Komunikat wojenny nr 14/1943 cz.II – październik 1943
Przebieg działań.
Japońska
admiralicja podjęła następną poważną próbę odwrócenia losów wojny. Sięgnięto do
głębokich rezerw paliwowych i opracowano plan pod nazwą Seki-ga-hara. Głównym celem operacji miało być
zniszczenie polskiej floty desantowej i sił osłonowych pod Tajwanem oraz
wysadzenie na wyspie licznych posiłków, umożliwiających pobicie
polsko-chińskich sił inwazyjnych. Siły mające wziąć udział w akcji podzielono
na trzy, przedstawione niżej zespoły.
Północny
w składzie:
- 3 pancerniki Fuso, Ise i Hyuga;
- 2 lotniskowce uderzeniowe typu Junyo;
- 2 lotniskowce lekkie Hosho i Ryuho;
- 3 lotniskowce eskortowe typu Taiyo;
- transportowiec wodnosamolotów Mizuho;
- 2 krążowniki ciężkie typu Tone;
- 2 krążowniki lekkie typu Kuma;
- 6 niszczycieli typu Mutsuki;
- 9 niszczycieli typu Fubuki.
Wschodni w składzie:
- 2
pancerniki typu Yamato;
- pancernik Nagato;
- 2
krążowniki liniowe typu Kongo;
- 2 lotniskowce lekkie typu Chitose;
- transportowiec wodnosamolotów Nisshin;
- 2 krążowniki ciężkie typu Nachi;
- krążownik lekki Yubari;
- 2 krążowniki lekkie typu Agano;
- krążownik torpedowy typu Kuma/Kitakami;
- 16 niszczycieli typu Kagero;
- 8 niszczycieli typu Yugumo.
Transportowy
w składzie:
- lekki krążownik Tenryu;
- 10 niszczycieli typu Asashio;
- 2 niszczyciele typu Akizuki;
- 14 transportowców z 35 tys. żołnierzy i 45
czołgami na pokładach.
Nie licząc wodnosamolotów pokładowych, siły
lotnicze tej armady przedstawiały się następująco:
- zespół północny – 113 myśliwców, 45 bombowców
nurkujących i 66 samolotów torpedowych;
- zespół wschodni – 42 myśliwce i 18 samolotów
torpedowych;
- łącznie – 155 myśliwców, 45 bombowców nurkujących
i 84 samoloty torpedowe; w sumie 284 samoloty.
Dla porównania, polskie siły osłaniające desant na
Tajwanie liczyły łącznie: 155 myśliwców, 92 bombowce nurkujące, 42 samoloty
torpedowe i 30 samolotów rozpoznawczo-bombowych; w sumie 319 samolotów.
Była to jednak liczba tylko nominalna, bo po odliczeniu poniesionych w poprzednich działaniach strat, na pokładach pozostawało 279 aparatów. Jeżeli walki
miałyby się toczyć w bliskości wyspy, to można by do tego doliczyć polskie i
chińskie samoloty z baz lądowych; ich ilość byłaby zależna od konkretnego
miejsca starcia i wahałaby się w granicach 21-65 maszyn. Teoretycznie, również
Japończycy mogli liczyć na samoloty ze swoich baz lądowych na Tajwanie (już
tylko jednej) i na wyspach Riukiu, w najlepszym wypadku mogłoby to być 55-80 aparatów.
Plan Seki-ga-hara zawierał następujące
wytyczne:
- zespół północny podchodzi do Tajwanu od
północnego-wschodu w celu odciągnięcia od wyspy i związania walką polskich sił
osłony operacji desantowej;
- zespół wschodni, okrążając od wschodu Archipelag
Riukiu, atakuje zgromadzoną w Zatoce Jilan flotę desantową;
- w przypadku powodzenia, zespół transportowy
wyładowuje posiłki w portach Tajtung, Kaosiung i Tajnan.
Poniżej skrócone kalendarium wydarzeń.
D1:11:10
Startująca z Hangczou łódź latająca PWL-122HRb Żuraw
wykrywa w odległości ok. 420 Mm na wschód od swojej bazy północny zespół
japoński. W wysłanym niezwłocznie meldunku szacuje skład japońskiej grupy na 5
okrętów liniowych, 6 lotniskowców i… tutaj meldunek się urywa, samolot został
zestrzelony. Zaokrętowany na pancerniku Stefan Batory dowódca obszaru BL
4.Floty wiceadmirał Kiełpiński wysyła na spotkanie wroga patrolujący na północ
od Kilung zespół krążowników i niszczycieli, mający teraz stanowić wysunięty,
pływający posterunek radarowy. Okrętom tym udało się po bitwie pod Kilung
pobrać w morzu paliwo, amunicję i inne zaopatrzenie (a także kilku marynarzy
uzupełnienia), prowizorycznie naprawić drobne uszkodzenia, a więc znajdowały
się już w praktycznie pełnej formie bojowej. W dalszej części komunikatu zespół
ten będzie nazywany „R” Ponadto, korzystając z upoważnienia dowódcy 4.Floty wiceadmirał
Kiełpiński rozkazał bazie w Hangczou wykonanie na zespół japoński ataku
ciężkich i średnich bombowców, bez liczenia się z nieuniknionymi stratami. Atak
ten miał uzupełnić i sprecyzować pierwotny meldunek łodzi latającej, w miarę
możliwości zadać Japończykom straty, a przynajmniej opóźnić ich marsz. Pomimo
sugestii niektórych oficerów swojego sztabu, nalegających na wyjście naprzeciw
nieprzyjacielowi, admirał Kiełpiński podjął decyzję o pozostaniu zespołu U.4.1
na dotychczasowej pozycji, do czasu wyklarowania się sytuacji.
