piątek, 12 października 2018

Komunikat wojenny nr 26/1944 cz.II – październik 1944



Komunikat wojenny nr 26/1944 cz.II – październik 1944

Przebieg działań.
Na froncie chińskim i w Korei niewiele się już dzieje. Obydwa obszary, w których przebywają okrążone wojska japońskie patroluje alianckie lotnictwo, atakując jedynie w przypadku napotkania samolotów wroga, lub ognia z ziemi. Poza dwoma głównymi kotłami, Alianci zlikwidowali lub wzięli do niewoli kilka niezbyt licznych - odciętych od sił głównych - grup Japończyków.
Zespół 5.Floty w składzie:
- 2 krążowniki lotnicze typu Wilno (CAC-1 1942),
- 3 krążowniki lekkie typu Gustavia (CL-26 1933),
- 8 niszczycieli typu Burza (DD-108 1942),
wytropił i doszczętnie zniszczył na wschód od Hokkaido japoński konwój wraz z eskortą. Na dno posłano 1 niszczyciel, 2 niszczyciele eskortowe, 4 eskortowce i 6 statków. 2 polskie niszczyciele zostały lekko uszkodzone, a 3 samoloty zestrzelone.
W starciach sił lekkich, ich uczestnicy ponieśli następujące straty:
Chiny – 1 ścigacz;
Rosja – 2 ścigacze,
Japonia – 1 dozorowiec, 3 ścigacze i 3 statki, w tym dwa rybackie.
Polskie bombardowanie celów na Honsiu przyniosło Japończykom następujące straty:
- zatopione 1 krążownik lekki, 1 niszczyciel i 2 statki;
- zniszczone w powietrzu i na ziemi 43 samoloty.
Nasze lotnictwo utraciło 14 samolotów.
Na południowy-wschód od Szanghaju zatonął na dryfującej minie(?) polski frachtowiec.
Informacje uzupełniające.
Uruchomiono w Korei dwie polskie bazy lotnicze; stacjonować w nich będą: po jednym dywizjonie ciężkich bombowców Struś i Drop oraz dwa dywizjony myśliwców.
Aspekty polityczne.
Odbyło się zapowiedziane wcześniej i rozszerzone o Radę Byłych Premierów oraz szefów sztabów armii i marynarki, posiedzenie rządu japońskiego. Od początku obradom przysłuchiwał się Cesarz. Pomimo bardzo emocjonalnych wystąpień zwolenników kontynuowania wojny, końcowe głosowanie przyniosło niekorzystne dla nich wyniki; 13 uczestników narady zagłosowało za podjęciem rozmów pokojowych, a tylko 4 było temu przeciwnych. Jeśli mogłyby istnieć jeszcze jakieś wątpliwości, to rozwiał je Cesarz, który podsumowując obrady, poparł opcję zakończenia wojny.
Już następnego dnia, wysłano kanałami dyplomatycznymi do państw sprzymierzonych oświadczenie o gotowości do rozpoczęcia negocjacji pokojowych. Rządy alianckie wyraziły zadowolenie z takiego obrotu wydarzeń i zaproponowały, aby obrady pokojowe rozpoczęły się w Sajgonie w dniu 15 listopada 1944 roku. Strona japońska przyjęła propozycję. Do rozmów w tym miejscu i terminie wezwano również rząd syjamski tak, aby za jednym zamachem definitywnie zakończyć ten ponad dwuletni konflikt. 
Zaproponowano Japonii zawieszenie broni, które miałoby wejść w życie z dniem 01.11.1944; propozycja została przyjęta. Do tego czasu, zawieszenie nalotów bombowych zostało rozciągnięte także na wyspy Kiusiu i Hokkaido.
Bilans strat.
Po stronie polskiej:
- zatopionych: 1 pancernik, 2 lotniskowce, 1 ciężki krążownik, 3 lekkie krążowniki, 1 krążownik plot, 1 kanonierka, 1 kanonierka rzeczno-morska, 8 niszczycieli, 2 niszczyciele eskortowe, 8 okrętów podwodnych, 1 podwodny stawiacz min, 2 eskortowce, 1 patrolowiec, 5 kutrów patrolowych, 6 ścigaczy torpedowych, 3 ścigacze artyleryjskie, 1 duży okręt desantowy, 6 średnich okrętów desantowych, 17 małych okrętów desantowych, 38 kutrów desantowych, 4 trałowce desantowe, 3 holowniki, 17 statków;
- zestrzelonych lub zniszczonych na ziemi 1759 samolotów;
- zabitych i wziętych do niewoli 38320 osób.
Po stronie chińskiej:
- zatopionych: 1 lekki krążownik, 2 niszczyciele, 1 niszczyciel eskortowy, 3 torpedowce, 10 okrętów podwodnych, 1 patrolowiec, 4 ścigacze artyleryjskie, 9 ścigaczy torpedowych, 1 kuter trałowy, 1 duży okręt desantowy, 4 średnie okręty desantowe, 6 małych okrętów desantowych, 14 kutrów desantowych, 49 statków;
- zestrzelonych lub zniszczonych na ziemi 886 samolotów;
- zabitych i wziętych do niewoli 453200 osób.
Po stronie rosyjskiej:
- zatopionych: 1 niszczyciel, 3 OP, 1 eskortowiec, 7 ścigaczy torpedowych, 1 trałowiec, 5 okrętów desantowych, 2 statki;
- zestrzelonych lub zniszczonych na ziemi 41 samolotów;
- zabitych i wziętych do niewoli 18030 osób.
Po stronie japońskiej:
- zatopionych: 7 pancerników, 3 krążowniki liniowe, 16 lotniskowców, 2 transportowce wodnosamolotów, 11 ciężkich krążowników, 14 lekkich krążowników, 3 kanonierki, 31 niszczycieli, 3 niszczyciele eskortowe, 7 torpedowców, 61 okrętów podwodnych, 24 stawiacze min, 12 trałowców, 13 patrolowców, 42 dozorowce, 35 ścigaczy torpedowych, 2 holowniki, 236 statków;
- zestrzelonych lub zniszczonych na ziemi 4156 samolotów;
- zabitych i wziętych do niewoli ok. 413800 osób.
Po stronie syjamskiej:
- zatopionych: 2 pancerniki obrony wybrzeża, 1 krążownik lekki, 1 kanonierka, 8 torpedowców, 2 okręty podwodne, 2 patrolowce, 6 trałowców, 1 ścigacz torpedowy, 1 holownik, 15 statków;
- zestrzelonych lub zniszczonych na ziemi 46 samolotów;
- zabitych i wziętych do niewoli 2760 osób.

