Wiadomości z floty nr 45/1/1940
Okręty.
Zbudowano
dwie dodatkowe kanonierki typu Sfinks (GB-26 1937) o nazwach Scylla i Charybda; będą stacjonować w bazie Truk w PPTR.
Uzbrojenie.
Na ukończeniu są prace projektowe nad nowym
środkiem zwalczania okrętów podwodnych. Będzie to wieloprowadnicowy miotacz
kontaktowych bomb głębinowych, wystrzeliwanych za pomocą nabojów prochowych
generalnie przed dziób okrętu atakującego. Przewiduje się zakończenie testów
systemu na koniec roku bieżącego i wprowadzenie go do uzbrojenia w roku
przyszłym
Inne.
W
trakcie ćwiczeń, na pełniącym rolę jednostki szkolno-bojowej okręcie podwodnym Okoń (SS-27 1923) doszło do wypadku. Z powodu
błędu jednego z załogantów, okręt zanurzył się z niedomkniętym włazem
dziobowym, na skutek czego zalany został dziobowy przedział akumulatorów.
Przytomności umysłu dowódcy oraz części załogi należy zawdzięczać szybkie
odcięcie pozostałych przedziałów, co dało szansę ratunku przebywającym w nich
ludziom. Okręt osiadł na dnie na głębokości 45 m w odległości ok. 10 Mm na
południe od Helu. Na szczęście, wypuszczona z okrętu bojka sygnalizacyjna
została szybko zauważona przez przepływający nieopodal holownik Łoś, umożliwiając podjęcie skutecznej
akcji ratunkowej. W ciągu niespełna godziny na miejscu wypadku pojawił się tender/okręt
ratowniczy OP Rysy (SDS-2 1919/1921),
a niedługo później okręt baza nurków Krak
(DSV-1 1921). W akcji ratowniczej brały również udział: holownik Mamut (TUG-12 1926) oraz trałowiec Pilica (MSC-20 1924). Po 13 godzinach wytężonych
prac, Okoń został podniesiony z dna i
przeholowany do portu gdańskiego. W wypadku straciło życie 5 marynarzy, a
pozostałych 14 wymagało hospitalizacji. Ponieważ nieumyślny sprawca wypadku sam
zginął, postępowanie sądowe zostało umorzone. W trakcie śledztwa podkreślono celowe
działania dowódcy okrętu kpt. Marcinowicza, bosmana Tylki oraz mata Szpunara, które
pozwoliły na uratowanie większości załogi oraz samego okrętu. Wyżej wymienieni
otrzymali wysokie odznaczenia oraz specjalne podziękowania od Dowódcy MW.
Odznaczenia i nagrody pieniężne zostały przyznane także wyróżniającym się
uczestnikom akcji ratowniczej.
Zakończono
I etap budowy rafinerii ropy naftowej na wyspie Belitung. Będzie ona przerabiać
ropę pozyskiwaną głównie ze złóż Kataru i Bahrajnu, a w razie potrzeby także z
pól naftowych Indii Holenderskich (Borneo i Sumatra). Rafineria ta docelowo
będzie głównym źródłem zaopatrzenia w paliwo okrętów stacjonujących na akwenach
Oceanu Indyjskiego i zachodniego Pacyfiku.
Gratulacje dla załóg uczestniczących w operacji ratunkowej.
OdpowiedzUsuńNależy rozwijać (ważne zwłaszcza w czasie wojny) środki ratunkowe dla podwodniaków, aby sami mogli się uratować z wraku na głębokości 45 metrów albo i większej.
Jakie środki masz na myśli?
UsuńWszystkie nasze nowsze OP są wyposażone w boje ratunkowe, które wprawdzie nie umożliwiają załodze samodzielnego opuszczenia zatopionego okrętu, ale zwiększają jej szanse na przeżycie i ułatwiają akcję ratowniczą. Za pomocą tych boi można utrzymywać stały telefoniczny kontakt z załogą, tłoczyć do okrętu świeże powietrze i podawać medykamenty, napoje, a nawet żywność w odpowiedniej postaci.
JKS
Szczerze pisząc, nie znam się na tym. List Kolesnikowa wskazuje, że marynarze Kurska, gdy nie doczekali się ratunku, próbowali opuścić wrak. Im się nie udało, jednak słyszałem, że istnieje możliwość samodzielnej ewakuacji załogi z głębokości 200 metrów.
