wtorek, 12 grudnia 2023

BIULETYN INFORMACYJNY NR 31/1/1936

            BIULETYN INFORMACYJNY NR 31/1/1936

Okręty

Oddane zostały do służby:
- zbiornikowiec floty Semeru (typ Tambora),
- stawiacz min typu Minotaurus (post z dnia 05.12.2023),
- osiem kutrów trałowych typu M15 (post z dnia 09.12.2023).
Dozbrojono ścigacze okrętów podwodnych typu R1, montując w miejsce stanowiska IIx13,2 mm stanowisko Ix25 mm. Zdemontowane nkm-y rozmieszczono pojedynczo na poszerzonych skrzydłach pomostu.
Rozpoczęto budowę:
- dwu pancerników typu Holland,
- czterech eskortowców typu E1,
- okrętu zaopatrzeniowego typu Ares,
- sześciu okrętów podwodnych typu KXIV.
Rozpoczęto modernizację dwu stawiaczy min typu Hydra.
W budowie pozostają:
- osiem niszczycieli typu Van Kinsbergen,
- stawiacz min typu Minotaurus,
- dwa transportowce wojska typu Azië,
- sześć kutrów trałowych typu M15,
- okręt warsztatowy typu Van Leuvenhoek.
Aktualnie, w skład MW Niderlandów wchodzą następujące okręty:
- 2 krążowniki liniowe,
- 5 pancerników obrony wybrzeża,
- 3 krążowniki ciężkie,
- 6 krążowników lekkich,
- 20 niszczycieli,
- 19 torpedowców,
- 24 okręty podwodne,
- 19 kanonierek,
- 12 patrolowców,
- 24 kutry patrolowe,
- 6 ścigaczy okrętów podwodnych,
- 31 kutrów torpedowych,
- 9 stawiaczy min,
- 20 trałowców,
- 22 kutry trałowe,
- 3 transportowce wodnosamolotów,
- 1 transportowiec wojska,
- 1 zaopatrzeniowiec,
- 2 zbiornikowce floty,
- 2 okręty bazy,
- 2 okręty hydrograficzne,
- 1 okręt warsztatowy,
- 3 holowniki pełnomorskie,
- 1 okręt szkolny.

Uzbrojenie

Wdrożono produkcję dział morskich 380 mm L/50 Wilton-Fijenoord P1936.

Lotnictwo

Wszedł do służby:
- Fokker C.XIII
- sześcioosobowa rozpoznawczo-bombowa łódź latająca, górnopłat, rok oblotu 1935, lata produkcji 1936-;
- wymiary: (LxSxH) 22,05x27,00x5,75 m, powierzchnia nośna 108,00 m2;
- masa: własna 8578 kg, startowa 18400 kg;
- zespół napędowy: cztery silniki gwiazdowe, 9-cylindrowe, chłodzone powietrzem Renard S9-495, o mocy nominalnej 495 KM;
- prędkość maksymalna: 324 km/h;
- pułap maksymalny: 5400 m;
- prędkość wznoszenia: 5,50 m/s;
- zasięg: 4700 Mm (8704 km);
- uzbrojenie: 1x20 mm, 2x13,2 mm, 2x7,9 mm, 1000 kg bomb.
Z dodatkowymi zbiornikami paliwa w miejsce bomb, zasięg rośnie do 5250 Mm (9723 km).
Dowództwo Lotnictwa MW dysponuje obecnie:
- 126 samolotami myśliwskimi Fokker D.XVI,
- 150 wodnosamolotami rozpoznawczo-torpedowo-bombowymi Fokker T.IVbis,
- 72 samolotami rozpoznawczo-bombowymi Fokker C.X,
- 54 wodnosamolotami rozpoznawczymi Fokker C.XI,
- 90 samolotami rozpoznawczymi Renard R.31,
- 6 rozpoznawczo-bombowymi łodziami latającymi Fokker C.XIII.
Łącznie daje to liczbę 498 maszyn.

