sobota, 24 października 2015

„Jesień ludów” w Europie 1928



„Jesień ludów” w Europie 1928

Jeszcze niedawno pisałem, że na świecie spokój, a tu nagle…
Zaczęło się we Włoszech. Otóż zmarł bezpotomnie pochodzący z dynastii Burbonów sycylijskich król Obojga Sycylii Ferdynand IV. Rada regencyjna skłaniająca się początkowo do powołania na tron drugiego z synów hiszpańskiego Alfonsa XII, Jakuba, pod wpływem żądań całej burżuazji i dużej części społeczeństwa, ogłosiła oddanie tronu Wiktorowi Emanuelowi III i przyłączenie państwa do Królestwa Północnowłoskiego. Przeciwko temu zdecydowany protest zgłosiło Cesarstwo Austro-Węgierskie, które mając u siebie - głównie w południowym Tyrolu - dość liczną mniejszość włoską, obawia się popierania przez nowe, silniejsze państwo włoskie dążeń tej mniejszości do oderwania od Cesarstwa terenów przez nią zamieszkanych i przyłączenia ich do zjednoczonych Włoch. Niezadowolona z takiego rozwiązania jest również Francja, której wyrasta potencjalnie groźny sąsiad. Niezdecydowane stanowisko zajmuje Anglia; z jednej strony cieszy ją powstanie silnego państwa mogącego być przeciwwagą dla Francji (ach, ta niezmienna polityka równowagi…), a z drugiej martwi możliwość zagrożenia dla bardzo ważnej dla niej drogi morskiej Gibraltar – Suez. Połączenie państw włoskich popierają z kolei Północne Niemcy, widząc w zjednoczonych Włoszech potencjalnego sojusznika. Pozostałe mocarstwa europejskie na razie nie zajmują zdecydowanego stanowiska.
Na pomysł skorzystania z trudnej sytuacji rządu wiedeńskiego wpadli działacze niepodległościowi słowiańskich narodów Austro-Węgier. Zwołali oni w Pradze zjazd liderów tych mniejszości (Czesi, Słowacy, Chorwaci, Słoweńcy i Serbowie), na którym wysunęli żądania utworzenia samodzielnych państw (Czechosłowacja, Iliria), lub przyłączenia do istniejących państw sąsiednich (Serbia). Do żądań tych przyłączyli się Rumuni z Siedmiogrodu, pragnący połączenia z księstwami (hospodarstwami) Wołoskim i Mołdawskim oraz Włosi z południowego Tyrolu, ciążący ku zjednoczonym Włochom. Węgrzy w tej sytuacji opowiedzieli się za utrzymaniem całości Cesarstwa, obawiając się odpadnięcia od Korony Węgierskiej Słowacji, Chorwacji i Siedmiogrodu. Monarchia wiedeńska stanęła w obliczu rozpadu!
Na wieść o tych wydarzeniach, divany (parlamenty) wołoski i mołdawski ogłosiły uwolnienie się od zależności lennej od Turcji i powołanie zjednoczonego Księstwa Rumuńskiego pod berłem hospodara mołdawskiego Aleksandra. Do tego dołączyły żądanie przyłączenia do zjednoczonej Rumunii Siedmiogrodu. Spotkało się to ze zdecydowanym sprzeciwem Turcji, a także Austro-Węgier, natomiast z poparciem Rosji.
Na domiar tego, licząc na to, że uwaga mocarstw będzie skierowana na opisane wyżej wydarzenia, wchodząca w skład Związku Reńskiego Hesja ogłosiła secesję ze Związku i przyłączenie do Królestwa Północnoniemieckiego. Tego nie mogły – jak można się było spodziewać – zaakceptować ani Polska, ani Dania, ani Francja. Ta ostatnia zagroziła nawet wojną. Za to – już tradycyjnie – ruch ten poparła Rosja. Poparcie wyraziły również zjednoczone – a przynajmniej mające na to nadzieję - Włochy; jest to niejako odpowiedź na poparcie Północnych Niemiec dla ich własnego zjednoczenia.
Sytuacja stała się bardzo poważna, a zagrożenie pokoju w Europie duże. W Berlinie, Frankfurcie nad Menem, Kassel, Paryżu, Warszawie, Pradze, Brnie, Nitrze, Koszycach, Lublanie, Mariborze, Zagrzebiu, Bukareszcie, Temeszwarze, Wiedniu, Budapeszcie, Trieście, Neapolu, Palermo i Rzymie trwają demonstracje zwolenników i przeciwników opisanych wyżej ruchów, w Wiedniu i Temeszwarze polała się nawet krew. Francja, Turcja i Austro-Węgry czynią przygotowania do mobilizacji, Anglia skierowała dodatkowe siły floty na Morze Śródziemne, a armia północnowłoska ogłosiła stan pogotowia. Czy pokój da się uratować?
Z inicjatywy naszego MSZ rozpoczęły się pośpieszne konsultacje rządów Francji, Anglii, Danii, Polski i Rosji. Na mocy osiągniętego porozumienia, konsultujące się mocarstwa wystąpiły z przesłaniem do wszystkich stron zaistniałych konfliktów. Oto jego treść:
-   wzywa się wszystkie kraje i organizacje do powstrzymania się od stosowania przemocy;
- zwołuje się na początek przyszłego roku do Krakowa międzynarodową konferencję z udziałem wszystkich prowadzących samodzielną politykę zagraniczną państw europejskich, oraz przedstawicieli uczestniczących w wydarzeniach organizacji politycznych,
- do czasu powzięcia przez konferencję wiążących ustaleń, sygnatariusze niniejszego przesłania nie będą uznawać żadnych zmian politycznych na mapie Europy.
Pozostaje więc nam teraz oczekiwać na rozpoczęcie obrad konferencji z nadzieją, że do tego czasu nie dojdzie do eskalacji działań i pokój będzie zapewniony.