D1:12:50
Z bazy w Hangczou startują 22 ciężkie bombowce PWL-127B
Struś i taka sama ilość średnich bombowców CZL-86B Bażant.
Wszystkie samoloty uzbrojone są w bomby 250-kilogramowe; Strusie mają
ich po 24 każdy, a Bażanty po 8. Została postawiona w stan gotowości
chińska baza lotnicza w Fuczou; uzbraja się i tankuje tam 21 samolotów
torpedowych PWL-112TB.
D1:14:55
Samoloty z Hangczou przystępują do ataku. Pierwsze,
z pułapu 4000 m rzucają bomby Strusie. W pierwszej fazie ataku nie są
niepokojone przez japońskie myśliwce, które potrzebowały kilku minut na
osiągnięcie odpowiedniej wysokości. Ćwierćtonowe bomby zrzucane z tej wysokości mają wprawdzie zdolność przebicia pancerza o grubości ok. 170 mm, ale trafienie w tej sytuacji ruchomego celu wielkości nawet dużego okrętu jest bardzo trudne
i graniczy z przypadkiem. Nie można się więc dziwić, że z ponad pięciuset
rzuconych bomb trafiła tylko jedna. Przebiła ona pokłady pancerne w okolicy
wieży „B” pancernika Hyuga, lecz nie wpłynęło to istotnie na zdolność
operacyjną trafionego okrętu. W czasie odwrotu Strusie straciły 12 samolotów,
zestrzeliwując w samoobronie 2 japońskie myśliwce. Dodatkowo, 3 następne nasze
bombowce, z powodu uszkodzeń i/lub utraty paliwa, wodowały przymusowo w pobliżu
chińskiego wybrzeża. Jedna załoga została wyratowana w całości, z drugiej
ocalono 4 osoby, a trzecia zaginęła. Po ciężkich bombowcach zaatakowały Bażanty;
natknęły się one na niezbyt liczne japońskie myśliwce, bo ich większość
„zajęta” była w tym czasie Strusiami. Atakując z płytkiego lotu
nurkowego i zasypując pokłady japońskich okrętów gradem pocisków z czterech
umieszczonych w nosach nkm-ów, uzyskały Bażanty jedno trafienie na
lotniskowcu Taiyo, jedno na pancerniku Fuso oraz bliskie
trafienie niszczyciela. Ponieważ Taiyo, z wielką dziurą na środku
pokładu startowego i pożarem w hangarze, stracił zdolność operacyjną, japoński
dowódca odesłał go do „domu” w towarzystwie również uszkodzonego niszczyciela. Bażanty
straciły w nalocie 8 samolotów, zestrzeliwując jeden myśliwiec. Jeden uszkodzony
bombowiec rozbił się w trakcie lądowania, a cała załoga zginęła. Mogłoby się
wydawać, że efekty polskiego nalotu były niewspółmiernie małe w stosunku do
poniesionych strat. Kiedy jednak uświadomimy sobie, że na skutek wyeliminowania
z walki jednego lotniskowca eskortowego, oraz zniszczenia lub poważnego
uszkodzenia ogniem broni pokładowej licznych samolotów na pokładach innych
lotniskowców, siły lotnicze japońskiego zespołu zmniejszyły się o 48 maszyn
(21% całości), to ocena tej akcji nabierze innego wymiaru. Dodatkowe zyski to dokładniejsze
rozpoznanie, opóźnienie marszu japońskiego zespołu oraz krwawe straty na
pokładach wrogich okrętów (ok. 210 zabitych i rannych marynarzy).
D1:23:10
Na ekranach radarów naszego zespołu „R” pojawia się
północna grupa japońskich okrętów. Zespół zawraca na południowy-zachód, cały
czas zachowując kontakt radarowy z Japończykami. Admirał Kiełpiński nadal nie
decyduje się na wyjście całością zespołu „O” na spotkanie przeciwnika, nie
chcąc oddalać się od osłanianego zespołu desantowego.
D2:05:30
Z bazy Fuczou startuje 20 uzbrojonych w torpedy
chińskich samolotów PWL-112TB.
D2:08:05
Naprowadzane przez zespół „R” samoloty z Fuczou
atakują japońskie okręty. W brawurowej szarży tuż nad wierzchołkami fal
pozbywają się swoich „cygar” i przeciążając silniki, wyrywają w górę ponad
wierzchołkami masztów atakowanych okrętów. Niestety, piękny ten widok dotyczy
tylko części atakujących samolotów; sześć zostaje zestrzelonych jeszcze przed
zwolnieniem torpedy, a jeden wskutek błędu pilota zderza się z powierzchnią
morza. Jednak 13 torped zmierza do celu; czy ich liczba będzie pechowa dla Japończyków?
