Nowa posiadłość zamorska - Karoliny
Z lekkimi wewnętrznymi zawirowaniami
politycznymi i po pewnych perturbacjach przejęliśmy z końcem roku 1938 od
Niemiec Północnych Karoliny. Przypominam, że jest to rekompensata za (dość
bezczelnie przez nas wymuszone :))
koszty interwencji z 1935 roku. Poniżej postaram się przedstawić w syntetyczny
sposób podstawowe informacje o tym nabytku.
Informacje ogólne
Położenie – Mikronezja, zachodnia część
Pacyfiku, na północ od Nowej Gwinei i na wschód od Filipin;
Powierzchnia – ok. 1 190 km2;
Populacja – ok. 32 000 mieszkańców
głównie Mikronezyjczyków;
Główne wyspy (atole) – Kusaie, Ponape, Truk,
Yap i grupa Palau, łącznie ok. 860 wysp i atoli.
Bogactwa naturalne
Niewielkie, lecz wysokowartościowe złoża
fosforytów, niewielkie złoża boksytów, duże zasoby guano.
Gospodarka
W górnictwie eksploatuje się na niewielką
skalę boksyty (grupa Palau), duże znaczenie ma pozyskiwanie guana.
Przemysłu praktycznie brak. Rzemiosło
produkuje na eksport wyroby z szylkretu i korali.
Rolnictwo opiera się na uprawach
wyżywieniowych, jedynym artykułem eksportowym jest kopra.
Rybołówstwo nieźle rozwinięte, prócz ryb
pozyskuje się perły, szylkret i korale.
Plany rozwojowe
Planuje się kontynuować wydobycie boksytów i
guana oraz uruchomić wydobycie fosforytów. Z uwagi na dobrze rozwinięty w
metropolii przemysł nawozów sztucznych, dwa ostatnie bogactwa będą przeznaczone
głównie na eksport (Chiny).
Rozwijana będzie uprawa palmy kokosowej oraz
rybołówstwo.
Zamierza się uruchomić niewielkie zakłady
przetwórstwa ryb.
Obronność
Planuje się budowę dużej bazy floty (z
zapleczem stoczniowo-remontowym) na atolu Truk, oraz mniejszych na wyspach
(atolach) Yap, Ponape i Babelthuap (Palau). Ważną rolę pełnią w stosunku do
Karolinów przejęte przez Francję Mariany, stanowiące niejako przesłonę od
strony Japonii.
Administracja
Administracyjnie archipelag wejdzie w skład
Polskiego Pacyficznego Terytorium Równikowego (PPTR). Z uwagi na rozległość
tego terytorium, zostanie ono teraz podzielone na cztery mniejsze jednostki:
Palau, Karoliny Wschodnie, Archipelag Króla Jerzego (Bismarcka) z wyspą
Bougainville’a i Nauru. Głównymi
miastami tych jednostek będą odpowiednio: Koror, Moen, Rabaul (stolica
posiadłości) i Yaren.
Poniżej schematyczna mapka PPTR z Karolinami
oraz aktualna tabela zbiorcza i mapa naszych posiadłości zamorskich.
NAZWA
|
REGION
|
POW.
|
LUDN.
|
GĘST. ZALUDN.
|
GŁÓWNE MIASTO
|
ODLEGŁOŚĆ
|
BOGACTWA NATURALNE
|
UPRAWY EKSPORTOWE
|
|
km2
|
mieszk.
|
osób/km2
|
nazwa
|
mieszk.
|
Mm
|
||||
Antyle Polskie
|
Antyle
|
146
|
22 400
|
153,4
|
Philipsburg
|
3 570
|
4 540
|
Brak
|
Kauczukowiec, trzcina cukrowa, agawa sizalowa, cytrusy, banany, ananasy
|
Togo
|
Afryka Zachodnia
|
87 200
|
2 105 000
|
24,1
|
Lome
|
183 300
|
4 880
|
Fosforyty
|
Bawełna, kawa, kakao, orzeszki ziemne
|
Pemba
|
Afryka Wschodnia
|
988
|
77 140
|
78,1
|
Portus Regius
|
17 970
|
7 150
|
Brak
|
Goździki, palma kokosowa
|
Belitung
|
Wyspy Sundajskie
|
4 800
|
105 300
|
21,9
|
Tanjung Pandan
|
40 050
|
9 440
|
Rudy cyny, kaolin, kwarc
|
Kauczukowiec, palma kokosowa, palma oleista, kawa, herbata, pieprz
|
Polskie Pacyficzne Terytorium Równikowe (PPTR)
|
Melanezja, Mikronezja
|
59 953
|
206 400
|
3,4
|
Rabaul
|
19 440
|
12 230
|
Rudy miedzi, cynku, złoto, srebro, fosforyty, boksyty, guano
|
Palma kokosowa, palma oleista, pieprz, kawa, kakao, banany
|
Samoa Zachodnie
|
Polinezja
|
2 944
|
31 530
|
10,7
|
Apia
|
9 430
|
13 500
|
Brak
|
Kauczukowiec, palma kokosowa, kakao
|
Namibia
|
Afryka Południowo-Zachodnia
|
825 418
|
405 600
|
0,5
|
Wichrogród
|
36 620
|
6 350
|
Diamenty, złoto, srebro, rudy żelaza, miedzi, cynku i ołowiu, cyny,
wolframu, manganu, wanadu, arsenu, uranu, fluoryty, dolomity, marmur
|
Orzeszki ziemne, winorośl, agawa sizalowa
|
OGÓŁEM:
|
981 449
|
2 953 370
|
3,0
|
|
Te nasze egzotyczne, tak pieczołowicie "pozbierane", posiadłości (Belitung, Polskie Pacyficzne Terytorium Równikowe, Samoa Zachodnie) oraz zaangażowanie na terytorium Chin) niechybnie doprowadzą do starcia z Japonią.
