Konferencja krakowska 1929 - podsumowanie
Po
zakończeniu międzynarodowej konferencji w Krakowie, większość jej uczestników rozjechała
się do domów z mieszanymi uczuciami. Tak to bywa, gdy ustalenia końcowe są
zbiorem kompromisów. Jednakże w sytuacji, gdzie tak naprawdę prawie nikt nie
pragnie wojny, a dla większości mocarstw istnienie Cesarstwa Austro-węgierskiego
jest ważnym czynnikiem stabilizacji w regionie, inne wyniki były mało
prawdopodobne.
Najbardziej
zadowoleni są chyba Włosi, uzyskali zjednoczenie kosztem jedynie papierowych
deklaracji. Jak mówi przysłowie, carta
non erubescit (papier się nie rumieni), a w korzystnej sytuacji o
zobowiązaniach zawsze można zapomnieć. Nie udało się wprawdzie „urwać”
monarchii wiedeńskiej Południowego Tyrolu i Triestu, ale…
Nie
powinni zbytnio narzekać również Rumuni; zrzucili (wprawdzie tylko nominalną)
lenną zależność od Turcji i połączyli Księstwa, a przyłączenie Siedmiogrodu w
tym czasie raczej nie było możliwe.
Dalszy
krok na drodze pełnego zjednoczenia uczynili Niemcy. Okupili to wprawdzie
stratą (niewielkiej zresztą) części terytorium macierzystego i niektórych
posiadłości kolonialnych, lecz nadal trzymają się myśli przewodniej mówiącej:
jak urośniemy, to wszystko odbierzemy i jeszcze coś do tego dołożymy…
Austro-Węgry
utrzymały integralność państwową, lecz wygląda na to, że istniejącego stanu nie
da się długo utrzymać i już zapowiedziana na rok przyszły konferencja, może
doprowadzić do zmian status quo.
Francja
Dania i Polska „urwały” coś dla siebie uznając, że nawet wzmocnione Niemcy
Północne nie są jeszcze tak silne, aby mogły stanowić dla nich duże zagrożenie.
Oczywiście, tylko dopóki te trzy państwa będą trzymać się razem.
Trzeba
też zauważyć, że organizacja i przewodzenie konferencji wydatnie wzmocniło
międzynarodowy prestiż naszego Królestwa, chociaż nie udało się przeforsować zgody
mocarstw na unię walutową z Litwą. Przypomnę, że mamy już z tym państwem unię
pocztową i celną. Nasz nowy zamorski nabytek przedstawię w osobnym poście.
W
efekcie końcowym, pokój w Europie został uratowany, choć dobrze wszystkim
wiadomo, że nie jest on czymś trwałym i danym raz na zawsze.
Poniżej
zaktualizowane mapki Europy.
Czyli Grecja istnieje. Sprzedajmy jej coś.
OdpowiedzUsuńGrecja nas nie lubi, my jej też. Niech sobie budują trzyrzędowce :)
UsuńJKS
O rany :)
OdpowiedzUsuńNie przypuszczałem - że z kolegi taki monarchista :)
Gilotyny w tej opcji pewnie w ogóle nie wynaleziono.
Teraz widzę, że opcja tego świata tworzy zupełnie inną historię, i z realem nie ma co łączyć....
Piotr
Wielkiej Rewolucji Francuskiej u mnie nie było, stąd tyle monarchii. Są to jednak wszystko monarchie konstytucyjne, a w niektórych władca jest tak naprawdę tylko dekoracją. Ten typ ustroju utrzymywany jest dla tradycji i w niczym nie przeszkadza tzw. postępowi. Dlatego mimo pozorów, istotne różnice pomiędzy "moim" światem, a realnym są niewielkie. Dla przykładu: moje okręty wyglądają podobnie do realnych, opalane są takim samym paliwem, też są uzbrojone w działa, a nie w łuki, bombardy czy rakiety manewrujące, itd. A jeśli już występują jakieś różnice, to nic dziwnego; to są jednak dwa odrębne światy.
