Plebiscyt na temat przyszłości tego bloga
Ponieważ za niespełna dwa lata blogowe (co
przekłada się na kilka miesięcy kalendarzowych) założony na blogu zakres
czasowy się zakończy, ogłaszam plebiscyt na pomysł dotyczący ewentualnej jego
kontynuacji.
W tej chwili mam następujące pomysły na
przyszłość:
1. Czytelnicy przedstawiają swoje koncepcje nowych/modernizowanych/adaptowanych
okrętów z lat 1919-45, a ja je opracowuję i publikuję. Zastrzegam tu sobie prawo
do swobodnego wyboru publikowanych koncepcji; największe szanse będą miały te
pomysły, które mi się spodobają i/lub te, które będą się cieszyły największym
zainteresowaniem Czytelników.
2. Sam przedstawiam koncepcje okrętów z lat
1919-45, a Czytelnicy o nich dyskutują. W przypadku, gdy większość jest „za”, opracowuję
je i publikuję
5. Wyścig zbrojeń pomiędzy kilkoma (trzema?) rywalizującymi z sobą mocarstwami regionalnymi. Więcej informacji w komentarzach.
Proszę o opinię na temat powyższych
scenariuszy i/lub zgłaszanie innych.
Każdy głos wezmę pod uwagę, chociaż zastrzegam sobie prawo do swobodnego wyboru
ewentualnej przyszłej formuły bloga.
Zaznaczam, że wezmę również pod uwagę głosy typu „skończ Waść, wstydu oszczędź”
Nie zaprzeczam, że takie rozwiązanie też by mi nieźle dogodziło :).
JKS
Jak dla mnie, to punkty 1 i 2! Tak w proporcji 50:50, czyli naprzemiennie jeden post z inspiracji czytelników i jeden 100% autorski. Propozycja z punktu 3 jest również ciekawa (punkt 4 to powtórzenie aktualnego konceptu bloga). Propozycje 3 i 4, jako "monotematyczne", będą wymagały bardziej rozbudowanej narracji (między innymi stworzenia stosownych, dość rozbudowanych "legend") i zachodzi w nich niebezpieczeństwo zaistnienia "zmęczenia" i autora i czytelników.
OdpowiedzUsuńŁK
Ja bym nie określał proporcji; będą pomysły Czytelników, to będę je opracowywał, jak ich zabraknie, to sam coś wymyślę, a może i kolega H_Babbock coś swojego podrzuci.
UsuńJKS
Mam wątpliwości, co do własnego wyboru. Wynikają one głównie z poczucia odpowiedzialności - to znaczy uważałbym za nie odpowiedzialne „wkręcenie” autora w jakiś wariant, który okazałby się nudny i sam bym nie uczestniczył w dyskusjach.
OdpowiedzUsuńDlatego w tym wpisie na razie tylko trochę po dywaguję.
Głęboko wierzę w moc wciągania czytelników przez „seriale”, czyli tutaj warianty 3 i 4.
Warianty 1 i 2 są bliskie i łatwo mogą się przekształcać jeden w drugi (tak jak proponuje ŁK). Dodatkowe zalety, to, że można (na początku) rzucić kilka najpopularniejszych tematów, oraz łatwo można w dowolnym momencie przerwać tę formułę bloga i przejść na wariant 3 lub 4. Wady to, że obawiam się znudzenia czytelników oraz, że nie są to „seriale” (gdzie czekamy „co będzie dalej”). Dlatego formułą 1 lub 2 mogłaby być dobrym przerywnikiem póki nie wykluje się nośny, wciągający scenariusz.
Przyszła mi do głowy jeszcze jedna możliwość (którą kiedyś nawet zgłaszałem). Np. jakie pancerniki budowano by, gdyby traktat waszyngtoński zezwalał na nowe okręty, ale zgodne z limitem i budowane w „małej” ilości (np. po 2 pancerniki co 7 lat). Albo można by zamiast tego głęboko modernizować starsze okręty.
