Komunikat wojenny nr 5/1942
Przebieg działań.
Z
Samoa wyruszył na Nauru zespół desantowy w składzie:
-
8.Eskadry krążowników: Toruń (CA-13
1932), Częstochowa i Przemyśl (CL-22 1930);
-
krążownika plot Świdnik (CLA-4 1933);
-
6.Dywizjonu niszczycieli (4 typu Samum
DD-54 1932);
-
okrętów desantowych: Biskaje (LSL-1
1939), Wielka Syrta (LSL-2 1941), dwu
typu Dąbie (LSM-9 1939),
transportowca desantowego Kattegat
(TSL-1 1934);
- holownika Nosorożec (TUG-15 1935).
Zespół ten
przewozi łącznie 1750 żołnierzy, 3 czołgi lekkie, 3 działa lekkie, 11 pojazdów
terenowych i 5600 t zaopatrzenia. Kilkadziesiąt Mm od Nauru do zespołu
desantowego dołączył (wyruszając wcześniej z Clipperton) zespół osłony w składzie:
- 1.Eskadry
pancerników (2 typu Władysław Łokietek BB-4
1923/1939);
- 3.Eskadry
lotniskowców (2 typu Hetman Chodkiewicz CV-4
1934);
- 3.Eskadry
krążowników plot (4 typu Świdnik
CLA-4 1933);
- 4.Flotylli
niszczycieli (4 typu Monsun DD-21
1921 i 4 typu Tsunami DD-33 1925).
Na zdobytej
uprzednio przez Japończyków wyspie (patrz Komunikat nr 1/1942) przebywało 1100
żołnierzy (w tym 800 w jednostkach bojowych) i kilka wodnosamolotów, sił
morskich Japończycy na Nauru nie mieli. Desant poprzedziło silne bombardowanie
lotnicze z lotniskowców, które zniszczyło japońskie wodnosamoloty oraz będące w
budowie stanowiska artylerii nadbrzeżnej. W pierwszej fali lądowało na kutrach
i łodziach desantowych ok. 500 żołnierzy wspieranych ogniem okrętowym.
Rozproszone na wyspie wojska japońskie nie były w stanie zapobiec desantowi
pierwszej fali, a kiedy już zdołały skoncentrować przeciw naszemu przyczółkowi
większe siły, na brzegu znajdowała się już druga fala desantu (800 żołnierzy i
3 lekkie czołgi). Nic dziwnego więc, że japoński kontratak nie przyniósł skutku
i zakończył się dużymi stratami w ludziach oraz rozszerzeniem przyczółka. W
trzeciej fali na wyspie lądowało 450 żołnierzy, 3 działka oraz część
pozostałego sprzętu i zaopatrzenia. Nie będąc w stanie powstrzymać wspartych
czołgami i ogniem okrętowym polskich ataków, Japończycy skupili się w dwu
punktach oporu; w rejonie wyrobisk górniczych (fosforyty) w centralnej części
wyspy oraz w okolicy przystani. Desperacki japoński atak nocny nie zaskoczył
naszych oddziałów, a przeprowadzone rano i przed południem bombardowania
lotnicze i artyleryjskie zadały Japończykom takie straty, że ich opór praktycznie
ustał. Ostatecznie zdobycie wyspy ogłoszono w dniu następnym; zabitych zostało
ok. 900 żołnierzy wroga, do niewoli dostało się ok. 200, głównie Koreańczyków z
oddziału budowlanego i ciężej rannych Japończyków. Nasze straty to 39 zabitych
i 114 rannych, 1 zatopiony kuter desantowy, 3 zestrzelone samoloty oraz 1 czołg
uszkodzony.
3.Flotylla
niszczycieli (10 typu Cumulonimbus
DD-43 1928) przeprowadziła wypad na Morze Filipińskie w celu przechwycenia
ewentualnych japońskich posiłków podążających na Palau. Za wyjątkiem dużego
trawlera rybackiego (który został oczywiście zatopiony), jednostek japońskich
nie napotkano.
Lepiej
poszczęściło się okrętowi podwodnemu Marun
(typu Tuńczyk SS-95 1941), który na
północ od atolu Enewetak zatopił – osłaniany przez eskortowiec Shirataka – transportowiec (ok. 5500 BRT),
wiozący na Nauru posiłki (ok. 600 żołnierzy + sprzęt i zaopatrzenie). Japoński
transportowiec miał szanse dotrzeć na Nauru jeszcze przed naszym desantem, co
mogłoby skomplikować sytuację lądujących wojsk polskich.