Trafiony dwiema torpedami Hosho spowija się dymem, a następnie rozpada
się w spektakularnej eksplozji, a niefortunny w tej operacji Hyuga
inkasuje torpedę w dziobową część okrętu. Czy może być to pocieszeniem dla
chińskiej grupy lotniczej, z której tylko 9 maszyn wraca do bazy? Japończycy
tracą jeden myśliwiec, który zbyt zapalczywie atakując na małej wysokości,
zawadził o wierzchołki fal. Cenną zasługą chińskich pilotów jest dość ścisły
meldunek o składzie japońskiego zespołu; został on oszacowany na 3 pancerniki,
7 lotniskowców, 2-3 krążowniki oraz kilkanaście niszczycieli. W sztabie
japońskiej eskadry północnej ma miejsce – przybierająca chwilami dość ostrą
formę – dyskusja na temat, co robić dalej?
Niektórzy twierdzą, że zadanie odciągnięcia nieprzyjacielskiego
lotnictwa od Tajwanu zostało już wypełnione, a poniesione straty (67 samolotów,
czyli 30% całości) nie dają szans na dalsze skuteczne działanie. Przeciwnicy
tego poglądu zwracają uwagę na fakt, że dotychczas nie wciągnięto do walki ani
lotnictwa pokładowego, ani pancerników zespołu osłaniającego polski desant, a
więc zadanie nie zostało wykonane, a straty są stałym elementem walki i nie
mogą być usprawiedliwieniem odwrotu. Końcowa decyzja japońskiego dowódcy: odsyłamy do Kure
Hyugę w asyście 2 niszczycieli i kontynuujemy akcję!
D2:08:30
Admirał Kiełpiński bije się z myślami: japoński
zespół jest silny, ale liczy tylko 3 pancerniki, gdzie są pozostałe? Jeżeli
pójdę na spotkanie wykrytego zespołu, a „brakujące” pancerniki wroga zaatakują
od tyłu pozbawiony skutecznej osłony zespół desantowy, kto mnie później z tego
rozgrzeszy? Miejsce, w którym pozostaję może stać się centralne w obliczu
przyszłych zdarzeń. Koniec dywagacji; rozkaz brzmi „pozostajemy na miejscu,
zespół „R” dołącza do sił głównych, nie tracąc kontaktu radiolokacyjnego z
wrogiem, grupy lotnicze przygotowują się do startu”
D2:08:50
Obserwatorzy przebywającego na patrolu na
południowy-zachód od wyspy Miyakojima okrętu podwodnego Czeczuga (typ Jesiotr
SS-65 1935), zauważyli na horyzoncie w namiarze NE maszty licznych okrętów.
Dowódca okrętu kmdr ppor. Szczęsny zarządził kurs na zbliżenie, a następnie
zanurzenie na głębokość peryskopową. Kiedy głowił się nad sposobem wyjścia na
pozycję ataku torpedowego, nieprzyjaciel sprawił mu niespodziewany prezent, skręcając
na zachód i wystawiając się tym samym prawie idealnie na strzał torpedowy. Kmdr
Szczęsny, widząc krążące w zasięgu obserwacji niszczyciele, nie zaryzykował
zbyt bliskiego podejścia i z dystansu ok. 3000 m, celując w jeden z
największych okrętów w japońskim szyku, wystrzelił z wyrzutni dziobowych 6
torped. Odległość była spora, ale poruszającego się niezbyt szybko
ćwierćkilometrowego celu nie sposób było nie trafić. Połowa z wystrzelonych
torped w szybkiej sekwencji uderzyła w lewą burtę pancernika Musashi. Do
wnętrza okrętu dostało się ok. 4 tys. ton wody, a przechył osiągnął 9o.
Ponieważ uszkodzony Musashi stracił sporo ze swej zdolności bojowej
(m.in. jego prędkość spadła do 18 w.), dowódca japońskiego zespołu rozkazał
wyłączyć go ze składu grupy i odesłać w asyście 2 niszczycieli do bazy w
Japonii. Po wykonaniu ataku, Czeczuga wykonała zwrot o 180o,
zanurzyła się na głębokość 80 m i wyłączyła elektromotory. Kontratakujące
japońskie niszczyciele zrzuciły w sumie 64 bg, nie posiadając jednak aktywnych
systemów pop, nie zagroziły poważniej naszemu okrętowi. O godzinie 09:40 Czeczuga
wyszła na głębokość peryskopową; nie widząc w pobliżu okrętów wroga wynurzyła
się, przeładowała wt i wysłała meldunek o wydarzeniu.
D2:11:05
Kiedy jeszcze na okręcie nie wygasła euforia z
powodu uzyskanego sukcesu, obserwatorzy zameldowali dym i maszty, tym razem na
południowym-wschodzie – nadciągał japoński zespół transportowy. Wyjście na
pozycję i obliczenie elementów ataku torpedowego nie zabrało komandorowi
Szczęsnemu wiele czasu; wystrzelono 6 torped z wyrzutni dziobowych, a po
zwrocie jeszcze 2 z wyrzutni rufowych. Tylko pierwsza salwa okazała się
skuteczna; dwie torpedy zatopiły japoński transportowiec, a na trzecią dość
przypadkowo „nadział się” niszczyciel typu Asashio.
