Rozwój Namibii – stan na rok 1936
Z satysfakcją informuję, że rozwój ekonomiczny Namibii spełnia, a nawet wyprzedza wstępne założenia.
W zadowalającym tempie rozwija się wydobycie
rud miedzi, żelaza, cynku i ołowiu, wolframu, manganu, wanadu, srebra oraz
fluorytów i surowców skalnych (marmur, dolomity). Silnie zintensyfikowano
również pozyskanie diamentów. Na niewielką skalę wydobywa się minerały
zawierające uran, arsen i beryl.
Uruchomiono niewielkie huty stali i miedzi,
średniej wielkości wytwórnię maszyn i narzędzi rolniczych, hutę szkła, fabrykę
nawozów sztucznych, zakład włókienniczy i dwie garbarnie (karakuły) oraz kilkanaście
lokalnych zakładów przetwórstwa spożywczego (młynarstwo, mleczarstwo,
przetwórstwo mięsa i ryb). Jak już gdzie indziej wspominałem, funkcjonuje też
tam niewielka stocznia remontowo-produkcyjna.
W rolnictwie uzyskano bardzo dobre rezultaty,
głównie dzięki budowie zbiorników retencyjnych na większych ciekach okresowych
(nawadnianie), nawożeniu oraz wprowadzeniu nowych upraw ziemniaków, manioku,
palmy daktylowej, sizalu i owoców cytrusowych. Zadowalające są zbiory
kukurydzy, prosa, sorga i orzeszków ziemnych. W odpowiednich dla tej kultury
rejonach powiększono areał winnic, produkowane tam wina zyskały dobrą opinię i
znaczny zbyt u konsumentów z metropolii.
Sukcesem zakończyło się wprowadzenie hodowli
koni i wielbłądów (dromaderów). Dobrze rozwija się również tradycyjna w tym
kraju hodowla bydła, owiec karakułowych, osłów, kóz i drobiu.
Znacznie zwiększyły się połowy morskie
(sardynki, makrele, skorupiaki), w sektorze spożywczym ryby i inne owoce morza
zajmują pierwsze miejsce w wywozie tej kolonii.
Zrealizowano połączenia kolejowe zgodnie ze
wstępnymi planami. Szczególne znaczenie ma linia z Wichrogrodu (Windhuk) do
granicy z Afryką Południową; tą drogą dostarczany jest do naszej kolonii m.in.
węgiel. Z dużymi trudnościami (warunki terenowe i klimatyczne) przebiega
rozbudowa sieci drogowej. Funkcjonują lotniska cywilno-wojskowe w
Wichrogrodzie, Beniowskim, Porcie Afryka i Grootfontein. Głównym portem
handlowym pozostaje Port Afryka, drugorzędnymi są Beniowski i Miastków.
Zbudowano, lub rozbudowano 9 portów/przystani rybackich.
Liczba osadników z metropolii przekroczyła
już 30 000 osób. Nie zanotowano większych problemów w kontaktach z
ludnością tubylczą i dawniejszymi kolonistami pochodzenia niemieckiego,
brytyjskiego i holenderskiego (afrykanerskiego). Ludność tubylcza uważa nasze rządy za istne dobrodziejstwo w porównaniu z - często wprost eksterminacyjną - polityką dawnych zarządców.
Garnizon kolonii składa się z ok. 4 000
wojsk tubylczych i batalionu metropolitalnej piechoty morskiej (nie licząc
personelu morskiego i lotniczego). Poważniejszych urządzeń obronnych
(liczniejsza artyleria nadbrzeżna, forty itp.) nie przewiduje się.
Reasumując, pod względem ekonomicznym jest to
nasza aktualnie najbardziej wartościowa posiadłość zamorska, a nie – jak krytycy
twierdzili - „jałowe miliony morgów piachu”
"Ludność tubylcza uważa nasze rządy za istne dobrodziejstwo w porównaniu z - często wprost eksterminacyjną - polityką dawnych zarządców." Dobre! Ale gdzie "poprawność polityczna"? Czyżby apoteoza dobrodziejstw łagodnego kolonializmu w wersji soft? :)
OdpowiedzUsuńŁK
Gdyby Cię kilka lat (odpukać!) bito trzy razy dziennie, a potem poprzestano tylko na jednym razie, to też byś to uznał za dobrodziejstwo :). My Hererów nie wyganiamy na pustynię i nie strzelamy do pragnących się napić z rzeki. Nie mamy odpowiednika gen. Lothara von Trotha ("moja polityka polegała i polega na stosowaniu siły, skrajnego terroru, a nawet okrucieństwa").
UsuńW moich założeniach dźwigamy tam (i nie tylko tam) "brzemię białego człowieka" Nie jestem apologetą kolonializmu, ale nie można nie zauważać, że prócz nagannych jego praktyk, miał też liczne pozytywne osiągnięcia. Jeżeli nie uznamy przykładowego wzajemnego zjadania się za "odmienną, lecz równoprawną wartość kulturową", to trudno się z tym nie zgodzić. Mądre rządy kolonialne pozwoliły wielu ludom "przeskoczyć" dystans pomiędzy hordą pierwotną, a w miarę cywilizowanym społeczeństwem i dla niektórych z nich dekolonializacja była bolesnym krokiem w tył (co gdzieniegdzie widać do dziś). Nie jestem wprawdzie zwolennikiem uszczęśliwiania na siłę, ale... i kto tu tak naprawdę jest konserwatystą?
