez walki. Po połączeniu z grupą „meklemburską” jednostki
te zostały zorganizowane w 3.Armię w składzie korpusu piechoty i korpusu
pancerno-motorowego (łącznie 3 dywizje piechoty, dywizja pancerna, dywizja
zmotoryzowana, brygada kawalerii i jednostki armijne). Głównym zadaniem tej
armii jest zamknięcie okrążenia Berlina od północy. 3. Armii zostały czasowo
podporządkowane dwie brygady piechoty morskiej oraz oddziały
powietrzno-desantowe, które „odpoczywają” po dotychczasowych działaniach,
„lenistwem” tym zabezpieczając tyły i zachodnie skrzydło nacierającej armii.
Na froncie zachodnim wojska francuskie napotykają już
tylko na słabe działania opóźniające, główne siły wroga z tego kierunku starają
się przedrzeć do Berlina, co właśnie próbuje udaremnić nasza 2.Armia. Podobnie
wygląda sytuacja na froncie północnym.
Nie jest jeszcze znana determinacja, z jaką
nieprzyjaciel skłonny jest bronić Berlina, ale uważa się, że interwencja
sojusznicza nieuchronnie zmierza do pożądanego przez sprzymierzonych końca.
Wspomniana w komunikacie bitwa morska koło Helgolandu,
zapowiadała się na rozstrzygające w tym konflikcie starcie morskie. Otóż z
Wilhelmshaven wyszła silna północnoniemiecka eskadra w składzie dwu pancerników
typu Bayern, jednego typu König, 1 krążownika lekkiego typu Leipzig, 1 typu Nürnberg, 6 niszczycieli typu Paul
Jacobi, oraz 2 typu Dietrich von
Roeder, w celu przerwania blokady sprzymierzonych i w ostateczności
internowania się w portach neutralnych. Eskadra ta napotkała na swej drodze
francuski pomocniczy patrolowiec Chablis,
który – chcąc, nie chcąc - podjął nierówną walkę i zanim został zatopiony,
zdołał przekazać wiadomość o obecności, kursie i przypuszczalnym składzie
nieprzyjacielskiego zespołu. Później dowódca tej jednostki kpt. Collie został
odznaczony m.in. polskim orderem Virtuti Militari V klasy. Na spotkanie
nieprzyjacielskiego zespołu wyszła polsko-francuska eskadra w składzie: polskie
pancerniki Władysław Jagiełło i Władysław Warneńczyk oraz francuski Paris, polskie krążowniki ciężkie Lwów i Toruń, polskie krążowniki lekkie Kołobrzeg, Hel, Frombork i Łeba, polskie niszczyciele 4 typu Monsun i 1 typu Grom oraz
francuskie 4 typu Simoun. Jak widać z
powyższego zestawienia, okręty sojusznicze miały widoczną, lecz nieprzygniatającą
przewagę (licząc tylko artylerię najcięższą: 20x356 i 12x305 przeciw 16x380 i 10x305
mm). Przewaga ta wynikała bardziej z większej liczebności krążowników, niż z
sumarycznej wagi salw burtowych. Zespołem sprzymierzonych dowodził z racji
starszeństwa francuski admirał Valet. Bitwa rozpoczęła się od krótkiego i
bezowocnego starcia artyleryjskiego krążowników obu stron; następnie do głosu
doszły działa „grubych ryb” Na skutek rozkazów dowodzącego sojuszniczą eskadrą,
bitwa toczyła się na długich dystansach, co wobec słabości wroga w siłach
lżejszych, było oczywistym błędem taktycznym. Jednostki wroga uzyskały dość
szybko dwa bezpośrednie, lecz niezbyt groźne trafienia pociskami 381 mm na
naszym pancerniku Władysław Jagiełło,
w ogóle okręt ten początkowo skupił na sobie cały ogień głównej artylerii
przeciwnika. Wykorzystując tę sytuację, pozostałe dwa pancerniki
sprzymierzonych również zdołały się wstrzelać i zanotowały bezpośrednie
trafienia na dwu okrętach wroga. Jeden z pancerników północnoniemieckich musiał
dostać od Kazimierza Wielkiego
porządne cięgi, bo zaobserwowano na jego pokładzie poważnie wyglądające pożary.