D2:11:40
Meldunek o ataku Czeczugi na japoński zespół
wschodni dociera do admirała Kiełpińskiego - eureka! Znalazły się „brakujące”
pancerniki japońskie, ogólna sytuacja staje się coraz bardziej klarowna i teraz
będzie można podejmować decyzje w oparciu o fakty, a nie domysły. Pierwszy
rozkaz brzmi "zespół desantowy wydziela swój zespół wsparcia w celu nawiązania
i utrzymania kontaktu radarowego ze wschodnią grupą japońską" Następnie admirał
zamyka się w kabinie nawigacyjnej wraz ze swoim flagowym nawigatorem kmdr por.
Ekielskim. Ten ostatni znany jest z tego, że zawsze ma przygotowane rozwiązania
na wszystkie ewentualności. Admirał Kiełpiński ma jedno zasadnicze pytanie: czy
jeżeli teraz uderzę lotnictwem na północny zespół japoński, to zdążę jeszcze
potem przeciąć drogę zespołowi wschodniemu? Kmdr Ekielski odpowiada: jeżeli natychmiast
po przyjęciu powracających z ataku własnych samolotów wyruszymy kursem SSE z
prędkością 15 w i jeżeli wschodni zespół japoński, choć w przybliżeniu utrzyma
dotychczasowy kurs i prędkość to tak! Orientacyjny punkt zetknięcia się wrogich
sił znajdzie się 40-50 Mm na południowy-wschód od wysepki Yonaguni. Podbudowany
tą informacją, admirał niezwłocznie wydaje rozkaz ataku lotniczego na grupę
północną. Kilkanaście minut później wpływa meldunek Czeczugi o ataku na
japońskie transportowce; sytuacja robi się zupełnie jasna.
D2:12:30
Japoński zespół północny atakowany jest przez samoloty
pokładowe zespołu osłonowego. Z pokładów wystartowały 53 myśliwce, 36 bombowców
nurkujących i 42 samoloty torpedowe. W momencie ataku Japończycy mieli
w powietrzu 26 myśliwców, zostały one natychmiast zaatakowane przez myśliwce
własne i tylko kilku z nich udało się przedrzeć do naszych bombowców. Efekty
nalotu są porażające; tonie trafiony 4 torpedami i 2 bombami Fuso, tonie
po uderzeniu 3 torped oraz 1 bomby Hiyo, tonie trafiony torpedą i 4 bombami
Unyo, tonie trafiony bombą niszczyciel typu Mutsuki, po
zainkasowaniu 5 bomb w bezwolny, pływający wrak zamienia się krążownik typu Tone,
poważnie uszkodzony 2 torpedami jest Ise, bomba trafia też Mizuho.
Zestrzelonych zostaje 21 japońskich myśliwców. Straty własne wynoszą 11
samolotów. Japoński admirał ma już dość; w poczuciu wykonania
swojego zadania, zarządza generalny odwrót, porzucając na pastwę losu
unieruchomiony krążownik. Nie mając
najmniejszej ochoty na ponowne spotkanie z bombowcami z chińskiego wybrzeża,
uchodzi początkowo na wschód, potem na północny-wschód, a dopiero na trawersie
wyspy Amami obiera kurs północny. Pozostawiony na polu walki ciężki krążownik,
zostaje następnego dnia dobity przez chińskie samoloty z Fuczou.
D2:14:30
Prawie wszystkie samoloty powróciły na pokłady
naszych lotniskowców, z myślą o tych brakujących, admirał Kiełpiński poleca
pozostawić w rejonie 3 patrolujące amfibie. Jeżeli odnajdą na morzu jakichś
polskich lotników, podejmą ich i odstawią na Tajwan. Do ugrupowania dołącza zespół
„R” i cały zespół U.4.1 rusza kursem SE na spotkanie japońskiej grupy
wschodniej.
D2:16:45
Zespół „w” uzyskuje kontakt radarowy z japońską
grupą wschodnią; natychmiast wykonuje zwrot na północ, aby nie tracąc kontaktu
z Japończykami, dołączyć do własnych sił głównych. Powiadomiony o tym admirał
Kiełpiński pragnąłby uderzyć lotnictwem swego zespołu, a także samolotami z lotniskowców
eskortowych zespołu desantowego, niestety, do zachodu słońca zostało już tylko
pół godziny. W tej sytuacji admirał wydziela podzespół L.4.1.1 (2 lotniskowce,
3 lotniskowce eskortowe, 2 krążowniki plot i 8 niszczycieli) i kieruje go na
zachód, aby niezagrożony nocnym spotkaniem z japońskimi pancernikami, mógł
zaatakować swoim lotnictwem rankiem następnego dnia. Sam, z podzespołem O.4.1.1
(5 pancerników, 2 krążowniki ciężkie, 4 lekkie i 8 niszczycieli) wzmocnionym
okrętami „w” (1 krążownik liniowy, 1 krążownik ciężki, 3 krążowniki lekkie i 8
niszczycieli), zamierza w nocnym starciu zatrzymać, a najlepiej pobić japońską
grupę wschodnią. Dowódca japońskiego zespołu wschodniego otrzymuje wiadomość o
klęsce i odwrocie grupy północnej. Wyciągając z tego wniosek, że główne polskie
siły osłonowe zaangażowane są daleko na północ od Tajwanu, rozkazuje utrzymywać
prędkość 12 w obliczoną tak, aby o świcie następnego dnia wyjść na pozycję
ataku na polskie zgrupowanie desantowe w zatoce Jilan.