Taki „mini scenariusz” pozwalałby dyskutować, jakie były by kierunki w poszczególnych (w praktyce 3-5) krajach, oraz (czego moim zdaniem zabrakło w bieżącym scenariuszu) jakie były by reakcje w danym kraju na konstrukcje zagraniczne.
Analogiczny temat to rozwój krążowników po PWS, gdyby przyjęto inne limity w traktacie waszyngtońskim.
A swój głos w plebiscycie oddam później, po przemyśleniu sprawy.
H_Babbock
Wariant 3 to trochę formuła przyjęta przez dV. Mocno osadzona w realiach, a "lokomotywa dziejów" wjeżdża na alternatywny tor ruchu stosunkowo niedawno (1900 r.) Wariant 4 to już fantazja "na całego", czyli całkowicie nowy, wymyślony świat. Mnie bardziej pociągają alternatywy mocniej osadzone w realiach, ale to kwestia osobistych upodobań. Ponadto mam poważne wątpliwości, co do seriali. W ostatnich 30 latach TVP "wciągnęły" mnie tylko dwa i żaden z nich nie był typową "operą mydlaną"! :)
UsuńŁK
Wariant 4 byłby najbardziej "widowiskowy" - można by było puścić niczym nie ograniczone wodze fantazji. Ale... aby to miało "ręce i nogi" należałoby wymyślić na nowo geografię, historię, politykę, gospodarkę, demografię i jeszcze wiele innych rzeczy. Samo tworzenie jako tako spójnych podstaw zajmie zapewne mnóstwo czasu. A bez owych logicznych podwalin zabawa nie ma sensu. Za to pomysł Kolegi z alternatywnym traktatem mi się podoba. Krzysztof
OdpowiedzUsuńNiech więc przez najbliższy rok na blogu dominuje wariant 1. z domieszką 2., a w tym czasie przez luźne dyskusje w komentarzach wypracujemy nowy scenariusz.
UsuńZwrócę uwagę na jeszcze jedno następstwo przyjęcia wariantów 3 lub 4. Konsekwentne doprowadzenie ich do finału to zabawa rozłożona na kolejnych kilka lat. Myślę, że jest to - po ludzku rzecz ujmując - jednak dość męczące dla Autora, zwłaszcza z tak "pedantycznym" podejściem do tematu, jak JKS. "Strzelba" zawieszona na scenie musi wypalić dopiero w ostatnim akcie i ... już! I to mimo sugerowanych przeze mnie (wielokrotnie!) ścieżek "na skróty"! Jak bardzo czasochłonne jest prowadzenie tego typu blogów, mogę się tylko domyślać. JKS i dV mogliby powiedzieć coś więcej w tym temacie... Dlatego wspieram opinię Kolegi Stonka: warianty 1/2, a w razie wypracowania spójnego scenariusza i CHĘCI jego PODJĘCIA przez Autora - przejście na wariant 3 lub 4.
UsuńŁK
Są sposoby, żeby wariant 4. uprościć i zmniejszyć jego pracochłonność. Tworzymy państwo (dowolne, może być Polska (historia alternatywna jest z natury niewyczerpana, chociaż trzeci temat tego rodzaju wielu czytelników może uznać za nudny), może być niepodległa Katalonia albo jakaś zupełnie fikcyjna Otolandia) silne ekonomicznie (mocno dofinansowana flota), ale mające niewielkie wybrzeże (flota nieliczna, bardziej jakościowa niż ilościowa - mniej projektów do opracowania), początkowo państwo to buduje monstrualne i bardzo nowoczesne okręty (coś dla megalomanów); przychodzi rok 1929, kryzys zmusza do przykręcenia kurka z pieniędzmi i budowy jednostek oszczędnościowych i/lub modernizowania starych (coś dla miłośników skromniejszych a dobrze dopracowanych okrętów).
UsuńZ ta niepodległą Katalonią to jest niezła myśl. Można "powołać" ją do istnienia jako następstwo klęski Hiszpanii w wojnie z USA w 1898 r. i rozpadu tego państwa na Kastylię oraz Katalonię (z Baskonią i Nawarrą). Katalonia mogłaby być królestwem z Alfonsem Karolem Burbonem - niegdysiejszym karlistycznym pretendentem do tronu Hiszpanii. Punkt wyjścia byłby wtedy niemal idealnie w 1900 r.