28 komentarzy:

  1. Te nowe działa 380 mm to, jak przypuszczam, artyleria główna dla pancerników klasy "Holland", pierwszych okrętów liniowych floty niderlandzkiej z prawdziwego zdarzenia.
    ŁK

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trafnie przypuszczasz.

      JKS

      Usuń
    2. Wygląda na to, że pancerniki typu «Holland» staną się odpowiednikami «Bismarck» a ich poprzednicy «Gneisenau». Ale będą bliżej wielkości «Queen Elizabeth».

      Usuń
    3. Niemieckie okręty nie są dobrym wzorem do naśladowania, za duże. Bismarck na samej tylko siłowni mógłby zaoszczędzić ze 2 000 ton. Admiral Hipper też był dużo większy od konkurencyjnych krążowników o podobnych parametrach uzbrojenia, prędkości i opancerzenia.
      Stonk

      Usuń
    4. Trafna uwaga. Wynikało to chyba z zapóźnień spowodowanych przymusowymi "wakacjami" nie tylko waszyngtońskimi, ale i wersalskimi. Inna sprawa, że zwłaszcza niemieckie pancerniki, dzięki wspomnianej "nonszalancji ciężarowej" były bardzo odporne na ciosy...
      ŁK

      Usuń
    5. Do pewnego stopnia większy może wytrzymać więcej. Jednak gdyby ta słynna siłownia Bismarcka miała lepszą proporcję mocy do masy własnej, to Bismarck przy takiej samej wyporności mógłby być lepiej opancerzony.
      Przekleństwo ciężkich i awaryjnych siłowni turboparowych prześladowało Niemców raczej ze względu na niezrozumienie tej technologii niż wakacje morskie. Przecież przed Bismarckiem zbudowali wiele niszczycieli i krążowników, doświadczenia im nie brakowało.
      Stonk

      Usuń
    6. Czy zwróciłeś uwagę, że niemieckie siłownie (niezależnie od swych niedopracowanych kotłów wysokociśnieniowych!) miały bardziej rozbudowane kotłownie niż okręty brytyjskie, francuskie, włoskie czy amerykańskie? Miało to również tę zaletę, że np. zniszczenie części kotłów słabiej rzutowało na spadek mocy układu napędowego. Dobrze obrazują tę "przypadłość" przykłady "Bismarcka" i "Scharnhorsta", które w swych ostatnich bojach długo zachowywały zadziwiającą mobilność, mimo zainkasowania potężnych ciosów...
      ŁK

      Usuń
    7. Mniejsza strata mocy w razie awarii lub uszkodzenia bojowego jednego kotła jest pewną zaletą. Jednak minimalizacja liczby kotłów ma więcej zalet. Mniej kotłów to mniejsza masa i objętość siłowni (wewnątrz okrętu zawsze jest za ciasno na wszystko, co chcielibyśmy tam zmieścić), mniejsza powierzchnia pancerza siłowni, mniej potrzeba marynarzy do obsługi (liczebność załóg okrętów niemieckich też była duża), same kotły też sporo kosztują (nie mam dokładnych danych, ale zakładam, że 12 kotłów Bisarcka kosztowało więcej niż 6 kotłów jego francuskiego odpowiednika Richelieu).
      Stonk

      Usuń
    8. Zgadzam się, że kompaktowość siłowni, zwłaszcza kotłowni, to jednak istotniejsza zaleta od dywersyfikacji ryzyka radykalnej utraty znaczniejszej części mocy układu napędowego, zwłaszcza w trakcie boju.
      ŁK

      Usuń
  2. Mnie smuci wybór dział L50 (kalibru 380). Większość marynarek postawiła w latach 30-tych na ciężkie działa morskie długości L45. Wyjątki to Niemcy z L48 (choć uwzględniając inny sposób określania długości lufy może to także były L45). Oraz Włosi i Amerykanie (na typie Iowa) z L50. Przewagi L45 to mniejsza masa (10% różnicy mas, to bardzo ważne w symulacji!), zazwyczaj większa celność i większa przebijalność pokładów na dystansach rzędu 15km-25km, chyba też większa żywotność. Potencjalne przewagi L50 to większa przebijalność burt na mniejszych dystansach oraz potencjalnie większy zasięg. Z tym, że ten zasięg był teoretyczny, po powyżej mniej więcej 25km nie dawało się skutecznie trafiać. Dlatego ja zdecydowanie wolałbym L45.
    H_Babbock