Podwodna
flota japońska zrewanżowała nam się dość dotkliwie, topiąc „cywilny” tankowiec
(10000 BRT) na południe od Kiribati.
Nasze łodzie
latające dostarczyły na Babelthuap następnych 160 żołnierzy i 1100 kg
zaopatrzenia. Niestety, utracono łódź latającą typu CZL-69HRBb Pelikan, która nieostrożnie manewrując,
„nadziała się” na rafę i zatonęła. Miało to miejsce już po jej rozładowaniu,
więc strat w ludziach i zaopatrzeniu nie zanotowano. Na samej wyspie toczyły
się niezbyt intensywne walki, nie przynoszące obydwu stronom ani większych
sukcesów, ani większych strat.
Na
postawionych przez nasze OP minach, Japończycy stracili jeden mały
transportowiec (ok. 2500 BRT) i jeden statek rybacki.
Walki
powietrzne w rejonie Tajwanu tracą na zaciętości, powodem są duże straty
japońskie i trudności w ich uzupełnianiu. Lotnisko w Kaosiung zostało
praktycznie wyłączone z użytku i obecnie aktywne jest tylko jedno w okolicy
Tajpej. W budowie znajduje się nowe lotnisko w środkowym rejonie zachodniego
wybrzeża wyspy.
Nabierają
ciężkości walki lądowe w północno-wschodnich Chinach, jednak większego przełomu
w nich nie zanotowano. W głównie pozycyjnych starciach zaangażowanych jest już
równowartość kilkunastu dywizji po każdej ze stron.
Informacje uzupełniające.
Z portów
metropolii wyruszył wielki konwój składający się z: 3 transportów wojska floty
oraz 2 adaptowanych do tego celu statków pasażerskich, 2 zaopatrzeniowców floty
oraz 25 statków handlowych, w tym 2 tankowców. Głównym przeznaczeniem konwoju
są nasze bazy dalekowschodnie, a na jego trasie przewidziane jest dołączenie
dalszych statków (przede wszystkim tankowców). Na odcinku Bałtyk - Antyle
Polskie - Togo konwój eskortują zespoły E.1.2 i E.1.3 (2 krążowniki plot, 6
niszczycieli i 4 eskortowce), na odcinku Togo – Pemba zespoły E.2.2 i E.3.1 (1
lotniskowiec eskortowy, 1 krążownik lotniczy, 8 niszczycieli eskortowych i 4
eskortowce), na odcinku Pemba – Belitung zespoły E.3.1 i E.3.2 (2 lotniskowce
eskortowe, 2 krążowniki lotnicze, 8 niszczycieli eskortowych i 6 eskortowców)
oraz zespół dalekiej osłony (1 krążownik liniowy, 2 krążowniki lekkie i 4
niszczyciele). Na Belitung konwój się rozdziela, a osłonę poszczególnych jego części przejmują okręty 4 i
5 Floty.
Aspekty polityczne.
Doszło do
poważnego incydentu syjamsko-francuskiego. Zdążający z Sajgonu do Perth
francuski mały parowiec został ostrzelany i ciężko uszkodzony przez jeden z
syjamskich okrętów. Szczęśliwie, na dryfujący francuski statek natknął się
brytyjski liniowiec pasażerski, który po udzieleniu pomocy poszkodowanym,
odholował „Francuza” do Singapuru. W związku z powyższym zdarzeniem, Francja
wystosowała pod adresem Syjamu ostre w treści ultimatum, domagając się
oficjalnych przeprosin, ukarania winnych oraz wysokiego odszkodowania
finansowego.
Bilans strat.
Po stronie
polskiej:
- zatopionych:
2 lekkie krążowniki, 1 kanonierka, 1 niszczyciel, 1 kanonierka rzeczno-morska,
3 okręty podwodne, 1 podwodny stawiacz min, 1 eskortowiec, 1 patrolowiec, 4
kutry patrolowe, 1 kuter desantowy, 3 holowniki, 5 statków;
-
zestrzelonych lub zniszczonych na ziemi 206 samolotów;
- zabitych i
wziętych do niewoli 3310 osób.