W tym momencie – nie najlepsza dotychczas - pogoda gwałtownie się pogorszyła;
nadeszła seria burzowych szkwałów, przerywając kontakt wzrokowy pomiędzy
walczącymi zespołami. W tej sytuacji, dowódca jednej z polskich eskadr
krążowników, kmdr Szczuciński, podjął ze swymi okrętami i na własną
odpowiedzialność – wobec bezczynności rozkazodawczej głównodowodzącego zespołem
– próbę ponownego nawiązania kontaktu z nieprzyjacielem. Niestety, przy ciągle
pogarszającej się widoczności, akcja ta nie przyniosła rezultatu. Ta, pewnego
rodzaju niesubordynacja, spowodowała później dość kwaśną w tonie wymianę
poglądów pomiędzy adm. Valetem, a najstarszym polskim oficerem zespołu. Tak,
czy inaczej, nierozstrzygniętą taktycznie bitwę można uznać za operacyjny
sukces sprzymierzonych; próba przerwania blokady została udaremniona. Pozostaje
jednak pewien niedosyt, przy lepszej pogodzie, a przede wszystkim lepszym
dowodzeniu… Uszkodzenia na Władysławie Jagiełło nie okazały się
poważne; zniszczona została katapulta wraz z rozpoznawczym wodnosamolotem,
stanowisko działka 25 mm oraz łodzie okrętowe na dachu hangaru. Niewielkie były
również straty w ludziach: 4 zabitych i 9 rannych.
Bazujący na Antylach Polskich okręt podwodny Nawaga zatopił na wschód od Bahamów
północnoniemiecki tankowiec o pojemności ok. 7 500 BRT. Startujące z bazy
w Hangczou bombowce typu PFS-20BN Jarząbek
atakowały na Morzu Wschodniochińskim niemiecki statek o pojemności ok.
10 000 BRT, powodując liczne pożary, ostateczny los tej jednostki jest
nieznany, przypuszczalnie zatonęła. Zespół ścigaczy z Portus Regius zaatakował
i zatopił w cieśninie Pemba bliżej nierozpoznany parowo-żaglowy statek
północnoniemiecki o pojemności ok. 200 BRT.
Łączne
straty nieprzyjacielskiej floty handlowej od początku działań ocenia się na 15
jednostek o łącznej pojemności ok. 60 000 BRT,
Po naszym
ataku lotniczym na zakłady zbrojeniowe w Spandau (przedmieście Berlina), rząd
północnoniemiecki wszczął działania propagandowe, oskarżając sprzymierzonych o
sprzeczne z prawem wojennym atakowanie celów cywilnych. Biuro prasowe naszych
sił zbrojnych odrzuciło te oskarżenia, informując, że: primo - zakłady
produkujące uzbrojenie nie są celami cywilnymi, secundo - zwrócono szczególną uwagę na precyzję bombardowania i
tereny przyległe (w tym osiedle robotnicze) praktycznie nie ucierpiały, tertio - gdzie drwa rąbią, tam… itd.
Aktualny
bilans walk powietrznych naszego lotnictwa wygląda, jak poniżej:
-
zestrzelonych 125 samolotów wroga,
-
straty własne 40 samolotów.
Dodając
do tego doniesienia naszych sojuszników, zestrzelonych zostało już łącznie ok.
190 samolotów północnoniemieckich, a ok. 70 zniszczonych na lotniskach. Oceniając
początkowy stan lotnictwa nieprzyjacielskiego na ok. 550 samolotów oraz
aktualny stan zaangażowanego w działania lotnictwa sprzymierzonych (ok.
1 500 aparatów)… cóż, wnioski możecie wyciągnąć sami.