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Skoro w latach 30-tych ciężkie działa o lufach > L/45 budowali Niemcy, Włosi i Amerykanie (a także Francuzi 330/52), to trudno mówić o "większości marynarek"
      Nie wiem, na czym opierasz swój pogląd, że działa z dłuższą lufą są mniej celne. Przy takim samym pocisku i ładunku, dłuższa lufa to większa prędkość początkowa, a co za tym idzie, sprzyjające celności bardziej płaski tor lotu i mniejszy rozrzut. Nieprzypadkowo, w artylerii plot i ppanc, gdzie celność jest bardzo ważną cechą działa, stosowało się lufy jak najdłuższe.

      JKS

      Usuń
    2. Większość, bo jako rozwiązanie docelowe L50 zastosowali tylko Włosi i Amerykanie. Brytyjczycy, Francuzi, Japończycy i (chyba) Niemcy zastosowali działa krótsze. Licząc liczbą okrętów przewaga staje się jeszcze bardziej miażdżąca.
      Przy strzelaniu płaskim oczywiście im większa prędkość wylotowa (co wiąże się zazwyczaj z długą lufą) tym większa celność.
      Ale bitwy morskie ciężka artyleria miała toczyć na dystansach 15km i więcej, czyli ogniem balistycznym. Wówczas sytuacja jest odwrotna. Było to kilka razy wałkowane na blogu, opisane jest też w książkach. Przy bardziej płaskim (z L50) locie pocisku odchylenie trajektorii o np 1 stopień daje większy błąd odległości upadku pocisku niż przy locie bardziej stromym (z L45). Po drugie im bardziej stromy lot pocisku, tym relatywnie większy jest cel. Skrajnie: ostrzeliwany okręt patrząc z góry ma np 250mx30m (a uśredniając pewnie 250x20-25m), patrząc z boku (czyli płasko) 250mx np 6m, uwzględniając nadbudówki średnio pewnie 250mx 8-10m.
      Oczywiście nie można przesadzić z tym coraz bardziej stromym torem lotu, bo w którymś momencie błędy wynikające z dłuższej krzywej lotu staną się ważące.
      Dlaczego więc niektórzy poszli jednak w L50? U Amerykanów wydaje się jasne - zakładali, że w przyszłej wojnie nastąpi znów (jak w PWS) skokowy wzrost odległości w bitwie, czyli do nawet 40km. Wówczas konieczne byłoby działo o większym zasięgu.
      PS jest też dowód empiryczny. W czasie DWS w wyniku doświadczeń bitewnych na Morzu Śródziemnym zarówno Brytyjczycy jak i Włosi niezależnie postanowili zmniejszyć ładunki miotające (=bardziej stromy lot pocisku), aby uzyskać większe celności - opisane to było w artykule w OW.
      H_Babbock

      Usuń
    3. Osobiście uważam, że dla ciężkich dział > 12" optymalna jest długość lufy L/45. Jednak L/50 jest bliska tej wartości, a celność i donośność maksymalna przemawiają na korzyść większej długości lufy. Generalizacja, iż przeważały działa L/45 nie jest uprawniona, bo wyjątków jest aż nadto. Do podanych przypadków dodam starsze, a ciągle używane działa, np. 14" (US Navy), czy 12" (znakomite, najlepsze w swoim rodzaju, rosyjskie "Obuchowki") i 283 mm (dwa rodzaje: panzerschiffy i "Scharnhorsty"). Z kolej większa żywotność luf jest ważkim argumentem na rzecz ich umiarkowanej długości. W przypadku dział o długich lufach wzrasta donośność, mająca swoje znaczenie nie w prowadzeniu bitwy, a ostrzałów wielkopowierzchniowych celów na lądzie. Reasumując: L/45 czy L/50 - nie ma o co kruszyć kopii! :)
      ŁK
      PS. Co do możliwości celnego ognia punktowego, na podwyższonych elewacjach i przy umniejszonych ładunkach, pisałem już wielokrotnie (choćby przy okazji rozmaitych pomysłów z haubicoarmatami) napotykając nieraz na zaciekły odpór oponentów. To, że takich dział na okrętach realnie nie było, nie oznacza, że pomysł był chybiony z definicji. To raczej wynik pewnej inercji koncepcyjnej wśród konstruktorów sprzętu artyleryjskiego i projektantów okrętów.

