sobota, 8 listopada 2014

Kolonie czy okręty?



Kolonie czy okręty?

Z pewnym zaniepokojeniem zauważam, że blog mi trochę „siada” Wejść wprawdzie jest sporo (nawet z tak egzotycznych miejsc jak Japonia, Indonezja i Singapur), ale dyskusja trochę mizerna. Chwilami można by odnieść wrażenie, że to tylko dwuosobowe forum wymiany poglądów; kolegi ŁK i moje. Wina oczywiście leży po mojej stronie, widocznie nie potrafię zainteresować potencjalnych komentatorów. Niechlubnym rekordzistą jest post na temat zaplecza stoczniowego; "całe" jedno wejście i 0 komentarzy, żeby oszczędzić sobie wstydu chyba go usunę. 
Być może poniższy temat trochę „rozkręci” dyskusję.
Otóż będące głównym spadkobiercą byłego Cesarstwa Niemcy Północne mają problemy ze spłatą reparacji wojennych, chociaż na utrzymanie stosunkowo silnej floty – o dziwo - pieniądze znajdują. Aktualnie zaległość wynosi ok. 46 mln zł. Naciskane przez naszą dyplomację, Niemcy złożyły ofertę pokrycia zaległości ekwiwalentem w postaci niektórych swoich posiadłości zamorskich i/lub okrętów. Do wyboru mamy:

  • Tsingtau – w obecnej pisowni Qingdao – chiński port w prowincji Szantung  33 mln zł, w połączeniu z terytorium Kiautschou – w obecnej pisowni Jiaozhou – 48 mln zł (trzeba będzie „dopłacić”);

  • Pemba – wyspa u wschodnich wybrzeży Afryki będąca częścią byłego Sułtanatu Zanzibaru (nie objęta niemiecko-brytyjskim porozumieniem Helgoland-Zanzibar z 1890 r.) – 30 mln zł.;

  • Torpedowiec H-145 (ok. 1 000 t ukończony w 1918 r.) – 3,5 mln zł.;

  •  Dwa niewykończone niszczyciele typu S-113 (ok. 2 100 t wodowane w 1918 r.) – 2 x 5,7 mln zł;

  • Niewykończony podwodny stawiacz min typu UC III (ok. 500 t wodowany w 1918 r.) – 3,0 mln zł.

Zapraszam kolegów do dyskusji; czy brać, a jeżeli brać, to co? Moim zdaniem okręty nie są specjalnie łakomym kąskiem, w przeciwnym wypadku Niemcy by się ich tak chętnie nie pozbywali. Nie czuję też większego pociągu do chińskiego wybrzeża, chociaż byłaby to bardzo dobra baza morska. Ciekawą opcją jest Pemba, nieźle położona na szlaku do wschodnich kolonii, no i te goździki! Jednakże leżąc u wybrzeży Niemieckiej Afryki Wschodniej w razie wojny byłaby mocno eksponowana i trudna do obrony. Oczekując ciekawych rad, jeszcze raz zapraszam do dyskusji.

9 komentarzy:

  1. Optowałbym za przejęciem niewykończonych okrętów. Umożliwi to nam szczegółowe zapoznanie się osiągnięciami (poziomem) najnowszej niemieckiej myśli technicznej, co prawda jedynie w odniesieniu niszczycieli i małych okrętów podwodnych. Szczególnie stawiacze min UC III wydają się interesującym produktem i mogą stanowić punkt wyjścia do rozwijania własnych, analogicznych konstrukcji. Niewielkie i oddalone od metropolii kolonie są łatwą zdobyczą przeciwnika w razie wybuchu konfliktu (np. los niemieckich posiadłości w Chinach został przesądzony już w momencie przystąpienia do wojny, po stronie Ententy, Japonii). Tylko duże i zwarte posiadłości, w połączeniu ze znacznym, zgromadzonym na miejscu potencjałem militarnym, dają szanse skutecznej obrony stanu posiadania (np. Niemiecka Afryka Wschodnia z geniuszem Paula von Lettow-Vorbecka umożliwiły utrzymanie się Niemcom do 23 listopada 1918 r.).
    ŁK