20 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. Już się bałem, że w ostatnich wpisach dotyczących wojny będą wyłącznie opisywane działanie lądowej. Szczęśliwie jednak znalazł się opis morski (zniszczenie konwoju). Rzeczywiście wojna od pewnego czasu toczyła się w tak miażdżącej przewadze, że trudno było o emocje. Obawiam się jednak, czy w przyszłości blogu, nie zatęsknimy za taką poukładaną i przemyślaną całościową historią, jak ta właśnie się kończąca.
      H_Babbock

      Usuń
    2. Wielce szanowny kolego H_Babbock! Chyba jeszcze nigdy, od czasu kiedy poważyłem się na uruchomienie tego bloga, nie poczułem się tak mocno usatysfakcjonowany. Czytelnik, który tak często krytykował treść poszczególnych postów twierdzi, że blog prezentował "poukładaną i przemyślaną całościową historię"; czyż można oczekiwać czegoś więcej?! Traktuję Twoją wypowiedź jako najwyższy możliwy stopień uznania dla mojej - często tak niewdzięcznej i czasem niedocenianej - pracy. Dziękuję!

      JKS

      Usuń
    3. Takich historii można stworzyć więcej. I to nawet, z całym szacunkiem dla Autora, osadzonych równie realnie, ale np. w wygenerowanej w BLIŻSZEJ NAM CZASOWO, "rzeczywistości". Korzenie tej alternatywy, przypomnę, sięgały aż początków XIII wieku. Oczywiście znane mi są alternatywy jeszcze odleglejsze czasowo. Np. zainicjowane podbojem Zachodniej Półkuli przez ... Aleksandra Macedońskiego. Osobiście pociągają mnie bardziej te, które rozpoczęły się w stosunkowo nieodległych czasach. dV rozpoczął swoją alter-historię dopiero w 1830 r. (a właściwie dopiero ćwierć wieku później!), a ileż wątpliwości nastręcza nam określenie realistycznych następstw, zaistniałych u zarania wypadków, po zaledwie kilkudziesięciu latach (PWS)!
      ŁK

