sobota, 14 października 2017

Komunikat wojenny nr 3/1942



Komunikat wojenny nr 3/1942

Przebieg działań.
W celu wzmocnienia naszego garnizonu na Yap, a także ułatwienia przerzutu posiłków na Palau, wysłano z Rabaulu (wcześniej tam przebazowane z Belitung) na Yap dwa szybkie krążowniki minowe typu Okeanos (CM-5 1936). Na pokładzie każdego z krążowników (po usunięciu min) zaokrętowano 385 żołnierzy z pełnym ekwipunkiem oraz 29 t zaopatrzenia. Ponadto przerzucono tam lotem, także z Rabaulu, 2 łodzie latające PWL-122HRb Żuraw oraz 5 CZL-69HRBb Pelikan Na ich pokładach znajdowało się łącznie 129 żołnierzy.
Zajmujące wyspę Koror (Palau) wojska japońskie podjęły próbę przeprawienia się na Babelthuap. Do przeprawy wykorzystano zarówno łączącą obydwie wyspy groblę, jak i kilkanaście łodzi okrętowych. Akcja ta została poprzedzona bombardowaniem lotniczym z lotniskowców oraz wsparta ogniem artylerii okrętowej. Nasze, broniące grobli siły z Babelthuap zdołały zadać atakującym na grobli Japończykom znaczne straty, ale same osłabione bombardowaniem i ogniem okrętowym, a także zagrożone okrążeniem przez lądujące na skrzydle japońskie oddziały z łodzi okrętowych, musiały wycofać się na zalesione wzgórza na północ i północny zachód od lotniska. Lotnisko zostało zajęte przez wojska japońskie, ale wykorzystanie go było na razie niemożliwe, z uwagi na wcześniejsze zniszczenia oraz pozostawanie w zasięgu moździerzy i broni maszynowej naszego garnizonu.
Ponieważ dowódca japońskiego zespołu inwazyjnego uznał, że zadanie opanowania Palau zostało praktycznie zakończone, zdecydował – w obawie przed atakami podwodnymi i lotniczymi - o odesłaniu własnych lotniskowców i transportowców w osłonie 2 pancerników, 1 krążownika lekkiego i 10 niszczycieli. Tym samym w rejonie portu Koror pozostały: 2 krążowniki ciężkie, 2 lekkie i 10 niszczycieli.
W obliczu krytycznej, grożącej całkowitą utratą Palau sytuacji, dowództwo 5.Floty zdecydowało się na ryzykowną, kombinowaną akcję, mającą na celu wsparcie naszych zdziesiątkowanych pododdziałów broniących Babalthuap. W godzinach przedpołudniowych wyszedł z Colonii na Yap zespół dwu wspomnianych wyżej krążowników minowych z takim wyliczeniem, aby przy prędkości 30 w dotrzeć na miejsce o świcie następnego dnia. Na pokładach krążowników znajdowało się łącznie 760 żołnierzy i 16 t zaopatrzenia. Zespół podszedł do zatoki Namai o wyznaczonej porze i w rekordowym czasie poniżej 2 godz., wyładował na grobli łączącej leżącą w zatoce wysepkę z obydwoma jej (zatoki) brzegami całość desantu wraz z zaopatrzeniem. Niezwłocznie po dokonaniu desantu, krążowniki odeszły z powrotem na Yap, nie niepokojone przez przeciwnika. Niemal równocześnie, na redzie przystani Melekeok (ok. 5 km na południe od Namai) wylądowało 5 łodzi latających CZL-69HRBb Pelikan ze 118 żołnierzami i 100 kg zaopatrzenia (głównie medykamenty). Łodzie podchodziły kolejno do istniejącego tam mola, a cała operacja trwała ok. 1,5 godz. Po dokonaniu desantu Pelikany startowały kolejno do powrotu na Yap. Ostatni z nich został przechwycony przez wodnosamolot z jednego z japońskich krążowników, lecz silny ogień obronny (4 nkm i 2 km)  skutecznie go odpędził, prawdopodobnie uszkadzając. Niemniej, „mleko się rozlało”, Japończycy odkryli sam fakt oraz miejsce uzupełnienia naszych sił na Babelthuap i dalsze tego typu działania będą obarczone większym ryzykiem.