D2:18:00
Kontakt radarowy z japońskimi okrętami nawiązuje
również podzespół O.4.1.1, po czym zmienia kurs na południowy.
D2:19:15
Zespół „w” dołącza do podzespołu O.4.1.1. Ponieważ
Japończycy płyną wolniej niż zakładano, admirał Kiełpiński zmienia kurs na
południowo-wschodni, aby przeciąć kurs nieprzyjaciela możliwie daleko od
Tajwanu.
D2:21:20
Po wcześniejszej zmianie kursu na południowy,
polski zespół otwiera kierowany radarem ogień z odległości 25 000 m.
Pora przedstawić stosunek sił w tym starciu.
Ponieważ składy walczących eskadr można łatwo określić na podstawie
wcześniejszych informacji, ograniczę się tu tylko do porównania siły ognia
(wyłącznie artylerii ciężkiej). Japończycy dysponowali: 9 działami 460 mm,
8 410 mm, 16 356 i 20 200 mm, co dawało łączny ciężar salwy
burtowej 33,8 t. Okręty polskie miały: 8 dział 509 mm, 16 406 mm,
20 356 mm, 8 283 mm i 26 203 mm, co dawało łączny ciężar salwy
burtowej 51,1 t.
Całkowicie zaskoczone japońskie okręty wykonują
zwrot o 90o w lewo i wystrzeliwują pociski oświetlające, jednak są
one zbyt krótkie i pokazują tylko puste morze pomiędzy zespołami. Odległość
szybko zmniejsza się do 23 000 m, ostrzał rozpoczynają również nasze
lekkie krążowniki (te z działami 152 mm). Artylerzyści japońscy otwierają
ogień, celując na błyski wystrzałów naszych okrętów, nie daje im to jednak
większych szans na powodzenie. Wymiana ognia trwa; trafiony kilkunastoma
pociskami 509 i 406 mm Yamato trzyma się dobrze, gorzej wygląda Nagato
po otrzymaniu 12-16 pocisków 356-406 mm, a całkiem źle Hiei, trafiony
ok. 30 pociskami 283-356 mm. Japoński dowódca, nie widząc szans na jakiekolwiek
powodzenie, zarządza po trzech kwadransach wymiany ognia odwrót. Dystans
pomiędzy walczącymi okrętami rośnie, polskie krążowniki lekkie przerywają
ogień. Główne siły japońskie uchodzą na wschód, za nimi z trudem wlecze się Nagato
w osłonie 2 niszczycieli, a samotny Hiei jeszcze bardziej pozostaje w
tyle. Po stronie
polskiej w tym starciu trafione zostały: Stefan
Batory – 3 x 460, 1 x 406 i 2 x 200 mm; Kazimierz
Wielki – 2 x 356 i 1 x 200 mm; Władysław
Jagiełło – 1 x 356 mm oraz Henryk
Brodaty – 1 x 200 mm. Admirał
Kiełpiński zarządza pościg, na jego czoło wysuwają się krążownik liniowy Henryk
Brodaty (typ Leszek Biały BC-3 1930), krążownik lekki Kojani (typ Philipsburg CL-40 1938) i 4
niszczyciele.
D2:23:10
Dopadają one Hiei i po kilkuminutowym
ostrzale artyleryjskim dobijają go torpedami krążownika Kojani. Pół godziny
później admirał Kiełpiński nakazuje przerwać pościg; podległe mu okręty mają
już niewiele paliwa, a zadanie osłony desantu można uznać za wykonane. Jeżeli
okaże się to możliwe, rankiem pościg będą kontynuować samoloty z podległego mu
podzespołu lotniskowców. Na wieść o losie zespołu „W”, japońskie transportowce
zawracają do bazy wyjściowej, nie mają tu już nic do roboty.
D3:05:45
Równo ze wschodem słońca, z pokładów lotniskowców
podzespołu L.4.1.1 startuje 48 myśliwców, 34 bombowce nurkujące i 38 samolotów
torpedowych. Kierując się na wschód, próbują dopaść uchodzących po nocnej bitwie
Japończyków.
D3:07:10
Samoloty odnajdują pozostający daleko w tyle za siłami
głównymi Nagato i 2 towarzyszące mu niszczyciele. Dowódca grupy kmdr
por. Krawczenko deleguje do dobicia Nagato po 10 bombowców nurkujących i
samolotów torpedowych, a z pozostałymi siłami kontynuuje lot na wschód, w celu
dogonienia głównych sił japońskich. Niestety, zespół japoński jest już za
daleko, a stan paliwa w zbiornikach polskich maszyn zmusza je do powrotu. Wracając,
kmdr Krawczenko obserwuje ostatnie chwile Nagato; po przyjęciu co
najmniej 2 torped i 3 bomb, leży on na burcie wstrząsany wewnętrznymi eksplozjami.
Kilka minut później, wśród kłębów dymu i pary, okręt pogrąża się w morzu. Przy
pancerniku nie widać niszczycieli, jeden już został zatopiony, a drugiemu udało
się w sposób niezauważony umknąć. Jeden polski samolot został zestrzelony.
D3:08:40
Samoloty powracają na pokłady lotniskowców, do
których dołącza zespół pancerników. Bitwa jest skończona.