UsuńŁK
Do mnie coś w rodzaju Katalonii nie przemawia z kilku powodów. Po pierwsze, byłoby to zbyt zbliżone do realiów i wymagałoby pracochłonnej budowy legendy i ciągłej troski o zgodność z nią. Po drugie, państwo tak niewielkie miałoby ograniczone potrzeby i możliwości w zakresie floty; nie bardzo byłoby o czym pisać, jeden średni okręt rocznie nikogo by chyba nie zadowolił.
UsuńJKS
No właśnie i w tym sęk! Do mnie z kolei przemawia najbardziej to, co jest zbliżone do realiów. W przeciwieństwie do "Imperium Australii i Oceanii" z flotą na poziomie zsumowanych flot Niemiec i Japonii. Wydaje mi się, że dyskusja jest o tyle bezproduktywna, że będzie to i tak Twój blog, a masz co do niego całkiem konkretne preferencje, które można streścić jako swoiste powtórzenie realizowanego dotąd konceptu w typie bardzo śmiałej alternatywy.
UsuńŁK
Im bardziej coś jest zbliżone do realiów, tym mniejsze daje pole dla alternatywnego rozwoju. Realia działają tu jak wędzidło na konia i w końcu wszystko sprowadza się do mniej, lub bardziej wiernego ich kopiowania.
UsuńŹle mnie zrozumiałeś, napisałem "czerpie" z flot, a nie "przejmuje je w całości" Dla każdego z państw należałoby opracować "bilans otwarcia", czyli wyjściowy stan floty. Do tego bilansu weszłyby niektóre okręty przypisanych flot, ale - na bokobrody admirała Nelsona - nie wszystkie! Oczywiście stany wyjściowe winny być dla rywalizujących państw porównywalne.
JKS
Niech zatem zgadnę: w plebiscycie zwycięży wariant 5? :) To bardzo "gruba" alternatywa i nie moje "klimaty". A już myślałem, że raczej chcesz od tego odchodzić. No, niech i tak będzie, wszelako pod warunkiem, że raz na pół roku zdecydujesz się w Miscellaneach na temat typu przebudowa pancernika "Agincourt"! :)
UsuńŁK
Proszę mi tu nie tworzyć teorii spiskowych! :) Mam oczywiście swoje preferencje, ale nie wybiorę opcji, która byłaby niezgodna z wolą większości Czytelników. Dla kogo bym wtedy prowadził tego bloga?
UsuńNa marginesie, opcje 1, 2 i 5 opierałyby się w dużej mierze właśnie na modernizacjach, adaptacjach itp.
JKS
OK! Ale teorie spiskowe to moja specjalność! :) A więc moja ostatnia, desperacka próba alternatywy osadzonej dość mocno (?) w realiach, a zarazem dającej pole do popisu w zakresie utworzenia dość pokaźnej floty. Zaczyna się to w 1910 roku, kiedy dochodzi do obalenia monarchii w Portugalii. Król Manuel II Patriota zostaje zgładzony przez republikanów, ale natychmiastowa kontrakcja monarchistów prowadzi do krótkotrwałej wojny domowej, zakończonej ich sukcesem. Na tron zostaje powołany król Hiszpanii - Alfons XIII. Państwa łączy unia personalna, która zostaje przekształcona w unię realną w czasach PWS, w której obydwa państwa występują po stronie Ententy. Wysiłek militarny powoduje konieczność scentralizowania dualistycznej monarchii w Federację Iberyjską, a dotychczasowy król zostaje w 1917 r. proklamowany cesarzem. Na czele sił zbrojnych staje gen. Miguel Primo de Rivera, a premierem i ministrem finansów jest od 1918 r. młody prof. Antonio de Oliveira Salazar. PWS kończy się pozyskaniem nabytku kolonialnego w postaci Tanganiki. Reszta