      Usuń
    4. A artylerii nie ma czegoś takiego jak "rozwiązanie docelowe". Ciągle zmieniają się dostępne technologie, budżety i zmieniają się koncepcje.
      Niemieckie działa mierzone metodą amerykańską (długość lufy "bore lengh" podzielona przez kaliber) mają 48 z ułamkiem (amerykańskie 16" Mk 7 mają 50).
      Błąd celowania w odległości może mieć kilka przyczyn. 1. Błąd pomiaru odległości do celu. 2. Błąd ustawienia kąta luf (i w tym mamy kilka przyczyn: przechył okrętu, nieprecyzyjne wykonanie wież (lufy nie były idealnie równoległe), skręt kadłuba powodujący nierównoległość luf różnych wież). 3. Nieprecyzyjna produkcja pocisków i ładunków (nigdy nie jest tak, że 10 strzelonych jeden po drugim pocisków ma idealnie taką samą prędkość początkową, a podczas wojny jakość produkcji amunicji wyraźnie spadła). 4. Wiatr (zwykle wiatr uwzględnia się w kontekście bocznego odchylenia toru lotu, ale pocisk też ma swoją siłę nośną zależną od wiatru wiejącego z przodu lub z tyłu, jak w skokach narciarskich, jeśli skoczek złapie wiatr pod narty, to skok się wydłuża).
      Najistotniejsze czynniki i zależne od projektantów to 1. i 2.
      Jeśli chcemy uzyskać mniejszą prędkość początkową pocisku, to można zmniejszyć ładunek miotający. Ale mniejsza prędkość początkowa wpływa nie tylko na celność w odległości. Mniejsza prędkość początkowa i bardziej stromy (czyli dłuższy) tor lotu pocisku, to również dłuższy czas lotu, a przecież w tym czasie cel się porusza. Im dłużej leci pocisk, tym mniejsza szansa, że cel znajdzie się w chwili upadku pocisku tam, gdzie celowaliśmy.
      Pamiętajmy też o artylerii nadbrzeżnej. Działa pancernicze są montowane też na lądzie, a tam nie występują problemy numer 1. (pomiar odległości jest dokonywany z kilku stanowisk) i 2. (nic się nie kołysze ani nie skręca).
      Stonk

      Usuń
    5. Fajna dyskusja, ale umyka Wam Koledzy jedna cecha nowoczesnych armat okrętowych L 45 używanych podczas II wojny światowej. Jakby nie patrzeć, to wszystkie (albo prawie wszystkie) miały donośność grubo ponad 30 km. Rekordzistą pod tym względem był - a jakże inaczej - Yamato, którego armaty miały donośność ponad 42 km. Natomiast francuskie armaty montowane na Richelieu wysyłały pociski na 41,5 km. Czy optyczne środki kierowania ogniem miały zdolność kierowania celnym ogniem na takie odległości ?
      Kiedyś Janusz Skulski powiedział mi, że Japończycy uważają za realną zdolność obramowania celu przez Yamato pierwszą salwą AG na maksymalnym zasięgu, ale prób nie przeprowadzili. Zresztą ostrzeliwanie niszczyciela Nowaki przez Iowę podczas rajdu na atol Truk dobitnie pokazuje możliwości celnego ognia w kierunku ruchomego i gwałtownie manewrującego celu. I to pomimo kierowania ogniem przy użyciu dedykowanych radarów, które są o wiele dokładniejsze od ludzkiego oka przy dalmierzu...
      Peperon