Oto ogólny bilans strat tych trzydniowych zmagań:
Po stronie
polskiej:
- zatopionych:
- ;
-
zestrzelonych 36 samolotów;
- zabite 232
osoby.
Po stronie
chińskiej:
-
zatopionych: - ;
-
zestrzelonych 11 samolotów;
- zabite 22
osoby.
Po stronie
japońskiej:
- zatopionych: 2 pancerniki, 1 krążownik liniowy, 1
lotniskowiec uderzeniowy, 1 lotniskowiec lekki, 1 lotniskowiec eskortowy, 1
krążownik ciężki, 3 niszczyciele, 1 statek;
-
zestrzelonych lub zniszczonych na pokładach 166 samolotów;
- zabitych i
wziętych do niewoli ok. 4700 osób.
Opisane
wyżej walki będą nosić ogólną nazwę Bitwy o Tajwan, podzielonej jednak na dwa
osobne starcia: Bitwa na Morzu Wschodniochińskim (z północnym zespołem japońskim)
oraz Bitwa koło wyspy Taketomi ( z zespołem wschodnim).
Poniżej
schematyczna mapka bitwy, przepraszam za jej słabą jakość, lepszego „podkładu”
nie udało mi się w sieci znaleźć.
No, brawo! Przetrzebione zostają dotkliwie japońskie okręty pancerne, ale przede wszystkim toną 3 kolejne lotniskowce (użycie w akcji przez anachronicznego "Hosho" najlepiej wskazuje na rozpaczliwą sytuację Japonii w zakresie zdolnych do służby okrętów lotniczych). Japonia ma coraz bardziej ograniczone możliwości prowadzenia efektywnych działań na morzu. W kolejnej bitwie przewiduję wejście do akcji "staruchów" z wojny 1905 r. czyli zdeklasowanych krążowników pancernych... :) Po raz kolejny uwidacznia się przewaga techniczna polskiej floty (radar, nowoczesne samoloty, niższy średni wiek i wyższe zaawansowanie "koncepcyjne" okrętów). Jeśli nie popełnimy rażących błędów (a czemu mamy je popełnić?!) to jest już "pozamiatane".
OdpowiedzUsuńŁK
Tym razem muszę się z Tobą zgodzić - jest "pozamiatane" Problemem jest tylko to, kiedy również do Japończyków to dotrze.
UsuńWracając do faktów, Japończycy stracili już 9 lotniskowców różnego rodzaju, w tym 7 uderzeniowych. W odniesieniu do stanu początkowego, powiększonego o okręty wprowadzone do służby w czasie wojny, daje to 50% stanu posiadania, ale w lotniskowcach uderzeniowych aż 88%. Stracili także 1596 samolotów; o ile w sprzęcie straty te da się odrobić, to gorzej wygląda sprawa z pilotami. Można przyjąć, że zostało im tylko 30-40% pilotów wyszkolonych jeszcze w czasie pokoju, reszta to absolwenci przyśpieszonych kursów wojennych. Biorąc pod uwagę ogólnie niski poziom kultury technicznej japońskiego społeczeństwa, dobrze to im nie wróży. Niebawem może się okazać, że zdecydowana większość japońskich pilotów potrafi wystartować, z trudem wylądować i... niewiele więcej. Ciężkie ciosy dotknęły także japońską flotę pancerną; 5 okrętów liniowych zatopionych, 2 mniej lub bardziej uszkodzone (razem 64% posiadanych) - czym tu straszyć?
Dodając do tego duże problemy materiałowe, w tym olbrzymie wprost paliwowe... Ja niczego za Japończyków nie zrobię, sami muszą dojrzeć do pewnych decyzji.
JKS
A jak wygląda sytuacja lądowa przy granicy z Koreą? Może duża ofensywa chińska na tym kierunku byłaby dobrym czynnikiem "zmiękczającym i uświadamiającym"?
UsuńŁK
Sytuacja na froncie chińskim zostanie opisana w III części komunikatu.
UsuńJKS
Raczej egzekucja niż bitwa. Nie jestem w stanie na szybko zweryfikować, ale jakoś podejrzanie mało samolotów pokładowych brało udział w bitwie po naszej stronie. Czyżby znów jakiś lotniskowiec został „na wszelki wypadek” w bazie?
OdpowiedzUsuńTeż nie mogę doliczyć gdzie się podziewają nasze nowoczesne pancerniki typ Kazimierz Jagiellończyk (1938, 9x406, 30,7w)?
W samej bitwie jak rozumiem problemem było jak uporać się z dwoma zespołami wroga, jednocześnie nie narażając na ryzyko floty desantowej.
Atak lotniczy na pierwsze rozpoznane zgrupowanie (północne) był oczywisty i logiczny. Dziwi za to bezczynność samolotów, które powróciły o 14:30 na pokłady i zakładam, mogły startować powtórnie już o 15:15? 15:30?- a przecież zespół wschodni był już wykryty przed południem. Mimo to do 16:30 (nawiązanie kontaktu radarowego z wrogiem) nic takiego nie nastąpiło, a wówczas już było za późno. No chyba, że zawiodło rozpoznanie lotnicze i przez kilka godzin wróg nam „zniknął” (co zresztą jest bardzo realistyczne w warunkach DWS).