A tzw. "poprawność polityczną" - jako szczery liberał - mam w .......... (wpisać właściwe).
Podpisano: on, lub ona, będący, lub będącą, myślącym, lub myślącą inaczej, nie afroamerykańskim autorem, lub nie afroamerykańską autorką tego bloga -
JKS
He, he, he! :)
UsuńŁK
PS. Jedno bicie dziennie to jednak nie do końca łagodny kolonializm w wersji soft. Jeśli, nawet niewielka dawka przemocy, ma miejsce, to jest to wariant hard! :)
UsuńŁK
Co to znaczy: "He, he, he! :)" Proszę się wytłumaczyć w duchu tolerancji i multi... coś tam.
UsuńNa marginesie, uważam, że jestem tolerancyjny, ale - jak to kiedyś tłumaczyłem córce - nie mogę być tolerancyjny absolutnie, bo wtedy musiałbym tolerować także nietolerancję, co byłoby logicznym "circulus vitiosus"
JKS
Bicie to tylko metafora, jeśli zamienimy bicie na np. łaskotanie, będzie lepiej?
UsuńJKS
"He, he, he!" to tylko odrobinka sarkazmu (oczywiście w wersji soft). :)
UsuńŁK
P.S.
UsuńJestem liberałem (a fe!). Jednakże, skoro nazwa tej postawy wywodzi się od słowa "liber", czyli "wolny", czuję się wolny od głupoty, także tej z przerysowanego liberalizmu wynikającej.
JKS(on!)
3 x "fuj", a nie jakieś pojedyncze "fe"! :)
UsuńŁK
PS. Oczywiście masz rację śmiejąc się z nonsensów poprawności politycznej. Chciałem jedynie zbadać poziom Twojego zainfekowania demoliberalizmem i stwierdzam, z radością, poziom bardzo umiarkowany!
Nalegam, aby nie używać słowa "liberalizm" na określenie obecnej sytuacji. W Europie demoliberalizm już przekształcił się w demozamordyzm. Wielu ludzi mówi, że nawet za komuny nie czuli się tak zniewoleni.
UsuńPewnie masz rację, że jest to już forma "zamordyzmu".
UsuńŁK
Uważam się za liberała od urodzenia, ale to co się obecnie pod tym hasłem wyprawia, powoduje, że trochę wstydzę się do swoich przekonać przyznać. Czasem mówię, że jestem takim konserwatywnym liberałem, piękny oksymoron, nieprawdaż?
UsuńJKS
Wprost prze-fantastyczny dialog - wymiana poglądów. A jakie niesamowite formy może przybierać spojrzenie na świat :). Nawet - gdyby "tubylcom" codziennie kwiatki i obiady rozdawali... zawsze by coś było nie tak. Bicie czy nie bicie... dobrodziejstwa niesione przez tzw. "cywilizację" wcale nie byłyby uznawane za dobrodziejstwa. Liberalizm, czy feudalizm, demokracja czy "zamordyzm" nie mają znaczenia, gdzie w grę wchodzi zróżnicowanie plemienno-kulturowe. Czasami to tzw. "cywilizacja" jest bardziej "hordą pierwotną" dla miejscowych - niż ich własne zwyczaje. Bo jeżeli się uparli zjadać koty w piątek na śniadanie... a cywilizacja im post w imię dobrobytu nakazuje - to oni i tak koty wybiorą. Podobnie by traktowali zakaz kultowego noszenia włóczni w d...e, nie mówiąc o wielu innych sprawach. Biją - nie biją, też są biali... a białe mięso jest smaczne.
UsuńPiotr
Cała góra przesady :) Nie można oczywiście nie zauważać ważnej roli różnic kulturowych. Gdzieś czytałem, że w czasie IIWS Papuasi z Nowej Gwinei byli bardzo zbulwersowani, widząc Amerykanów chowających poległych Japończyków. "Marnotrawstwo, czemu ich nie zjecie? My nie jemy ludzi. To po co tę wojnę toczycie?" No właśnie...
UsuńJKS
No właśnie... Rosja od wieków kaganek oświaty i dobrobyt narodom ościennym niesie... a ci głupcy tego nie rozumieją. Jest na to rada... zasiedlają Rosjanami oporne kraje ... a tubylców albo na Sybir... albo na emigrację. Potem to i obronę terytorialną z "tubylców" łatwo zorganizować... To jedyny skuteczny sposób na "pozytywną" kolonizację... i nadal skuteczny :D
UsuńPiotr
Piotrze, trochę egoizmu. Jeśli nie wspierasz swoich w ekspansji, kolonizacji, podboju innych kultur; to obcy przyjdą do Twojego domu. Może Cię zjedzą, a może tylko każą się obrzezać i modlić pięć razy dziennie. W każdym razie nie będziesz już żył po swojemu.