      Usuń
    6. @Peperon: osobiście, zgadzając się z Twoją argumentacją, uważam, że ten super-zasięg mógł być przydatny jedynie w ostrzałach wielkopowierzchniowych celów lądowych, np. przy rozmiękczaniu obrony wroga w przededniu podjęcia operacji desantowej na kontrolowanym i umocnionym przez niego wybrzeżu.
      ŁK

      Usuń
    7. Amerykańskie radary to mit. W czasie DWŚ właśnie optyczne przyrządy celownicze były dokładniejsze. Radary służyły do wykrywania wroga poza horyzontem (chociaż horyzont radarowy nie był dużo większy od optycznego, z pewnością nie tak wielki jak we współczesnych radarach) i ewentualnie kierowania ogniem przy ograniczonej widoczności. Ówczesne radary były niedokładne i pełne "duchów" (do dzisiaj tak się nazywa fałszywe odbicia i nieistniejące obiekty pojawiające się na ekranie).
      Duży zasięg teoretyczny dział wynikał częściowo z "marginesu kąta podniesienia". Wieże były projektowane tak, żeby działa mogły strzelać na maksymalną odległość skutecznego ognia (w praktyce 20-25 km) nawet jeśli okręt jest pochylony w stronę celu, czyli jeśli okręt był na równej stępce (a co dopiero jeśli go przebalastować w drugą stronę), to można było podnieść lufy do absurdalnego kąta i strzelać na >30 km metodą "spray and pray".
      Co do japońskich twierdzeń o celności dział Yamato na 40 km to mają one podstawę, chociaż słabą. W okresie międzywojennym Nagato na ćwiczeniach osiągał celność rzędu kilkunastu i więcej procent przy strzelaniu na maksymalny zasięg swoich dział. Ale należy zawsze brać poprawkę na różnicę między ćwiczeniami czy wręcz eksperymentami a walką. Skrajnym tego przykładem niech będzie pruska piechota XVIII w. Na ćwiczeniach osiągali celność ostrzału karabinowego rzędu 70% a w walce 0,2%. No serio, nie bez powodu Fryderyk II stwierdził, że "Piechota powinna rozstrzygać bitwy atakiem na bagnety. A kiedy wróg ucieka, to gęsto ognia dawać, życząc mu szczęśliwej podróży" (cytat znaleziony dawno i raczej niedokładny).
      Stonk

      Usuń
    8. @ Stonk. Tylko, że ja podałem przykłady dział nie dlatego, że były takie super, ale dlatego żeby podać przykłady na niekoniecznie sensowny wyścig w zasięgu ognia. Tym bardziej, że włoskie działa 381 mm L 50 pancerników typu Littorio miały donośność około 700 m (niech będzie moja krzywda - kilometr) większą, niż francuskie działa 380 mm L 45 Richelieu. Czy przy odległościach rzędu 40 km ma to znaczenie ? Jeszcze bardziej do myślenia daje porównanie dział Bismarcka i Hooda. Różnica donośności armat wynosi 3 - 4 km. Żeby było ciekawiej, to brytyjskie działa miały krótszą lufę i były starsze...
      Co do przypadku Iowy i Nowaki, to powiem tyle, że był to w przypadku Amerykanów bój pościgowy. Tak więc można pominąć przechyły pancernika i ich wpływ na celność ognia, bo Iowa strzelała przed dziób. Należy również pamiętać o tym, że amerykańskie radary artyleryjskie były dalekim rozwinięciem patentów brytyjskich, które zostały im podarowane w okresie bitwy o Anglię. Jak to było po obu stronach Atlantyku można zobrazować różnymi przykładami, ale najlepsze w/g mnie to rozwałka Scharnhorsta przez Duke of York i to samo z Kirishimą przez Washingtona. Różnicą podstawową jest pogoda, bo jednak DoY zrobił to w sztormie. Udział innych okrętów pomijam, bo w sumie ciężar gatunkowy ich udziałów był różny z tym, że pancernik angielski miał pełne wsparcie mniejszych jednostek, których u Amerykanów już nie było...
      Natomiast w przypadku Yamato decydujący wpływ na japońskie twierdzenia miała baza optyczna dalmierza głównego, czyli 15 metrów między osiami soczewek. Na dodatek wyniesiona prawie 40 metrów nad poziom wody. Nie jest żadną tajemnicą, że im większa baza optyczna dalmierza, tym większa dokładność określenia odległości. Natomiast wysokość wyniesienia wpływa na odległość horyzontu.
      Co do konstrukcji wież, to nie będę podejmował dyskusji, chociaż mam inne zdanie na ten temat. Nigdzie i nigdy nie czytałem o takim podejściu konstruktorów, a na logikę biorąc twierdzenie, które napisałeś jest - delikatnie mówiąc - bez sensu. Po co tworzyć łoża armat i wieże umożliwiające ostrzał przeciwnika na odległości 40 km, skoro i tak skuteczny strzał jest na odległość 25 km ? Przecież pociski ciężkich armat okrętowych nie wytracają energii kinetycznej w takim stopniu, żeby mieć wartość grochu rzucanego o ścianę...
      Peperon