Wyładowane na Babelthuap nowe siły spotkały się ok. 4 km na południe od Ngerulmund i wykorzystując „wypożyczone” od krajowców środki transportu (wózki ręczne, taczki, zwierzęta juczne i ludzkie grzbiety) posuwały się forsownym marszem na południe wzdłuż wschodniego wybrzeża. Do pozycji zajmowanych przez „stary” garnizon pozostało kilkanaście kilometrów. Na północnych obrzeżach wioski Airai maszerująca kolumna podzieliła się; jedna kompania piechoty i pluton moździerzy skierowały się na zachód celem wzmocnienia rozlokowanego na północ i północny zachód od lotniska „starego” garnizonu, a dwie kompanie z plutonami plot i ppanc zajęły „okrakiem” stanowiska na drodze, którą przyszły. W tym też miejscu doszło do „chrztu bojowego” lądujących oddziałów. Ledwie zdążono zająć pozycje i jako tako się okopać, a już doszło do starcia z posuwającą się na północ kompanią japońską. Zaskoczenie Japończyków – do których realnie jeszcze nie dotarł fakt pojawienia się na wyspie nowych polskich sił – było wielkie. W efekcie kompania japońska poszła w rozsypkę, tracąc ok. 40% stanu w zabitych i rannych. Obaliło to japońskie przekonanie o praktycznym zakończeniu działań na Palau i zmusiło lokalne dowództwo do zrewidowania najbliższych planów.
Jeden najnowszych naszych okrętów podwodnych Tunek (SS-108 1942) zatopił w rejonie pomiędzy atolami Midway i Wake japoński masowiec (ok. 8500 BRT), przewożący z Chile rudy miedzi i saletrę.
Chiński okręt podwodny zatopił w ciągu jednego dnia na północny wschód od Tajwanu dwa drobnicowce japońskie (ok. 3500 i 5000 BRT); sukces tyle duży, co niespodziewany. Wartości dodaje mu to, że na większym z frachtowców przewożone były samoloty celem uzupełnienia baz na Tajwanie.
Na północ od wyspy Jeju (Czedżu) poderwał się na postawionej przez nasz podwodny stawiacz min Płetwal (SSM-5 1938) minie japoński drobnicowiec (ok. 3000 BRT).
Od kilku tygodni trwa lotnicza wymiana ciosów pomiędzy japońskimi bazami lotniczymi na Tajwanie, a polską bazą w Szantou i (świeżo uruchomioną) chińską w Fuczou. Liczbowo wyniki tych walk są dość wyrównane (straty polskie 27, chińskie 11, japońskie 35 samolotów), lecz większa łatwość uzupełniania strat po stronie polsko–chińskiej (drogi lądowe dla maszyn i personelu), nie najlepiej wróży Japończykom efekt końcowy.
Udało się Chińczykom stworzyć ciągły front na rzece Daling, jednak wprowadzenie przez Japonię na chińskie lewe skrzydło dodatkowych sił (2 dywizje piechoty, dywizja kawalerii i pułk czołgów), grozi okrążeniem chińskiego frontu od północy. Dla zapobieżenia temu, chińskie dowództwo przesuwa w tym kierunku 2 dywizje piechoty i jedną dywizję kawalerii; jednakże siły te, a szczególnie ich mobilność mogą okazać się niewystarczające.
Uzupełnione do pełnej dywizji piechoty, ze wsparciem posiadanej przez Chiny połowy artylerii ciężkiej, siły chińskie ponowiły atak na japońską bazę w Szanghaju. Po kilku dniach krwawych walk, japońska baza została zdobyta.
Informacje uzupełniające.
Wspomniany w poprzednim komunikacie wielki polski konwój dotarł do miejsc przeznaczenia bez strat.
Na atol Clipperton dotarł (przez Kanał Panamski, ukłony dla USA!) nasz zespół składający się z jednego okrętu desantowego typu Biskaje (LSL-1 1939), jednego typu Wielka Syrta (LSL-2 1941), dwu typu Dąbie (LSM-9 1939), transportowca desantowego typu Kattegat (TSL-1 1934) oraz transportowca wojska typu Babia Góra (TS-6 1923).
Zakończyła się adaptacja na okręt szpitalny transportowca wojska Giewont (TS-8/HS-1 1936). Jednostka została przemianowana na dr Mikulicz-Radecki i skierowana do Rabaulu.
Bilans strat.
Po stronie polskiej:
- zatopionych: 1 lekki krążownik, 1 kanonierka, 1 kanonierka rzeczno-morska, 1 okręt podwodny, 1 podwodny stawiacz min, 1 eskortowiec, 1 patrolowiec, 4 kutry patrolowe, 3 holowniki, 4 statki;
- zestrzelonych lub zniszczonych na ziemi 172 samoloty;
- zabitych i wziętych do niewoli 1930 osób.
Po stronie chińskiej:
- zestrzelonych lub zniszczonych na ziemi 11 samolotów;
- zabitych i wziętych do niewoli 11420 osób.
Po stronie japońskiej:
- zatopionych: 2 lotniskowce, 1 ciężki krążownik, 1 niszczyciel, 5 statków;
- zestrzelonych lub zniszczonych na ziemi 243 samoloty;
- zabitych i wziętych do niewoli ok. 5660 osób.
Po stronie syjamskiej:
- .