UsuńJKS
Te wszystkie Twoje monarchie, jako skrajnie liberalne, są bardzo wątpliwej próby. Jedyne, co mi się podoba, to kształt terytorialny Polski! :)
UsuńŁK
Nie spodziewałeś się chyba, że w tych czasach będą jeszcze istnieć monarchie podobne do tej Ludwika XIV czy Iwana Groźnego. W większości obecnych monarchii władcy pełnią funkcje zbliżone do prezydenckiej, ze wszystkimi różnicami wynikającymi z pozycji prezydenta w konkretnym ustroju.
UsuńJKS
To jednak gruba przesada, aby porównywać Ludwika XIV z Iwanem Groźnym! Zupełnie inne są ich korzenie cywilizacyjne (polecam dorobek historiozoficzny wybitnego Krakauera - prof. Feliksa Konecznego!). Także i dzisiaj są jeszcze władcy "nie malowani" np. wlk. książę Liechtenstein.
UsuńŁK
Poza istniejącymi jeszcze monarchami "nie malowanymi" są przecież dyktatury. Dyktator (dawniej Hitler, Stalin, Franco; obecnie Łukaszenka, Mugabe i inni) to niekoronowany monarcha.
UsuńAleż ja nie porównywałem tych osób, a tym bardziej ich - nazwijmy to - formacji kulturowo-cywilizacyjnej. Miałem na myśli tylko autorytarny sposób sprawowania władzy.
UsuńPorównałem "moich" monarchów do dzisiejszych prezydentów. Jednak prezydenci mają bardzo różny zakres rzeczywistej władzy w zależności od panującego systemu (prezydencki, parlamentarno-prezydencki, parlamentarny). Książę Liechtensteinu to taki bardzo silny prezydent.
JKS
Znów posuwasz się do niedopuszczalnych uproszczeń! Z wymienionego wyżej zestawu polityków ani F. Franco (historycznie) ani A. Łukaszenko (współcześnie) nie pasują do tej "orkiestry"!
UsuńŁK
Autorytarny sposób sprawowania władzy, a dyktatura (czy zgoła tyrania) to zupełnie różne pojęcia.
UsuńŁK
Nie wspomniałem słowa o tyranii. ŁK, czy ty rozmawiasz teraz ze mną, czy z kolegą Stonkiem?
UsuńJKS
Rozmawiam z Tobą! Skoro posunąłeś się do wskazanego przeze mnie (dość nieeleganckiego!) uproszczenia, chciałem tylko zauważyć, że (w obiegowym znaczeniu) to tylko krok od zrównania dyktatury z tyranią. Wyróżnieni przeze mnie politycy to klasyczni przedstawiciele rządów autorytarnych (od "auctoritas"), ale w żadnym względzie nie dyktatorzy. I kończę dyskusję, jako odbiegającą od meritum postu!
UsuńŁK
Przykro mi, ale nie rozumiem Twoich zarzutów. Oskarżasz mnie o nieeleganckie uproszczenie dotyczące zestawu polityków i zrównywanie dyktatury z tyranią. Ja nie podawałem żadnego "zestawu polityków" (zrobił to kolega Stonk) i uważam są różnice (choć nie tak duże) pomiędzy dyktaturą, a tyranią. Też sądzę, że czas skończyć tę chaotyczną dyskusję.
UsuńJKS
Najmocniej Cię przepraszam! Tego uproszczenia dokonał Kolega Stonk. Mój wzrok domaga się stanowczo kolejnej wizyty u okulisty. Jeszcze raz proszę najusilniej o wybaczenie!!!
UsuńŁK
Nie dokonuję żadnego uproszczenia, wymieniłem polityków o bardziej znanych nazwiskach, których łączy jedno - silna, niedemokratyczna władza. Nie zamierzam dzielić ich na grupy pod względem zasług i win, bo nie o to tu chodzi. Dowodzę tylko, że w każdej epoce i każdej alternatywie może powstać system odległy od demokracji.