posiadłości kolonialnych obydwu państw, wg stanu na 31.12.1900 r., zostaje zachowana. U boku gen. Primo de Rivery rozwija się błyskotliwie, od początku lat 20-tych, kariera innego "młodego i zdolnego" - gen. Francisco Franco. Od 1930 r., desygnowany przed śmiercią przez Primo de Riverę na stanowisko szefa sił zbrojnych, tworzy on z Salazarem nieformalny duumvirat (syn starego generała - Jose Antonio Primo de Rivera ginie w wypadku drogowym w 1929 r.). W DWS Federacja Iberyjska bierze udział od listopada 1939 r. po stronie koalicji antyniemieckiej. Front polski wytrzymuje napór niemiecki, a od grudnia 1939 r. rozpoczyna się wielka ofensywa na Zachodzie. Wojna kończy się latem 1940 r. bezwarunkową kapitulacją Niemiec i samobójstwem A. Hitlera. Japonia, Włochy, Sowiety i USA pozostają neutralne. :)
UsuńŁK
Całkiem ciekawy scenariusz i bardziej realistyczny niż odlotowy. Można sobie wyobrazić po kapitulacji Niemiec dalszy rozwój sił (również morskich) sojuszu przeciwko bolszom.
UsuńDziękuję, Kolego Stonk! Niestety, JKS jest za mocno liberalny, aby przeszli u niego, jako bohaterowie, tacy "zamordyści", jak Salazar i Franco! :)
UsuńŁK
Jest również zaprzysięgłym wrogiem czerwonych. Szanuje więc gen. Franco, jedynego człowieka, który pokonał zbrodniarza ze stali.
UsuńObawiam się, że państwo złożone z Hiszpanii, Portugalii i ich posiadłości zamorskich (Angola, Mozambik, część Maroka, Tanganika i inne mniejsze) byłoby zbyt słabe ekonomicznie, aby zbudować wielką flotę. Gdyby - częściowo ignorując realną historię - dodać do tego np. Brazylię, Kubę, Filipiny itp., to może by coś z tego było. Dodatkowo trzeba by było zapomnieć o tendencjach odśrodkowych, osłabiających istotnie podobne twory.
UsuńPrzerażający mnie w Twoim scenariuszu jest udział Cesarstwa w wojnie światowej; aktualnie prowadzę wojnę ograniczoną, a i tak mam trudności z ogarnięciem całości.
Mój - niekonwencjonalny zresztą - liberalizm nie ma tu nic do rzeczy. Trzeba jednak pamiętać, że rządy autorytarne zazwyczaj utrudniają rozwój ekonomiczny, wymagający sporej swobody, również politycznej.
JKS
To poczytaj, Szanowny JKS, jak autorytarne rządy Salazara i Franco "negatywnie" wpłynęły na ekonomiki tych państw. Tutaj bez wojny domowej i całego tego "bajzlu", jaki miał miejsce w Hiszpanii od 1931 r., to zjednoczone państwo będzie miało znacząco większy potencjał gospodarczy ergo militarny. Wystarczający do wielu fajnych modernizacji starszych okrętów oraz wybudowania nowych. Startujemy od 1910 r., więc może to być 2 - 3 "rasowych" drednotów (oprócz "España" i "Alfonso XIII", których budowa już trwa, a których rozsądna modernizacja to trudny i sam w sobie ciekawy temat!), 1 - 2 lotniskowców, 7 - 8 krążowników, 25 - 30 niszczycieli i 10 - 15 okrętów podwodnych + "drobnica". Przy krótkich seriach mogą to być 2 typy pancerników, 3 typy krążowników, 6 - 7 typów niszczycieli i 3 - 4 typy okrętów podwodnych. Udział w PWS ogranicza się do obszaru Afryki i operacji morskich. Króciutka "DWS" to duży korpus ekspedycyjny we Francji i operacje morskie. Zabawy z prowadzeniem tematu wystarczy zaledwie na 1 - 1,5 roku.