26 komentarzy:

  1. Kreślisz bardzo ciekawy scenariusz, rokujący nadzieję na pomyślny dla nas rozwój ogólnej sytuacji na frontach. Niepokoi mnie trochę pasywność naszych działań. Myślę, że połączone sztaby sił zbrojnych planują jednak podjęcie działań ofensywnych, które wymuszą na Japonii powściągnięcie własnych operacji zaczepnych. Zawsze uważałem, że najlepszą obroną jest atak! :) Zachęcam ponownie do rozważenia rajdu lotniczo-morskiego na Tajwan.
    ŁK

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Japończycy mają bliżej od swoich głównych baz do nie tyle teatrów, co poszczególnych scenek wojny, więc ich większa aktywność jest zrozumiała. My, na razie konsolidujemy siły i odpieramy ataki, tam gdzie jest to możliwe. Sztaby nie śpią i coś tam planują, ale na razie skupiają się na obronie oraz drobnych kontratakach w nasuwających się ku temu sytuacjach. Nie zaryzykuję poważniejszych uderzeń, dopóki nie będę miał w miarę pewnych danych o operacyjno-strategicznym rozwinięciu sił japońskich oraz dopóki nie skoncentruję sił własnych na głównych kierunkach.
      Tajwanu na razie atakować nie będę; wyprawa większych sił w tamten rejon byłaby ryzykowna (gdzie są największe japońskie lotniskowce?). Trwające tam obecnie polsko-chińsko-japońskie powietrzne starcia "na wyniszczenie", albo z czasem praktycznie zneutralizują japońskie bazy lotnicze, albo sprowokują poważniejszy ruch ze strony głównych sił powietrzno-morskich Japonii. No a wtedy...

      JKS

      Usuń
    2. Czyli jednak pozostawiasz inicjatywę w rękach japońskich. Trochę szkoda, że tak nowoczesne i potężne siły zbrojne skupiają się na defensywie. Powtarzasz scenariusz DWS, gdzie pasywność sił alianckich oddała Japończykom inicjatywę strategiczną na co najmniej pół roku. A same Stany Zjednoczone miały wystarczająco sił i środków, aby przejść "z marszu" do kontrataku. Dowodzi tego wielka operacja desantowa w Afryce Północnej przeprowadzona już na jesieni 1942 r., gdy los Afrika Korps był i tak przesądzony. "Rozkręcenie" tamże intensywności działań (do końca wiosny 1943 r.) spowodowało jedynie odciążenie frontu wschodniego i umożliwiło Sowietom staranne przygotowanie się do letniej bitwy pod Kurskiem.
      ŁK

      Usuń
    3. Oceniasz to trochę powierzchownie. Owszem, inicjatywa taktyczno-operacyjna pozostaje w rękach japońskich niemniej na zapleczu pierwszej linii wykonujemy pewne ruchy, które na razie mogą wyglądać na przypadkowe, ale - uwierz mi - mają sens. Tak, czy inaczej, moim zdaniem kontrolujemy sytuację w skali operacyjno-strategicznej.