UsuńPrzy specjalnej konstrukcji luków (włazów) załoga może samodzielnie opuścić zatopiony OP, ale tylko przy ograniczonej głębokości. Udało się to kpt. Konstantemu Maciejowiczowi wraz z 5 marynarzami, podczas zatonięcia rosyjskiego "AG-15" w roku 1917; w tym przypadku w grę wchodziła głębokość 27 m. Przy większych głębokościach organizm ludzki nie wytrzyma albo ciśnienia, albo skutków dekompresji. Można by wtedy teoretycznie użyć jakichś kapsuł, czy sztywnych skafandrów ratowniczych, ale nigdy nie słyszałem o ich praktycznym wykorzystaniu. Poza tym, gdzie na OP z połowy XX w. pomieścić kilka(?) kapsuł lub kilkadziesiąt skafandrów?
UsuńJKS
Na U-Bootach były kamizelki z niewielkim (~1h) zapasem tlenu (nie pamiętam jak ten aparat się nazywał), ale przy odpowiednim szkoleniu (bardzo swoją drogą ciężkim) załoga była w stanie opuścić okręt leżący na głębokości do ~100m (jeśli pamięć mnie nie myli).
UsuńZ drugiej strony opinia nt. tego sprzętu (zapisana w książce Das-Boot) brzmi mniej więcej tak:
"Dobre na Bałtyk! Albo kiedy Diesel śmierdzi! (..)"
Brytyjczycy zaś, byli w stanie opuścić okręt (samodzielnie) z głębokości około 60-80m z użyciem specjalnego kołnierza i częściowego zalania przedziału , ale to zdaje się bliżej lat 40-stych.
Czytałem gdzieś kiedyś że jeszcze kole 1916(?) myślano nad czymś w rodzaju jedno/kilkuosobowej kapsule, wbudowanej w kadłub lub kiosk na stalowej linie lub łańcuchu (zdaje się że do tego pomysłu powrócono na którymś z op w latach 90ych).
Na niektórych włoskich sommergibile były (tych większych) były montowane śluzy dla płetwonurków, a które w razie czego (o ile pozostały sprawne), miały pozwolić załodze na opuszczenie okrętu.
Z drugiej strony, sprzęt umożliwiający opuszczenie okrętu leżącego na dnie/tonącego w trakcie wojny jest raczej mało prawdopodobny (szczególnie przy bombach głębinowych).
Kpt.G
Operacja ratunkowa, dla okrętu zatopionego na wodach nieprzyjaciela jest jeszcze mniej prawdopodobna.
UsuńPo kiego grzyba (chyba muchomora)komu śluzy dla płetwonurków? Wpłynąć i wypłynąć można przez wyrzutnie torped. Słyszałem o takiej ewakuacji kilku marynarzy (reszta się wcześniej wyniosła i bodaj nikt nie zginął) z zatopionego u-bota, ale nie pamiętam jaka była głębokość i inne warunki.
Śluza dla płetwonurków u włochów nie powinna dziwić, nie zawsze była możliwość obsadzenia Maiali (SLC) na powierzchni.
UsuńI to prawda b. ciężko wydostać się załodze z zatopionego op, pamiętam że był przypadek kiedy u-boot został przypadkiem gdzieś w kanale staranowany przez statek handlowy, okręt poszedł na dno przetrwali tylko ci na pomoście.
Z drugiej strony inny u-boot poszedł na dno (z całą załogą) przez... Awarię (niewłaściwe dokładniej mówiąc użycie) Toalety.. i.. nie był to jedyny taki przypadek... ;/
Kpt.G
Reasumując; szansa na ratunek istnieje w czasie ćwiczeń, testów itp., odbywają się one blisko baz i na akwenach o ograniczonej głębokości (za wyjątkiem testów głębokości zanurzenia), natomiast ratowanie załogi w warunkach bojowych jest praktycznie niewykonalne.
UsuńW latach 80-tych(?) Rosjanie testowali system polegający na ratowaniu załogi w kapsule stanowiącej część masywnego kiosku. Istnieje przekonanie, że wszystkie nowe rosyjskie OP system taki już posiadają. Niemniej zastosowanie tej metody dla OP lat 40-tych jest praktycznie niemożliwe; nawet gdyby cały kiosk stanowił taką kapsułę, to i tak zabrakłoby w niej miejsca dla całej załogi.
JKS
Zatem szykujesz uzbrojenie przeciwpodwodne w rodzaju brytyjskiego "jeża". To dobry pomysł - przyda się zarówno na uzbrojenie niszczycieli, jak i mniejszych eskortowców.
OdpowiedzUsuńŁK
Cieszę się, że doceniasz moje starania.
UsuńW tej dziedzinie nie pozostaniemy w tyle za Brytyjczykami, a może nawet uda się ich nieznacznie wyprzedzić.
JKS