środa, 13 kwietnia 2016

Komunikat wojenny nr 5/1935



Komunikat wojenny nr 5/1935

Komunikat wojenny nr 5/1935
Interwencja zbrojna przeciwko państwu północnoniemieckiemu nadal rozwija się pomyślnie.
Na froncie wschodnim 1.Armia polska toczy zacięte walki o Berlin. Zdobyto podmiejskie miejscowości Teltow, Blankenfelde i Eichwald oraz dzielnicę wielkiego Berlina – Köpenick. 2.Armia, po opanowaniu Brandenburga, podeszła pod Poczdam. Wydzielone oddziały tej amii udaremniły, próbującym przebić się do Berlina wojskom nieprzyjaciela, przekroczenie Łaby pomiędzy Magdeburgiem, a Dessau. Wyładowane na przyczółku meklemburskim jednostki 3.Armii, stoczyły w rejonie miasta Güstrow zwycięską bitwę z siłami wroga i posuwają się na południe i południowy-wschód. Od początku działań na froncie wschodnim, nieprzyjaciel stracił ok. 32 000 zabitych i rannych, a 19 000 oficerów i żołnierzy dostało się do niewoli.
Na froncie północnym wojska duńskie ponownie sforsowały Kanał Kiloński,  opanowały Neumünster oraz obległy Kilonię.
Na froncie zachodnim siły francuskie prowadzą działania ofensywne na kierunkach: Getynga, Eisenach i Suhl. Przed ich frontem nieprzyjaciel wycofuje się w ogólnym kierunku na Łabę i Berlin.
Trwa blokada morska wybrzeża północnoniemieckiego. Na południowy wschód od Helgolandu doszło do nierozstrzygniętego starcia morskich sił polsko-francuskich z pancerną eskadrą północnoniemiecką. Nieprzyjaciel przyznał się do straty na postawionych przez sojuszników minach jednego niszczyciela i dwóch trałowców oraz uszkodzenia lekkiego krążownika.
Lotnictwo sprzymierzonych bombardowało północnoniemieckie bazy morskie w Kilonii i Wilhelmshaven, główne węzły komunikacyjne w Turyngii, Anhalcie i Dolnej Saksonii oraz ważne ośrodki przemysłu zbrojeniowego.