      JKS

      Usuń
    4. Też odnoszę wrażenie o może nieco zbyt zachowawczym dowodzeniu z naszej strony. Przecież po przegranej przez Japończyków bitwie powietrznej pod Truk to właśnie oni powinni bać się utrzymywać eskadrę przez ileś dni w rejonie Palau. A my z kolei mogliśmy przeprowadzić rajd lotniskowców starając się przechwycić siły japońskie pod Palau. Także zbyt zachowawcze było dla mnie wysłanie tylko dwóch krążowników minowych z zaopatrzeniem. Moim zdaniem powinna być wysłana także eskadra „uderzeniowa” (krążowniki ciężkie, może krążownik liniowy + niszczyciele). Plan minimum to danie ochrony krążownikom minowym w czasie odwrotu, plan maksimum to atak nocny na siły ochrony japońskiego desantu.
      Z drugiej strony absolutnie wykluczam na tym etapie atak na Tajwan. Nie mamy (jeszcze?) dostatecznych sił lądowych i desantowych do pokuszenia się atakowania tego celu. A atak lotniczy na rozległą wyspę z licznymi lotniskami to istny hazard. Jeśli nie udałoby się pierwszym uderzeniem zniszczyć praktycznie 100% lotnictwa wroga (a szansa na to jest znikoma) to rolę się odwrócą. Czyli to nasza eskadra stanie się celem ataków lotniczych. A generalnie bitwa „lotniskowce contra bazy lądowe” skutkuje wielkimi stratami okrętów.
      Tak więc uważam, że (jeśli odbijemy Palau) to następny krok to atak na jakąś „małą” wyspę, na tyle, żeby można było ją zdobyć szybkim desantem ograniczonych sił.
      H_Babbock

      Usuń
    5. Właśnie przegrana bitwa pod Truk wprowadziła w dowództwie japońskim element nerwowości, czego jednym z efektów jest wycofanie lotniskowców spod Palau.
      Wysłano tylko krążowniki minowe (nie licząc łodzi latających), ponieważ ich wielka prędkość (projektowa 39,5 w, próbna 40,1-40,3 w) umożliwiała, po pierwsze krótki czas samej operacji, a po drugie szansę uniknięcia japońskiej kontrakcji, czy to nawodnej, czy to lotniczej. Teraz, kiedy japońskie lotniskowce zostały spod Palau wycofane, otwiera się możliwość użycia w celu wzmocnienia naszego garnizonu również innych jednostek. Bardziej ofensywne akcje floty własnej w rejonie Palau są planowane. Szczegółów na razie nie zdradzę, a piszę to tylko dlatego, abyś nie rościł sobie praw do oryginalnego autorstwa tej koncepcji ;).
      Całkowita zgoda, co do ataku na Tajwan. Biorąc pod uwagę rozmiary tej wyspy, siłę jej garnizonu (wg danych naszego wywiadu 4 dywizje piechoty, pułk czołgów oraz oddziały bazowe marynarki i lotnictwa, łącznie ok. 55 tys. ludzi), bliskość głównych baz morskich wroga, a także aktualny brak w regionie jednostek desantowych, akcja taka pozostaje obecnie całkowicie poza naszym zasięgiem.