Po stronie
chińskiej:
-
zatopionych: 1 okręt podwodny;
-
zestrzelonych lub zniszczonych na ziemi 43 samoloty;
- zabitych i
wziętych do niewoli 21390 osób.
Po stronie
japońskiej:
- zatopionych:
2 lotniskowce, 1 ciężki krążownik, 2 niszczyciele, 1 trałowiec, 11 statków;
-
zestrzelonych lub zniszczonych na ziemi 308 samolotów;
- zabitych i
wziętych do niewoli ok. 24650 osób.
Po stronie syjamskiej:
- .
- 1.Eskadry pancerników (2 typu Władysław Łokietek BB-4 1923/1939);
OdpowiedzUsuń- 3.Eskadry lotniskowców (2 typu Hetman Chodkiewicz CV-4 1934);
- 3.Eskadry krążowników plot (4 typu Świdnik CLA-4 1933);
- 4.Flotylli niszczycieli (4 typu Monsun DD-21 1921 i 4 typu Tsunami DD-33 1925).
Mamy na Pacyfiku tak silną GU i wysyłamy ją pod trzeciorzędną wyspę, gdzie nie jest potrzebna, zamiast spuścić na dno japońskie krążowniki koło Palau...
Wsparcia i osłony lotniczej dla desantu nigdy nie za wiele. Gdyby nie to wsparcie (szacuje się, że połowa japońskich strat jest zasługą lotnictwa), to walki na Nauru mogłyby się toczyć jeszcze tygodniami, ale skończyły się szybko i lotniskowce niebawem będą mogły być użyte gdzie indziej.
UsuńJKS
Zgodzę się jednak z Kolegą Stonkiem, że ta operacja na Nauru to trochę tak, jak gotowanie jajka w kotle okrętowym! :) Cieszę się jednak z osiągniętego sukcesu. Przypuszczam, że akcja syjamska była jednak inspirowana przez Japonię, a więc ultimatum francuskie nie doczeka się pozytywnej odpowiedzi. Japończycy będą zatem musieli wydatnie wspomóc swego sojusznika, bo - w przeciwnym przypadku - Francuzi szybko uporają się z Syjamem. Tak więc zaistnieje okazja do rozpoczęcia "pełnowymiarowych" operacji lądowych, zapewne również z udziałem wojsk chińskich i polskich, które wesprą z kolei Francuzów.
OdpowiedzUsuńŁK
Może to z opisu i mojej odpowiedzi na komentarz kolegi Stonka jasno nie wynikało, ale dla zespołu lotniczego była to taka akcja "po drodze", zadania docelowe zespołu są inne.
UsuńNie przypuszczam, aby Japończycy byli zadowoleni z syjamskiego "wybryku" Po pierwsze będą mieli z Syjamem takie problemy, jak Niemcy z Włochami w czasie IIWŚ, a po drugie jeżeli Francja nie ograniczy się tylko do wojny z Syjamem, to będą mieli "cieplutko"
JKS
W takim razie ultimatum francuskie musi zostać przyjęte i Japończycy są chyba w mocy to uczynić. Pozostawienie Syjamu samego sobie w konfrontacji z Francją byłoby z kolei zbyt dużym uszczerbkiem dla prestiżu Japonii. Syjam to jednak nie Włochy, które (przynajmniej formalnie!) miały siły i środki do samodzielnego kreowania własnej polityki międzynarodowej. Myślę nawet, że tak będzie ciekawiej, bo wejście do "naszej" wojny Francji rozpoczęłoby zapewne "lawinowe" formowanie się wielkiej koalicji antyjapońskiej.
UsuńŁK
Można powiedzieć, że nam „łatwo poszło”. Patrząc na mapę raczej zastanawia, dlaczego w ogóle Japończycy się tam zapędzili. Wyspa jest niemal na tyłach naszej „pierwszej linii”, więc atak na nią (pozostawiając aktywną naszą twierdzę Truk) był z ich strony dziłaniem pomiędzy szaleństwem a głupotą. Zresztą także wysłanie przez Japończyków posiłków na Nauru pod osłoną tylko jednego (!) eskortowca dla mnie też jest niezrozumiałe.
OdpowiedzUsuń„…Lotnisko w Kaosiung zostało praktycznie wyłączone z użytku…” W czasie DWS skuteczne zlikwidowanie baz lotniczych wroga było praktycznie niemożliwe. Nawet na froncie zachodnim w 44/45 mimo totalnej przewagi alianci nie byli w stanie zlikwidować lotnisk niemieckich.