Zwycięzców się nie rozlicza, ale wydaje mi się, że należy krytycznie spojrzeć na część działań wieczornych. Wiemy obecnie, że z grupy północnej wciąż sprawne był 1 pancernik, chyba 2 krążowniki i flotylla niszczycieli. Gdyby Japoński dowódca zdecydował się pod wieczór na zwrot ku Tajwanowi to około północy mógłby znaleźć się koło Jilian – i mieć szansę zrobić krzywdę naszej flocie desantowej, albo lotniskowcom (według opisu znalazły się gdzieś pomiędzy naszą flotą a Jilian w eskorcie dwóch krążowników lekkich i niszczycieli). Zespół desantowy chyba też nie miał poważnej osłony.
Reasumując – jeśli ma się zadanie osłony desantu to trudno, ale koniecznie należało zostawić tam jakąś ochronę, a już zupełne minimum to zostawić zespół R, żeby „pilnował” podejść z północy..
PS Drobiazgi
- chyba po raz pierwszy w bitwie widać działania krążownika „135mm”.
- „…zniszczenia lub poważnego uszkodzenia ogniem broni pokładowej licznych samolotów na pokładach innych lotniskowców…”, ja prawdę mówiąc nie znam przypadku z DWS, żeby udało się zniszczyć liczne samoloty na pokładzie lotniskowca ogniem broni maszynowej atakujących samolotów.
- w zestawieniu uzbrojenia podajesz po stronie Japońskiej działa 200mm. To chyba pomyłka, bo były to działa 203, co zresztą potwierdza to np. Twój Komunikat 13 cz 1.
- w opisie: Kazimierz Wielki został trafiony jak sądzę pociskami 356mm a nie 256mm;
- Hiei trafiony został 30 pociskami ciężkimi, ale jeszcze wycofuje się (a więc płynie). Pancernik z PWS (a tym bardziej krążownik liniowy) był w stanie przyjąć raczej do kilkunastu, no może góra 20 pocisków (np. Kirghishima nie był zdolny do ruchu już po 9 trafieniach), więc chyba nasi artylerzyści za dużo sobie przypisali trafień – albo część trafień była w istocie kalibru np. 152m.
H_Babbock
"Czyżby znów jakiś lotniskowiec został „na wszelki wypadek” w bazie? Też nie mogę doliczyć gdzie się podziewają nasze nowoczesne pancerniki typ Kazimierz Jagiellończyk (1938, 9x406, 30,7w)?" W operacji brały udział tylko okręty 4.Floty (i Floty desantowej), a i to nie wszystkie ciężkie jednostki. Powtarzam kolejny raz: nie będę rzucał do każdej akcji wszystkich posiadanych sił, bo ani nie chcę, ani nie muszę, co zresztą wynik bitwy potwierdził.
UsuńSamoloty nie mogły startować powtórnie o 15:15 ponieważ:
- po powrocie samolotów, należy je sprowadzić do hangaru, poddać przeglądowi polotowemu, usunąć drobniejsze uszkodzenia i usterki, zatankować, uzbroić i ponownie wynieść na pokład startowy;
- piloci muszą złożyć pisemne raporty oraz zaspokoić przyziemne ludzkie potrzeby (toaleta, skromny posiłek, filiżanka kawy, może krótka drzemka?) i zwyczajnie ochłonąć po walce;
- od ostatniego meldunku naszego OP minęło prawie 3 godziny i pozycja Japończyków nie była pewna, ustalono ją dopiero o 16:45 (radary zespołu "w") i potwierdzono o 18:00;
- odległość od nieprzyjaciela wynosiła wtedy co najmniej 180 Mm, gdyby jednak samoloty wystartowały o godz. 16:00 (wcześniej absolutnie się nie dało), to nad cel dotarłyby prawie równo z zachodem słońca (17:16), a powróciły w kompletnych już ciemnościach, skuteczność takiego ataku byłaby wątpliwa, a straty zapewne duże.
Jak więc widać, decyzja o przełożeniu ataku na dzień następny była racjonalna.
Zagrożenie ze strony zespołu północnego było już tylko teoretyczne; rozpoznanie powietrzne do samego zmierzchu potwierdzało japoński odwrót, a gdyby jednak w nocy jego dowódca zmienił decyzję, to rankiem brakowałoby mu do zespołu desantowego jeszcze ok. 80 Mm, a znalazłby się w zasięgu ataku co najmniej samolotów z lotniskowców eskortowych grupy desantowej. Zespół japoński absolutnie "około północy [...] znaleźć się koło Jilian" nie mógł; gdyby wyruszył tam równo z zachodem słońca, to na miejsce dotarłby nie wcześniej niż o godz. 08:30.
Ad PS.
- nie pierwszy, nie pierwszy, już o tym niedawno pisałem;
- jeżeli uzbrojone i zatankowane samoloty stoją na pokładzie i są ostrzeliwane z lotu nurkowego przez liczne sprzężone nkm-y, to nie mogą z tego wyjść "na sucho";
- w tym komunikacie użyłem oficjalnych japońskich oznaczeń kalibrów, przepraszam za niekonsekwencję;
- oczywista "cyfrówka", zaraz poprawię;
- po pierwsze "Hiei" bardziej dryfował niż płynął, po drugie trafienie trafieniu nie równe, po trzecie liczba podanych trafień jest orientacyjna i może być rzeczywiście - jak często w takich sytuacjach się zdarza - zawyżona, nie dysponujemy jeszcze danymi strony przeciwnej.