UsuńNie często osiągamy, Kol. Stonk, zbieżność stanowisk. Tym przyjemniej jest mi to skonstatować w tym przypadku. :)
UsuńŁK
Dopszzzzz... ja zwracam uwagę również na zbyt bardzo idylliczny obraz współistnienia, pląsających w ukwieconych łąkach radośnie przedstawicieli różnych narodów. Po prostu raj :). A gdzie bunty wielbicieli kotów w piątki? Gdzie problemy na tle religijno-kulturowym? Gdzie próby infiltracji innych mocarstw? Już od Biblii zaczynając buntownik zawsze się znajdzie :) Urbanizacja i przemysł wydobywczy ... ba ... nawet rozwój rolnictwa, MUSZĄ NARUSZYĆ GDZIEŚ czyjąś "świętość". Obalić jakiś cudowny kamień, czy zmusić do przesiedlenia grupę etniczną. To daje czasami iskrę realnego życia do wyimaginowanego raju.
UsuńPiotr
Problemy zawsze występują, jednak większość z nich da się rozwiązać, zanim dojdzie do otwartego konfliktu. Secundo, Namibia jest krajem dużym i słabo zaludnionym, można prowadzić 1 000 inwestycji, nie naruszając niczyjego tabu.
UsuńOczywiście drobne zatargi się zdarzają, ale staramy się to łagodzić. A już z dotychczasowymi osadnikami brytyjskimi i afrykanerskimi obchodzimy się jak z jajem, aby nie dać pretekstu Holandii i przede wszystkim Anglii do politycznego wykorzystania ewentualnych konfliktów.
UsuńCo do ludności tubylczej, to ona naprawdę odetchnęła po srogich rządach niemieckich. Między innymi pozwolono wrócić Hererom na tereny plemienne, z których byli przez Niemców wypędzeni. Jak słusznie zauważył kolega Stonk, ziemi jest tam dużo, a ludności mało. Wprawdzie tylko niewielka część powierzchni nadaje się do celów rolniczych, ale staramy się to zmieniać (nawadnianie).
Na razie funkcjonować tam będą równolegle dwa sektory rolnicze; zmodernizowany, "europejski" (gospodarka intensywna, nawożenie, mechanizacja) i tradycyjny, "plemienny" (gospodarka ekstensywna, prymitywne rolnictwo, hodowla nomadyczna). Z czasem proporcje będą się zmieniać na korzyść tego pierwszego. Stanie się to koniecznością; ilość ziemi możliwej do "urolnienia" jest jednak ograniczona, a zaludnienie będzie wzrastać (osadnicy, opieka lekarska, higiena, brak konfliktów wewnętrznych, wzrost dobrobytu).
Co do osadników z metropolii, to jednak nie przewiduje się ich liczniejszego napływu. Powodem jest znaczna odmienność warunków klimatycznych i kulturowych, a także ogólny brak przeludnienia metropolii. Sądzi się, że docelowa populacja osadników polskich nie przekroczy 100 000 osób.
Należy także zwrócić uwagę na fakt, że Polska jest państwem neutralnym światopoglądowo i żadnych wyznań ani nie popiera, ani nie prześladuje. Nie ma więc i nie będzie w Namibii (i gdzie indziej) nawracania na siłę. Działają tam wprawdzie dość nieliczni misjonarze (głównie katoliccy), ale pod ścisłym nadzorem władz "świeckich" kolonii. Wyklucza to konflikty na tle religijnym.
JKS
"Państwo neutralne światopoglądowo" to rzecz sprzeczna logicznie, a takie nie istnieją, są tylko wytworami chorych umysłów. Sprzeczna bo samo istnienie państwa jest skutkiem i wyrazem światopoglądu jego mieszkańców. Inny światopogląd mają Indianie z Amazonii i nie tworzą państw (mogą, przecież jeszcze przed Kolumbem państwa w Amerykach istniały), jeszcze inny anarchiści.
UsuńPodobnie jest (choć tu sprzeczność mniejsza) z "całkowitym rozdziałem kościoła od państwa" Jak to rozdzielić, skoro miliony obywateli państwa jest członkami kościoła? Zawsze grupa religijna, która jest w danym państwie najliczniejsza będzie miała na nie wpływ.
Przepraszam za użycie pewnej synekdochy (totum pro parte). Pisząc "państwo" miałem na myśli jego organy, a nie społeczeństwo, a pisząc "światopoglądowo", węższą kwestię wyznaniową. Organy państwowe (rząd i administracja terenowa) nie tylko neutralne pod tym względem być mogą, ale nawet - moim zdaniem - być powinny. Neutralność ta polega głównie na jednakowym traktowaniu obywateli, bez względu na ich wyznanie, lub jego brak.
UsuńJeżeli chodzi o "rozdział kościoła od państwa", to polega na tym, że organy państwowe nie są podmiotem w sprawach religijnych, a wyznanie jest wyłącznie prywatną sprawą obywateli. Nie wyklucza to pewnej kontroli państwa nad organizacjami wyznaniowymi. Jest to kontrola poszanowania prawa (konstytucji), bez ingerencji w sprawy doktrynalne. Zresztą takiej kontroli podlegają wszystkie podmioty w państwie. Oczywiście, że wyznawcy (ale nie duchowieństwo) wszystkich religii poprzez swoje prawa wyborcze mogą wywierać wpływ na politykę państwa, jednakże inne formy nacisku z tej strony nie są dopuszczalne.