      Usuń
    4. Kolego ŁK - jak rozumiem - chodzi Ci o to, że im bliższy czas oderwania się historii alternatywnej od realnej, tym ta alternatywa jest bliższa realiów. To prawda, taka jest zasada każdej ewolucji; również gatunki, których drogi rozwoju rozeszły się stosunkowo niedawno, są do siebie bardziej podobne, niż te, których bezpośredni wspólny przodek żył o wiele dawniej.
      W moim przypadku, to "odszczepienie" w XIII wieku wymyśliłem ok. 20 lat temu, kiedy jeszcze pojęcie bloga niewiele, lub zgoła nic mi nie mówiło. Miało to tę dobrą stronę, że w momencie podjęcia decyzji o założeniu bloga, ogólna platforma historyczna była już gotowa i po drobnych korektach umożliwiała niejako "nałożenie" na nią narracji blogowej. Mówiąc krótko, dopasowałem bloga do istniejącej historii alternatywnej. Gdybym musiał tworzyć historię alternatywną dopiero i wyłącznie na użytek bloga, zrodziłoby to liczne problemy, które wypunktuję poniżej.
      1. Krótki czas na opracowanie historii alternatywnej niekorzystnie odbiłby się na jej kompletności i spójności. Wiele zagadnień musiałbym rozwiązywać doraźnie, niejako "na kolanie", ryzykując wystąpienie licznych sprzeczności, lub co najmniej niedomówień.
      2. Pewnym sposobem ograniczenia skali powyższych problemów byłoby umieszczenie punktu "odszczepienia" znacznie bliżej czasu blogowego (wzorem kolegi dV), co stworzyłoby z kolei następne, nw. kłopoty.
      3. Krótki czas "życia" historii alternatywnej to niewielkie jej różnice w stosunku do historii realnej, a więc:
      - mniejszy margines "manewru", aż do mniej lub bardziej wiernego kopiowania realiów włącznie;
      - nadmierna podatność na kontrolę i krytykę Czytelników, zmieniająca pracę "twórczą" na nieustanny ciąg czasochłonnych kwerend, stałej, "podcinającej skrzydła" samokontroli i permanentnego udowadniania, że "nie jest się wielbłądem";
      - mniejsza - moim zdaniem - atrakcyjność bloga, czytanie wciąż o tym samym, tylko w nieznacznie zmienionej postaci, jest podobne do stałego jedzenia jednej i tej samej potrawy tylko pod różnymi nazwami.
      Reasumując, uważam że dobrze się stało, iż przed rozpoczęciem pracy na blogu miałem już przemyślaną i w miarę spójną, sięgającą dość głęboko w dzieje i co za tym idzie wyraźnie odmienną od realiów historię alternatywną. Oczywiście, można się z moimi argumentami nie zgadzać, ale co to teraz zmieni?

      JKS

      Usuń
    5. Oczywiście miałeś prawo do takiej, a nie innej koncepcji prowadzenia swojej alternatywy i absolutnie tego nie podważam! Przyznaję również, że wielki wysiłek włożyłeś, w toku prowadzenia bloga, w obszerne kwerendy geograficzno-historyczne. Ja przedstawiłem, tylko i wyłącznie, swoje własne odczucia na temat tzw. historii alternatywnej...
      ŁK

      Usuń
    6. I ja Tobie prawa do własnych odczuć nie odmawiam, bo i odmówić nie mam prawa.
      Może się mylę, a może jestem zbyt zarozumiały, ale wydaje mi się, że gdyby każdy wygłaszający jakiekolwiek poglądy natury historycznej i/lub politycznej, poświęcił tyle czasu co ja, na zgłębieniu ich przesłanek, świat, w którym przyszło nam żyć byłby o wiele lepszy.
      PS. Ukazał się już post, którego tak niecierpliwie wyczekiwałeś. Niestety, ewentualną dyskusję na jego temat będę mógł podjąć dopiero jutro.

      JKS

      Usuń
    7. Jako zawodowy historyk przyznaję, że masz w tym zakresie wiedzę przekraczającą to, co reprezentuje ogromna większość współczesnych absolwentów wydziałów historycznych. Napisałbym coś więcej o tych sprawach, ale się powstrzymam...
      ŁK

      Usuń
    8. Napisz, chyba że się boisz, aby mi się z nadmiaru pochwał we łbie nie przewróciło :).