12 komentarzy:

  1. Jeśli dojdzie do zmian, trzeba będzie machnąć mapkę.

    OdpowiedzUsuń
  2. Wojna na dużą skalę jest mało prawdopodobna, jednak spodziewam się rewolucji i różnych ruchawek, przychodzi nawet na myśl słowo - "Jugosławia". Jak stan naszych sił lądowych?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W zasadzie żadnemu z państw europejskich jakaś "większa rozróba" się nie uśmiecha. Prawdopodobnie po dłuższym, lub krótszym "pobrzękiwaniu szabelkami" skończy się na wzajemnych ustępstwach.
      Nasze wojska lądowe pod względem liczebności zajmują czwarte miejsce w Europie, a biorąc pod uwagę ich uzbrojenie i wyposażenie, to co najmniej trzecia siła.

      JKS

      Usuń
    2. Walczyć należy, kiedy jest spełniony przynajmniej jeden z dwóch warunków. Kiedy jesteś gotowy i/lub wróg nie jest. Skoro "żadnemu z państw europejskich jakaś <> się nie uśmiecha", to świetna okazja dla secesjonistów i innych pomniejszych graczy. Na marginesie: nie lubię głupiego a popularnego idiomu "pobrzękiwanie szabelką". Szabla była zawsze symbolem siły i honoru.

      Usuń
    3. Bardzo dobra diagnoza sytuacji.
      Za "koncept" z białą bronią przepraszam, nigdy więcej go nie użyję.

      JKS

      Usuń
  3. Mam dziwne przeczucie, że będzie niezbędna interwencja floty (i prawdopodobnie armii), niekoniecznie Polskiej, na morzu Śródziemnym...
    Proponuję rozesłać "uszy i oczy" czy ktoś czegoś paskudnego na konferencję nie szykuje. Brzydko by to wyglądało jakby ktoś sięm zamachnął i to nie w sensie wymachu, na naszym własnym podwórku. ;)
    Przy okazji rozmowy trwać będą na Wawelu?
    Na koniec czy w tej historii jest ktoś taki jak J.K.. Piłsudski?
    Kpt.G