      Usuń
    9. No właśnie nie zrozumiałeś. Wysoki kąt podniesienia luf umożliwiał strzelanie na odległość 40 km, ale to był efekt uboczny, nie o to chodziło. Od 30, czy 45 stopni maksymalnego kąta podniesienia dla danej wieży odejmij 10 czy 15 stopni przechyłu okrętu i wtedy wychodzi praktyczny kąt, przy którym projektanci chcieli strzelać.
      Stonk

      Usuń
    10. @ ŁK. Prawdę mówiąc, to konstruktorzy dział okrętowych i samych okrętów nie brali pod uwagę działań desantowych, a potencjalne możliwości okrętów przeciwnika. Opierali to na założeniu, że jeśli my możemy coś stworzyć, to nasi przeciwnicy też mogą to mieć. Albo i lepsze...
      Oczywiście, że możliwości dalekonośnej artylerii okrętowej można, a nawet trzeba, było wykorzystać podczas operacji desantowej. Muszę jednak podkreślić, że tak naprawdę raz przeczytałem o użyciu AG Rodneya (lub Nelsona) podczas operacji Overlord do dalekiego ostrzału Niemców. Chodziło konkretnie o jednostkę pancerną, którą pancernik ostrzelał by uniemożliwić jej kontratak. Z opisu akcji wynikało, że w odległości ~30 km od wybrzeża fiknął kozła Tygrys, pod którym eksplodował pocisk 406 mm. Efekt był tym bardziej widowiskowy, że czołg był na nasypie kolejowym i było go widać z daleka.
      Peperon

      Usuń
    11. @ Stonk. To jakiej wielkości fale brali pod uwagę ? W Morskim Hobby był artykuł Andrzeja M. Jaskuły o pancerniku Vanguard, w którym pada stwierdzenie, że podczas manewrów NATO w roku 1953 przechyły pancernika Iowa wynosiły 26 stopni, a na Vanguardzie tylko 15 stopni. No to jaki był zakładany zasięg AG na tych okrętach ?
      To było pytanie złośliwe, ale idąc podsuniętym przez Ciebie tropem to powiedz, dlaczego nie można wykorzystać przechyłu okrętu do zwiększenia zasięgu strzału, zamiast zmniejszenia ? Dlaczego do 30 stopni kąta podniesienia nie można dodać kolejnych 15 stopni przechyłu, zamiast je odejmować ? I jeszcze jedno pytanie. Dlaczego nie można poczekać 10 - 15 sekund by oddać salwę przy przechyle 0 stopni ? Przecież 1 oficer artylerii miał dostęp do wskazań przechyłomierza...
      Peperon