      JKS

      Usuń
    9. Moja powściągliwość dotyczy raczej ogólnej kondycji współczesnych uczelni, w tym również mojej Alma Mater... :)
      ŁK

      Usuń
    10. JKS na pochwały zdecydowanie zasłużyłeś. Rzeczywiści wielokrotnie poddawałem krytyce Twoje wybory, czy koncepcje zarówno konstrukcyjne jak i strategiczne. Co nie zmienia faktu, że doceniam, że miałeś przemyślany i konsekwentnie prowadzony pomysł (nie mówiąc podziwie nad ogromem „cichych” prac nad rejestrami floty, kosztów,…).

      W sprawie koncepcji historii alternatywnej mam w pewnym sensie stanowisko pośrednie.

      Historia oddzielająca się od rzeczywistej stosunkowo niedawno, może prowadzić do ciekawych (i diametralnie różnych od rzeczywistości) skutków - np. skutki ewentualnego przyjęcie Niemieckich propozycji przez Polskę w końcu 1938r. Ale nieusuwalną wadą jest, że potencjał ekonomiczny krajów będzie musiał być praktycznie taki sam jak w realu. A to eliminuje pomysły na np. „silną Polskę”.

      Pomysły zmieniające istotnie świat (a choćby Europę) prowadzą z kolei do pogubienia się czytelników. Dla mnie przykładem takich zmian była u JKS zupełnie inna rola Włoch, czy inna historia Francji (bez rewolucji).

      Ja preferuję wariant zmiany dość dawnej, ale w wyniku, której następuje ważna, ale tylko lokalna zmiana, (prawie) bez wpływu na resztę świata. Np. silniejsza i sprawniejsza Polska przechodzi zwycięsko XVIIw, min niszcząc rodzącą się potęgę Rosji. W dalszej historii Polska grałaby rolę taką, jaką pełniło Imperium Rosyjskie w polityce Europejskiej. A Rosja była by biednym marginalnym krajem podobnym do Hiszpanii w tych stuleciach.

      H_Babbock

      Usuń
    11. Do ŁK, krótko - amen.

      JKS

      Usuń
    12. Do H_Babbocka.
      Jeszcze raz dziękuję.
      Przyjmijmy dwa alternatywne rozwiązania w roku 1908. Albo Hitler jest przyjęty do wiedeńskiej ASP, albo nie. Zdarzenia same w sobie obiektywnie nieistotne, mogą jednak dać dalekosiężne i istotne politycznie skutki w przyszłości.

      JKS

      Usuń
    13. @ H_Babock: Nie mogę się zgodzić z Twoim stanowiskiem względem Rosji. Ten kraj był "skazany" na wielkość od momentu skupienia ziem ruskich, poczynając od początków XIV wieku. Mogło się wydawać, że taką funkcję spełni Wielkie Księstwo Litewskie, a później Rzeczypospolita, ale tak się nie stało. Obok różnicy potencjału demograficznego (który od XVII wieku zaczynał odgrywać przemagającą rolę), Rosja miała jeszcze jeden atut: spójność cywilizacyjno-wyznaniową w odniesieniu do wszystkich narodów ruskich. Co do Hiszpanii, to pozostawała ona w gronie pierwszorzędnych mocarstw (choć, oczywiście, nie w skali z czasów Filipa II!) praktycznie aż do epoki tzw. Wielkiej Rewolucji Francuskiej. Dopiero później kataklizm wojen napoleońskich i wywołanych przez nie (na zasadzie domina) następstw politycznych, tudzież nieudolność władców, spowodowały marginalizację znaczenia międzynarodowego tego państwa.
      ŁK

      Usuń
    14. Popieram stanowisko kolegi ŁK; od circa II połowy XVI w. nie można pomijać głosu Rosji w "koncercie" międzynarodowym. Olbrzymi potencjał geograficzno-demograficzny sprawia, że kraj ten, nawet w okresach swojej wewnętrznej słabości - musi być traktowany jako mocarstwo.
      Mówiło się o postępującym upadku Imperium Rosyjskiego po roku 1905, ale nawet to "upadające" i wstrząsane konfliktami wewnętrznymi państwo, związało w czasie IWS większość sił austro-węgierskich i tureckich oraz część niemieckich i bułgarskich.