JKS
Wszystko ładnie. Choć trochę to wszystko wydaje się iść zbyt dobrze ale patrząc wstecz, można łatwo zauważyć jak słabo te tereny były zagospodarowane. Trudno się dziwić że kilka kopalni, parę hut i fabryk tak mocno wzmocniło gospodarkę tej koloni.
OdpowiedzUsuńAle mam pytanie. Skro ta kolonia przynoś już dochody, czy rząd polki planuje także zrobić coś w sprawie oświaty tego kraju? Zbudowanie paru nowych szkół, może nawet jakiś mały uniwersytecik na początek dało by się wcisnąć, tak żeby kształcić przyszłe pokolenia. I jestem pewny że bedzie to niewyobrażalnie dochodowa długo terminowa inwestycja. Nie trzeba by sprowadzać z zagranicy ekspertów z różnych dziedzin.
Ależ oczywiście, że tak. Funkcjonuje już tam 6 szkół średnich, nie licząc tych elementarnych. Dostęp do nich jest otwarty, bez względu na pochodzenie etniczne i kolor skóry. Dla najzdolniejszych stoją otworem szkoły wyższe i akademickie w metropolii. Trzeba jednak mieć świadomość, że nie da się w ciągu kilku lat podnieść ogólnego stanu edukacji tego społeczeństwa na poziom europejski.
UsuńPonownie apeluję o jakiekolwiek (imię, nick, inicjały itd.) podpisywanie komentarzy; pozwoli mi to prawidłowo adresować odpowiedzi.
JKS
Jeśli myślimy o szkole wyższej (nie wiem czy populacja jest tam już dość duża), to powinniśmy zacząć od uczelni rolniczej i technicznej, dalej medycyna, a dopiero na końcu humanistyka.
UsuńBardzo rozsądne podejście; na tym etapie dla tubylców dużo ważniejsza jest wiedza, jak podnieść plony, czy zbudować system nawadniający, niż znajomość (pięknych skądinąd) mów Cycerona.
UsuńNiemniej na miejscowe szkolnictwo wyższe trzeba będzie trochę poczekać; pewnych etapów nie da się pokonać jednym skokiem.
JKS
Dziekuję za odpowieć I przepraszam za joje zapominalstwo odnośnie podpisu.
UsuńBardzo cieszy mnie że nie zapomina się o oświecie. I jak wspomniałem w moim pośćie , to inwestucja długo teminowa, zdaje sobie sprawe że zamim podniesie się ogłólny poziom wykształcenia minie kilanaście kilkadziesiąt lat zanim Namibiijczycy będą mniej zależni od inteligencji sprowadzanej z zagranicy.
Jak pan Stonk słuszie zauważył pierwszym piorytetem piwinno być kształcenie w kierunku przemysłowym I inrzynieri niech tibylcy umieją i wiedzą jak budować własny kraj. Potem nauka i medycyna. Humanistyczne kierunki to bedzie trzeci etap. Humanistyka może nie jest tak praktyczna ale to dziedzina która pozwoli na wykształcenie się I zachowanie silnej wysoce cywilizowanej kultury.
SK ze Stalowej Woli
Skoro już zaczęliśmy pozamorską i zamorską dyskusję o edukacji i budowaniu narodu. Jeśli traktujemy szkolnictwo wyższe jako inwestycję długoterminową (rozsądne podejście), powinno ono powstać w Namibii, gdy będzie tam wystarczająca liczba kandydatów na studia, konkretnie tej granicy wyznaczyć nie potrafię. Na tym etapie (połowa lat trzydziestych) nie można jeszcze mówić o Namibijczykach jako narodzie. Wciąż mamy do czynienia z grupą plemion różniących się znacznie kulturowo, językowo, religijnie, połączonych sztuczną granicą obszaru kolonialnego. Aby powstał z tej mieszanki naród jak najwyżej rozwinięty i jak najbardziej polski, należy inwestować nie tylko w edukację, również w kulturę. Trzeba najpierw w głównych miastach i później w kolejnych budować kina, teatry, galerie itp. Może już czas na produkcję tam filmów. I kościoły. Czy się to komuś podoba, czy nie, każde społeczeństwo rozwija się na fundamencie religijnym. Dla nas jest nim katolicyzm. Nie jestem artystą ani duchownym, rząd dusz to nie moja działka, jednak Ministerstwo Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego wie, co robić.
UsuńNa miejscowe szkolnictwo wyższe jest jeszcze za wcześnie. Najpierw trzeba umasowić szkolnictwo elementarne i rozwinąć średnie, a także wykształcić w metropolii grupę autochtonów, którzy mogliby stanowić chociaż część kadry naukowo-dydaktycznej w przyszłym szkolnictwie wyższym.
UsuńNa obiekty kulturalno-oświatowe też przyjdzie czas, na razie wpuszczenie do muzeum, czy teatru miejscowego pasterza karakułów byłoby zbyt wielkim ryzykiem :). Wprawdzie niewielka liczba teatrów i kin już w większych miastach kolonii funkcjonuje, ale w zasadzie wyłącznie dla osadników, tych nowych i tych dawnych.
