Drodzy Czytelnicy!
Niestety, dopadły mnie ostatnio nawracające problemy zdrowotne (na szczęście niezwiązane z obecną pandemią 😏). W połączeniu z nawarstwiającymi się z tego powodu zaległościami w pracy zawodowej, praktycznie nie mam czasu na aktywność blogową.
Licząc na Waszą wyrozumiałość zakładam, że od początku przyszłego miesiąca sytuacja się poprawi (biorę urlop 😃).
JKS
Życzę zdrowia. Na początek proponuję wziąć rozbrat z fajkami! :)
OdpowiedzUsuńŁK
Przyłączam się do życzeń.
UsuńTeż życzę jak najszybszego powrotu do zdrowia.
UsuńH_Babbock
I ja również.
UsuńJa oczywiście też. I popieram sugestię ŁK odnośnie papierosów. Też miałem kłopoty ze zdrowiem ale teraz jest lepiej bo rzuciłem stare złe nawyki (choć nie było to proste i do jednego z nich tj. siedzenia po nocach wróciłem). Prosty przykład - w pracy mam kłopoty bo ze względu na Covid mamy dużą absencję. Pracuję teraz po kilkanaście godzin i jakoś daję radę choć jestem zmęczony. Ze dwa lata temu przy takim postępowaniu pewnie wylądowałbym w szpitalu. Przypuszczam że też odczułbyś różnicę przy zdrowszym trybie życia.
UsuńPozdrawiam
Em.
Przepraszam, ale wypowiedź Kolegi brzmi dla mnie jak formułka reklamowa. Np. "Kiedyś miałem męskie problemy, ale odkąd stosuję xxxveran, konar wciąż płonie"
UsuńDla mnie zdrowy tryb życia, to taki tryb, który pozwala mi się tym życiem cieszyć. Odbierz mi wszystkie większe i mniejsze przyjemności, a życie przestanie być tym, na czym mi zależy.
Podoba mi się taki dowcip:
W pewnym małżeństwie, żona - naczytawszy się artykułów o zdrowym życiu - zmieniła swoje nawyki żywieniowe (teraz tylko warzywa, owoce, kiełki, tofu itp.). Co więcej, zmusiła do podobnego sposobu odżywiania się swojego męża. Po kilkunastu latach takiej diety, obydwoje jednocześnie zmarli (no popatrz, a jednak!). Trafili do nieba, po którym oprowadza ich dyżurny anioł. Otwiera pierwsze drzwi, a tam jeden wielki grill-bar. Anioł powiada, tu możecie zjeść tyle mięska ile chcecie. Żona mówi, przecież to niezdrowe, cholesterol itd. Anioł na to, kobieto, ty już nie żyjesz, nic ci nie może zaszkodzić! Potem obejrzeli sale tytoniowe, alkoholowe i inne. Za każdym razem żona była zbulwersowana, a anioł cierpliwie wyjaśniał że martwym nic nie zaszkodzi. W końcu mąż stracił cierpliwość i powiada do żony; ty cholero, jakby nie twoje warzywa, kiełki i ziółka, moglibyśmy tu być już kilkanaście lat temu!!!
JKS
Do Łk
UsuńKwestia wyboru. Ja miałem na tyle poważne trudności, że niespecjalnie ten wybór miałem. Albo zmienię przyzwyczajenia albo baj baj i do piachu. Jeżeli jest możliwość manewru to zgadzam się z Kolegą - ze wszystkich przyjemności życia nie trzeba rezygnować. Co nie zmienia faktu, że po zmianie przyzwyczajeń mimo, że teraz nie zawsze robię na co miałbym ochotę żyje mi się lepiej. Podsumowując albo żyć krótko lecz przyjemnie albo dłużej z tym żeby owo dłużej było trzeba się nieco ograniczyć.
Em.
Sorry pomyliłem się - poprzedni wpis był skierowany do JKS
UsuńEm