      JKS

      Usuń
    6. Panowie! Lotniczo-morski rajd na Tajwan przy użyciu szybkiej grupy uderzeniowej (w składzie obowiązkowo 2 lotniskowce uderzeniowe i 1-2 krążowniki liniowe) właśnie dlatego ma szanse powodzenia, że Japończycy absolutnie się go nie spodziewają. Techniczna nowoczesność polskich sił zbrojnych daje nam dużą przewagę nad Japonią, którą grzechem jest nie wykorzystać. Nie powtarzajmy amerykańskiego scenariusza DWS z atakami na poszczególne, odosobnione garnizony na wyspach. Wojnę należy rozstrzygnąć na froncie lądowym w Chinach. Japończycy, z racji ogromnej przewagi ilościowej armii chińskiej muszą zostać szybko zepchnięci do defensywy (chyba, że ta cała 20-letnia współpraca wojskowa to jedna, wielka porażka po naszej stronie?!). Strategiczny kierunek uderzenia lądowego to Korea, gdzie ciągle tli się antyjapońska irredenta.
      ŁK

      Usuń
    7. Drogi kolego ŁK, sugerowany przez Ciebie atak na Tajwan da się przeprowadzić, w sprzyjających okolicznościach nawet bez istotnych strat własnych. Zastanówmy się, jaki miałby mieć cel:
      - przejęcie wyspy? bez desantu wielkich sił lądowych niemożliwe;
      - zmuszenie Japończyków do opuszczenia wyspy? ani możliwe do przyjęcia dla japońskiego dowództwa, ani możliwe do realizacji (wyobraź sobie sznur statków i okrętów na linii Tajwan-Kiusiu, czy może być łatwiejszy cel dla lotnictwa i OP?);
      - neutralizacja baz lotniczych? w tym celu należałoby atakować co najmniej 2-3 razy w miesiącu;
      - jakiś inny?
      W aktualnej sytuacji każda udana akcja przeciw Tajwanowi będzie miała charakter "doskocz, przy....dol i odskocz" O nieudanych nie chcę nawet myśleć.
      Front lądowy w Chinach jest mało przewidywalny z uwagi na jego olbrzymi obszar operacyjny, ubogą infrastrukturę komunikacyjną, warunki geograficzno-meteorologiczne, a na koniec mentalność walczących stron.
      Czy ewentualna porażka Chin będzie jednocześnie porażką naszych starań, mających na celu podniesienie poziomu armii chińskiej? Chyba nie do końca. Niektóre narody (vide Japonia) potrzebowały tylko kilkudziesięciu lat na skok ze średniowiecza do współczesności, inne mają z tym problemy do dziś, niezależnie od intensywności zewnętrznych starań. Trzeba pamiętać, że nasze działania "modernizacyjne" w Chinach tak naprawdę, dotyczą tylko nielicznego odsetka tego narodu (kadra oficerska, techniczna i administracyjna wyższych szczebli), reszta pozostaje i długo jeszcze pozostanie tam, gdzie była.
      Nie przeceniałbym siły dążeń niepodległościowych Koreańczyków. W czasie IIWS stanowili oni ok. 90% personelu japońskich jednostek inżynieryjno-budowlanych i pomocniczych, o buntach w tych oddziałach nie słyszałem. Dzisiaj mamy casus Korei Północnej; nie widać tam choćby zalążków miejscowej "Solidarności", KOR itp. Nie chcę uogólniać i szufladkować, ale to może być element tzw. "charakteru narodowego"

      JKS

      Usuń
    8. Akcja ma być właśnie w typie "doskocz, przy....dol i odskocz", jak to "ładnie" ująłeś! Ma ona przekonać Japończyków, że nie ma dla nich 100% bezpiecznych akwenów. Innymi słowy byłby to powtórzony, ale w innej skali, rajd płk. Jamesa „Jimmy'ego” Harolda Doolittle'a!
      ŁK

      Usuń
    9. Myślę że:
      - nie jesteśmy w moralnej "czarnej d..ie", aby poprawiać sobie samopoczucie "sukcesami" o wątpliwej wadze i nieistotnym znaczeniu; nie pójdziemy w ślady floty niemieckiej z IIWS, która serię porażek sił pancernych powetowała sobie śmiałym atakiem na Spitsbergen (zniszczono stację meteorologiczną i rozpędzono po górach jej kilkuosobowy norweski personel);
      - z tych samych powodów nie potrzebujemy akcji "dla prasy" i propagandy;
      - rajd Doolittle'a na Japonię przyniósł taką (nieplanowaną) korzyść, że Japończycy doszli do błędnego wniosku, iż był on przeprowadzony z Midway; jak się skończyła wynikająca z tego przeświadczenia japońska reakcja, wiemy! W naszych realiach na podobną korzyść liczyć nie można.
      Reasumując, ruchów pozornych w tym kierunku wykonywał nie będę, nawet gdybym miał dzięki temu zyskać sławę nieśmiertelną i tytuł generalissimusa wszech narodów.