OdpowiedzUsuńŁK
Nie jest to moim celem, ale muszę się z tym liczyć. W każdym razie, to nie my oddamy pierwszy strzał. To nie jest atak, tylko zajmowanie wysuniętych pozycji obronnych :). Coś nam to z historii przypomina?
UsuńNie pamiętam już, który z Kolegów kiedyś napisał, że flotę buduje się w jakimś celu - święte słowa! Ja sam niedawno napisałem o Japonii, że mocno ściśnięta sprężyna zbrojeń musi w końcu wystrzelić. Może w mniejszym stopniu, ale dotyczy to również nas; w pięknym, pokojowym świecie nasza flota byłaby tylko bardzo kosztowną fanaberią.
JKS
Tylko nie zapomnij Stany Zjednoczone państwo bogate zajmujące cały kontynent z potężnym przemysłem, wgrało z Japonią dopiero jak im spuścili na głowę dwie bomby atomowe! J78
UsuńNie zamierzam podbijać wysp japońskich, w przypadku wojny wystarczy mi zniszczenie siły ofensywnej Japonii.
UsuńNa marginesie, atomówki były tak naprawdę tylko kopnięciem leżącego (albo ciosem mizerykordii). Japonia pozbawiona floty, surowców (ropa!) i ryżu tak, czy tak by w końcu padła, a ofiar (cywile) byłoby dużo więcej.
JKS
Japonia przegrała po zatopieniu ostatniego lotniskowca ale i tak nie zamierzali kapitulować. Nie wiem czy wiesz ale jeszcze po Hiroszimie japońscy dycydenci chcieli kontynuować wojnę uważali Amerykanie nie mają więcej Bomb. Miliony Japończyków ubranych w białe prześcieradła "przeciw słonecznej bombie" uzbrojonych w długie zaostrzone kije bambusowe czekało na Amerykanów.
UsuńJ78
Wiem, wiem, czytałem m.in. Roberta Guillain'a. Dlatego - powtarzam - nie mam zamiaru lądować na wyspach japońskich; zadowolę się wyrwaniem im zębów, szczekać i warczeć mogą sobie dalej. A gdyby zęby odrastały... no to znowu kleszcze!
UsuńJKS
No cóż jeżeli Japonia nie prowadzi polityki ekspansjonizmu to flota Stanów Zjednoczonych stacjonuje spokojnie w San Diego a to oznacza że nie będzie Pearl Harbor. Mogą uderzyć nas i zniszczyć a później czekać na przybycie naszych głównych sił. Będą mieli przewagę pozycji, więcej lotniskowców i determinacji w walce z nami a japoński żołnierz z miarką ryżu walczyć będzie w jungli miesiąc!
OdpowiedzUsuńDlatego trzymam nasze główne siły na Bałtyku, aby właśnie nie było "Pearl Harbor"
UsuńCo do lotniskowców, to na razie my mamy więcej.
Mamy prawie połowę XX w.; w tych czasach determinacja nie wystarcza, zaczyna się liczyć głównie technika i ekonomika.
JKS
JKS: masz całkowitą rację. Japonia przegrała konfrontację ze Stanami Zjednoczonymi dokładnie w momencie, gdy ją podjęła. Popchnięcie Japończyków do ataku na Pearl Harbor to prawdziwy majstersztyk polityki zagranicznej prezydenta F.D. Roosevelta.
UsuńŁK
Jeśli to była gra Roosevelta, to bardzo skuteczna. Za umiarkowaną(?!) cenę ok. 100 tys. zabitych, po pierwsze skruszył Japonię, a po drugie (ważniejsze!) wywindował USA na niekwestionowaną pozycję supermocarstwa kosztem konkurencji (Anglia, Francja). I chyba jedynego supermocarstwa, Sowieci byli zawsze wg mojej oceny tylko takim "kolosem na glinianych nogach"; potęga militarna bez głębszych podstaw.
UsuńPS. Sprawdź skrzynkę pocztową.
JKS
Byle by nie było drugiej "Cuszimy"... A co do ilości lotniskowców:
UsuńHosho 1922
Akagi 1927
Kaga 1928
Ryujo 1933
Soryu 1938
Chitose 1938
Chiyoda 1938
Hiryu 1939
A cztery kolejne: Zuiho, Taiyo, Shokaku i Zuikaku budują w iście wariackim tempie....uuuuppss.