      JKS

      Usuń
    15. Uważam, że silna Polska, jako mocarstwo nie mogłaby współistnieć z silna Rosja. Stąd kluczowe pytanie – czy istnieje (realistyczny!) scenariusz, gdzie Polska w XVII i XVIII marginalizuje Rosję.

      Zgadzam się, że w Rosja miała w realnej historii wielki potencjał demograficzny i geograficzny. Ale przykłady Chin, Indii oraz Turcji dowodzą, że sama demografia i terytorium nie wystarczają nie tylko do zostania mocarstwem, ale nawet utrzymania pozycji mocarstwa. Zresztą przykład Rosji pokazuje także, że z pozycji supermocarstwa, jakim niewątpliwie była w 1815r, osunęła się w XIXw do roli „mocarstwa drugiej klasy” – zapóźnionego gospodarczo i technologicznie.
      Czyli bez nowoczesnego modelu gospodarki (jakiego zabrakło wymienionym wyżej krajom), nawet posiadanie silnej centralnej władzy, nie wystarczy do mocarstwowości.

      Ja zakładam, że sprawna i mocna Polska, począwszy od końca XVI w mogłaby oderwać spore terytoria od Rosji (lub potencjalnie rosyjskie) – Nowogród, Smoleńsk, Ukraina, Krym, a nawet terytoria w dolnym biegu Wołgi. W kolejnych okresach Kaukaz i rejony nadkaspijskie. Ponadto udzieliłaby pomocy Szwedom w utrzymaniu wybrzeży zatoki Fińskiej. W połączeniu z „potopem” pierw szwedzkim, a potem polskim, rujnującym infrastrukturę kraju, Rosja byłaby biednym krajem, uzależnionym handlowo od Polski.

      Wielce doceniam element religii dla państwowości. „Własna” religia pozwalająca identyfikować się my – oni to wręcz podstawa ówczesnych mocarstw. Prawosławie było ostoją siły Rosji w momencie problemów wewnętrznych, anglikanizm był ważnym elementem budowy imperium, a Francja stała się mocarstwem, niemal jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, po rozprawie z protestantami.

      Zakładam więc, że (w tej hipotetycznej) Polsce zamiast tolerancji obowiązywał już od początku XVI w model „Polak-Katolik”. Problem znacznej liczby prawosławnych w granicach Rzeczypospolitej zostałby zneutralizowany „unią brzeską”.

      Reasumując nie wierzę w teorie, że „Rosja musiała…”. Jeśliby zostały zniszczone jej podstawy ekonomiczne, i w (w pewnym zakresie) siła władzy centralnej, Rosja wcale by „nie musiała”.

      H_Babbock

      Usuń
  2. Hiszpania. Dygresja zupełnie boczna, więc w osobnym wpisie. Nie jestem znawcą tej tematyki, ale odnoszę silne wrażenie, że Hiszpania stała się już na początku XVIII w tylko przedmiotem gry mocarstw (a nie dopiero 100 lat później, w czasie rewolucji francuskiej).
    Warto zauważyć, że Hiszpania i Polska wykazują zadziwiająco dużo podobieństw. Ze zlepku małych państw powstały w obu krajach mocarstwa (Kastylia i Aragonia, Polska i Litwa) w mniej więcej tym samym czasie. I do około 1700r oba straciły całkowicie swoją pozycję. Także współcześnie mają podobną liczbę ludności oraz terytorium.
    H_Babbock

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Veto! :) Karol III Hiszpański, panujący do 1759 r. do 1788 r. był władcą wybitnym, a Hiszpania jego czasów była znaczącym "graczem" w polityce światowej (między innymi w 1779 r. dołączył do wojsk francuskich wspierających Amerykanów przeciwko Anglikom). Jako ciekawostkę dodam, że jego żoną była Maria Amalia Wettin - córka naszego króla Augusta III Saskiego.
      ŁK

      Usuń
    2. Jak już pisałem nie jestem znawca historii Hiszpanii. Tym nie mniej wojna o sukcesję hiszpańską ( z początku XVIII w) wydawała mi się przykładem, na to, że Hiszpania stała się przedmiotem polityki międzynarodowej.
      H_Babbock

      Usuń
    3. Do kolegi ŁK.
      Jan III Sobieski też był poważanym władcą, który uratował Wiedeń. Niemniej, Polska znajdowała się już w stanie postępującego upadku, co zresztą potwierdziły mierne rezultaty wojny z Turcją po 1683 roku.

      JKS

      Usuń