      JKS

      Usuń
    10. W takim razie koryguję mój pierwszy wpis w tej dyskusji i apeluję, byś popracował jednak nad ciekawszym scenariuszem, bo ten jest nadto pasywny i przewidywalny.
      ŁK

      Usuń
    11. Który konkretnie wpis korygujesz i w jakim sensie?

      JKS

      Usuń
    12. Dokładnie ten pierwszy, w którym odniosłem wrażenie, że kreślony przez Ciebie scenariusz zapowiada się ciekawie. Stworzyłeś awangardowe (na realia DWS) siły zbrojne, które po ewidentnym sukcesie w pierwszym starciu przechodzą do dość pasywnej obrony, oddając inicjatywę pokiereszowanemu przeciwnikowi. Nie bardzo mogę to pojąć!
      ŁK

      Usuń
    13. ŁK, miej cierpliwość, patientia muros corrumpit!
      Aby mocno uderzyć, trzeba najpierw zebrać palce w pięść.
      W czerwcu 1941 Stalin - kiedy już mentalnie wrócił do grona żywych - wydał rozkaz kontrataku dla całości własnych sił. No to wpieriod i urraa! Wiemy jak to się skończyło.

      JKS

      Usuń
    14. Tylko, że w 1941 r. Sowieci otrzymywali, od samego p o c z ą t k u bezprecedensowe baty. Ty zaś zacząłeś grę na najwyższych rejestrach, by zaraz potem "zjechać" o dwie oktawy niżej! Postaram się jednak zachować cierpliwość i powściągliwość, choć nie będzie to łatwe! :)
      ŁK

      Usuń
  2. Tylko mała dygresja do JKS. Napisałeś „Teraz, kiedy japońskie lotniskowce zostały spod Palau wycofane….”. Zalecałbym daleką ostrożność w bazowaniu na informacjach jakoby lotniskowce wroga zostały wycofane. W warunkach DWS dane z rozpoznania i wywiadu (choć pomocne), nie mogły być w 100% (a nawet sądzę, że 50%) pewne. Trzeba zakładać, że wroga grupa uderzeniowa lotniskowców może pojawić się „z nikąd” dosłownie z dnia na dzień.
    H_Babbock

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wywiad radioelektroniczny i kryptolodzy - to najlepsze źródło informacji. Skoro napięcie rosło już od lat, na pewno mamy już japońską łączność rozpracowaną. A co z naszą? Jakaś enigma albo Nawaho?

      Usuń
    2. Dziękuję za ostrzeżenie.
      My - brytyjskim wzorem - utrzymujemy, często nawet na bezludnych wysepkach i atolach tzw. strażników wybrzeża. Są to osoby wyposażone w broń osobistą (z dużym zapasem), narzędzia obserwacji (lunety, namierniki itp), a przede wszystkim środki łączności bezprzewodowej. Zwraca się szczególną uwagę na wyszkolenie ich w zakresie rozpoznawania sylwetek okrętów i samolotów oraz ogólnej wiedzy nawigacyjnej. Jeżeli taki strażnik melduje, że zaobserwował zespół z trzema lotniskowcami idący kursem na NNE, to trzeba mu wierzyć. Oczywiście, nie wyklucza to możliwości pojawienia się tych okrętów gdzie indziej, w nieprzewidywalnym czasie "„z nikąd” dosłownie z dnia na dzień"
      Między innymi, to ostatnie zagrożenie powstrzymuje mnie przed bardziej zdecydowanymi akcjami ofensywnymi. Atakując, odkrywa się własne karty, ja na razie przytrzymam je "przy orderach"
      I to by było na tyle, odnośnie naszej "pasywności" Pozdrawiam w tym miejscu kolegę ŁK!