J78
Wg http://navypedia.org/ships/japan/jap_list.htm w roku 1939 mają Japończycy 6 lotniskowców ("Chitose" i Chiyoda" zostały przebudowane na lotniskowce dopiero w roku 1943) i 5 w budowie. My mamy 8 i 3 w budowie (2 na ukończeniu), na razie jest dobrze, ale trzeba będzie stocznie "popędzić"
UsuńPoza tym, uważam, że nasze są lepsze :).
JKS
Czy nasze są lepsze to zależy... wszystko pokaże pierwsza bitwa
UsuńJ78
JKS: F.D. Roosevelt był politykiem bezwzględnym i niezwykle skutecznym. Umiał przy tym zachować sympatyczny image człowieka prostodusznego, a nawet dobrotliwego.
UsuńŁK
Jastrząb78, masz rację, jednak my mamy kilka przewag, m.in. radar i dużo lepszą odporność na ciosy; przecież wiesz jak tonęły japońskie lotniskowce.
UsuńJKS
ŁK, czyż nie są to cechy pożądane u dobrego polityka? Tzw. ogólnoludzkie cnoty można pielęgnować np. w życiu rodzinnym, polityka wymaga czego innego. Znamy wielu krwawych dyktatorów kochających pieski, całujących dzieci, a nawet piszących wzniosłe poezje. Nie chcę tu już wspominać świątobliwych prałatów, skazujących ludzi na śmierć i tortury (wystarcza kiwnięcie palcem) w trakcie nabożnej modlitwy.
UsuńJKS
Tak... Przypomina mi się taka propagandowa fotografia z czasów III Rzeszy: Hitler głaszcze maleńką sarenkę. A najlepszy jest podpis: "Fuehrer jest także przyjacielem zwierząt"! :)
UsuńŁK
Może znasz propagandowy film pt. "Dobroć Stalina" Do Josifa podchodzi chłopczyk i mówi: wujku, daj cukierka. Na to Stalin: spier... W tym momencie na ekranie ukazuje się plansza: A mógł zabić!
UsuńJKS
Tego dowcipu nie znałem! :)
UsuńŁK
Ja nie wierzę że chory przykuty do wózka człowiek mógł być takim cynikiem to się po prostu nie trzyma kupy. Może i chciał być zaatakowany ale raczej nie obstawiał Pearl Harbor, prędzej Filipiny. Japończycy są dumni i wychowani w tradycji przodków dla tego postawili na szybki zaskakujący atak jak cięcie samurajskiego miecza na szczęście źle wymierzyli ...
OdpowiedzUsuńJ78
A od kiedy to dolegliwości fizyczne ciała wykluczają cynizm i wyrachowanie oraz wpływają negatywnie na władze umysłowe? Przypomnę, że to właśnie F.D. Roosevelt był "grabarzem" Polski w Teheranie i Jałcie. W. Churchill robił jedynie to, co mógł robić: dobrą minę do złej gry.
UsuńŁK
Wózek nie ma tu nic do rzeczy, znamy z historii kaleków o skrwawionych rękach.
UsuńPrawdopodobnie - znając pacyfizm swoich rodaków - Roosevelt postarał się o wmanewrowanie Japonii w tak bolesny cios, żeby opory społeczeństwa przeciw wojnie zostały przełamane. I nie był to jakiś szczególnie szatański plan; wojna z Japonią była raczej nieunikniona, chodziło tylko o wybór czasu i okoliczności.
Na marginesie; japoński kodeks rycerski (bushido) był bardzo odmienny od europejskiego. M in. nie było tam mowy o tzw. "równych szansach"; samuraj, jeżeli mógł uzyskać jakąkolwiek przewagę nad przeciwnikiem, to ją wykorzystywał. Stąd Japończycy długo nie mogli zrozumieć, o co chodzi z tą "zdradziecką napaścią bez wypowiedzenia wojny" i interpretowali postawę Zachodu jako rasizm.
JKS
Jestem daleki od zachwytów Rooseveltem i nie przez jego stosunek do Polski, który był skutkiem a nie przyczyną. Przyczyną był narcyzm, który sprawiał, że Roosevelt był bardzo podatny na manipulacje, wystarczyło mu słodzić i wychwalać jego "zalety". A że otoczony był manipulantami sowieckimi (Harry Hopkins et consortes) a nie polskimi, efekty znamy. Sowieci mieli duży wpływ na rozkręcenie wojny chińsko-japońskiej, więc można podejrzewać, że pomysł wmanewrowania Japonii w wojnę z USA też powstał w Moskwie.
OdpowiedzUsuńNie lekceważcie też ducha bojowego Japończyków. Można twierdzić, Jestem daleki od zachwytów Rooseveltem i nie przez jego stosunek do Polski, który był skutkiem a nie przyczyną. Przyczyną był narcyzm, który sprawiał, że Roosevelt był bardzo podatny na manipulacje, wystarczyło mu słodzić i wychwalać jego "zalety". A że otoczony był manipulantami sowieckimi (Harry Hopkins et consortes) a nie polskimi, efekty znamy. Sowieci mieli duży wpływ na rozkręcenie wojny chińsko-japońskiej, więc można podejrzewać, że pomysł wmanewrowania Japonii w wojnę z USA też powstał w Moskwie.