Aspekty polityczne.
Biorąc pod
uwagę, zarówno bieżącą sytuację militarną, jak i postawę „sojuszników”, rząd
północnoniemiecki zwrócił się do Wielkiej Brytanii i Holandii z prośbą o dobre
usługi, ewentualnie pośrednictwo w celu ustalenia warunków przerwania działań
zbrojnych. Obydwa te kraje wyraziły gotowość udzielenia pomocy, jednakże
Holandia – jak już wcześniej wspomniano – uchyliła się od czynności
pośrednictwa.
W tej sytuacji rządy włoski i rosyjski oficjalnie zaprzestały wzywania Niemców do
„heroicznego oporu do czasu odmiany losów” i – mówiąc kolokwialnie – „nabrały
wody w usta” Uwagi rządowi rosyjskiemu
nie uszedł jednak fakt polsko-litewskiej unii walutowej; tamtejsze MSZ
zaapelowało do społeczności międzynarodowej o potępienie tego – jego zdaniem –
godzącego w powszechnie uznane układy aktu i podjęcie działań w celu zmuszenia
Polski i Litwy do wycofania się z zawartych zobowiązań. Jak słusznie
przewidzieli nasi analitycy sytuacji międzynarodowej, w obliczu znacznie
ważniejszych problemów nikt tak naprawdę się tymi protestami nie przejął.
Wreszcie otworzył usta rząd japoński; wprawdzie w
umiarkowanych słowach, ale jednak potępił „niezupełnie usprawiedliwione
sytuacją” działania państw sprzymierzonych, niemniej zrezygnował z zajęcia w
tej kwestii bardziej zdecydowanego stanowiska.
Do Kopenhagi przybył drogą powietrzną specjalny
wysłannik polityczny rządu północnoniemieckiego, mający za zadanie
nieoficjalnie wysondować intencje i zamierzenia sojuszników, a przede wszystkim
poznać stawiane przez nich warunki przerwania działań zbrojnych.
"(licząc tylko artylerię najcięższą: 20x356 i 10x340 mm przeciw 24x381 mm)" To na pewno tak ma być?
OdpowiedzUsuńOczywiście same błędy, jakieś zaćmienie umysłu? :( - powinno być: 20x356 i 12x305 przeciw 16x380 i 10x305. Dziękuję za zwrócenie uwagi, poprawiam i przepraszam.
UsuńJKS
Czegoś tu nie rozumiem: „20x356 i 12x305”. Władysław Jagiełło to 10x356, Paris to 12x305, ale Kazimierz Wielki to 8x406, a nie 10x356.
OdpowiedzUsuń„Na spotkanie nieprzyjacielskiego zespołu wyszła eskadra…” – ale skąd wyszła? Najbliższe bazy sojuszników są dość daleko od Helgolandu.
W ogóle stworzenie wspólnego zespołu z polskich szybkich nowoczesnych pancerników z absolutnie przestarzałym rupieciem (Paris) nie mieści mi się w głowie, a z punktu widzenia taktyki jest naganne.
H_Babbock
Jeszcze jeden mój błąd (to chyba z nadmiaru radości, że odzyskałem pełny dostęp do Internetu!), oczywiście nie "Kazimierz Wielki" tylko "Władysław Warneńczyk", zaraz poprawię.
UsuńJak już wcześniej pisałem, główną bazą sojuszniczych sił blokadowych na Morzu Północnym jest właśnie Helgoland, duńska baza umocniona dzięki naszej wydatnej pomocy. Eskadra "wyszła" nie z żadnej bazy, ale ze swoich pozycji na linii blokady.
Zgadzam się, że skład zespołu jest mocno niejednorodny, ale takie są "uroki" współpracy sojuszniczej. Większość (niewiele zresztą nowszych) pancerników francuskich została skierowana na Morze Śródziemne, a uszkodzony "Provence" (vide wcześniejsze komunikaty) jest w remoncie.
JKS