Informacje uzupełniające.
Niektórym idącym na odsiecz Berlina wojskom północnoniemieckim udało się wprawdzie chwilowo przekroczyć Łabę w okolicy miejscowości Barby, ale na skutek silnie wspartego lotnictwem kontrataku oddziałów polskiej 2.Armii, zostały odrzucone z powrotem na lewy brzeg rzeki. Na przyczółku meklemburskim wyładowano dwie dywizje piechoty i jedną dywizję pancerną. Ruch tych wojsk na południe, doprowadził pod Güstrow do bitwy spotkaniowej z improwizowanym zgrupowaniem nieprzyjaciela, składającym się z wycofanej interwencyjnie z frontu północnego dywizji piechoty oraz innych luźnych oddziałów, głównie z berlińskiego garnizonu (rezerwowy pułk piechoty, batalion samochodowy, doświadczalny batalion czołgów i mniejsze pododdziały). Wobec przewagi – głównie technicznej – wojsk polskich, zgrupowanie to zostało rozbite i spłynęło odosobnionymi grupami na Berlin. Na marginesie; to właśnie wycofanie znad Kanału Kilońskiego walczącej pod Güstrow dywizji, umożliwiło armii duńskiej przejście do skutecznej ofensywy. Po bitwie, wojska polskie posunęły się początkowo na wschód (Neubrandenburg, Pasewalk), a następnie na południe (Schwedt, Eberswalde), rolując – słabą zresztą – nieprzyjacielską obronę na linii dolnej Odry, i umożliwiając tym samym, stojącym na jej wschodnim brzegu polskim siłom (dywizja piechoty, dywizja zmotoryzowana, brygada kawalerii), przeprawę przez rzekę bez walki. Po połączeniu z grupą „meklemburską” jednostki te zostały zorganizowane w 3.Armię w składzie korpusu piechoty i korpusu pancerno-motorowego (łącznie 3 dywizje piechoty, dywizja pancerna, dywizja zmotoryzowana, brygada kawalerii i jednostki armijne). Głównym zadaniem tej armii jest zamknięcie okrążenia Berlina od północy. 3. Armii zostały czasowo podporządkowane dwie brygady piechoty morskiej oraz oddziały powietrzno-desantowe, które „odpoczywają” po dotychczasowych działaniach, „lenistwem” tym zabezpieczając tyły i zachodnie skrzydło nacierającej armii.
Na froncie zachodnim wojska francuskie napotykają już tylko na słabe działania opóźniające, główne siły wroga z tego kierunku starają się przedrzeć do Berlina, co właśnie próbuje udaremnić nasza 2.Armia. Podobnie wygląda sytuacja na froncie północnym.
Nie jest jeszcze znana determinacja, z jaką nieprzyjaciel skłonny jest bronić Berlina, ale uważa się, że interwencja sojusznicza nieuchronnie zmierza do pożądanego przez sprzymierzonych końca.
Wspomniana w komunikacie bitwa morska koło Helgolandu, zapowiadała się na rozstrzygające w tym konflikcie starcie morskie. Otóż z Wilhelmshaven wyszła silna północnoniemiecka eskadra w składzie dwu pancerników typu Bayern, jednego typu König, 1 krążownika lekkiego typu Leipzig, 1 typu Nürnberg, 6 niszczycieli typu Paul Jacobi, oraz 2 typu Dietrich von Roeder, w celu przerwania blokady sprzymierzonych i w ostateczności internowania się w portach neutralnych. Eskadra ta napotkała na swej drodze francuski pomocniczy patrolowiec Chablis, który – chcąc, nie chcąc - podjął nierówną walkę i zanim został zatopiony, zdołał przekazać wiadomość o obecności, kursie i przypuszczalnym składzie nieprzyjacielskiego zespołu. Później dowódca tej jednostki kpt. Collie został odznaczony m.in. polskim orderem Virtuti Militari V klasy. Na spotkanie nieprzyjacielskiego zespołu wyszła polsko-francuska eskadra w składzie: polskie pancerniki Władysław Jagiełło i Władysław Warneńczyk oraz francuski Paris, polskie krążowniki ciężkie Lwów i Toruń, polskie krążowniki lekkie Kołobrzeg, Hel, Frombork i Łeba, polskie niszczyciele 4 typu Monsun i 1 typu Grom oraz francuskie 4 typu Simoun. Jak widać z powyższego zestawienia, okręty sojusznicze miały widoczną, lecz nieprzygniatającą przewagę (licząc tylko artylerię najcięższą: 20x356 i 12x305 przeciw 16x380 i 10x305 mm). Przewaga ta wynikała bardziej z większej liczebności krążowników, niż z sumarycznej wagi salw burtowych. Zespołem sprzymierzonych dowodził z racji starszeństwa francuski admirał Valet. Bitwa rozpoczęła się od krótkiego i bezowocnego starcia artyleryjskiego krążowników obu stron; następnie do głosu doszły działa „grubych ryb” Na skutek rozkazów dowodzącego sojuszniczą eskadrą, bitwa toczyła się na długich dystansach, co wobec słabości wroga w siłach lżejszych, było oczywistym błędem taktycznym. Jednostki wroga uzyskały dość szybko dwa bezpośrednie, lecz niezbyt groźne trafienia pociskami 381 mm na naszym pancerniku Władysław Jagiełło, w ogóle okręt ten początkowo skupił na sobie cały ogień głównej artylerii przeciwnika. Wykorzystując tę sytuację, pozostałe dwa pancerniki sprzymierzonych również zdołały się wstrzelać i zanotowały bezpośrednie trafienia na dwu okrętach wroga. Jeden z pancerników północnoniemieckich musiał dostać od Kazimierza Wielkiego porządne cięgi, bo zaobserwowano na jego pokładzie poważnie wyglądające pożary. W tym momencie – nie najlepsza dotychczas - pogoda gwałtownie się pogorszyła; nadeszła seria burzowych szkwałów, przerywając kontakt wzrokowy pomiędzy walczącymi zespołami. W tej sytuacji, dowódca jednej z polskich eskadr krążowników, kmdr Szczuciński, podjął ze swymi okrętami i na własną odpowiedzialność – wobec bezczynności rozkazodawczej głównodowodzącego zespołem – próbę ponownego nawiązania kontaktu z nieprzyjacielem. Niestety, przy ciągle pogarszającej się widoczności, akcja ta nie przyniosła rezultatu. Ta, pewnego rodzaju niesubordynacja, spowodowała później dość kwaśną w tonie wymianę poglądów pomiędzy adm. Valetem, a najstarszym polskim oficerem zespołu. Tak, czy inaczej, nierozstrzygniętą taktycznie bitwę można uznać za operacyjny sukces sprzymierzonych; próba przerwania blokady została udaremniona. Pozostaje jednak pewien niedosyt, przy lepszej pogodzie, a przede wszystkim lepszym dowodzeniu…  Uszkodzenia na Władysławie Jagiełło nie okazały się poważne; zniszczona została katapulta wraz z rozpoznawczym wodnosamolotem, stanowisko działka 25 mm oraz łodzie okrętowe na dachu hangaru. Niewielkie były również straty w ludziach: 4 zabitych i 9 rannych.
Bazujący na Antylach Polskich okręt podwodny Nawaga zatopił na wschód od Bahamów północnoniemiecki tankowiec o pojemności ok. 7 500 BRT. Startujące z bazy w Hangczou bombowce typu PFS-20BN Jarząbek atakowały na Morzu Wschodniochińskim niemiecki statek o pojemności ok. 10 000 BRT, powodując liczne pożary, ostateczny los tej jednostki jest nieznany, przypuszczalnie zatonęła. Zespół ścigaczy z Portus Regius zaatakował i zatopił w cieśninie Pemba bliżej nierozpoznany parowo-żaglowy statek północnoniemiecki o pojemności ok. 200 BRT.
Łączne straty nieprzyjacielskiej floty handlowej od początku działań ocenia się na 15 jednostek o łącznej pojemności ok. 60 000 BRT,
Po naszym ataku lotniczym na zakłady zbrojeniowe w Spandau (przedmieście Berlina), rząd północnoniemiecki wszczął działania propagandowe, oskarżając sprzymierzonych o sprzeczne z prawem wojennym atakowanie celów cywilnych. Biuro prasowe naszych sił zbrojnych odrzuciło te oskarżenia, informując, że: primo - zakłady produkujące uzbrojenie nie są celami cywilnymi, secundo - zwrócono szczególną uwagę na precyzję bombardowania i tereny przyległe (w tym osiedle robotnicze) praktycznie nie ucierpiały, tertio - gdzie drwa rąbią, tam… itd.
Aktualny bilans walk powietrznych naszego lotnictwa wygląda, jak poniżej:
- zestrzelonych 125 samolotów wroga,
- straty własne 40 samolotów.
Dodając do tego doniesienia naszych sojuszników, zestrzelonych zostało już łącznie ok. 190 samolotów północnoniemieckich, a ok. 70 zniszczonych na lotniskach. Oceniając początkowy stan lotnictwa nieprzyjacielskiego na ok. 550 samolotów oraz aktualny stan zaangażowanego w działania lotnictwa sprzymierzonych (ok. 1 500 aparatów)… cóż, wnioski możecie wyciągnąć sami.