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sądzę, że interwencja zbrojna w rejonie Morza Śródziemnego jest mało prawdopodobna; nie wyklucza to samej demonstracji siły.
      Mamy dobry wywiad i sprawne służby bezpieczeństwa, w przeciwnym razie byśmy się na organizację konferencji nie zdecydowali. Co do miejsca obrad, to zgadłeś; tam też będą uczestnicy zakwaterowani. Tak na marginesie, Kraków został wybrany nie z uwagi na mój lokalny patriotyzm :), lecz z powodu mniej więcej centralnego położenia w stosunku do ognisk zapalnych.
      Mamy kilku wybitnych polityków, choć o innych nazwiskach. Konferencji przewodniczył będzie najprawdopodobniej były Minister Spraw Zagranicznych, a obecny Przewodniczący Komitetu Bezpieczeństwa Narodowego prof.dr Wielowieyski. Jest to bardzo zasłużony dla naszego kraju i wielce poważany w świecie specjalista w zakresie stosunków międzynarodowych i bezpieczeństwa zbiorowego.

      JKS

      Usuń
  4. Pisałeś niedawno, że wspieramy po cichu władze Austro-Węgier przeciwko separatystom. Jeśli Węgrzy zerwaliby unię, a Hofburg został wzięty szturmem i spalony przez zrewoltowany tłum, moglibyśmy uznać, że Austro-Węgry przestały istnieć i realizować własne interesy. Tak źle nie jest. Powinniśmy wspierać sojusznika (niekoniecznie bezinteresownie, pomyślimy o jakiś zyskach), jednak sytuacja musi się wyklarować, musimy wiedzieć, kto jest wrogiem, a kto nie. Sugeruję więc niepodejmowanie działań na większą skalę przed konferencją. Co do Morza Śródziemnego, mamy prawo do korzystania z sojuszniczej bazy zaopatrzeniowej na Cyprze. Zgromadźmy tam pod byle pretekstem krążownik, kilka niszczycieli i dwa okręty podwodne.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jakbyś mi w myślach czytał... :).
      Jeśli chodzi o zyski z popierania rządu austro-węgierskiego, to nie ma on zbyt wiele nam do zaoferowania. Austro-Węgry już popierają nas w sprawie zjednoczenia Niemiec, ale robią to również we własnym interesie i zapewne będą to robić nadal niezależnie od naszej postawy wobec ich problemów wewnętrznych. Z kolei zbyt ostentacyjne obstawanie za utrzymaniem statu quo, może nieprzychylnie ustosunkować do nas "postępową" światową opinię społeczną, opowiadającą się za prawem narodów do samostanowienia. Niemniej w zamian za umiarkowane poparcie, będziemy starać się o uzyskanie od nich korzystnych koncesji na wydobycie boksytów występujących na Węgrzech i w Siedmiogrodzie. W związku z przewidywanym rozwojem lotnictwa zapotrzebowanie na aluminium będzie rosło, a my - niestety - nie posiadamy własnych złóż boksytów i musimy wydawać znaczne środki na ich zakup (głównie w Turcji i we Francji).

      JKS

      Usuń
  5. Włosi być może za kilka lat staną się naszymi wrogami przez sojusz z Niemcami. Ale obecnie potrzebujemy ich przynajmniej życzliwej neutralności. Jeśli sytuacja na Bałkanach się zaostrzy, będzie trzeba ewakuować cywili, a z zachodniej części (Chorwacja i okolice) najbliżej jest do Włoch.
    To na razie tyle.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dlatego też niezgodnie z naszym głównym sojusznikiem - Francją, w sprawie zjednoczenia Włoch nie zajmujemy żadnego zdecydowanego stanowiska. Nasz wyraźny sprzeciw niezawodnie popchnąłby Włochy w objęcia niemieckie.
      Już to samo pokazuje, jak skomplikowana jest obecna sytuacja; w poszczególnych kwestiach postawy nawet państw tradycyjnie sojuszniczych mogą się różnić.

      JKS

      Usuń