Nie lekceważcie też ducha bojowego Japończyków. Można dowodzić, że nowoczesna wojna jest starciem technologii, nie ducha; jednak waleczność pozwoliła Japończykom pokonać silniejsze wojska amerykańskie na Filipinach.
Popieram wszelkie negatywne wypowiedzi w temacie Roosevelta. Dziwię się, że jeszcze jakieś ulice tego czegoś (bo w temacie Polska to nie ktoś) mamy. Aż mi siępisać nie chce...
OdpowiedzUsuńPiotr
W Poznaniu jedna z głównych ulic w centrum miasta nosi jego imię. Była kiedyś nieśmiało dyskutowana, wśród radnych, idea zmiany tej nazwy, ale umarła "śmiercią naturalną". Może z obawy, że uraziłoby to uczucia narodu amerykańskiego?
UsuńŁK
Wyżej P.T. dyskutanci wypowiadali się o Roosevelcie pozytywnie. Przywódca, który podejmował decyzje i opracowywał plany dla dobra USA. Nie był przyjacielem Polski? O Polskę mają dbać polscy przywódcy, nie amerykański, Roosevelt doprowadził USA do pozycji supermocarstwa, więc był dobrym przywódcą.
OdpowiedzUsuńTo nie tak. Roosevelt był pajacykiem, który nie tylko nie wiedział, kto pociąga za sznurki, nie zdawał sobie sprawy z ich istnienia.
Pewnego dnia we trzech rozmawiali Churchill, Roosevelt i Hopkins, stenogram z tej rozmowy błyskawicznie znalazł się na biurku Stalina. Jeśli to nie wystarczający dowód, że Roosevelt był otoczony i sterowany przez sowiecką agenturę...
Spiskowa praktyka dziejów już niejedno widziała, więc jestem przesądny jak Vito Corleone. "Gdyby piorun uderzył mojego syna, będę za to winił niektórych z tu obecnych."
Roosevelt wspierał bezwarunkowo ZSRS, upierał się przy inwazji na Europę ("drugi front") już w 1942 r. (nota bene "drugim frontem" nazywa się dopiero działania aliantów w Normandii, pomija się trwającą od roku kampanię włoską, bo Stalin uważał, że to za mało), to nie było w interesie USA, wobec trwającej wojny na Pacyfiku, która jeszcze szła po myśli Japończyków.
A w ocenie ogólnej rządów Roosevelta dla USA, przecież jego dziełem była Zimna Wojna. Wszyscy Amerykanie, którzy zginęli w Korei, Wietnamie i dziesiątkach pomniejszych konfliktów, zginęli dla tego, że Roosevelt uratował Imperium Zła.
No cóż... zacytuję kolegę Stonk...:
OdpowiedzUsuń"...Roosevelt wspierał bezwarunkowo ZSRS, upierał się przy inwazji na Europę ("drugi front") już w 1942 r. (nota bene "drugim frontem" nazywa się dopiero działania aliantów w Normandii, pomija się trwającą od roku kampanię włoską, bo Stalin uważał, że to za mało), to nie było w interesie USA, wobec trwającej wojny na Pacyfiku, która jeszcze szła po myśli Japończyków.
A w ocenie ogólnej rządów Roosevelta dla USA, przecież jego dziełem była Zimna Wojna. Wszyscy Amerykanie, którzy zginęli w Korei, Wietnamie i dziesiątkach pomniejszych konfliktów, zginęli dla tego, że Roosevelt uratował Imperium Zła..."
Z różnymi drobnymi odchyleniami to właśnie jest najbliższe prawdy. "Stary schorowany cynik" to delikatne i całkiem właściwe określenie. Chociaż może on sam był ofiarą sondaży wyborczych i tym podobnych mechanizmów... to i tak tym bardziej nie powinien być prezydentem supermocarstwa. Jego dzieło (wspólne ze Stalinem) skrywa w sobie być może nawet przyszły zalążek kolejnej światowej burzy, i działa do tej pory. Zwróćcie uwagę na fakt - że w komunistyczno/socjalistycznej Polsce tego łobuziaka (tak sobie delikatnie - żeby nerwy trzymać na wodzy), wręcz chwalono, potępiając następcę - "krwiożerczego" Trumana. To też o czymś świadczy. Podobnie teraz tacy Rooseveltowie pompując się populizmem biorą powoli przewagę w Europie. Ja się tego bardzo obawiam, i nie widzę możliwości rozwiania tych obaw jak na razie.
Piotr
Przyglądając się mapce, ze szczególnym uwzględnieniem wszystkich szlaków żeglugowych na Pacyfik, można śmiało się pokusić o stwierdzenie, że autor przeanalizował wojnę 1905 roku. Zabezpieczono podejścia za pomocą sieci baz zaopatrzeniowych własnych jak i sojuszniczych. Dodatkowym plusem jest możliwość( dzięki tym właśnie bazom) oddziaływania na całym świecie. A dzięki coraz silniejszej flocie wyrastamy powoli na zagrożenie dla Royal Navy i Brytyjskiej dominacji na świecie. Aż dziw bierze że jeszcze nie było kolejnej konferencji ograniczającej nasze zbrojenia, a Rosja siedzi cicho. Brak także jakichkolwiek informacji z obszaru palestyny (a przecież XIX i XX wiek upłynęły pod znakiem nacjonalizmów i problemem z antysemityzmem vide "Afera Dreyfusa" oraz początek syjonizmu ) A na koniec sparafrazuję Katona starszego "A poza tym uważam że Rosja musi być zniszczona".