Dziękuję za liczne uwagi -
JKS
Spróbowałem policzyć odległość zespołu północnego od Jilian. W chwili odwrotu, czyli po 12:30 był według mapy około 150mm od desantu. Zespół wycofywał się do około 17:15 (zmierzch) niecałe 4,5h z prędkością marszową pewnie 15w (dyktowały ja najwolniejsze w zespole lotniskowce eskortowe). Wówczas odległość od desantu wzrosła (w linii prostej) do około powiedzmy 200mm. Jeśli wówczas Japończycy wykonaliby zwrot ku desantowi pancernika, krążownika i części niszczycieli i płynęli z prędkością 20w (dyktowaną przez pancernik) to około 3:00 (a nie po 8:00!) nad ranem byliby na miejscu. Gdyby dodatkowo rozdzielono siły (krążownik i niszczyciele przodem) to ten zespół przedni dopadłby desant już około 24:00. Czyli zagrożenie istniało.
UsuńZresztą bez tego, sama decyzja pozostawienia bez silnej osłony desantu i lotniskowców („bo wykryliśmy dwa zespoły japońskie i pewnie żadnego innego już nie ma”) była pochopna.
Reasumując polski admirał dał się ponieść chęci bitwy artyleryjskiej z flotą japońską i okazało się, że odważnym szczęście sprzyja. Ale ostrożnością to nie zgrzeszył.
I jeszcze inna uwaga. Pod poprzednim postem napisałeś, że w dziedzinie elektroniki (radary) jesteśmy znacznie lepszi niż Brytyjczycy w realu. Zresztą część Twoich samolotów też ma parametry wersji samolotów z 1945r.
Skoro jesteśmy tak „do przodu” to na pewno dawno już mamy w arsenale jakieś bomby kierowane, jak niemiecki „Fritz X” (1942), japoński „I-Go” (1944) czy amerykańki „Bat” (1944).
H_Babbock
Założyłeś prędkość całego zespołu japońskiego na 15 w, a wydzielonych sił szybkich nawet na 20 w. W rzeczywistości zespół poruszał się wtedy z prędkością ok. 10 w (poważnie uszkodzony "Ise", no i trzeba oszczędzać paliwo!). Sam krążownik z niszczycielami raczej nie wystarczyłby do narobienia poważnych kłopotów zespołowi desantowemu. W jego składzie wciąż jeszcze były 2 krążowniki plot, okręt dowodzenia "Mars", 2 kanonierki, 8 niszczycieli eskortowych i 8 eskortowców. Okręty te dysponowały łącznie 36 działami 135 i 80 105 mm, 44 wt, no i radarem! Była to siła wystarczająca do - co najmniej - zatrzymania japońskiego krążownika z niszczycielami do świtu, a wtedy do gry weszłyby nasze lotniskowce. Są to tylko teoretyczne dywagacje, jak napisałem w komunikacie "Japoński admirał ma już dość", swoje zadanie uznał za wykonane i nie w głowie mu narażanie na bardzo prawdopodobne zniszczenie resztek jego zespołu.
UsuńSkąd miał się wziąć trzeci silny zespół japoński? Japońska flota to nie jest wór bez dna, z którego można czerpać w nieskończoność.
Twoja ocena admirała Kiełpińskiego jest nieuzasadniona i niesprawiedliwa. Wykazał on mnóstwo rozsądku nie ruszając przeciw północnemu zespołowi japońskiemu, zaraz po jego wykryciu, mimo sugestii swojego sztabu. Przezornie trzymał "karty przy orderach" do czasu wyklarowania się sytuacji. Później, opierając się na kalkulacjach swojego flagowego nawigatora, wybrał rozwiązanie w tych warunkach optymalne. Umiejętnie dzielił i łączył podległe sobie siły tak, aby na kolejno decydujących kierunkach osiągnąć przewagę nad nieprzyjacielem. Na koniec zdecydowanie wygrał wielką bitwę, pomimo że ogólnie nie miał istotnej przewagi nad zsumowanymi siłami obu japońskich zespołów.
Prace projektowe nad bombami kierowanymi radiowo już się rozpoczęły, jednak nie należy oczekiwać ich wprowadzenia przed rokiem 1945. Nie w każdej dziedzinie jesteśmy tak bardzo do przodu!
JKS
Wiem, że masz literacko sprawne i lekkie pióro, więc może jeszcze, choć na koniec wojny, przedstawisz jakąś epicką relację z bitwy morskiej. I z prośbą, aby nie było to starcie dwóch flotylli kutrów torpedowych! :)
OdpowiedzUsuńŁK
Może...
UsuńJKS
16 szt. dział 203 mm podzielonych pomiędzy (jak rozumiem) 3 szt. polskich krążowników ciężkich (2 szt. z O.4.1.1 i 1 szt. z zespołu "w")? Błąd, czy niesprawne (może uszkodzone) wieże lub działa? JU87
OdpowiedzUsuńBłąd :( - już poprawiam, z salwą burtową włącznie.
UsuńDziękuję za uwagę wynikającą z - godnej uznania - wnikliwej analizy moich wypocin.
JKS