UsuńŁK
Jeśli z jednej strony walczyć będzie Polska a z drugiej Brytania, Francja i Iberia, to nie będzie wojny światowej. Wojna z Niemcami będzie przypominać tę blogową dwa lata temu.
UsuńDlatego dałem cudzysłów dla określenia DWS.
UsuńŁK
Wielce szanowny kolego ŁK! Za czasów Franco sytuacja ekonomiczna Hiszpanii się poprawiła, ale tylko w stosunku do poprzedniej epoki "bajzlu", jak ją nazwałeś. W porównaniu z krajami Europy Zachodniej, Hiszpania pozostała krajem biednym i zacofanym. Porównaj sobie stosunek hiszpańskiego PKB per capita do średniej europejskiej w czasie dyktatury Franco z tym, po wprowadzeniu demokracji.
UsuńCzy dobrze zrozumiałem? Planujesz lotniskowce w roku 1910?
Okres 1910-1945 chciałbyś zamknąć w ciągu 1-1,5 roku? Spróbuj, życzę powodzenia.
JKS
Kolego Stonk, rozumiem, że "z jednej strony walczyć będzie Polska a z drugiej Brytania, Francja i Iberia", to tylko lapsus językowy. Ja zrozumiałem ŁK tak, że wszystkie wymienione przez Ciebie państwa walczą z Niemcami.
UsuńPoza tym nie wierzę, aby wojna miała się ograniczyć tylko do tych Państw. Zawsze znajdzie się ktoś próbujący coś dla siebie ugrać w takiej sytuacji.
JKS
Tak... za demokracji to się dopiero Hiszpania gospodarczo rozwinęła. Miałem okazję widzieć w ostatnich latach kilka razy! Ten kraj, to obok Portugalii i Grecji (też obserwowałem!) "chory" obywatel oświeconej, demoliberalnej Europy! Kończę dyskusję, bo używasz demagogicznych argumentów. Chronologię ZACZYNAM od 1910 r., a nie budowę lotniskowców! Materiału jest wg mnie na nie więcej niż około 70 - 80 postów, czyli 4 posty na miesiąc. Miałeś nawet okresy lepszych wyników!
UsuńŁK
Z jednej strony (geograficznej) Niemiec i z drugiej strony Niemiec, przyznaję: niezbyt wykwintne wyrażenie. A wojna z wyraźną przewagą jednej ze stron (stron wojennych, nie geograficznych) jest z reguły ograniczona, jeśli ktoś się przyłącza, to do silniejszego. Sowieciarze obiecali hitlersynom, że zaatakują 3.09., ale czekali do 17., żeby dołączyć do zwycięzcy z możliwie najmniejszym wysiłkiem.
UsuńMiałem już nie pisać, ale czuję się przymuszony poruszyć jeszcze jedną kwestię. Piszesz, szanowny JKS, tak: "Poza tym nie wierzę, aby wojna miała się ograniczyć tylko do tych Państw. Zawsze znajdzie się ktoś próbujący coś dla siebie ugrać w takiej sytuacji". Sam jednak parę lat blogowych wcześniej uskuteczniłeś wojnę z "Niemcami" (zwał, jak zwał) ograniczając ją do klasycznego układu 1:1, a teraz podobnie realizujesz temat wojny z Japonią - tu już rzeczywistym i 100% mocarstwem w skali światowej (sojuszników obydwu stron pomijam tu celowo, gdyż są przysłowiowym "kwiatkiem do kożucha"! :)). I słówko do Kolegi Stonka: bardzo trafna uwaga zawarta w powyższej wypowiedzi. Jeśli do wojny ktoś by się dołączył, to tylko do koalicji antyniemieckiej. Z całą pewnością Sowieci w 1939 r. nie przyłączyliby się do wojny, gdyby w końcu pierwszej dekady września rozpoczęła się na Zachodzie nawet ograniczona, ale o realnym wymiarze, ofensywa.