OdpowiedzUsuńGr.Adm.Thrawn
Dziękuję za uznanie za zdolności przewidywania :).
UsuńNie chcemy być zagrożeniem dla "Royal Navy i Brytyjskiej dominacji na świecie", miejsca na świecie i dla nas, i dla nich jest dość.
Rosja "siedzi cicho" bo jest relatywnie słaba.
Może i w Palestynie coś się dzieje, ale nie mam możliwości szczegółowego zajmowania się wszystkimi problemami światowej polityki, szczególnie tymi, które nas bezpośrednio nie dotyczą.
JKS
Niestety problem Palestyny dotyczy także nas, posiadamy bazy zaopatrzeniowe w Limassol i Abd al Kuri, co oznacza dla nas problemy w wypadku powstań na rzeczonym obszarze. Poza tym na terenie Polski zawsze istniała spora mniejszość wyznania mojżeszowego, a w każdym nawet najbardziej liberalnym państwie istnieją ekstrema polityczne. A opinia publiczna może być siłą sprawczą niejednego dziwnego ruchu, opartego na antysemityźmie.
UsuńGr. Adm. Thrawn
Wcale nie jestem taki pewny, czy ta, wykreowana przez JKS, Polska ma "sporą mniejszość wyznania mojżeszowego".
UsuńłK
Ze Starozakonnymi to ciekawa sprawa. Generalnie w Europie był ruch „z zachodu na wschód”. Z Hiszpanii po prostu ich wygnano, z Anglii de facto też (jak rozumiem był tam faktyczny zakaz praktyk religijnych) [zresztą dzięki temu kraje te „chwalą się”, że w XXw były wolne od antysemityzmu]. Później z Francji i Niemiec (choć nie tak radykalnie jak z Hiszpanii). Jeśli w Polsce było by także mniej przychylnie dla nich (niż w realu), to gdzie by trafili? Do Rosji?
UsuńH_Babbock
Przecież duża ilość Żydów (pośrednio przez zajęte przez Rosję nasze kresy) i tak do Rosji trafiła.
UsuńJKS
Wow. Dawno nie wystawiłem żadnego komentarza. Pora troszkę nadrobić.
OdpowiedzUsuńPatrząc na tę mapkę Polskich posiadłości I czytając bardzo fascynującą dyskusje na temat Roosevelta zastanawia mnie czy USA nie zaczyna postrzegać Polskę nie Japonię jako konkurenta który przejmuje zbyt dużą kontrole nad Pacyfikiem.
PPTR, bazy wojskowe w Chinach wyraźnie nie tylko stają się cierniem w boku Imperium Japonii ale także USA może nie długo się obudzić I zdać sobie sprawę że Polska w tym tępię zdobędzie coraz większe wpływy na to co się będzie działo na zachodzie Oceanu Spokojnego I okolicznych morzach.
SK za Stalowej Woli
Na razie Amerykanie trzymają się doktryny Monroe'a. Nasze skromne nabytki na terenie obu Ameryk (Antyle, Clipperton) nie budzą ich zaniepokojenia. Jednakże nie przeczę, że taka postawa z czasem może ulec zmianie.
UsuńJKS
Czyżby ktoś proponował odwrócenie całej sytuacji na świecie. Mam na myśli sojusz Polski i Imperium vs USA.
OdpowiedzUsuńPoza tym uważam że należy zniszczyć Rosję
Gr. Adm. Thrawn
Osobiście uważam ze USA nie będzie interesować kiedy dojdzie do wojny Polsko-Japońskiej. Poczeka chwilkę aby oba państwa pokrwawiły I wtedy USA zaoferuje korzystne kredyty Polsce in jej sojusznikom, bo wojna kosztuje, osłabiona powojenna Polska ktora będzie zadłuona bedzie bardziej ulegla wobec USA króre może później negocjować kożystne dla siebie warunki w sferze geo politycznej, wzamian za łatwiejsze spłaty lub kontynuacje pomocy finansowej.
UsuńSK ze Stalowej Woli
Myślisz, że będą wojować raczej dolarem niż karabinem? Wtedy jeszcze sieci zależności ekonomicznych nie były tak skomplikowane a rola banksterów tak wielka, Instant Economic Wars może nie wystarczyć.
UsuńTo tylko teoria która zrodziła się z nieco zwariowanej burzy mózgów. USA na pewno wyśle na wojnę z Japonią nieco swoich wojsk, udostępni swoje bazy, fabryki i inne zasoby. Ale bez Perl Harbor to nie będzie takie wielkie ruszenie jak w naszej historii. Społeczeństwo nie będzie miało ochoty brać udziału w wojnie która nie dotyczy Ameryki. Mimo to USA to państwo dbające o swoje interesy. Musi je jakoś zabezpieczyć a Amerykanie to niestety naród bardzo arogancki, wierzący w swoją prawość I nie lubiący być uległym wobec innych ideologi.