Kwestię polityki wyznaniowej już wcześniej pokrótce omówiłem i w zasadzie nie mam wiele do dodania. Podstawą jest uszanowanie wszystkich wyznań, o ile nie naruszają norm cywilizacyjnych (przynajmniej w naszym ich rozumieniu); np. mordów rytualnych tolerować się nie będzie. Z mniej drastycznymi, lecz nieakceptowanymi przez nas zwyczajami będzie się walczyć za pomocą oświaty, a nie krzyża.
Ogólnie, jeżeli sprawi się, że cywilizacja europejska stanie się dla tubylców atrakcyjniejsza (również ekonomicznie), to z biegiem czasu różnice kulturowe powinny się zmniejszać.
JKS
"Podstawą jest uszanowanie wszystkich wyznań, o ile nie naruszają norm cywilizacyjnych (przynajmniej w naszym ich rozumieniu)..." Już lepiej, bez "neutralności". Mniej - więcej tak wyglądała wolność wyznania w Rzeczypospolitej (luteranie, kalwini, starozakonni, prawosławni, grekokatolicy, islamiści itd.), jednak z wyraźnie zaznaczoną rolą katolicyzmu jako podstawy prawa i obyczaju. Zdecydowana większość obywateli była katolikami, nie dało się i nadal nie da się tego ominąć. Współczesne tendencje antychrześcijańskie w polityce europejskiej i amerykańskiej są samobójcze, należy się tego wystrzegać bardziej niż diabeł wody święconej.
UsuńKol. Stonk: chapeau bas!
UsuńŁK
W uzupełnieniu odpowiedzi na dzisiejszy komentarz Stonka z godz, 14:47.
UsuńU nas brak "wyraźnie zaznaczonej roli katolicyzmu jako podstawy prawa i obyczaju", innych wyznań także. Prawo jest stanowione przez organy przedstawicielskie (i króla - prawo veta), a obyczaje (w granicach tego prawa) i w ogóle sfera duchowa obywateli, organów państwowych nie interesują; trawestując biskupa Zebrzydowskiego: "a wierz sobie i w kozła, byleś praw przestrzegał" Nikt nie neguje istnienia w "mojej" Polsce różnych grup wyznaniowych, czy też przewagi liczebnej katolików, nie daje to jednak ich członkom żadnych pozakonstytucyjnych praw (i obowiązków).
Prawie wzruszyło mnie zaniepokojenie kolegów Stonka i ŁK "współczesnymi tendencjami antychrześcijańskimi", wg mnie są one (często niezręcznym i "przeginającym pałę") wyrazem sprzeciwu wobec prób zdominowania życia społecznego (i polityki) przez jedno z wyznań. Z dwojga złego ja jednak zdecydowanie wolę inkryminowane tu "tendencje antychrześcijańskie", niż próby tworzenia europejskich "talibanów"
JKS
Talib taki jak ja Cię ie przekona. Jednak zwróć uwagę, co myślała na ten temat Oriana Fallaci.
UsuńJeżeli uważasz się za "taliba"... no cóż, ja Cię tak nie nazwałem.
UsuńOriana Fallaci nie jest dla mnie autorytetem, chociaż zgadzam się z nią w wielu kwestiach (agresywny charakter islamu, praktyczny brak możliwości asymilacji w europejskiej cywilizacji, nadmierna tolerancja polityków wobec islamskiego fundamentalizmu). Nie zgadzam się natomiast z tezami o "antychrześcijańskiej" i "proislamskiej" postawie elit Zachodu; to tylko doprowadzone do absurdu przejawy źle - moim zdaniem - rozumianej tolerancji. Mam nadzieję, że ostatnie wydarzenia choć trochę otworzą oczy tym ludziom.
Niepokoi mnie trochę przeświecające z tekstów Twoich wypowiedzi założenie, że kto nie jest "pro-chrześcijański", to jest na pewno "anty-" Możliwe są przecież różnego odcienia postawy neutralne; jeżeli tego nie rozumiesz, to już mocno zbliżasz się do fundamentalizmu.
Któryś już raz powtarzam; nie chcę nikomu zamykać ust. Jednakże uważam, że dobrze byłoby zakończyć ten wątek (przynajmniej w tym miejscu); mógłby on doprowadzić do niechcianego przeze mnie zantagonizowania postaw i raczej źle się wpisuje w ogólny temat tego bloga. Niemniej, chcących koniecznie "drążyć temat" zapraszam na moją prywatną skrzynkę mailową (adres w profilu).
JKS
Nie no :)
UsuńDajcie spokój proszę :) Poważnie z tą edukacją kolonialną i poszanowaniem?
To może coś w temacie "tubylców:
Do wodza Indian przychodzi wojownik:
- Wodzu, mam dwie wiadomości: złą i dobrą.
- OK, zaczynaj od złej.
- Obok nas rozbił się tabor cygański.
- To straszne, trzeba na nich bardzo uważać... No, a ta dobra wiadomość?
- Smakują jak bizony...
Ale bardziej mi pasuje do tej dyskusji to:
Wyprawa profesorów z Oxfordu przedziera się przez dżunglę Konga, niezbadaną dodajmy. Nagle, osacza ich zgraja tubylców groźnie wymachujących włóczniami. Wódz na migi przekazuje im straszną wiadomość.