      JKS

      Usuń
    3. Do kolegi Stonka.
      Japońskiego głównego szyfru (kod purpurowy?) jeszcze nie rozpracowaliśmy; prace trwają.
      Nasz system szyfrowania jest doskonały (a co innego mogę powiedzieć?). Nie pytaj o szczegóły; gdybym je znał, musiałbym się zastrzelić :).

      JKS

      Usuń
    4. Szanowny JKS: dyskutowaliśmy kiedyś, czy Japonia rozpoczęłaby wojnę w zarysowanych przez Ciebie realiach. Ja byłem (i pozostaję!) zdania, że nie uczyniłaby tego. Rozumiem zatem, że teraz będziesz starał się (za wszelką cenę!) udowodnić, jakie to ważkie argumenty ma ona na rzecz rozstrzygnięcia tego konfliktu na swoją korzyść. Stąd zaczynam spodziewać się wyjątkowej ślamazarności poczynań naszego chińskiego koalicjanta i kunktatorskich działań (tak trochę na wzór Regia Marina z DWS!:)) naszych morskich sił głównych (). Innymi słowy ta wojna ma być długa, choć mamy z naszej strony argumenty, by zakończyć ją stosunkowo szybko...
      ŁK

      Usuń
    5. Może by się kolega ŁK "wcielił" w rolę japońskiego dowództwa i pogrążył mnie razem z moim kunktatorstwem.

      JKS

      Usuń
    6. Niestety, ale ta wojna jest przez nas wygrana, już w "przedbiegach". Można wygrać ją w błyskotliwej i krótkiej kampanii, tak aby Japończykom nie przetrącić do końca kręgosłupa. Można też ślamazarzyć się kilka lat, doprowadzając Japonię do militarnej nicości, ale samemu stając się zwycięzcą w stylu sławnego władcy Epiru! :)

      Usuń
    7. Powyższy, anonimowy komentator postawił mnie w trudnej sytuacji. Na krótką "błyskotliwą" kampanię nie stać mnie albo mentalnie, albo materialnie. Czy okażę się drugim Pyrrusem? Nie wiem, zobaczymy. Na razie na forum będę zbierał baty (tzn. krytykę). Ponieważ stanowisko Głównodowodzącego Floty jest eo ipso funkcją polityczną (Minister Marynarki), wyborcy mnie rozliczą ;).

      JKS

      JKS

      Usuń
    8. Powyższy anonimowy komentarz jest mój. Przepraszam, ale w ferworze walki (polemicznej) zapomniałem się podpisać!
      ŁK

      Usuń
  3. "Ponieważ stanowisko Głównodowodzącego Floty jest eo ipso funkcją polityczną (Minister Marynarki), wyborcy mnie rozliczą ;)."
    Gdyby wyborcy de facto rozliczali polityków, to mało który dożyłby końca swojej kadencji.:-)
    To oczywiście dygresja ogólna bez aluzji.
    Aleksander

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W kraju demokratycznym, o rozwiniętej kulturze politycznej, wyborcy zawsze mogą rozliczyć polityków, choćby tylko "głosując nogami", czyli uchylając się od udziału w wyborach.
      W kraju, w którym tradycje demokratyczne są zamierzchłe (długie lata zaborów, okupacji, faktycznego zniewolenia, a wcześniej dotyczące tylko elity społeczeństwa), kultura polityczna ogółu wyborców musi siłą rzeczy być niewysoka. Stąd powszechne uleganie hasłom populistycznym, stąd powierzchowne rozumienie (w skrajnych przypadkach całkowity brak zrozumienia) programów wyborczych, stąd "wahadło wyborcze" (naprzemienne głosowanie na skrajnie odmienne ugrupowania polityczne), stąd ogólna "labilność" preferencji i stąd opłakane tego skutki.
      Powyższe było również "dygresją ogólną bez aluzji", a wszelkie podobieństwa do realiów są wyłącznie przypadkowe i niezamierzone ;).

      JKS

      Usuń