H_Babbock
Jak zauważysz, Japończycy uderzyli w krótkim odstępie czasu na skrajne punkty wysuniętej linii przesłaniającej Rabaul (Nauru i Palau) oraz na jej punkt centralny (Truk). Gdyby im się udał atak na Truk, linia mogła być uznana za przełamaną. Pojedynczy - nawet udany - atak na Truk przypominałby wsadzenie palca w drzwi; na skrzydłach japońskich pozostałyby nasze bazy.
UsuńKolega Stonk nazwał Nauru "trzeciorzędną wyspą"; zapewne Japończycy mieli o niej podobne mniemanie, a łatwe jej zdobycie utwierdziło ich zdanie w tej kwestii. Stąd pewnie dość niepoważna akcja zaopatrzenia Nauru. Powodem mogło też być oszczędzanie sił do ważniejszych zadań oraz znikoma ilość posiadanych okrętów typowo eskortowych.
"Praktycznie wyłączone z użytku" to jeszcze nie "zlikwidowane" Jak nazwać stopień gotowości lotniska, na które kilka razy w tygodniu spadają bomby? Poza tym nie można porównywać lotnisk niemieckich z ich rozbudowaną i w miarę trwałą infrastrukturą (w tym i podziemną) z lotniskami japońskimi, które Niemcy pewnie określiliby jako polowe.
JKS
Sytuacja wyglądała wtedy odwrotnie. To liczne ruchome (dziś jest tu, za tydzień gdzie indziej) i trudne w rozpoznaniu (brak hangarów, nieutwardzony pas startowy wyglądający jak łąka, często nią rzeczywiście był) były nie do zlikwidowania. Bazy stałe okresu międzywojennego, jeśli tylko znalazły się podczas wojny w zasięgu nieprzyjaciela mogły być stosunkowo łatwo wybombardowane z działań.
UsuńNapisałem "które Niemcy pewnie określiliby jako polowe", a nie, że jest to lotnisko polowe.
UsuńLotnisko Kaosiung jest lotniskiem stałym, z betonowym pasem startowym, hangarami konstrukcji mieszanej (murowano-bambusowo-brezentowej), z podziemnymi zbiornikami paliwa i magazynami amunicji, bez ukryć dla samolotów. Wyobraź sobie, że na to lotnisko spada - powiedzmy 2-3 razy w tygodniu - kilkanaście bomb, nie licząc ognia broni maszynowej. Podziurawiony pas startowy i drogi kołowania, spalony hangar(hangary), zniszczone lub uszkodzone przebywające na ziemi samoloty, przetrzebiona artyleria plot, straty w personelu naziemnym i sprzęcie lotniskowym. Czy uznasz takie lotnisko za zdolne do operacji bojowych? Jeśli tak, to w jakim zakresie?
Lotniska niemieckie z końca IIWŚ wykazywały zadziwiające zdolności przywracania gotowości bojowej nawet po ciężkich uszkodzeniach, ale po pierwsze, nie były atakowane kilka razy tygodniowo, a po drugie, korzystały z niemieckiej, a nie japońskiej infrastruktury, techniki i organizacji.
Lotniska polowe z gruntowymi nawierzchniami i bez stałej infrastruktury są łatwe do ukrycia i odtworzenia po ewentualnych zniszczeniach. Mają jednak też wady; ciężkie samoloty nie mogą ich używać stale, a lżejsze okresowe, np. po długotrwałych lub intensywnych opadach, także możliwości remontu samolotów są mocno ograniczone. Normalna sytuacja: coś za coś!
JKS
W tamtych czasach Niemcy mieli duże zdolności minimalizowania skutków nalotów i odtwarzania zdolności operacyjnej infrastruktury nie tylko lotniskowej. Widziałem w którejś książce zdjęcia fabryki, która mimo bombardowań działała do końca wojny. Były tam między innymi obrabiarki osłonięte żelbetowymi kokonami, sejf na maszynę do pisania itp.
UsuńNo właśnie, i dlatego nie można porównywać odporności lotnisk niemieckich do japońskich. Jaką odporność może mieć japońskie urządzenie osłonięte typowym dla tego kraju materiałem konstrukcyjnym, czyli bambusowym szkieletem pokrytym papierem ryżowym?
UsuńJKS