    OdpowiedzUsuń
  2. Co do ''zapuszczenia się'' forum cóż najpewniej tylko ty JKS oraz ŁK posiadacie dość rozległą wiedzę na tematy związane z marynistyką , ja na przykład jestem kompletnym laikiem jeśli chodzi o te sprawy ,Raport ze Springshipa rozumiem może w 1/3 (słaba znajomość angielskiego),a o różnice w budowie okrętów tej samej klasy 'pustka', moja wiedza te tematy jest dość niewielka np przy okręcie szkolnym kolega ŁK mówi o napędzie ''CODOS (diesel or steam) czy raczej CODAS (diesel and steam)'' dopiero w dalszej części dyskusji dowidziałem się co to.
    Co do oferty Niemców brałbym podwodny stawiacz min (w naszej flocie chyba takiego nie ma ) można by przyjrzeć się im od strony technicznej .
    Jeśli chodzi o terytoria byłbym za pomysłem kolegi ŁK by wziąć od nich Niemiecką Afrykę Wschodnią , gdyby byli skłoni za powiedzmy przymknięcie oka gdyby Niemcy Północne chciały się połączyć z np Saksonią.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gwoli ścisłości: nie postulowałem przekazania nam Niemieckiej Afryki Wschodniej, gdyż taka opcja nie była, z wielu względów, realna (choć, być może, pożądana!). Przykład z NAW przytoczyłem jedynie dla poparcia mojej tezy, iż tylko duże terytoria zamorskie, posiadające własny, znaczący potencjał militarny, mogą się obronić w przypadku odcięcia morskich szlaków komunikacyjnych z metropolią (w czasie wojny). W przytoczonym przykładzie to była tylko połowa sukcesu. Drugą był Paul von Lettow-Vorbeck (polecam niezły biogram na Wikipedii!)
      ŁK

      Usuń
    2. Na argument o niemożności obrony małych kolonii odpowiem jednym słowem - Malta. Nie przerzucajmy się przykładami co się obroniło, a co nie. Chcę tylko udowodnić, że w czasie wojny mała kolonia nie jest skazana. Poznanie niemieckiej techniki morskiej (i każdej innej) to zadanie wywiadu. Bierzmy wyspę, pokrywa 2/3 niemieckich zaległości, można jeszcze coś uzyskać.

      Usuń
    3. Okręty możemy budować sami (czytałem wpis o zapleczu stoczniowym). Pemba przez wiele lat będzie elementem gospodarki kraju, bazą wojskową i przestrzenią życiową (zapomnijcie o dzieciach, teraz dopiero podpadłem) niewielką, jednak około 1 000 000 ludzi może tam żyć.
      Nie trzeba przejmować się małą popularnością, takie blogi są z natury rzeczy elitarne, skupiają niewielką grupę zapaleńców.

      Usuń
    4. Malta (a dodam i Gibraltar) obroniła się w czasie II wojny światowe, ale Singapur, mimo potęgi Royal Navy, padł. Leżał "trochę" za daleko od metropolii! Jestem generalnie przeciwny budowaniu imperium kolonialnego. Żadne z "białych" mocarstw, które poszły tą drogą, nie wyszło na tym, w długiej perspektywie, dobrze. Zabrakło mądrej i konsekwentnie realizowanej polityki "cywilizacyjnej" w stosunku do autochtonów. Ale to temat na osobną dyskusję i akurat nie na tym blogu...
      ŁK

      Usuń
    5. Trzeba spojrzeć też z drugiej strony. Singapur leżał w głównym obszarze zainteresowań Japonii, stosunkowo blisko kontrolowanych przez nią terytoriów. Z perspektywy naszych wrogów Pemba to koniec świata. Czy będą mogli i chcieli na tym zadupiu zebrać siły wystarczające do inwazji?
      Fakt, że imperia kolonialne upadły (większość jednocześnie), nie oznacza błędu w samej koncepcji imperium. Przecież imperia kolonialne istniały ponad pół tysiąca lat i przez większość tego czasu dominowały w świecie. Ich rozpad zaczął się od kolonii dużych i "nieucywilizowanych", których ludność nie czuła kulturowego związku z metropolią (nie była zanglicyzowana, zfranuszczona). Takich kolonii nie mamy. Mamy kilka małych terytoriów, które można skutecznie spolonizować. Byłe imperia zachowały małe, resztkowe kolonie, więc nie wszystko musi się rozpaść.