      Usuń
    12. 1 i 2. W boju pancernik vs pancernik, najdalszy udokumentowany celny strzał oddał Warspite w kierunku Giulio Cesare podczas bitwy u przylądka Stilo. Odległość wynosiła wtedy 23 km. Dla przypomnienia działa 381 mm Warspite miały długość lufy 45 kalibrów.
      3. Według mnie założenie łatwości zniszczenia wroga przez pokład było aktualne do samego końca istnienia pancerników. Stromotorowy pocisk dużego kalibru dużo łatwiej mógł wniknąć do wnętrza pancernej cytadeli, niż taki sam pocisk uderzając przez opancerzone burty.
      4. O jakim dziale piszesz ? Pytam, bo NavWeaps podaje dla francuskiego działa 380 mm L/45 donośność 41 700 m przy 35 stopniach podniesienia. Natomiast dla niemieckich dział 380 mm L/48 z hakiem donośność wynosi 36 520 m.
      Pozostałe punkty są spekulacją, więc nie ma się czym zajmować...
      Peperon

      Usuń
    13. Spróbuję podsumować (ale nie zamknąć!) dyskusję, na temat optymalnej długości lufy ciężkiej artylerii morskiej w kilku punktach.
      1. Wg mojej wiedzy, najdłuższy w historii wojen morskich dystans, na jakim uzyskano trafienie artyleryjskie to 24200 m ("Scharnhorst" v "Glorious" 1940). Był to przypadek ekstremalny; praktycznie trafienia okrętów na dystansach pow. 20000 m się nie zdarzały.
      2. Uzyskano je działem o długości lufy L/54,5; kłóci się to z poglądem, że działa o krótszych lufach osiągają lepszą celność na dłuższych dystansach.
      3. Założenie, że łatwiej zniszczyć pancerny okręt wroga ogniem stromotorowym było słuszne w czasach, kiedy opancerzenie poziome okrętów liniowych miało grubość 25-30% grubości opancerzenia pionowego, czyli mniej, więcej do końca lat 20-tych XX.w. W latach późniejszych, z uwagi na rosnące zagrożenie z powietrza, stosunek ten zmienił się do 40-50%, a w czasie IIWS osiągnął nawet 55-60% ("Iowa" 58%) i założenie się po prostu "przeterminowało"
      4. Inkryminowane działo 380 mm ma prędkość początkową 860 m/s, elewację maksymalną 35 st, i przy tejże elewacji osiąga donośność 38110 m. Minimalny kąt upadku pocisku, przy którym można jeszcze mówić o przebiciu opancerzenia poziomego to ok. 12 st; odpowiada to elewacji ok. 9 st. i donośności 18000 m. Przy tych warunkach, przebijalność pancerza pionowego wynosi 480 mm, a poziomego 69 mm. Przy elewacji 17 st i donośności 28000 m, przebijalność pancerza pionowego wyniesie 357 mm, a poziomego 123 mm.
      5. Jeżeli założymy, że praktyczna maksymalna możliwość trafienia to 23000 m, to w tych warunkach, przy elewacji 13 st, przebijalność pancerza pionowego wyniesie 431 mm, a poziomego 96 mm.
      6. Po skróceniu lufy do L/45, na identycznym dystansie 23000 m, przy elewacji 15 st, przebijalność pancerza pionowego wyniesie 352 mm, a poziomego 119 mm. Czy warto zwiększyć przebijalność pancerza pionowego o 23 mm, kosztem zmniejszenia przebijalności pancerza pionowego o 79 mm?
      Uwaga: powyższe obliczenia na bazie danych włoskiego działa 381 mm/50 (15") Model 1934, z wykorzystaniem ekstra- i głównie interpolacji.

      JKS

      Usuń
    14. Ciekawostka.
      Mój wpis z godziny 22:29 odnosi się do wpisu JKS-a z godziny 22:30...
      Jak to jest, że odpowiadałem na wpis późniejszy, niż mój ?
      Można rzec: Cud Panie, cud...
      Peperon