UsuńŁK
W tym właśnie rzecz. Sowieci chcieli ugrać jak najwięcej dla siebie, a nie umierać za Towarzysza Hitlera. Ugrać cokolwiek można tylko po stronie zwycięzcy. Gdyby Francja ruszyła, Niemcy zostałyby zmiażdżone. Sowieci siedzieliby cicho albo nawet próbowali negocjacji z aliantami. Podobnie Włosi. W proponowanym przez Ciebie scenariuszu obecność w sojuszu silnej Iberii może być właśnie czynnikiem motywującym aliantów do działania.
UsuńDlatego właśnie taka alternatywa wydaje się być interesująca. To trochę coś innego niż dzieje stworzonej wirtualnie Nibylandii z flotą porównywalną z US Navy.
UsuńŁK
Do kolegi ŁK.
UsuńPonieważ Ty opierasz się na podbarwionych ideologią wrażeniach, a ja na liczbach, nigdy się tej kwestii nie dogadamy. Aby uniknąć tego typu dyskusji w przyszłości, podjąłem nieodwracalną decyzję - Iberii w nowym blogu nie będzie.
JKS
Brawo! Wkurzyłeś mnie jak mało kto dotąd. "Podbarwione ideologią" są każde poglądy, także Twoje. Tyle, że u Ciebie jest to ideologia demoliberalna. Zawieszam zatem bezterminowo swoją obecność na Twoim blogu. Ja straciłem zainteresowanie nim nie dlatego, że odrzuciłeś moją propozycję, ale z uwagi na użytą argumentację. Pozdrawiam mimo wszystko i życzę pomyślnej kontynuacji zamierzeń.
UsuńW dyskusji o gospodarce powołałem się na wskaźniki ekonomiczne, do których w ogóle się odniosłeś, zastępując argumenty ironicznym etykietowaniem moich poglądów (czyż to nie argumentum ad personam?) i oskarżając mnie o demagogię. Liczby - w przeciwieństwie do przekonań - nie są ideologiczne, a stwierdzenie typu 10>5 nie ma nic wspólnego z demagogią.
UsuńSzkoda, że zdecydowałeś się na taką demonstrację; dopóki wypowiadałeś się merytorycznie, Twój wkład w życie blogowe był naprawdę wybitny. Również życzę powodzenia -
JKS
Pozwólcie, że na razie nie będę się opowiadał za którymś z rozwiązań, poczekam na więcej głosów w dyskusji.
OdpowiedzUsuńJKS
Miałem się nie odzywać, ale...
UsuńWpadł mi do głowy pomysł nr 5. Wyglądałoby to tak, że istnieją - powiedzmy 3 - fikcyjne i konkurujące ze sobą państwa, fikcyjne, ale osadzone w realiach geograficznych. Blog opisywałby wyścig zbrojeń pomiędzy nimi, na zasadzie, że jedno państwo coś tam buduje, a pozostałe na to odpowiadają, aby nie pozostać w tyle. Mogłyby to być zarówno okręty nowe, jak i zmodernizowane starsze. Bazą do modernizacji byłyby okręty realne, przydzielone poszczególnym państwom. Dla przykładu: państwo "A" "czerpie" z flot UK i USA, państwo "B" z flot francuskiej, włoskiej i rosyjskiej, a państwo "C" z flot niemieckiej i japońskiej. Pozostałe floty byłyby ogólnie dostępne. Zakres czasowy to lata 1919-45, najwyżej 1900-45. Wojen brak.
Dla uatrakcyjnienia bloga można by wprowadzić element rywalizacji. Czytelnicy dzielą się na zwolenników ww. trzech państw i proponują projekty dla "swoich"
Jeżeli pomysł się spodoba, rozwinę go później.
JKS
Scenariusz tego rodzaju wymagałby przede wszystkim ścisłego ustalenia ram budżetowych. Wiem, że koordynowanie prac byłoby dla autorów dość trudne, jednak chętnie zobaczyłbym wyścig zbrojeń między dV i JKS.
UsuńCzy te państwa mają mieć jakieś konkretne położenie na mapie świata? Trochę, jak na mnie, zbyt wysoki poziom abstrakcji!