UsuńJeśli Polska wygra tę wojnę I wyjdzie z niej na tarczy to możemy spodziewać się naprawdę wielkich zwrotów w historii.
USA zdobyło światowy prestiż wygrywając wojnę na Pacyfiku. Tutaj wiele się zmieni. To Polska może stać się wzorcem do naśladowania I swego rodzaju przywódca którego inne kraje będą chciały poprzeć. Bo kto inny im pozostanie?
USA woli być odizolowane, jest szanowanie ale nie podziwiane czy postrzegane jako wzorzec do naśladowania. Imperium Brytyjskie to kolos na glinianych nogach, mocarstwo stare którego przywództwo nie przynosi obietnic które składa ( Liga Narodów, Polityka Równowagi).
Tu wchodzi na scenę Polska. Stosunkowo młode imperium. Szybko I sprawnie się rozwijające. Które nie zawaha się użyć siły aby zapobiec problemom ( wojna prewencyjna z Niemcami) zamiast je leczyć, które wie jak walczyć o swoje, które nie izoluje się, ale zakłada silne i stabilne sojusze, współpracuje innymi narodami pokazując że to możliwe i bardzo opłacalne.
Z ideologicznego punktu widzenia jeśli Polska wygra wojnę z Japonią jako przywódca takiego sojuszu kilku państw to następstwa będą oczywiste. W Polsce ujrzy się przykład który wyznaczy standardy na przyszłość w której światowy pokój i boom gospodarczy na wielu państw będzie bardziej prawdopodobny iż pod przywództwem USA czy Brytanii.
Mówiąc krótko. Od tego jak potoczy się wojna z Japonia będą zależeć będą losy świata.
Łał. Chyba za bardzo poniosły mnie te wodze fantazji.
SK ze Stalowej Woli
Jednakowoż wygrana wojna także nie jest korzystna dla nas. UK wygrało wojnę a przegrali imperium. Jeśli wygramy z Japonią, jak bardzo ucierpi nasza flota. Jakie będą straty w gospodarce. Jak wielkie będzie zadłużenie.
UsuńGr. Adm. Thrawn
Zawsze myślałem, że powrócić na tarczy znaczy powrócić martwym.
UsuńKT
Gorąco popieram postulat, że „Rosja musi być zniszczona”. Kraj taki jak Rosja, czyli leżący „na brzegu” (tutaj Europy) mający faktycznie jednego-dwóch sąsiadów i zabezpieczone tyły jest albo „nauczony porządku i ustawiony w kącie” (jak wcześniej Hiszpania czy Szwecja), albo skrajnie niebezpieczny dla sąsiadów. Zresztą po co my mamy szukać surowców na antypodach zamiast za miedzą?
UsuńH_Babbock
Rosja to kraj o zbyt wielkim potencjale (w każdym aspekcie!), by można ją trwale osłabić i "postawić do kąta". Zawsze będzie to kraj, który - poza krótkimi okresami przysłowiowej "smuty" - wpływa przemożnie na bieg polityki światowej. W realu trwa to już od ponad 300 lat.
UsuńŁK
Tak myślano o Persji, Rzymie, Mongołach, Hiszpanii i tuzinach innych zapomnianych dziś mocarstw. Rosja też może paść. Mamy bardzo ogólny obraz Rosji w tym scenariuszu, więc nie da się wyrokować.
UsuńW rzeczywistości możemy być już w najbliższych latach świadkami rozpadu Rosji. To nie jest państwo w rozumieniu europejskim, Rosja nadal jest imperium. Silne separatyzmy mogą ją rozerwać, zwłaszcza jeśli dojdzie do walki o władzę po śmierci obecnego cara.
Te separatyzmy na terenach byłego imperium rosyjskiego są chyba cokolwiek przeceniane. A jeśli doprowadzą do destrukcji - to raczej Ukrainę niż Rosję.
UsuńŁK
Kolego ŁK. Popieram obiekcje Kolegi Stonk. Uważam, że teza „Rosja to kraj o zbyt wielkim potencjale” niebezpiecznie zbliża się do (fałszywej) tezy, że Rosji nie da się pokonać. Każdy kraj da się pokonać - jeśli zniszczy się jego możliwości materialne prowadzenia wojny lub złamie chęć prowadzenia wojny (najlepiej oba jednocześnie). A Rosja była pokonana w 1917/18 przez Niemców (tyle, że późniejsza klęska Niemiec zmarnowała owoce tego). Rosja była również pokonana w 1942 – gdyby nie dostawy z Ameryki. Rosja nie miała wtedy: materiałów wybuchowych, paliwa wysokooktanowego (lotniczego), sprzętu transportowego (100% kołowego ale też kolejowego taboru pochodziło z Ameryki!), 1/3 żywności i fabryk (przenoszenie fabryk na Syberię to mit, powstały tam od nowa z Amerykańskiego wyposażenia). Ponadto po utracie Białorusi, Ukrainy i części Kaukazu i masowych dezercjach zaczynało brakować poborowych (stąd pojawienie się oddziałów kobiecych).