Jeżeli nie pokażą im czegoś co ich zadziwi... to zostaną zjedzeni. Zapada nerwowa cisza.
Jeden z profesorów wyjmuje zapalniczkę i... trach... zapala ją.
W szeregach tubylców rozlega się pełne uznania "Szzzzzz....", rozstępują się i wyprawa rusza dalej.
Po godzinie, kiedy emocje opadły, profesor odzywa się do swoich kolegów:
- Widzicie szanowni koledzy jakie wrażenie robią wynalazki naszej cywilizacji na tubylcach?
Po godzinie w chacie wodza tubylców:
- No i musiałem ich kurna puścić... żadnemu z nas nigdy nie udało się zapalić żadnej cholernej zapalniczki za pierwszym razem...
Oczywiście zapomniałem się podpisać :)
UsuńPiotr
Poważnie Piotrze, poważnie...
UsuńA jeśli już sprowadziłeś dyskusję na poziom dowcipów (może i dobrze), to ja też pokuszę się o jeden. Afrykańską sawanną spaceruje misjonarz. Nagle widzi pędzącego w jego kierunku lwa; klęka i modli się: Panie, spraw, aby ta bestia miała jakieś chrześcijańskie uczucia! Lew powala misjonarza na ziemię, również klęka i mruczy: Panie, pobłogosław te dary, które z Twojej szczodrobliwości spożywać będę...
To taki mała dygresja do przybierającej już zbyt "fundamentalny" charakter dyskusji w kwestiach wyznaniowych. Mam nadzieję, że niczyich uczuć religijnych nie obraziłem, w każdym razie nie było to moją intencją. Tak na marginesie; m.in. w naszym "realnym" kraju uczucia religijne są chronione prawem, inne (np. rodzinne, czy estetyczne) już nie! Dlaczego?
JKS
Jesteśmy jeszcze bardzo daleko od fundamentalizmu. Nikt tu nie proponuje zabijania niewiernych, a na tym polega fundamentalizm.
UsuńOchrona prawna uczuć religijnych jest tylko teoretyczna, vide: kolejne ekscesy pewnego scenicznego satanisty.
Czy obecna sytuacja Zachodu wynika ze źle pojętej tolerancji, czy z antychrześcijaństwa elit, to nie zmienia skutków. Zresztą co to za tolerancja, w której nie można powiesić na ścianie krzyża, bo mogłoby (podkreślam tryb przypuszczający) to obrazić muzułmanów, ale można w gazecie publikować karykatury Mahometa, których jawnym celem jest wk... muzułmanów? Nie widzę w tym logiki.
Może i daleko, ale moim zdaniem na "dobrej drodze"
UsuńTwierdzisz, że ochrona prawna uczuć religijnych jest niewystarczająca? Powiedz komuś publicznie, że jego matka jest brzydka, gust prymitywny, a przekonanie, że Ziemia jest kulista głupotą. Co się stanie? Nic. Ale jeśli stwierdzisz, że czyjś bóg jest urojeniem, to szykuj sobie już ciepłe kalesony, bo podobno więzienia są niedogrzewane.
Nie wiem o jakim "sataniście" mówisz. Ja nie jestem wprawdzie osobistością "sceniczną", ale parę razy spotkałem się z oskarżeniem o satanizm, tylko dlatego, że nie podzielam przekonań religijnych większości naszego społeczeństwa. Na zasadzie "kto nie z nami, ten przeciw nam" Oskarżenie tym bardziej absurdalne, że zakłada żywienie przeze mnie jakichkolwiek wierzeń, co jest całkowicie błędne. Ja mogę coś wiedzieć, nie wiedzieć lub nie mieć na dany temat zdania. Wiara, czyli silne przekonanie niepoparte dowodami jest mi całkowicie obce. Spotykałem się również z insynuacjami, że jestem Żydem; to już objaw kompletnego prymitywizmu umysłowego ludzi znających tylko dwie postawy religijne; "jak nie chrześcijanin, to Żyd"
A co to za tolerancja, która zmusza do oglądania na ścianie krzyża osoby, które sobie tego nie życzą. Byłbyś zadowolony widząc na ścianie obok krzyża półksiężyc, gwiazdę Dawida, czy rybkę bez głowy? Nie jesteś chyba bezdomny, możesz sobie całe mieszkanie udekorować krzyżami, ale czy musisz z tym symbolem "pchać" się w przestrzeń publiczną? Mnie osobiście krzyż na ścianie nie obraża, raczej zniesmacza, jak każda inna demonstracja osobistych przekonań w miejscu publicznym, podobnie jak intymne wynurzenia w telewizyjnych "szołach" To taki rodzaj religijnego ekshibicjonizmu.
Piętnując nieznanego mi "scenicznego satanistę" oraz autorów karykatur Mahometa negujesz wolność artystycznej wypowiedzi, to kolejny krok w stronę fundamentalizmu. Diabła można przedstawiać w ohydnej postaci, ale aniołów już nie? W końcu to tylko wytwory wyobraźni, nikt ich przecież fizycznie nie widział.