Aspekty polityczne.
Biorąc pod uwagę, zarówno bieżącą sytuację militarną, jak i postawę „sojuszników”, rząd północnoniemiecki zwrócił się do Wielkiej Brytanii i Holandii z prośbą o dobre usługi, ewentualnie pośrednictwo w celu ustalenia warunków przerwania działań zbrojnych. Obydwa te kraje wyraziły gotowość udzielenia pomocy, jednakże Holandia – jak już wcześniej wspomniano – uchyliła się od czynności pośrednictwa.
W tej sytuacji rządy włoski i rosyjski oficjalnie zaprzestały wzywania Niemców do „heroicznego oporu do czasu odmiany losów” i – mówiąc kolokwialnie – „nabrały wody w usta”  Uwagi rządowi rosyjskiemu nie uszedł jednak fakt polsko-litewskiej unii walutowej; tamtejsze MSZ zaapelowało do społeczności międzynarodowej o potępienie tego – jego zdaniem – godzącego w powszechnie uznane układy aktu i podjęcie działań w celu zmuszenia Polski i Litwy do wycofania się z zawartych zobowiązań. Jak słusznie przewidzieli nasi analitycy sytuacji międzynarodowej, w obliczu znacznie ważniejszych problemów nikt tak naprawdę się tymi protestami nie przejął.
Wreszcie otworzył usta rząd japoński; wprawdzie w umiarkowanych słowach, ale jednak potępił „niezupełnie usprawiedliwione sytuacją” działania państw sprzymierzonych, niemniej zrezygnował z zajęcia w tej kwestii bardziej zdecydowanego stanowiska.
Do Kopenhagi przybył drogą powietrzną specjalny wysłannik polityczny rządu północnoniemieckiego, mający za zadanie nieoficjalnie wysondować intencje i zamierzenia sojuszników, a przede wszystkim poznać stawiane przez nich warunki przerwania działań zbrojnych.