      Usuń
    6. Nie chciałem insynuować , kolega ŁK wspomniał że tylko duże zamorskie terytoria (takie jak NAW) mogą skutecznie się bronić w razie odcięcia od Metropolii , jednakże po namyśle pomysł by Niemcy sprzedali nam NAW był całkowicie nietrafiony i nierealny (ach ten imperializm wziął u mnie górę:) ) . Pemba mogła by być dobrym pomysłem mogła by stać się 'bezpiecznym zadupiem' ,ale trzeba by uważać na Niemców.

      Usuń
    7. Coraz bardziej skłaniam się do wzięcia Pemby. Wprawdzie - jak pisałem - leży ona trochę blisko Niemieckiej Afryki Wschodniej (a także brytyjskiego Zanzibaru), ale sądzę, że możliwa byłaby jej skuteczna obrona. Wyspa jest w zasadzie w całości otoczona rafą koralową, co mocno utrudnia poważniejszą akcję desantową (vide amerykańskie kłopoty z Tarawą w roku 1943). Kilka baterii nadbrzeżnych średniego kalibru oraz lekka artyleria przeciwdesantowa i przeciwlotnicza mogłoby skutecznie zniechęcić wroga do prób inwazji. Ponadto każdy medal ma dwie strony; wyspa będąc zagrożona, jednocześnie sama stanowiłaby zagrożenie dla niemieckich posiadłości. Taki "pistolet wymierzony w pierś Niemieckiej Afryki Wschodniej" Ostatecznie los tej kolonii i tak byłby uzależniony od ogólnego wyniku ewentualnej wojny. W przypadku wygranej chwilowa jej utrata nie miałaby istotnego znaczenia, w przypadku porażki i tak zapewne nie dałoby się jej utrzymać.
      U wybrzeży Pemby istnieje kilka dogodnych kotwicowisk, a w głębi zatoki Chake Chake jest dobre miejsce do budowy portu. Korzystne jest także stosunkowo nieodległe położenie sojuszniczego Madagaskaru. Można by w perspektywie uczynić z tej wyspy główny punkt oparcia naszej floty poza Bałtykiem, taki polski "Singapur" Jeżeli będzie decyzja "brać", to w wolnej chwili sporządzę plan militarnego "zagospodarowania" wyspy.
      Mieliśmy ze Stonkiem pewne rozbieżności w kwestii zasadności budowania imperiów kolonialnych, więc cieszę się, że tym razem jesteśmy zgodni preferując raczej niewielkie posiadłości zamorskie. Kolega Widmo 777 też się - jak widzę - do tego przekonał.
      Co do okrętów, to myślę o podwodnym stawiaczu min. Sam miałem w planie budowę takiej jednostki; dokończenie budowy tej jednostki i późniejsza eksploatacja mogłyby dać cenne doświadczenia do wykorzystania przy budowie własnego okrętu.
      Czyli wstępna decyzja brzmi: Pemba i podwodny stawiacz min. Z decyzją ostateczną jeszcze się wstrzymam, może ktoś mnie przekona do innego rozwiązania.
      Kombinacja "Niemiecka Afryka Wschodnia za możliwość połączenia Niemiec Północnych z Saksonią" jest raczej nieopłacalna. Jak już kiedyś napisałem zgodzę się na połączenie tych państw niemieckich w zamian za zgodę na wcielenie do Polski Litwy.

      JKS

      Usuń