UsuńŁK
Oczywiście, każde państwo miałoby konkretny budżet, jednakowy dla wszystkich.
UsuńJKS
Państwa te geograficznie mieściłyby się w realnym świecie, lecz granice ich nie musiałyby się pokrywać z realiami. Np. jedno z nich mogłoby obejmować Australię, Nową Zelandię i część wysp Oceanii.
UsuńJKS
Ciekawy koncept, ale szczerze mówiąc to nie moje klimaty!
UsuńŁK
Trochę rozwinę swój pomysł w poniższych dyspozycjach.
Usuń1. Rywalizujące państwa winny posiadać porównywalną wielkość, zaludnienie i potencjał ekonomiczny.
2. Powinny być to państwa o statusie mocarstwowym; ileż można by napisać o flotach wielkości np. polskiej z roku 1939?
3. Musiałyby być to państwa typowo morskie, dla których MW jest głównym składnikiem sił zbrojnych.
4. Powinny mieć takie położenie geograficzne, aby z jednej strony, istniał dla nich wspólny obszar ekspansji i rywalizacji, a z drugiej, ewentualne starcie zbrojne nie wymagało by opływania połowy globu ziemskiego. W praktyce, dobrze by było, a by leżały nad tym samym oceanem.
To na razie tyle, resztę założeń przedstawię odpowiadając na ewentualne pytania.
JKS
Proponuję alternatywną wersję wyścigu zbrojeń w Ameryce Południowej i Morzu Śródziemnym (Francja-Hiszpania-Włochy-Grecja-Turcy).
OdpowiedzUsuńA na Morzu Śródziemnym to kto z kim i przeciwko komu?
UsuńJKS
Aby uniknąć na forum ewentualnego nowego bloga powodów do politycznych utarczek, wycofuję swoje propozycje nr 3 i 4. W opcji nr 5 aspekty polityczne byłyby ograniczone wyłącznie do polityki zagranicznej.
OdpowiedzUsuńJKS
Skłaniałem się ku wersji „scenariuszowej”. Ale wersja „5”, czyli stworzenie abstrakcyjnej „Nibylandii” oraz jej przeciwnika (przeciwników) z takimi samymi zasobami, kompletnie do mnie nie przemawia. Następny krok to byłoby pozbycie się okowów geografii i umieszczenie obu krajów na brzegach szachownicy, tak żeby szanse były w pełni wyrównane.
UsuńZ tym, że jest jeszcze jeden aspekt – najważniejsze żeby Autor była zaangażowany i zadowolony ze scenariusza. A tu wydaje się mocno zaangażowany.
Reasumując: pomysł mocno mi się nie podoba, ale skończy się tak, że (odwracając klasyka) „nie muszę, ale chce komentować”.
H_Babbock
Niczego na siłę forsował nie będę. Nie piszę tego bloga sam dla siebie, więc nie ma sensu robienie czegokolwiek wbrew woli większości Czytelników. Mamy jeszcze czas na wybór przyszłej formuły; poczekamy, może pojawią się jeszcze inne pomysły.
UsuńJKS
Dyskusja wygasła. Skoro odrzucasz warianty 3. i 4., a wariant piąty niezbyt pasuje reszcie, pozostają tylko 1. i 2., najlepiej połączone.
OdpowiedzUsuńMoim zdaniem absolutnie kluczowe jest, żeby Autor „pokochał” temat, o którym pisze. Z drugiej strony pomysł 5 był tak abstrakcyjny, że obawiam się, że mało kto z czytelników by się w nim swobodnie poruszał.
UsuńDlatego zaczyna mi się wydawać, że po zakończeniu aktualnego scenariusza dobrym kompromisowym pomysłem byłby przerywnik w postaci postów typu 1&2.
H_Babbock
Skoro nie przekonam Was do opcji 5 - a na razie wcale się na to nie zanosi - pozostaną połączone opcje 1 i 2. Dla mnie jest to niezłe rozwiązanie, bo zwalnia mnie od tworzenia legendy historycznej, spraw budżetowych, prowadzenia różnych ewidencji itd.
UsuńJKS