Natomiast, zgadzam się z Tobą, co do wynaturzonej "poprawności politycznej" obserwowanej w ostatnich latach. Ta droga - choć tak różna od fundamentalizmu - jest równie niebezpieczna dla kultury europejskiej, jak właśnie fundamentalizm. Mimo - być może - dobrych intencji jej propagatorów, może w efekcie zamienić jeden fundamentalizm na drugi i to znacznie groźniejszy. Jednak nie można utożsamiać kultury w szerokim rozumieniu z tradycjami religijnymi; byłby to klasyczny błąd "pars pro toto" Nasza kultura jest wprawdzie w dużej mierze oparta na tradycji chrześcijańskiej, ale nie w całości. Zresztą i tak większość tej tradycji wywodzi się z czasów "pogańskich"
JKS
Przywołałem Orianę Fallaci nie tylko ze względu na jej opinie w kwestii islamizacji Europy, również dlatego, że (w przeciwieństwie do laicyzatorów) rozumiała i doceniała znaczenie religii w rozwoju cywilizacyjnym Europy. Nie słyszałem, żeby ktokolwiek trafił do więzienia za obrazę uczuć religijnych, chociaż kodeks karny to przewiduje, a chodziło mi o tego satanistę - https://pl.wikipedia.org/wiki/Adam_Darski.
UsuńNie neguję wolności słowa, jednak wolność może istnieć tylko wespół z odpowiedzialnością (inaczej zmienia się w barbarzyńską anarchię). Pojęcie wolności słowa, wolności artystycznej itp. powstało, kiedy za słowa odpowiadało się honorowo. Człowiek obrażony miał prawo publicznie uciąć głowę temu, kto go obraził. To wymuszało pewien poziom kultury. W USA marną namiastką pojedynków są dziś procesy z powództwa cywilnego. Możesz domagać się odszkodowania od tego, który Cię obraził w jakikolwiek sposób. W Europie nie ma nic takiego, nic nie ogranicza chamstwa i wulgarności ani ze strony chrześcijan, ani ateistów, ani żadnej innej.
Symbole religijne i inne w przestrzeni publicznej powinny odzwierciedlać przekonania większości społeczeństwa. Jeśli ktoś dostaje apopleksji na widok półksiężyca, nie powinien jeździć do krajów islamskich. Jak w Arabii normalne są symbole islamskie, tak w Europie przez wieki były i nadal być powinny symbole chrześcijańskie.
Co do talibanizmu, myśl o mnie, jak o małym Cejrowskim. Tak w skrócie mogę przedstawić swoje przekonania.
Oby tylko dyskusje w stylu – „Nikt tu nie proponuje zabijania niewiernych, a na tym polega fundamentalizm” (sic!) - nie przeniosły się na kadrę oficerką i załogi wspaniałych polskich pancerników, bo wyjdzie z tego skrzyżowanie buntu na „Bounty” z „Pancernikiem Potiomkinem” albo – co jeszcze bardziej prawdopodobne – „Trans-Atlantyk”. :-)
UsuńStonk, ponownie proponuję zakończyć w tym miejscu ten wątek. Siebie nawzajem raczej nie przekonamy, a możemy zrazić do bloga innych czytelników. I ponownie zgłaszam gotowość kontynuowania polemiki na platformie mailowej.
UsuńJeszcze tylko jedno: "Jak w Arabii normalne są symbole islamskie, tak w Europie przez wieki były i nadal być powinny symbole chrześcijańskie"; naprawdę chcesz wzorować się na krajach islamskich? A ze stwierdzeniem: "wolność może istnieć tylko wespół z odpowiedzialnością" jak najbardziej się zgadzam; rzecz w tym, kto i jak określa granice tej odpowiedzialności.
JKS
Do Jarosława Kisielińskiego. Nie ma obawy, mamy wojsko całkowicie apolityczne, do tego stopnia, że pozbawione praw wyborczych (tylko na czas służby). I nie jest to przejaw braku demokracji; uważa się po prostu, że ściśle hierarchiczna struktura sił zbrojnych mogłaby prowadzić do nadużyć w tym względzie (znane z realnej historii głosowanie całymi pułkami itp.). Wojsko nie jest jedyną "poszkodowaną" w tej kwestii grupą społeczną, takim samym "zaszczytem" cieszy się całe duchowieństwo (zasady posłuszeństwa, i w niektórych przypadkach silna zależność od czynników obcych, np. Watykan), wyżsi urzędnicy państwowi (do starosty włącznie) oraz analfabeci (duże możliwości manipulacji). Prawa wyborcze nie przysługują również osobom nie płacącym podatków, ale to już inny temat.
UsuńJKS
Racja, nie przekonamy się. Z mojej strony to ostatnia wypowiedź w tej dyskusji.
UsuńNie twierdzę, że powinniśmy się upodobnić do krajów islamskich (brak w nich wolności, która jest dla mnie ważna), jednak należy zwracać uwagę na to, co w nich jest lepsze niż u nas, analizować i wyciągać wnioski. W krajach islamskich przestrzeń publiczna i obowiązujące prawo są rzeczywistym odzwierciedleniem przekonań większości społeczeństwa (rzeczywista demokracja bez "procedur demokratycznych"). Oni naprawdę wierzą w to, co zapisano w Koranie. Nikt przecież się nie wysadzi za Boga, w którego nie wierzy. Takie jest moje podejście nie tylko do świata islamskiego. Jeśli KPCh wymyśli coś mądrego, zastanowię się, jak to działa i jak możemy z tego skorzystać; a jestem zoologicznym antykomunistą.