4 komentarze:

  1. "(licząc tylko artylerię najcięższą: 20x356 i 10x340 mm przeciw 24x381 mm)" To na pewno tak ma być?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście same błędy, jakieś zaćmienie umysłu? :( - powinno być: 20x356 i 12x305 przeciw 16x380 i 10x305. Dziękuję za zwrócenie uwagi, poprawiam i przepraszam.

      JKS

      Usuń
  2. Czegoś tu nie rozumiem: „20x356 i 12x305”. Władysław Jagiełło to 10x356, Paris to 12x305, ale Kazimierz Wielki to 8x406, a nie 10x356.
    „Na spotkanie nieprzyjacielskiego zespołu wyszła eskadra…” – ale skąd wyszła? Najbliższe bazy sojuszników są dość daleko od Helgolandu.
    W ogóle stworzenie wspólnego zespołu z polskich szybkich nowoczesnych pancerników z absolutnie przestarzałym rupieciem (Paris) nie mieści mi się w głowie, a z punktu widzenia taktyki jest naganne.
    H_Babbock

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeszcze jeden mój błąd (to chyba z nadmiaru radości, że odzyskałem pełny dostęp do Internetu!), oczywiście nie "Kazimierz Wielki" tylko "Władysław Warneńczyk", zaraz poprawię.
      Jak już wcześniej pisałem, główną bazą sojuszniczych sił blokadowych na Morzu Północnym jest właśnie Helgoland, duńska baza umocniona dzięki naszej wydatnej pomocy. Eskadra "wyszła" nie z żadnej bazy, ale ze swoich pozycji na linii blokady.
      Zgadzam się, że skład zespołu jest mocno niejednorodny, ale takie są "uroki" współpracy sojuszniczej. Większość (niewiele zresztą nowszych) pancerników francuskich została skierowana na Morze Śródziemne, a uszkodzony "Provence" (vide wcześniejsze komunikaty) jest w remoncie.

      JKS

      Usuń