UsuńŁK, wybaczam... ale żeby mi to było po raz przedostatni :)
UsuńJKS
Mea culpa! zaczęliśmy dyskusję między sobą, po czym włączył się do niej Kolega Stonk (jego dobre prawo!), a, że obaj logujecie się, to przy Waszych postach występuje ten sam symbol graficzny. Mam nauczkę, żeby uważniej przyglądać się, z kim dialoguję! A wzrok ostatnio rzeczywiście przestaje mi dopisywać. :)
UsuńŁK
A byłeś taki zły, kiedy spytałem z kim rozmawiasz :)
UsuńJKS
Spuść już miłosiernie zasłonę milczenia ... Byłem pewny, na 100%, że dyskutuję z Tobą, a Twoje pytanie odczytałem jako bezczelną zaczepkę! :)
UsuńŁK
Jeśli w przyszłym roku po konferencji monarchia Austro-Węgierska się rozpadnie , to czy będziemy chcieli coś od niej wziąć lub przyłączyć Litwę do Polski? Jak się rozpadnie to trzeba by nawiązać nowe sojusze , może z nowym państwem Węgierskim i Czechosłowackim?
OdpowiedzUsuńPo pierwsze, wcale nie jest pewne, że przyszłoroczna konferencja spowoduje rozpad Austro-Węgier. Dlatego też nikt u nas nie myśli jeszcze o "obdzieraniu trupa" Poza tym co po Austriakach brać? Jedyne, co mi przychodzi do głowy, to Ruś Zakarpacka. Rusini mają jeszcze słabo rozwiniętą myśl państwowotwórczą i nie powinni na razie sprawiać większych kłopotów, tym bardziej, że sporo Rusinów już mamy u siebie i nauczyliśmy się współżyć bez większych problemów.
UsuńPo drugie, Austro-Węgry nie są naszym "oficjalnym" sojusznikiem, choć nasza i ich polityka jest często zbieżna. O przyszłych sojuszach nie ma jeszcze co myśleć, choćby dlatego, że nie wiadomo kto będzie do wyboru, a nawet czy w ogóle będzie jakiś wybór.
Po trzecie, Litwę od dawna chcemy przyłączyć. Przypomnę jednak, że państwo to jest owocem traktatu pokojowego kończącego IWS. Jego utworzenie zostało obwarowane warunkiem, że nigdy nie zostanie do Polski przyłączone. Na razie więc, nie ryzykując wojny, izolacji politycznej czy innych retorsji, nie możemy tego kąska połknąć.
JKS
Czy istnieją, u Ciebie, Ukraińcy jako osobna nacja?
UsuńŁK
Przejęcie Rusi Zakarpackiej powinno zależeć od powstania lub nie państwa Węgierskiego. Dla Węgrów jest to ich odwieczna własność. Jeśli powstaną Węgry nie warto od razu nastawiać ich negatywnie do Polski z powodu prowincji o niewielkim znaczeniu. Jeśli nie powstaną Węgry, okaże się, że Ruś jest niczyja, możemy ją zająć, ale nie zmieni to znacząco naszej sytuacji.
UsuńZgoda.
UsuńJKS
ŁK, u nas Rusinami nazywa się ogólnie nierosyjską ludność prawosławną zamieszkującą w przybliżeniu na wschód od Niemna i Bugu. W dzisiejszym rozumieniu są to zarówno Ukraińcy, jak i Białorusini. Ponieważ ludność ta podzielona jest pomiędzy trzy państwa (Litwa, Polska, Rosja), staje się coraz bardziej zróżnicowana, również językowo. Nie sądzę jednak, aby każdy z tych odłamów zasługiwał już na miano oddzielnego narodu.
UsuńJKS
Czyli Unii Brzeskiej w Twojej alternatywie nie ma?
UsuńŁK
Nie, Unia Brzeska u mnie nie doszła do skutku.
UsuńToż i Hrabstwo Kłodzkie (nie mylić z Hrabstwem Edessy ;-). ) mamy? Fajnie.
OdpowiedzUsuń