Wiara nie jest da mnie żadnym argumentem. Moja prababka wierzyła, że nocami krasnoludki doją jej krowę, bo za dnia mało mleka dawała; pewnie ją słabo karmiła :). A za swoje poglądy nie mam zamiaru się wysadzać w powietrze ani dokonywać samospalenia; jestem raczej zimnolubny :).
UsuńJa też jestem zdeklarowanym antykomunistą, w swoim czasie dość ucierpiałem z tego powodu. Wiem, źle to przystaje do poglądów niektórych ludzi; "jak nie chrześcijanin, to Żyd, albo komuch"
Teraz to z mojej strony naprawdę koniec w tym temacie. Basta. Amen. /Niewłaściwe skreślić/.
JKS
Winnice potrzebują dużo czasu na rozwój. Nie tak horrendalnie jak oliwki (które potrzebują od kilku lat do kilkudziesięciu, słyszałem że nawet 100 lat), ale pewnie kilka lat trzeba by winnice się rozrosły. Skoro tak smaczne wino, to cena pewnie będzie wysoka, zanim będzie możliwe zwiększenie produkcji.
OdpowiedzUsuńSkoro tubylcy są tak dobrze traktowani , istnieje ogromna szansa, że będą skorzy do ochotniczego zaciągu w razie wojny.
Winnice założyli tam już Niemcy pod koniec XIX w., my tylko zwiększamy areał i udoskonalamy odmiany i winifikację. Dla smakoszy; wina namibijskie przypominają w smaku i jakości podobne produkty z wyspy Lanzarote (Wyspy Kanaryjskie), jeśli komuś coś to mówi :).
UsuńMamy już brygadę złożoną z tubylców (za wyjątkiem kadry oficerskiej). Plemiona tamtejsze są bardzo dobrym materiałem żołnierskim.
JKS
Ta wizja jest tylko na pozór idealistyczna. Jest ona przecież prostym przełożeniem głęboko zakorzenionych wzorców pochodzących jeszcze z czasów pokojowego tworzenia państwa mazurskiego w XIII w., kiedy to Bliżej Nieokreślony Piast Śląski Bez Ziemi boso i samotnie przemierzał dzikie bezdroża i nawracał znakiem krzyża (albo jakimś innym bliżej nieokreślonym znakiem) autochtonów, którzy z entuzjazmem przejmowali władze śląskiego pomazańca i z gorliwością neofitów budowali potęgę nowego państwa. Wszyscy ci biedni tubylcy doskonale wiedzieli, że w innej wersji rzeczywistości mogli trafić na złowieszczy Zakon Krzyżacki – więc ich entuzjazm dla miłosiernego piastowskiego imperializmu był tym większy. Wystarczyło tylko, że Bliżej Nieokreślony Piast Śląski Bez Ziemi (a kolejnych dekadach i stuleciach, jego równie światli następcy) czynił znak krzyża(albo jakiś inny bliżej nieokreślony znak), a już na jego włościach powstawały warowne zamki, zasobne miasta z manufakturami i portami. Sąsiedzi, którzy wyrzynali się wzajemnie w mniej lub bardziej bezsensownych wojnach, patrzyli na te bezprecedensowe poczynanie nie tyle z szacunkiem, co raczej z bożym lękiem. Nie było mowy o żadnej konfrontacji militarnej. Wiadomo było, że naprzeciw hordom szwedzkich, ruskich lub niemieckich żołdaków wyjdzie samotny bosy pielgrzym(potomek Bliżej Nieokreślonego Piasta Śląskiego Bez Ziemi) i czyniąc znak krzyża (albo jakiś inny bliżej nieokreślony znak) skłoni wrogą armię do przejścia na stronę Państwa Idealnego.
OdpowiedzUsuńOczywiście, jak wszystkie państwa idealne (np. Związek Radziecki), nasze państwo budziło coraz więcej zawiści i wrogów przybywało, dlatego – mimo dążenia do utrzymania polityki pokoju, powszechnego międzynarodowego odprężenia i współistnienia – potrzeby obronne powodowały konieczność rozwoju sił zbrojnych, który w wieku XIX i XX był średnio dwa, trzy razy bardziej intensywny niż w innych państwach. Ta dysproporcja była zresztą w pełni uzasadniona: inni zbroili się w celach imperialistycznych, my – w celach pokojowych. Defensywna ofensywa na Państewko Północnoniemieckie w roku 1936 (nie mylić z Finlandią albo inną Besarabią) była najlepszą ilustracją tej pacyfistycznej doktryny.
W kontekście tych kilkusetletnich chwalebnych doświadczeń jak najbardziej wiarygodnym projektem wydaje się powstanie – w ciągu góra pół wieku – Rzeczypospolitej Narodów Afryki, pod światłym przewodnictwem polskich monarchów., albo innych wielkich językoznawców.
Komentarz ten jest tak rzeczowy w treści i wyważony w formie, że nawet nie ośmielę się na niego odpowiadać. Gratulacje Panie Jarosławie! Tak trzymać!
UsuńJKS