      Usuń
    15. "Cud" w rozumieniu religijnym, to w rozumieniu naukowym chwilowe i lokalne zawieszenie działania kardynalnych praw natury, w tym matematyki, czyli zdarzenie z samej definicji niemożliwe.
      Wyjaśnienie tego "cudu", o którym piszesz jest proste. Umieściłem swój wpis przed 22:29, ale potem go usunąłem w celu reedycji; finalnie ukazał się o 22:34, już po Twojej odpowiedzi. Tyle o "cudach" Teraz, co do meritum.
      Ad 1 i 2. Obydwa przytoczone przez nas przykłady dotyczą zdarzeń tak rzadkich, że pomijalnych. Twój przykład potwierdza tezę kolegi H_Babbocka, mój ją obala. Przypomina to dyskusję na temat szkodliwości palenia tytoniu; mój dziadek palił i dożył 107 lat, a Twój nie palił i umarł w wieku 53 lat, albo odwrotnie; liczy się statystyka, a nie pojedyncze przypadki.
      Ad 3. To jest tylko Twoje, niczym nie poparte przekonanie. W pkt 4-6 swojego komentarza, oparłem się na liczbach. Absolutnie nie mam zamiaru Cię obrazić, ale z liczbami inteligentny człowiek się nie spiera.
      Ad 4. Piszę o nieistniejącym realnie, ale przyjętym przeze mnie na uzbrojenie niderlandzkiej floty dziale 380 mm L/50 Wilton-Fijenoord P1936. Parametry tego działa ustaliłem samodzielnie, na podstawie istniejących: włoskiego 381 mm/50 (15") Model 1934 oraz niemieckiego 38 cm (14.96") SK C/34.
      Pozostałe punkty nie są "spekulacją", lecz matematyczną konsekwencją pkt 4. Moje obliczenia mogą być nieścisłe, ale zawsze będą mieć większą wartość, niż tezy na zasadzie "bo mnie się wydaje"
      Z wyrazami szacunku -

      JKS

      Usuń
    16. Ad JKS. Sprawdziłem w książce M.Chodnickiego (tom 9) parametry dział 381 L50 z Littorio (pocisk 885kg, prędkość wylotowa 850m/s) i 380 L45 z Richelieu (pocisk 884kg, prędkość wylotowa 830m/s). Autor przedstawia tam szczegółowe analizy przebijalności pancerzy różnych dział - w tym dwóch powyższych. Narzędziem jest oprogramowanie Facehard. Tym co mają tę książkę polecam sprawdzić samemu, do Ciebie wyślę skany na priva.
      Wnioski. Burty Littorio są przebijane przez pociski "własne" L50 do około niecałych 17tys metrów. Przez pociski L45 do około także niecałych 17 tys m. Remis. Burty Richelieu są przebijane przez L50 do około 22,1 ty m., a przez L45 do około 23,5 tys m (czyli pociski francuskie były nawet lepsze!).
      Pokłady pancerne są w obu przypadkach przebijalne dopiero po ponad około 28 tys m - więc można założyć, że w praktyce są zawsze odporne.
      Ponadto biorąc pod uwagę grubość burt tych okrętów (Littorio 280+70, Richelieu 327) podane przez Ciebie parametry wydają się potężnie przesadzone.
      Wnioski. W bitwie pancerników różnice przebijalności dla tych dział L45 i L50 były minimalnie (jeżeli w ogóle) różne. Czy dotyczy to wszystkich dział L45 versus L50? Nie wiem, wydaje się, że na "małym" dystansie oba działa i tak przebijały burty pancerników, a na dużym utrata prędkości niwelowała różnice. Inna sprawa, że fundamentalny wpływ na przebijalność miała konstrukcja pocisków (czepce, odporność na pękanie przy forsowaniu pancerza,...) oraz czy system pancerny okrętu zdoła "zdekapitować" czepiec.
      Działa L45 były więc lżejsze (bardzo ważne!), celniejsze, i miały większą żywotność.
      Działa L50 jeżeli miały przewagę w przebijalności na dystansie "pancernikowym", to minimalną oraz większy zasięg, ale taki na którym nie dawało się wówczas trafiać.
      Przebijalność pokładów nie miała znaczenia - i tak sie nie dawało ich sforsować.
      PS działo włoskie w opisie w książce jest bardzo skrytykowane, więc nie jest szczególnie dobrym wzorem do naśladowania.
      H_Babbock

      Usuń
  3. Zostałem przekonany, nowe działa 380 mm będą miały lufy L/45.

    JKS

    OdpowiedzUsuń