UsuńPS „…o … potencjale (w każdym aspekcie)” Zgadzam się na potencjał terytorialny, surowcowy, liczby ludności, oraz, że bywają tam ludzie genialni. Co do „średniego poziomu” intelektualno-umysłowego całości społeczeństwa mam opinie już negatywną. Tym co przekreśla całkowicie potencjał tego kraju jest „mentalność Rosji”. Jest to wschodnio-niewolnicze podejście, że każdy z Rosjan jest własnością „Państwa”, „Kolektywu”, i jego życie ma służyć zadowoleniu „władzy”. To powoduje zawsze kompletną nie efektywność gospodarczą, która przekreśla Rosję.
H_Babbock
Teza, że Rosja została pokonana przez Niemców w latach 1917 - 1918 jest z gruntu fałszywa. To bolszewicy zawarli haniebny dla Rosji traktat brzeski i tylko dlatego, żeby mieć możliwość przerzucenia wszystkich sił do walki z oddziałami kontrrewolucyjnymi. Bez bolszewickiego przewrotu nie byłoby traktatu brzeskiego. Rosja poniosłaby bardzo ciężkie starty, ale przetrwałaby do jesieni 1918 roku, czyli krachu mocarstw centralnych. I uprzedzając ewentualny zarzut - nie jestem rusofilem, ale też nie choruję "na ruska" i zgadzam się, że kardynalne trudności z ułożeniem naszych relacji z Rosją wynikają z przynależności do różnych cywilizacji (tak, jak je pojmował prof. Feliks Koneczny).
UsuńŁK
Czy przyczyną było wyczerpanie wojną, czy rewolucja i walki wewnętrzne, skutek jest faktem - Rosja przegrała. Przegrała również w 1905 r i 1920. W latach 1941-45 została uratowana przez USA i Brytanię (Brytyjczycy też uczestniczyli we wspieraniu bolszewii, chociaż sami potrzebowali wsparcia).
UsuńKolega H_Babbock myli się co do jednego. Nie 100% taboru kolejowego a 95%. Kilkadziesiąt lokomotyw udało się kacapom zbudować, z USA dostali ich 1000.
Na wojnie walczy się karabinami, armatami, samolotami ale także (niestety) przy pomocy szpiegów czy przekupionych szumowin. Niemcy w 1917 zadali Rosji „cios łaski” właśnie w ten sposób. Ale trzeba też pamiętać, że banda Lenina to nie byli „supermani”, którzy rozwalili by każdy kraj. Mogli w ogóle coś znaczyć tylko dlatego, że Rosja uległa całkowitej zapaści.
UsuńNie wiem skąd teza, że bez rewolucji Rosja by przetrwała. Rozpad frontu po stronie rosyjskiej to przecież już lato 1917! A nawet zakładając, że nie było by rewolucji także lutowej, to trzeba pamiętać, że między 1914 a 1916 Niemcy w „zwykłej” wojnie polowej systematycznie przesuwali front na wschód (i chyba nie przegrali ani jednej bitwy). W tym tempie front w 1918 byłby na Uralu.
H_Babbock
Skąd ta teza? Dawna imperialna Rosja mogłaby liczyć na pełne wsparcie zachodnich aliantów, w momencie dziejowej próby. Bolszewicy - na pewno nie! I przypominam, że Rosja nie kończy się na Uralu, niezależnie od tego jak karkołomną jest teza o takim przebiegu linii frontu w 1918 r.
UsuńŁK
Kolega Stonk: apeluję, aby nie używać określenia "kacapy"! Nam też nie byłoby miło, gdybyśmy zostali nazwani "Polaczkami", czy coś w tym guście. Wiem, że na rosyjskojęzycznych portalach (odwiedzam je regularnie)zdarzają się takie "kwiatki", ale nie usprawiedliwia to stosowania takiej nomenklatury z naszej strony.
UsuńŁK
Ogrom ich zbrodni i absurdy systemu, który stworzyli, wywołuje zrozumiałą pogardę. Nie mam szacunku dla żadnego totalitaryzmu, zwłaszcza tych komunistycznych.
UsuńJa również odczuwam głęboką pogardę do bolszewizmu, jednak określenie "kacap" nie jest pogardliwym nazwaniem komunisty, a Rosjanina.
UsuńŁK
Mówiąc współcześnie „na koniec dnia” ja też staram się unikać używania takich pogardliwych określeń.
UsuńAle jednak ważna dygresja – nie ma podziału na „dobry naród rosyjski” kontra komuniści. Komunizm mógł działać i osiągnąć zbrodnicze skutki tylko dlatego, że szybko (lata 30-te) osiągnął masowe i szczere poparcie tychże Rosjan. Poparcie, i podziw dla systemu (i Stalina), które obserwujemy do teraz!
Jest to analogia, do tego, że nie ma podziału na „nazistów” kontra „dobrzy Niemcy”.
Jeżeli więc w ogóle mówimy o odpowiedzialności narodu, to za zbrodnie i ludobójstwa odpowiadają odpowiednio narody rosyjski i niemiecki (dokładniej niemiecko-austryiacki).
H_Babbock
Poparcie dla komunizmu doprowadziło Rosję do obecnej sytuacji i prowadzi dalej, myślę, że już się z tego nie podniosą. Ale Rosja nie jest jakimś wyjątkiem, komunizm opanował też Chińczyków, może nie aż do tego stopnia, zbrodnie Mao są większe od zbrodni Stalina prawem skali, Mao był naśladowcą Stalina i nie przerósł go (moim zdaniem, chociaż można się o to spierać). W kilku krajach europejskich niewiele brakowało do rządów komunistycznych.
UsuńNigdy nie ma podziału na dobry naród i zły reżim, zwłąszcza jeśli reżim powstał w wyniku demokratycznych wyborów. Hitler nikogo osobiście nie zabił, bez milionów Niemców byłby nikim. I każdy naród może w taką pułapkę wpaść.
Philip Zimbardo, zaczynając swoje badania nad złem, chciał udowodnić, że Niemcy są wyjątkowi, że inne narody nie są zdolne do tak wielkich zbrodni. Wyniki okazały się przeciwne, nie ma w Niemcach żadnego "genu zła", każdy może stać się esesmanem.
Udział Austriaków w zbrodniach nazizmu to jeszcze inna sprawa. Po anschlussie stanowili około 10% obywateli Niemiec, a w załogach obozów zagłady było ich 40%. Będąc mniejszością, starali się udowodnić, że są bardziej niemieccy niż sami Niemcy, ale to nie stanowi pełnego wytłumaczenia.
Co do Rosji, moim zdaniem da się ten kraj pokonać, chociaż nie podbić! Dlatego w razie ewentualnej wojny polsko-rosyjskiej (na co się aktualnie w mojej historii nie zanosi) ograniczymy się do złamania (pewnie, że tylko czasowego) potencjału ekonomiczno-militarnego tego kraju i uzyskania tą drogą korzystnego pokoju (bez istotnych zaborów terytorium).
UsuńJKS
Trudno mi jest się powstrzymać od uwagi „ekonomicznej”. Ludność w naszych koloniach „pacyficznych” to łącznie 343 tys osób. Roczny budżet floty to około 7,3mld. Z tego dobra połowa, (jeśli nie więcej!) idzie na flotę, która jest budowana w celu obrony tych naszych kolonii „pacyficznych”. Co daje rocznie koszt ponad 10tys złotych na jednego „tubylca”. Żeby sobie uświadomić: w ówczesnych realiach roczny dochód rodziny (przyjmijmy średnio wówczas 2 dorosłych+3 dzieci) żyjącej w mieście był poniżej 3 tys zł rocznie! Czyli taka 5 osobowa rodzina w metropolii zarabia rocznie 3 tys, a jednocześnie na 5 tubylców wydajemy (tylko w koszcie floty) 50 tys rocznie!
OdpowiedzUsuńOczywiście można dyskutować jaka część floty związana jest z koniecznością obrony Pacyfiku ale, i tak wygląda to kosztownie.
H_Babbock
Abstrahując od Twoich obliczeń (raczej dość dowolnych), muszę zwrócić Twoją uwagę na fakt, że nieważny jest bilans regionalny, ważny jest bilans globalny. Idąc Twoim tokiem rozumowania, okazałoby się, że jeszcze mniej opłacalne ekonomicznie jest utrzymywanie przez Anglików Gibraltaru, Malty, Singapuru, Adenu itd.
UsuńObok względów ekonomicznych istnieją również względy strategiczne, które trudno przełożyć na "czystą gotówkę"
JKS
A teraz dorzućmy do tego wojnę na pacyfiku, zniszczenia, bunty miejscowej ludności podburzonej hasłami "Azja dla azjatów", oraz rajdy japońskie na nasze kolonie. Nie, wojna na pacyfiku to zdecydowanie zły pomysł. A poza tym uważam że Rosja musi być zniszczona.
OdpowiedzUsuńGr. Adm. Thrawn
Powtarzam; ja nie dążę do wojny na Pacyfiku, wystarczająco cieszy mnie status quo.
UsuńChociaż zdaję sobie sprawę z tego, że taki stan rzeczy jest trudny do przyjęcia przez Japonię. Gdyby jednak w polityce kierować się wyłącznie chęcią nie naruszania cudzych (tych realnych i tych wyimaginowanych) interesów, to równie dobrze można by wyrzec się interesów własnych i zejść do poziomu królika, który pośród walczących wilków stara się żadnemu z nich przypadkiem na łapę nie nadepnąć.
Ceterum censeo Rosję należy utrzymywać w stanie relatywnej słabości, a nie niszczyć (chyba i tak niewykonalne).
JKS
Jestem zachwycony wspaniałą dyskusją, która się tu wywiązała. Niestety, z powodu zaabsorbowania innymi zajęciami, praktycznie nie mogłem w niej uczestniczyć. Może teraz - po zakończeniu pracy nad nowym postem - dorzucę kilka własnych komentarzy.
OdpowiedzUsuńNiemniej - powtarzam - jestem bardzo zbudowany tym, że potraficie się świetnie bawić, nawet bez mojego udziału.
JKS